Jak upadała I Rzeczpospolita? Historia rozpadu wielkiego mocarstwa
Złota wolność – to hasło, które przez kilka stuleci było symbolem demokracji szlacheckiej. Z czasem system oparty na debatowaniu i wspólnie podejmowanych decyzjach zaczął się opierać na awanturach, lokalnej rywalizacji i przekupstwie. Wielu historyków uważa to zjawisko za jedną z głównych przyczyn upadku Rzeczpospolitej. Czy rzeczywiście było aż tak źle? Jak doszło do degradacji systemu?
Z tego artykułu dowiesz się:
Źródła i zasady demokracji szlacheckiej
Od przywilejów rycerskich do złotej wolności
Demokracja szlachecka jest ciekawym przykładem połączenia zasad bardzo zaawansowanej demokracji z coraz bardziej anachronicznym systemem feudalnym. Patrząc z perspektywy współczesnej to połączenie może się wydawać dziwne, ale wynika logicznie z przemian ustrojowo-społecznych między XIV a XVI wiekiem.
Wymarcie dynastii Piastów oddawało w ręce stanu rycerskiego sporą decyzyjność, jednocześnie nie zmieniało stosunków feudalnych między panem a chłopem. Pod koniec XIV wieku ukształtował się sejm walny, a potem sejmiki ziemskie i sejmy prowincjonalne, które zapewniały podstawę współudziału szlachty w procesie rządzenia. Zakres praw i kompetencji szlachty rozwijany był przez kolejne statuty i przywileje. Nadawane przez Władysława Jagiełłę i jego następców miały związek nie tylko z próbą zapewnienia sukcesji Jagiellonom, ale z długotrwałym konfliktem między Koroną a Państwem Krzyżackim. Większość kluczowych wczesnych przywilejów szlacheckich została wydana właśnie w kontekście tych wojen. Dopiero Zygmunt Stary zakończył konflikt z Krzyżakami, podporządkował Prusy Koronie i starał się wzmocnić władzę królewską. W tym czasie jednak zasadnicze zręby pod demokrację szlachecką zostały położone.
Główne zasady demokracji szlacheckiej – jak to właściwie działało?
O prawach szlachty decydowały kolejno:
- Przywilej koszycki (1374)
- Statuty cerekwicko-nieszawskie (1454)
- Przywilej piotrkowski (1496)
- Konstytucja nihil novi (1505)
Szlachta zbierała się na sejmikach ziemskich i wybierała przedstawicieli na sejm walny, po zakończeniu sejmu wysłannicy zdawali sprawę z obrad. W dwuizbowym parlamencie (Sejm i Senat) nie była tylko ozdobą. Na podstawie powyższych dokumentów od niej zależała zgoda na zwołanie pospolitego ruszenia, zebranie podatku na wojnę czy stanowienie nowych praw.
Konstytucja nihil novi teoretycznie umożliwiła stosowanie liberum veto, chociaż dopiero w 1652 roku zinterpretowano ją jako zasadę „bez żadnego sprzeciwu” (por. Piwnicki G., 213: 113). Wolność i demokrację wiązano bowiem z jednomyślnością sejmu. W późniejszym czasie podejmowano próby ograniczenia tej zasady, jednak żadne kluczowe reformy nie doszły do skutku aż do czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego. W rezultacie – prawo do jednoosobowego zerwania sejmu i prawo do zbrojnego buntu przeciw tyranowi (rokosz) doprowadziły do rozkładu całego systemu i pośrednio do upadku państwa. (Płaza S. 1994:42)
Najgorsze narzędzie demokracji
Nie pozwalam!
Tradycyjnie za pierwszego posła, który użył liberum veto uważa się Władysława Sicińskiego. W 1652 roku, podczas przedłużających się obrad nie podjęto żadnej ustawy. Wreszcie na propozycję dalszego przedłużenia Siciński wyraził sprzeciw. Technicznie było to liberum veto. Nie zablokował jednak żadnej ustawy, po prostu nie pozwolił na przedłużenie obrad ponad czas ustawowy. Potomni ocenili go bardzo surowo, a legendy o trupie Sicińskiego w szafie zakrystii („bo ziemia nie chciała go przyjąć”) krążyły jeszcze w późnym XIX wieku. Prawdę mówiąc w późniejszych czasach było wielu szlachciców, którzy bardziej zasługiwali na potępienie. Okazjonalnie też liberum veto we właściwych rękach okazywało się przydatnym narzędziem.
Sejmy były zrywane już wcześniej i to w samym środku przepisowego czasu obrad. Jednak do tej pory posłowie działali grupowo. Inaczej miała się sprawa z sejmem koronacyjnym Michała Korybuta Wiśniowieckiego 12 listopada 1669 roku. To ten przypadek uznaje się za pierwszy klasyczny przykład dewastacyjnego działania liberum veto. Poseł wołyński Adam Olizar jednym głosem zerwał sejm przed jego zakończeniem. Prawdopodobnie działał z polecenia Potockich i Zamojskich. W kolejnych latach sytuacje zdarzały się coraz częściej. Sejm w 1688 roku został zerwany jeszcze przed wybraniem marszałka. (por. Piwnicki G.: 113)
Najgorszy okres przypadł na panowanie dynastii Saskiej. Za Augusta II z 18 sejmów zostało zerwanych 10, za jego następcy tylko jeden przebiegł bez zakłóceń. Trend utrzymał się do czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego. Po jego wyborze w 1764 zaczęły się powolne reformy, nie mogły już jednak uratować Rzeczpospolitej. Sprawy międzynarodowe zaszły zbyt daleko.
Wolność sterowana
Większość sejmów została zerwana z inicjatywy frakcji magnackich. Narzędzie, które w zamiarze miało służyć uzyskaniu jednomyślności, stało się sposobem na paraliżowanie niekorzystnych dla danej frakcji decyzji. W końcu trudno było podjąć jakąkolwiek decyzję, dobrą czy złą. Groźba wysunięcia w każdej chwili liberum veto poważnie podważała sens sejmowego debatowania.
Rozbieżność interesów silnie dawała się we znaki ze względu na rozpiętość kraju i jego zróżnicowanie. Większość zrywających sejmy pochodziła z ziem litewskich i ruskich. Byli niskimi lub średnimi urzędnikami, działającymi w imieniu lokalnych magnatów. Chociaż sporo sejmów zostało też zerwanych Wielkopolan i Mazowszan.
Wielkie Księstwo Litewskie było rządzone przez magnatów (głównie Radziwiłłów) i szlachta nie miała tu takiej swobody jak w Koronie. (Płaza S.: 42) To prowadziło do konfliktów i głębokich różnic w rozumieniu wspólnych interesów.
Być może najbardziej znanym pozytywnym wykorzystaniem tego prawa był protest Tadeusza Reytana – nota bene również posła z Litwy. Próbował on zapobiec skonfederowaniu Sejmu Rozbiorowego. Niestety wówczas jego opór został zignorowany.
Konfederacje i rokosze
Jednym ze starych praw rycerstwa była możliwość wypowiedzenia posłuszeństwa władcy uznanemu za tyrana. Z możliwości tej korzystać zaczęto nagminnie zwłaszcza w okresie monarchii elekcyjnej, ale znane są przypadki sięgające nawet XIV wieku.
Konfederacje zawiązywały się nie tylko przeciw królom. W rozumieniu ogólnym oznaczały zbrojny związek szlachty, mieszczan lub duchowieństwa, którego członkowie wymienieni byli z imienia i nazwiska. W przypadku braku monarchy konfederacja kapturowa lub generalna (obejmująca cały kraj) zastępowała też główne instytucje państwa. Z jej ramienia działały sejmiki i sądy kapturowe, mające utrzymać porządek i zachować bezpieczeństwo warstw uprzywilejowanych.
Jeżeli chodzi o demokratyczne awantury, to najbardziej zapamiętane zostały właśnie konfederacje buntownicze – zwane z węgierska rokoszami. Niektóre prowadziły nawet do wojen domowych.
Próba reform Jana Kazimierza
O tym, że demokracja Rzeczpospolitej wymaga reform wiedziano od dłuższego czasu. W ciągu XVII wieku różni władcy próbowali je przeprowadzić, zwykle bez większych skutków. Już w 1660 roku Jan Kazimierz zaproponował zmiany, które pomogłyby ustabilizować państwo po wojnie ze Szwedami. Jedną z propozycji była zamiana zasady jednomyślności na zasadę większości głosów. Król proponował też wprowadzenie stałych podatków i przeprowadzanie elekcji za życia poprzedniego władcy. (Płaza S.: 43) Propozycja została odrzucona już na sejmie, ale narastała opozycja wobec króla, który – jak obawiali się magnaci – chce ograniczyć złotą wolność.
Nie było to całkiem bezpodstawne przekonanie. Jan Kazimierz, silnie związany z Francją i zapatrzony w przykład króla Słońce, rzeczywiście uważał absolutyzm za wzór. Jednak reforma sejmowa miała raczej ograniczyć paraliżowanie obrad niż znacząco wzmocnić pozycję króla. Podobnie reforma skarbowa była potrzebna, żeby podreperować zdewastowany wojnami budżet państwa.
Największe kontrowersje mogła budzić próba reformy wojska. Oddanie stałego przywództwa w ręce króla i wyznaczanie przez niego wodzów na czas wojny bardzo podkopałoby pozycję hetmana. Dodatkowo oparcie armii na wojsku stałym w większym stopniu niż na wojskach zaciężnych i pospolitym ruszeniu zmniejszało zależność między szlachtą a magnatami.
Niejasna była relacja króla z hetmanem Lubomirskim. Ten ostatni był doświadczonym politykiem i zdolnym dowódcą, który sam mógł się ubiegać o polski tron. Występował jednak w stronnictwie pro-habsburskim. Lubomirski nie tylko miał inne sympatie polityczne. Czuł się urażony traktowaniem przez króla, który najwyraźniej inaczej rozumiał hierarchię władzy w Rzeczpospolitej niż tutejsza szlachta. Konflikt ostatecznie doprowadził do oskarżenia hetmana o zdradę stanu (współpracę z obcymi państwami przeciw prawowitemu władcy). Wiązało się to z poważnym konsekwencjami – banicją i utratą urzędów.
Rokosz Lubomirskiego
Lubomirski faktycznie nawiązał współpracę z Habsburgami i królem Szwecji. Dostał też pieniądze na zaciąg wojska. Nie była to jednak praktyka odosobniona. Poza tym miał duże poparcie wśród szlachty, która obawiała się zaprowadzenia absolutyzmu. Cała sytuacja dobrze pokazuje jak złożona były to relacje. Mamy obce państwa, które chętnie manipulowały polityką Rzeczpospolitej. Mamy króla, który mógłby wzmocnić państwo (wiele propozycji reform było naprawdę sensownych), ale kosztem szlacheckiej wolności. Mamy wreszcie szlachtę, która rozumie zagrożenie demokracji, ale zarazem nie potrafi już skutecznie korzystać z jej narzędzi. Te tarcia doprowadziły do serii zerwanych sejmików, a w końcu do regularnej wojny domowej.
Lubomirski nie był głupi – wręcz przeciwnie, wsławił się wcześniej jako bardzo inteligentny wódz. Pozwoliło mu to przez długi czas prowadzić taktykę „tańca gonionego” i nie wdawać się w bezpośrednie starcia z wojskami króla. Kiedy wreszcie do nich doszło, zwycięstwo było po stronie hetmana. W ten sposób zyskał przewagę decyzyjną i zmusił króla do wycofania z planów koronacji vivente rege. Ostatecznie też zraził Jana Kazimierza do Rzeczpospolitej. Król abdykował, a po nim obrano władcą słabego i mało rozgarniętego Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Czas szlacheckich awantur dopiero wchodził w fazę apogeum.
Skutki załamania demokracji dla Rzeczpospolitej
Nie można wyciągać pochopnego wniosku, że to demokracja (zbyt dużo chętnych do rządzenia?) doprowadziła do upadku kraju. Musimy pamiętać, że szlachta nie decydowała po prostu o losach kraju. Dużo energii poświęcano na utrzymanie w ryzach władzy królewskiej, a także – z biegiem lat coraz częściej – na rywalizację między magnatami i magnatów z królami. Na to nakładały się wybujałe wyobrażenia polskiej i litewskiej szlachty o swoich tradycjach. Od XVI wieku wierzyli oni, że są potomkami starożytnych Sarmatów. Mit ten miał jednoczyć wielojęzyczną i wielokulturową społeczność szlachecką nowo powstałej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Początkowe zainteresowanie republikanizmem rzymskim zostało wyparte przez obraz własny jako potomków stepowych wojowników. Jak sugeruje Stanisław Grzybowski (Grzybowski S. 1996: 2-3) ten kult źle wpływał na zdolność spójnego prowadzenia polityki wewnętrznej.
Z biegiem dziesięcioleci coraz mniejsze było też zrozumienie dalekosiężnych wspólnych interesów. Niedouczona i chronicznie biedna szlachta gołota (wyeliminowana z sejmu dopiero za Stanisława Augusta) była podatnym materiałem do przekupienia i manipulacji przez magnatów. Pozostali rywalizowali zaś o zakres władzy z elekcyjnymi władcami.
Nie tyle więc demokracja szlachecka, jej dokumenty, instytucje i narzędzia, co ludzie i okoliczności wpłynęły na sposób w jaki ją praktykowano. Do tego doszło kilka nieciekawych nadinterpretacji (jak liberum veto). Reformy, które miały to uregulować przyszły zbyt późno i nie zmieniały powszechnej świadomości.
Bibliografia:
- Grzegorz Piwnicki, Meandry kultury politycznej w Polsce od średniowiecza do II wojny światowej, Gdańsk 2013
- Stanisław Grzybowski, Sarmatyzm, seria: Dzieje narodu i państwa polskiego, Warszawa-Kraków 1996
- Poczet królów i książąt Polski, red. Andrzej Garlicki, Warszawa 1998
- Stanisław Płaza, Rokosz Lubomirskiego, Dzieje narodu i państwa polskiego, Warszawa-Kraków, 1994
- Poczet hetmanów Rzeczypospolitej. Hetgmani koronni, red. Mirosław Nagielski, Bellona 2005