Tajemnicze zgony w Parku Narodowym Nahanni - Dolinie Bezgłowych Ludzi
Park Narodowy Nahanni to jedno z tych nielicznych miejsc nieskażonych jeszcze działalnością człowieka. Zlokalizowany na dalekiej północy Kanady oferuje wgląd w świat nieokiełznanej dzikiej przyrody i surowego, naturalnego piękna, które zapiera dech w piersiach, budząc jednocześnie zachwyt i strach. Rdzenni mieszkańcy stworzyli na temat tego regionu wiele legend dotyczących tajemniczych istot zasiedlających obszar należący dziś do parku. Niektórzy podejrzewają, że to właśnie te istoty należy obwiniać za serię tajemniczych zgonów, które miały miejsce w dolinie rzeki Nahanni na przestrzeni lat.
Z tego artykułu dowiesz się:
Rzeka krainy ludu Naha
Światowe dziedzictwo
Park Narodowy Nahanni (Nahanni National Park Reserve) to przepiękny, dziki teren położony na obszarze kanadyjskich Terytoriów Północno-Zachodnich, około 500 kilometrów na zachód od miasta Yellowknife. Został utworzony w 1976 r. i obejmuje powierzchnię 4766 km². Nazwa parku pochodzi od słowa nahanni, które w języku rdzennych mieszkańców-ludu Dene- oznacza „rzekę krainy ludu Naha”. W 1978 r. trafił na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Ten surowy i wyjątkowo niegościnny rezerwat przyrody można podziwiać jedynie z pokładu samolotu albo łodzi. Jego centralnym elementem jest dolina rzeki South Nahanni oraz leżące równolegle do niej cztery kaniony o blisko kilometrowej głębokości. Park Narodowy Nahanni to jeden z najbardziej zróżnicowanych obszarów kraju. Można tu znaleźć skaliste szczyty, jaskinie oraz wodospad dwukrotnie wyższy od wodospadu Niagara.
Zwaśnione plemiona
Ze względu na znaczne oddalenie od ludzkich siedzib dolina Nahanni przez wieki pozostała w dużej mierze nietknięta. Zapewnia schronienie dla wielu gatunków zwierząt, w tym licznych drapieżników, takich jak niedźwiedzie grizzly i wilki. Historycznie ziemie okalające rzekę Nahanni były domem dla ludu Dene, który zamieszkiwał tu od co najmniej 10 tys. lat.
Dene trzymali się z daleka od samego jej koryta. Według ich legend tamtejszy obszar zamieszkiwało tajemnicze plemię Naha. Sama nazwa Nahanni oznacza „rzekę krainy ludu Naha”. Naha byli urodzonymi wojownikami. Spędzali większość życia w wysokich górach, schodzili niżej tylko po to, by polować. Byli wrogo nastawieni do Dene i budzili w nich paniczny wręcz strach. Pewnego dnia jednak zniknęli i nikt już więcej o nich nie słyszał.
Historia o Naha nie jest jednak jedyną legendą związaną z tym obszarem „Kiedyś słyszałem historię o starożytnym olbrzymie z Gahnhthah [gorących źródeł o tej samej nazwie- przyp.red.], który miał w zwyczaju przygotowywać posiłki w ciepłej wodzie”– twierdzi przewodnik Joel Hibbard, właściciel agencji turystycznej Nahanni Wild.
Mordor
Stalowoszare, skaliste szczyty zdające się wbijać w niebo o podobnej barwie, sprawiają, że Park Narodowy Nahanni bardziej przypomina Mordor niż fragment nowoczesnego państwa. Spowite mgłą gęste lasy, w których próżno szukać oficjalnych tras trekkingowych, niedostępne góry, niebezpieczne zwierzęta i brak infrastruktury sprawiają, że okolica jest raczej rzadko uczęszczana przez turystów.
Całości makabrycznej atmosfery dopełniają mroczne legendy idealnie pasujące do przytłaczającego krajobrazu. Na przestrzeni lat dolina rzeki South Nahanni zyskała przydomek „Doliny Bezgłowych Ludzi”, a wielu uważa, że miejsce to jest nawiedzone. Niektórzy twierdzą, że po niedostępnej dziczy krążą duchy rdzennych mieszkańców. Inni uważają, że w lasach żyją krwiożercze bestie, protoplaści współczesnych wilków.
Początek legendy- bracia McLeod
Gorączka złota
Opowieści o Naha i niebezpiecznej krainie, którą zamieszkiwali, stały się popularne wraz z wybuchem gorączki złota w rejonie Klondike (lata 1896-1899). Niektórzy poszukiwacze drogocennego kruszcu uważali, że złotonośne żyły kryją się również w rzece South Nahanni. Pierwszymi znanymi śmiałkami byli bracia Frank i Willie McLeodowie.
Zimą 1904 r. mężczyźni ruszyli w podróż do rejonu Nahanni. A konkretnie do wybudowanej w pobliżu osady o nazwie Fort Liard. To właśnie tu cztery lata wcześniej zjawił się przedstawiciel ludu Dene z dużą ilością złota przy sobie. Szczęściarz przekonywał, że znalazł bogactwo w niedostępnej części tego dzikiego terenu. Informacja trafiła również do McLeodów, którzy postanowili spróbować szczęścia na własną rękę.
Aura była wyjątkowo sroga, panował siarczysty mróz. Bracia nie posiadali zaawansowanego sprzętu umożliwiającego przetrwanie w dziczy. Dotarli jednak do Fort Liard, a potem jeszcze dalej, gdzie znaleźli złoto. Nie cieszyli się jednak zbyt długo z osiągniętego sukcesu. Chcieli więcej. Rok później urządzili drugą wyprawę w dolinę South Nahanni. I od tamtej pory nikt ich więcej nie widział.
Dolina Umarłych
Nikogo to specjalnie nie dziwiło. Bezlitosna pogoda pozbawiła życia wielu nieostrożnych poszukiwacza złota. Istniało spore podobieństwo, że McLeodów spotkał taki sam los. A przecież mróz to niejedyny wróg czyhający na śmiałków marzących o bogactwie. Niedźwiedzie, wilki, owładnięta żądzą pieniądza konkurencja to tylko niektóre z nich. Wreszcie ci bardziej przesądni uważali, że Franki Willie padli ofiarą duchów, o których tak chętnie opowiadali Dene.
Trzy lata później młodszy brat zaginionej dwójki- Charlie McLeod- zorganizował ekspedycję poszukiwawczą. Po kilku dniach podróży w górę rzeki odnalazł obozowisko rodzeństwa rozbite w szerokiej dolinie. Zeszkieletowane, bezgłowe ciała obu mężczyzn leżały na ziemi. Jedno z nich wciąż wyciągało rękę w kierunku spoczywającego obok pistoletu. Drugie było przykryte kocem, jakby jego właściciel nagle wyskoczył z łóżka. Przyczyna śmierci obu braci pozostała nieznana. Od tamtego dnia rejon zyskał nazwę Doliny Umarłych. Sprawdź także ten artykuł: Ronald DeFeo – słynny zabójca z Amityville – jak naprawdę wyglądała jego historia?
Martin Jorgenson i inni
Łowcy głów
Makabryczne odkrycie bezgłowych zwłok braci McLeod przyniosło więcej pytań niż odpowiedzi. Ludzie truchleli na myśl o okrutnej przemocy, jakiej doświadczyli dwaj niewinni poszukiwacze. W okolicy aż huczało od plotek. Wśród prawdopodobnych scenariuszy wydarzeń znalazł się i ten obwiniający za zbrodnię mityczne plemię Naha. Wojownicy mieli zostawić zdekapitowane ciała w obozowisku jako rodzaj upiornej przestrogi dla innych poszukiwaczy złotego kruszcu.
W 1917 roku odkryto kolejne bezgłowe szczątki. Należały do Szwajcara Martina Jorgensona, który- podobnie jak bracia McLeod- marzył o bogactwie. Przyjechał w okolice Fort Liard w 1910 r., zbudował drewnianą chatę w dziczy i prowadził swoje prace z dużym sukcesem. Pewnego dnia nadał z do rodziny list informujący o zgromadzeniu sporej ilości złota. Niedługo potem znaleziono jego pozbawiony głowy szkielet, leżący przed spalonym do gołej ziemi domkiem, w którym mieszkał. Znalezisko wywołało popłoch wśród miejscowych. Gazety kolportowały pogłoski o „łowcach głów” szalejących w dolinie.
Pozostały tylko zgliszcza
W 1927 r. w pobliżu rzeki South Nahanni odkryto kolejne ciało. Należało do mężczyzny o pseudonimie „Yukon Fisher”. Człowiek ten był od dłuższego czasu poszukiwany przez Królewską Kanadyjską Policję Konną. Funkcjonariusze znaleźli jego zeszkieletowane zwłoki na brzegu Bennett Creek, niedaleko miejsca, w którym w 1908 r. odkryto ciała braci McLeod. Nigdy nie wyjaśniono przyczyny śmierci “Fishera”.
Cztery lata później historia się powtórzyła. Denatem był również poszukiwacz złota- Phil Powers. Mężczyzna zginął w pożarze, który doszczętnie strawił jego drewnianą chatę. Policja uznała wydarzenie za nieszczęśliwy wypadek spowodowany „wadliwą rurą od pieca”, ale sceptycy wielokrotnie podważali te wyjaśnienia, twierdząc, że Powers został zamordowany, a jego dom celowo podpalono, aby ukryć ślady zbrodni.
Rodzina Powersa i tak mogła mówić o szczęściu- w końcu dowiedziała się jaki los spotkał Phila. Wielu podobnych mu śmiałków zniknęło bez żadnego śladu. W 1928 r. poszukiwacz imieniem Angus Hall wyprzedził grupę osób, z którą podróżował i rozpłynął się w powietrzu. Nikt go już więcej nie widział. W 1936 r. zaginęła para przyjaciół Joe Mullholland i Bill Epier. Ciał nie odnaleziono, udało się jedynie zlokalizować szczątki spalonej, drewnianej chaty, służącej mężczyznom za schronienie.
Tragiczna wycieczka
Przyjaciele
Ale tajemnicze zaginięcia w Parku Narodowym Nahanni nie były jedynie głosem odległej przeszłości. 12 czerwca 2005 roku 60-letni David Horesay udał się wraz z przyjacielem Frederickiem Hardistym w okolice owianej złą sławą rzeki. Mężczyźni zatrzymali się w domku należącym do ich wspólnego znajomego Roda Gundersona, 125 km na północny zachód od miasta Fort Simpson. Zarówno Hardisty, jak i Horesay mieli spore doświadczenie w zakresie wypraw do dziczy. Cieszyli się również doskonałym zdrowiem.
Cztery dni później Rod pojawił się w chatce, aby odebrać znajomych i zawieźć ich z powrotem do domu. Nigdzie ich jednak nie znalazł. Domek był zamknięty od zewnątrz. Jego stan został opisany jako “budzący podejrzenia”, chociaż na tym etapie bez dalszych szczegółów. Mężczyźni nie zostawili żadnej wskazówki odnośnie do aktualnego miejsca pobytu. Gdziekolwiek poszli, nie zabrali ze sobą broni.
Gunderson wrócił do Fort Simpson i wezwał pomoc. Królewska Kanadyjska Policja Konna zabrała się za poszukiwania z wykorzystaniem kamery termowizyjnej. Akcja zakończyła się już po tygodniu, 23 czerwca. Rodziny zaginionych nie były zadowolone z takiego obrotu spraw i kontynuowały poszukiwania na własną rękę.
Horesay
27 czerwca 2005 r. niespodziewanie odkryto ciało Davida. Leżało w gęstych krzakach, 3,7 km od chatki. Członek zespołu poszukiwawczego, Jonas Antoine, powiedział, że na dłoniach i ramionach Horesaya widać było wyraźne oparzenia. Czyżby mężczyzna zdołał rozpalić ogień? A jeśli tak, to dlaczego nie podtrzymywał go, czekając na ratunek?
Wyjątkowo dziwny zdawał się fakt, że w trakcie pierwszej akcji okolicę sprawdzono dokładnie kilka razy, jednak nie udało się namierzyć zwłok. Być może odpowiadały za to wyjątkowo gęste krzaki, a być może najzwyklejszy ludzki błąd. Szczątki zapakowano do samolotu i przewieziono do Edmonton w celu wykonania sekcji. Anatomopatolog stwierdził, że Horesay zmarł w wyniku hipotermii (wyziębienia).
Hardisty
8 lipca 2005 r. grupa poszukiwawcza odnalazła ciało Freda Hardistiyeago. Unosiło się na powierzchni rzeki North Nahanni, około 20 kilometrów od chaty. Podobnie jak w przypadku Horesaya, teren był już kilkukrotnie sprawdzany zarówno z lądu, jak i wody, ale bez rezultatu. Sekcja zwłok wykazała, że mężczyzna zmarł w wyniku utonięcia.
Jonas Antoine, który znał obu przyjaciół, twierdził, że byli wręcz nierozłączni. Ciężko pracowali i spędzali dużo czasu na świeżym powietrzu. Tym bardziej trudno było zrozumieć, dlaczego po opuszczeniu chaty zdecydowali się rozdzielić. Ich śmierć przyprawiła rodzinę i najbliższych o prawdziwy szok. „Stanowili ważną część lokalnej społeczności. Kiedy umiera ktoś taki, to tęsknotę za nim czuje się całym ciałem” – powiedział Antoine.
Krewni zmarłych mężczyzn złożyli skargę na niekompetentne ich zdaniem działania policji. Podkreślali, że poszukiwania nie były prowadzone z należytą starannością i skończyły się zbyt wcześnie. Skarga została rozpatrzona negatywnie. Żadnego z funkcjonariuszy nie pociągnięto do odpowiedzialności. Sprawdź także ten artykuł: Niels Högel - morderca, który chciał być bohaterem.
Coś więcej
Joseph Horesay, przyrodni brat Davida, twierdzi, że śmierć turystów ma drugie dno. „To nie było tylko zaginięcie. Tam się stało coś jeszcze”- przekonywał w jednym z wywiadów. Mężczyzna brał udział w poszukiwaniach. Ujawnił, że domek, w którym przyjaciele mieszkali, wyglądał jak scena zbrodni „Na ścianach widać było ślady po kulach, jeden pocisk trafił również w podłogę. Ta historia opowiada o czymś więcej niż tylko o dwóch gościach, z których jeden zamarzł, a drugi utonął.[...]”- podkreślał.
Podobnego zdania są najbliżsi Fredericka. Oni również wyrażają zastrzeżenia co do pracy policji, która nawet nie próbowała zbadać wnętrza domku w poszukiwaniu śladów działania osób trzecich. „Znaleźliśmy wiele dowodów, których nie sprawdzono”- powiedział Robert Hardisty, brat Fredericka. Jednym z nich była koszula jego brata z dużą dziurą, wyglądającą jak po postrzale ze strzelby. Źródła nie podają, czy jakiekolwiek śledztwo zostało ostatecznie przeprowadzone.
Od 1908 r. w dolinie rzeki Nahanni 44 osoby straciły życie lub zaginęły bez wieści.
Źródła:
- Mystery Cabin, Co zabija w parku Nahanni? Tajemnice kanadyjskiego parku, https://www.youtube.com/watch?v=Rb6TIMIhFck
- https://mru.ink/nahanni-the-valley-of-headless-men/
- https://www.abenakiextreme.com/why-the-nahanni-valley-is-creepier-than-any-horror-film/
- https://www.strangeoutdoors.com/mysterious-stories-blog/david-horesay-frederick-hardisty
- https://www.cbc.ca/news/canada/north/body-found-in-north-nahanni-river-1.542778
- https://www.ancient-origins.net/unexplained-phenomena/nahanni-valley-0016177
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Park_Narodowy_Nahanni