Beata Kotwicka - tajemnicza śmierć, która już nigdy nie zostanie wyjaśniona
Beata wiodła życie, o jakim wielu z nas może jedynie pomarzyć. Miała kochającego męża, dobrą pracę, świetne zarobki. Co jednak najważniejsze, wkrótce miała zostać mamą, co od dawna było jej wielkim marzeniem. 18 lutego 2003 r. kobieta wyszła na spotkanie z klientem biznesowym. Kiedy po kilku godzinach wciąż nie było po niej śladu, rodzina zaczęła się niepokoić. Telefon 28-latki milczał jak zaklęty. Czy mogła po prostu uciec bez słowa?
Beata i Rafał
Poznanianka
Beata Kotwicka urodziła się w 1975 r. w Świebodzinie. Wychowywała się pod czułą opieką ojca Wiesława i jego partnerki Alicji. Macocha darzyła pasierbicę miłością i troskliwie się nią opiekowała. Dziewczynka wychowywała się w optymalnych warunkach nie tylko emocjonalnych, ale również materialnych, ponieważ rodzina należała do tych dobrze sytuowanych i dzięki temu mogła sobie pozwolić na spokojne, dostatnie życie.
Pozbawiona większych trosk Beata wyrosła na radosną młodą kobietę, otoczoną gronem oddanych przyjaciół. Z uwagi na szczery i otwarty charakter z miejsca zjednywała sobie ludzi. Po prostu nie dało się jej nie lubić. Wspierana przez rodziców ukończyła szkołę podstawową i średnią z bardzo dobrymi wynikami, po czym podjęła decyzję o rozpoczęciu studiów. Złożyła dokumenty na jedną z poznańskich uczelni. Niedługo później dowiedziała się, że zaliczono ją w poczet studentów.
Aby ułatwić córce start w nowe życie, rodzice postanowili kupić jej mieszkanie. Tym sposobem świeżo upieczona studentka stała się właścicielką własnego “M”przy ul. Św. Rocha. Beata z zapałem zabrała się do nauki i już wkrótce cieszyła się mianem jednej z najlepszych uczennic na roku. Dziewczyna od małego była niezwykle skrupulatna i poważnie podchodziła do powierzonych zadań. Kiedy się w coś angażowała, wkładała w to sto procent wysiłku. Strategia ta za każdym razem przynosiła doskonałe efekty.
Wakacyjna miłość
W 1995 r. 20-letnia już wtedy Beata pojechała na wakacje do wsi Łagowo, leżącej 70 km na południe od Poznania. I to właśnie tam poznała rok starszego Rafała. Niezobowiązująca znajomość z czasem przerodziła się w związek. Młoda kobieta wręcz promieniała radością. Zachwycona opowiadała rodzicom o partnerze, który wydawał się spełnieniem jej marzeń.
Alicja i Wiesław podzielali entuzjazm córki. Kiedy tylko poznali Rafała, od razu zrozumieli, dlaczego Beata straciła dla niego głowę. Chłopak był miły, szarmancki, dowcipny. Umiał rozmawiać na każdy temat. Co jednak najważniejsze, nie widział poza Beatą świata. Nic zatem dziwnego, że kiedy mężczyzna oświadczył się swojej wybrance, od razu został przyjęty. Młodzi stanęli na ślubnym kobiercu w 1998 r., a następnie zamieszkali wspólnie przy ulicy św. Rocha w mieszkaniu panny młodej.
Walka o dziecko
Wspólny biznes
W 1999 r. małżonkowie zdecydowali się na śmiały krok. Dzięki pomocy ojca kobiety otworzyli biuro sprzedaży nieruchomości na parterze budynku, w którym mieszkali. Beata i Rafał dosłownie rzucili się w wir pracy. Ich życie zaczęło kręcić się wokół zdobywania klientów i finalizowania sprzedaży. Ich niewielki biznes błyskawicznie się rozkręcał i zaczął przynosić wysokie zyski.
Na fali sukcesu para otworzyła filię biura w Warszawie. Jednak konieczność codziennych dojazdów do stolicy na dłuższą metę okazała się nie do wytrzymania. Beata i Rafał doszli do wniosku, że skupią się wyłącznie na rynku poznańskim. Decyzja ta okazała się słuszna.
Obrotni pośrednicy doskonale radzili sobie ze sprzedażą mieszkań. Dzięki wysokim zarobkom mogli sobie pozwolić na luksusowe auto, jacht, zagraniczne wakacje i modne ubrania. Przodowała w tym głównie Beata. Już od wczesnej młodości przykładała ogromną wagę do swojego wyglądu. Teraz kiedy od jej wizerunku zależało również powodzenie w biznesie, starała się jeszcze bardziej. Nosiła eleganckie stroje najwyższej jakości i złotą biżuterię.
Prawdziwe szczęście
Młodemu małżeństwu brakowało do szczęścia tylko jednego- dziecka. Chociaż starali się o nie od momentu powiedzenia sobie sakramentalnego “tak”, to czas mijał, a test ciążowy uparcie pokazywał jedną kreskę. Dopiero po 6 latach niepewności i zawiedzionych nadziei w listopadzie 2003 r. Beata w końcu przekazała mężowi radosną nowinę- spodziewa się dziecka.
Perspektywa zostania mamą była dla kobiety niemal darem z niebios. Nastawienie Rafała do powiększenia rodziny wydawało się dużo mniej entuzjastyczne. “On chciał wygodnego życia, nie lubił dzieci. Zdecydowanie nie chciał zostać ojcem” – wspominał Maciej Szuba, prywatny detektyw, który pracował później przy sprawie Beaty. Podobnego zdania byli jej rodzice. Twierdzili, że zięć czuł się w towarzystwie dzieci źle, mówił o nich per “bachory”. Unikał z nimi kontaktu i nie chciał przebywać w ich towarzystwie. Jeśli szukasz więcej spraw z rodzimego podwórka, sprawdź także: Bogdan Arnold – polski seryjny morderca, który ćwiartował swoje ofiary.
Wyszła z domu, nie wróciła
Ważny klient
18 lutego 2004 r. był dniem jak każdy inny. 28-letnia Beata i jej o rok starszy mąż usiedli razem do obiadu. Zdążyli zjeść tylko pierwsze danie, kiedy nagle rozległ się dźwięk telefonu kobiety. Kiedy właścicielka odłożyła słuchawkę, poinformowała Rafała, że musi wyjść na spotkanie z ważnym klientem. Ubrała się i wyszła z domu, kierując w stronę osiedla Lecha. Na odchodnym rzuciła jeszcze, że niedługo wróci. Nie wróciła.
Wieczorem zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością małżonki Rafał zadzwonił do Sebastiana kuzyna kobiety z pytaniem, czy ten nie wie co się z nią dzieje, a jej komórka milczy jak zaklęta. Sebastian niemal natychmiast pojawił się w mieszkaniu przy ul. Św. Rocha, aby pomóc ustalić co stało się z Beatą. Mężczyźni obdzwonili m.in. wszystkie miejscowe szpitale, ale ich wysiłki spełzły na niczym.
Prywatny detektyw
Następnego dnia rodzina zaginionej zdecydowała się powiadomić policję oraz zatrudnić jednocześnie prywatnego detektywa. Wybór padł na byłego policjanta Macieja Szubę. Zaginięcie ciężarnej kobiety potraktowano śmiertelnie poważnie. Śledczy szukali Beaty dosłownie wszędzie. Sprawdzono lasy położone w okolicach jej rodzinnego Świebodzina, brzeg rzeki Warty, studzienki kanalizacyjne, piwnice bloków, a nawet jezioro, na którym cumował jacht należący do małżeństwa.
Rozpytano dziesiątki potencjalnych świadków. Odwiedzono schroniska dla bezdomnych. Rafał od samego początku był niezwykle zaangażowany w działania poszukiwawcze. Osobiście przygotował i wydrukował blisko 1000 plakatów ze zdjęciem żony. Ufundował również nagrodę w wysokości 30 tys. zł dla osoby, która pomoże ją odnaleźć. Ustalono, że Kotwicka nigdy nie pojawiła się na osiedlu Lecha. Nikt również nie widział, jak feralnego dnia wychodziła z domu.
Porwanie, a może ucieczka?
Przeanalizowano billingi oraz kalendarz zaginionej w poszukiwaniu danych tajemniczego klienta. Beata nie zapisała jednak ani nazwiska, ani adresu, pod którym miała się z nim spotkać. Było to o tyle dziwne, że kobieta zwykła zapisywać każdego potencjalnego kontrahenta. Była pod tym względem niezwykle skrupulatna. Tym razem jednak jakby zapomniała o tym nawyku.
- “Żona ubrała się i wyszła. Więcej nikt jej nie widział. Powiedziała mi jedynie, że musi iść na pilne spotkanie z klientem, który chce sprzedać mieszkanie. Często tak się działo. W naszej pracy jest bardzo duża konkurencja. Nie ma czasu na sprawdzanie wszystkich danych. Jak my się nie spotkamy się szybko z klientem, to przejmie go inna firma” – przekonywał Rafał.
Beata opuściła mieszkanie ubrana w ciemny płaszcz, czarne spodnie, kozaki oraz bordowy sweter. Miała na szyi szeroki, złoty łańcuszek oraz trzy złote pierścionki. Z daleka wyglądała na osobę zamożną, podobnie zresztą, jak i jej mąż. W związku z tym pojawiła się hipoteza, że być może została porwana dla okupu. Czas jednak mijał, a domniemani porywacze milczeli. Po kilkunastu dniach historię z porwaniem trzeba było odrzucić.
Mąż
Krótko po feralnym 18 lutego Rafał zjawił się w redakcji “Głosu Wielkopolskiego”. Pokazał fotografię żony i poprosił o wydrukowanie informacji o jej zaginięciu w kolejnym wydaniu. Dziennikarka, z którą rozmawiał, odniosła wrażenie, że jest zimny i zdystansowany. Nie rozpaczał, nie wyglądał nawet na smutnego. Najdziwniejsze jednak miało miejsce dopiero następnego dnia. Rafał ponownie przyszedł do redakcji. Zażądał zwrotu zdjęcia: "Nie będzie już potrzebne"- wyjaśnił.
Jakiś czas później mężczyzna zdecydował się wystąpić w telewizyjnym magazynie kryminalnym “997”. W rozmowie z prowadzącym przekonywał, że Beata z pewnością nie uciekła z własnej woli. Zaprzeczył, jakoby jego małżeństwo przechodziło kryzys. Mimo to zaapelował do kobiety, aby po prostu wróciła do domu. Zapewnił, że jeśli go posłucha, może liczyć na pełną wyrozumiałość.
W cieniu podejrzeń
Pytania bez odpowiedzi
Mimo zakrojonej na ogromną skalę akcji poszukiwawczej nie udało się znaleźć dosłownie żadnego śladu Beaty. Zaczęły się za to pojawiać kolejne wątpliwości. Z danych operatora sieci komórkowej wynikało, że telefon zaginionej feralnego 18 lutego nigdy nie opuścił mieszkania. Co więcej, na kilka godzin przed zaginięciem właścicielka nie odebrała żadnego połączenia. Czyżby więc Rafał od początku z premedytacją kłamał?
Mimo braku bezpośrednich dowodów winy, śledczy zdecydowali się przeszukać mieszkanie przy ul. Św. Rocha. Kiedy pojawili się na miejscu, uderzył ich silny zapach detergentów. Okazało się, że chwilę wcześniej właściciel dokładnie wyczyścił cały lokal. Jak sam twierdził, sprzątanie umożliwiało mu poradzenie sobie ze stresem. Zdziwieni zachowaniem mężczyzny technicy nie dali się jednak zbić z tropu. Ich wysiłek przyniósł rezultaty- w mieszkaniu odnaleziono ślady krwi należącej do Beaty. Na pytanie, skąd się one wzięły, jej mąż miał jednak gotową odpowiedź.
Wyjaśnił, że w związku z ciążą 28-latka cierpiała na wyjątkowo obfite krwotoki z nosa. Jej rodzice o niczym takim jednak nie wiedzieli. - “Ten mężczyzna miał mentalność dobrego, wyrachowanego szachisty. Kiedy stawiano mu trudne pytania, to nie było tak, że nie udzielał odpowiedzi. On odpowiadał, ale tak, że jego wersję ewentualnie mogłaby potwierdzić tylko Beata, a jej między nami już nie było” - wspominał Maciej Szuba. Sprawdź także ten artykuł: Izabela M. - 16-latka wracała z dyskoteki, została zamordowana tuż pod własnym domem.
To ty ją zabiłeś!
Zdesperowani Wiesław i Alicja poprosili o pomoc słynnego jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Medium bez wahania stwierdziło, że za zniknięcie Beaty odpowiada jej mąż. To on miał ją pozbawić życia. – “Takich rzeczy nie mówi się, nie mając nic, zaś Jackowski był przekonany, że autorytet jasnowidza zadziała tak, że mąż się ugnie i przyzna. A to nie był tego typu człowiek [...]” – podsumował Maciej Szuba.
- “To jakieś kosmiczne bzdury”- odpierał zarzuty Rafał w wywiadzie dla “Głosu”- “Gdybym był złośliwy, to powiedziałbym, że to oni ją zabili, albo też, że porwały ją ufoludki. Nie zacierałem żadnych śladów, od początku starałem się we wszystkim pomóc policji. Nie wiem, co się stało, że rodzina Beaty obciąża mnie winą za jej zaginięcie. I jeszcze rozgłasza to przez osoby trzecie”.
Piętrzące się wątpliwości były jedynie poszlakami, które trzeba było rozstrzygnąć na korzyść podejrzanego. Tymczasem niedługo po zaginięciu żony Rafał zaczął na nowo układać sobie życie. Związał się z kobietą imieniem Alicja i po jakimś czasie zaproponował jej wspólne mieszkanie przy ul. Św. Rocha. Rodzina Beaty była zdruzgotana. Mężczyzna przekonywał, że skoro został porzucony przez żonę bez słowa, to nie ma wobec niej żadnych zobowiązań.
Wieczne milczenie
Wiesław i Alicja nie potrafili odpuścić. Próbowali na własną rękę ustalić, co stało się z ich córką. Odbyli wiele rozmów z sąsiadami pary, dzięki czemu dowiedzieli się, że z zajmowanego przez nią apartamentu często dochodziły krzyki. Przyjaciółki Beaty wspominały, że mąż nie traktował jej z szacunkiem i miłością, a wręcz przeciwnie.
Tymczasem Rafał zdołał już na dobre zapomnieć o tragedii, która go spotkała. Żył pełnią życia u boku nowej kobiety. Sielanka skończyła się wtedy, gdy nawiązał znajomość z niewłaściwymi ludźmi. W końcu popadł w długi i został aresztowany. 18 kwietnia 2011 r. mężczyzna popełnił samobójstwo, wieszając się w wynajętym mieszkaniu. Nie zostawił listu pożegnalnego.
- “On miał problemy i nie mógł sobie z tym wszystkim dać rady. Potem każdy mówił, że Beata poprosiła go do siebie. A to był taki człowiek, że nikomu nie chciał nic ułatwiać. Nie zostawił po sobie nawet żadnego listu. Zabrał wszystko ze sobą i nikt nie wie, co dokładnie się wydarzyło. Być może dziś on sam też inaczej by się już zachował…” – skwitował Maciej Szuba.
Do dziś nie wiadomo, co stało się z Beatą Kotwicką.
Źródła:
- Olga Herring, Tajemnica mojego męża, https://www.youtube.com/watch?v=M1RnfWfajbU&t=4034s
- https://www.se.pl/wiadomosci/polska/powiesi-sie-bo-zabi-zone-aa-8xug-jvYm-jgXY.html
- https://zaginieniprzedlaty.com/artykuly/maz-zabral-tajemnice-ze-soba-nie-powiedzial-nikomu-gdzie-jej-szukac/
- https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/poznan/beata-kotwicka-zniknela-19-lat-temu-detektyw-podejrzewa-meza-kobiety/3jm072q
- https://gloswielkopolski.pl/zbrodnia-doskonala-to-zaginiecie-kobiety-w-ciazy-wstrzasnelo-polska-pewna-osoba-zabrala-te-tajemnice-do-grobu/ar/c1-17353443
- https://buzz.gazeta.pl/buzz/7,156947,29552986,zbrodnia-doskonala-historia-zaginiecia-ciezarnej-beaty-z-poznania.html
- https://dzienniksledczy.pl/tajemnicze-zaginiecie-ciezarnej-kobiety-byc-moze-juz-nigdy-nie-poznamy-prawdy/
- https://poznan.naszemiasto.pl/ciezarna-beata-z-poznania-zaginela-bez-sladu-po-16-latach/ar/c1-7917809
- https://gloswielkopolski.pl/slad-po-nich-zaginal-rodziny-od-lat-nie-wiedza-co-przydarzylo-sie-bliskim/ar/9339132
- https://gloswielkopolski.pl/smierc-bez-winy-bez-kary-i-bez-ciala/ar/8962277
- https://buzz.gazeta.pl/buzz/7,156947,29567789,zaginela-19-lat-temu-byla-w-ciazy-do-dzis-nie-wiadomo-co.html
- https://grodzisk.naszemiasto.pl/zbrodnia-doskonala-to-zaginiecie-kobiety-w-ciazy/ar/c1-9242189