Adolf Seefeld – zegarmistrz „Tik-Tak”, który mordował niemieckich chłopców
Adold Gustav Seefeld był niemieckim seryjnym mordercą. Ze względu na zawód, który wykonywał, Adolf zasłynął się w historii najgroźniejszych zabójców świata jako „wujek Tik-Tak”. Dlaczego mężczyzna budził postrach w Niemczech? Kogo najczęściej wybierał na swoje ofiary? I czy to prawda, że niewiele brakowało, a jego zbrodnie przeszłyby zupełnie… zauważone? Oto historia zegarmistrza Adolfa Seefelda, który zabrał do grobu niejedną tajemnicę.
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o znanych zabójcach.
Adolf Seedeld – seryjny morderca, który polował na niemieckie dzieci
Nieszczęśliwe dzieciństwo Adolfa Seefelda
Adolf Seefeld urodził się 6 marca 1870 roku w Poczdamie, mieście we wschodnich Niemczech. Był najmłodszym z aż dziewięciu braci. Adolf nie miał łatwego dzieciństwa. Ojciec zamiast spędzać czas z dziećmi wolał sięgnąć po butelkę z alkoholem, a matka chłopców pracowała jako prostytutka. Rodzice nie mieli czasu, by zająć się swoimi dziećmi. Ojciec często też wyżywał się na swojej żonie – zwłaszcza, gdy zostawała w domu i nie szukała klientów na ulicy. Adolf był zasmucony sytuacją w domu, więc często z niego wychodził – przecież i tak nikt się nim nie przejmował. Rodzice w ogóle nie interesowali się, gdzie pałęta się ich syn. Dlatego też pewnego dnia 12-letni Adolf, będąc nieupilnowany przez rodziców, został zmaltretowany i wykorzystany seksualnie przez dwóch dorosłych mężczyzn. Prawdopodobnie to wydarzenie wpłynęło na przyszłość Adolfa i to, czego dopuścił się w dorosłym życiu.
Adolf przez wiele lat nie przyznał się nikomu, jakiej traumy doświadczył w dzieciństwie. Zaczął kształcić się na ślusarza, a później został zegarmistrzem. By zarobić na życie, Seefeld naprawiał ludziom różnego rodzaju zegarki. W 1890 roku udał się w północną część Niemiec, do Lubeki. Właśnie tam ożenił się z Katariną, z którą para doczekała się dzieci. Małżeństwo rozwiodło się jednak po kilkunastu miesiącach – okazało się bowiem, że Adolf jest niestabilny emocjonalnie. W 1895 roku Seefeld został oskarżony o molestowanie seksualne chłopca, przez co pierwszy raz trafił do więzienia. Po diagnozie psychiatrycznej okazało się, że mężczyzna ma ogromne problemy z psychiką. Właśnie dlatego przez kolejne lata tułał się między szpitalami psychiatrycznymi a zakładami karnymi. Spędził w nich niemal połowę swojego życia. Gdy Seefled w końcu wyszedł na wolność, rozpoczął polowanie na bezbronne dzieci. Właśnie je postanowił bowiem typować na swoje ofiary.
Wujek „Tik-Tak” zaczyna zabijać
Pierwsze morderstwa Adolfa Seefelda miały miejsce w lutym 1935 roku. W zaledwie jeden tydzień zginęło w Schwerinie (niemieckie poj. Maklemburskie) dwóch młodych chłopców. Co się okazało, jeden i drugi ubrany był w… marynarski mundurek. Policja zainteresowała się sprawą, jednak ciężko było trafić na jakikolwiek ślad zbrodni. Nigdy wcześniej nie odnotowano podobnych zabójstw, więc nie można było ich nikomu przypisać. Tymczasem, Adolf planował już kolejne morderstwa.
Za Seefeldem wołano „wujek Tik-tak” – głównie ze względu na to, iż pracował jako zegarmistrz. Nikt nie miał wobec niego najmniejszych podejrzeń zwłaszcza, że mężczyzna wydawał się sympatyczny wobec innych ludzi. Prawda była jednak zupełnie inna. Za panowania III Rzeszy „Tik-Tak” zabił dwunastu niewinnych chłopców.
Zegarmistrz planował morderstwa starannie, jak w zegarku
Z początku Adolf chciał zabijać wszystkich – dziewczynki i chłopców. Liczyło się wyłącznie to, by było to dziecko. Z racji, iż nie miał stałego miejsca zamieszkania, włóczył się po kraju i naprawiał zegarki miejscowym. Jako, że ciągle zmieniał adres, ludzie go nie zapamiętywali. Adolf starał się też nie bywać dwa razy w tej samej wiosce. Zegarmistrz niespecjalnie rzucał się w oczy. Chodził od domu do domu w spiczastym kapeluszu i oferował mieszkańcom naprawdę zegarków. Nie wzbudzał podejrzeń, bo w tamtych czasach domokrążców było na pęczki. Gdy zaczęły ginąć dzieci nikt nie pomyślał, że winowajcą może być sympatyczny starszy pan w kapeluszu, za którym dzieci na wioskach wołały „wujek Tik-Tak”.
Adolf Seefeld bardzo starannie planował swoje zbrodnie – z dokładnością niemal identyczną, z jaką naprawiał ludziom zegarki. Miejscami, w które zaciągał niewinnych chłopców, były z reguły lasy sosnowe. Wszystkie jego ofiary miały cechę wspólną – marynarskie mundurki. Najbardziej zadziwiający był jednak fakt, iż żadne zwłoki nie miały oznak przemocy. Policja długo spekulowała, w jaki sposób mordował Adolf. Niektórzy sądzili, że używał domowej trucizny. Inni zaś, że dusił swoje ofiary. Byli też zwolennicy teorii, iż Seefeld hipnotyzował dzieci, które już nie budziły się z hipnozy. Był wszak doskonałym zegarmistrzem, więc być może znał sposoby na… śmiertelne usypianie? Ze względu na brak śladów przemocy na ciałach ofiar spekulowano, iż Adolf Seeefeld mógł popełnić znacznie więcej zbrodni, niż dwanaście. Jeśli szukasz więcej podobnych informacji, sprawdź także ten artykuł na temat Kuby Rozpruwacza.
Próby schwytania Adolfa Seefelda. Czy udało się złapać zegarmistrza-mordercę?
Kim były ofiary „wujka Tik-Taka”?
Oficjalna lista morderstw Adolfa Seefelda zawiera aż 12 nazwisk. Zegarmistrz na swoje ofiary typował dzieci do maksymalnie dwunastu lat. Najmłodszy chłopiec miał zaledwie cztery lata. Gdy znaleziono ciało 11-letniego Gustava Thomasa w sosnowym lesie blisko Wittenberge, przeprowadzono jego autopsję. Okazało się, iż Gustav Thomas miał ślady wskazujące na uduszenie. Właśnie dlatego długo trzymano się wersji, iż Seefeld dusił swoje ofiary – a nie zatruwał domową trucizną.
Ile chłopców zostało rzeczywiście zamordowanych przez Seefelda? Szacuje się, że nawet sto. Nie można jednak było udowodnić zabójcy więcej, niż dwanaście popełnionych morderstw. W mediach huczano, iż Seefeld zabił minimum trzydzieści dzieci, zaś blisko sto doprowadził do całkowitej degeneracji moralnej. Były to jednak wyłącznie przypuszczenia, na które brakowało dowodów. Najgorzej było jednak przyznać się Niemcom, że to na niemieckich dzieciach dokonano tak brutalnych morderstw. Było to dla Niemców bardzo niewygodne zwłaszcza, że zabójca był w 100 % Aryjczykiem.
Dlaczego policja tak długo nie mogła schwytać Adolfa Seefelda?
Policja bardzo długo łączyła ze sobą wszystkie elementy morderczej układanki. Jako, że na ciałach dzieci nie odnaleziono śladów przemocy, a zgony stwierdzono w okresie jesienno-zimowym, policjanci tłumaczyli tajemnicze morderstwa w następujący sposób:
- chłopcy uciekli z domu lub poszli się bawić do lasu,
- nie mogli znaleźć drogi powrotnej, bo w tym okresie szybko robiło się zimno,
- dzieci musiały przenocować w lesie, gdzie następnie umarły z wyziębienia organizmu.
Gdy znaleziono więcej niż trzy ciała, dopiero wtedy sprawa zaczęła być mocno podejrzana. Problematyczny okazał się dla policji również obszar, gdzie grasował morderca. Był bardzo duży, więc policja domyśliła się, iż psychopata jest podróżnym. Dopiero wtedy zawężono poszukiwania do domokrążców. Niedługo potem faktycznie złapano pewnego podejrzanego komiwojażera. Mieszkańcy się uspokoili, policjanci gratulowali sobie sukcesu. Aresztowany mężczyzna bardzo szybko popełnił samobójstwo, jeszcze zanim odbył się proces. Wszyscy cieszyli się, że sam odebrał sobie życie, przez co w Niemczech zapanuje spokój. Okazało się jednak, że życie wcale nie wróciło do normy. Kilka dni po samobójstwie domniemanego zabójcy zginęło bowiem kolejne dziecko.
W końcu wzięto pod lupę starszego pana w filcowym kapeluszu i długim płaszczu, który odwiedzał domy i naprawiał zegarki. Najgorsze przypuszczenia policji potwierdził pewien kilkunastolatek, który pewnego dnia poszedł z „wujkiem Tik-Takiem” do lasu. Uciekł jednak, mocno wystraszony dziwnym zachowaniem zegarmistrza. Gdy przyjrzano się kartotece Seefelda okazało się, że pełna jest wyroków oraz dokumentacji leczenia psychiatrycznego, które trwało kilkadziesiąt lat. Niedługo potem aresztowano zaskoczonego zegarmistrza.
Jak zakończył się proces Adolfa Seefelda?
Z początku zegarmistrz nie przyznawał się do winy. Wraz z kolejnymi, niekiedy brutalnymi przesłuchaniami, wreszcie powiedział prawdę. Przyznał się śledczym, iż stosował truciznę – a nawet zaprezentował, w jaki sposób przyrządzał zabójczą miksturę. Ciężko dziś jednak powiedzieć, czy Adolf nie zmyślił tego będąc „przyciśnięty do ściany” przez torturujących go ludzi. Może tylko dlatego rozwiązał mu się język? Ówczesne media nie rozpisywały się w tej kwestii, więc można jedynie snuć domysły.
21 lutego 1936 roku ogłoszono wyrok – Adolf Seefeld został skazany na śmierć poprzez ścięcie gilotyną. Obrona Adolfa próbowała wnieść do sądu o ułaskawienie, jednak prośba spotkała się z odrzuceniem. Sąd nie chciał okazać litości zegarmistrzowi dlatego, iż ostatecznie nie ustalono metody mordowania ofiar Seefelda – mimo, iż wspominał śledczym o przyrządzanej w domu truciźnie. Wyrok Adolfa Seefelda wykonano 23 maja 1936 roku. Zanim jednak ścięto zabójcy głowę, wykastrowano go. Egzekucja miała miejsce w więzieniu w Schwerinie.
Do dziś nie wiadomo, ile ofiar w rzeczywistości zamordował Adolf Seefeld. Czy było ich wyłącznie dwanaście? A może znacznie więcej? Jeżeli tak, dlaczego nigdy nie udało się policji odnaleźć ciał? Jedno jest pewne. „Tik-Tak” zabrał do grobu wiele tajemnic, o których pewnie już nigdy się nie dowiemy.
Autor: Paulina Zambrzycka
Bibliografia:
- Stephen J. Giannangelo, Jarosław Groth (tłum.): Psychopatologia seryjnego morderstwa, Wydawnictwo Jeżeli P to Q, Poznań 2007
- Anna Poppek: Seryjni mordercy. Prawdziwe historie XX wieku, Wydawnictwo G+J Książki, Warszawa 2013
- A. Czerwiński, K. Gradoń: Seryjni mordercy, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2001