Vera Renczi – mrożąca krew w żyłach historia „Czarnej Wdowy”

Zanim Vera została morderczynią…

Vera urodziła się w 1903 roku w Bukareszcie. Dziewczynka dorastała w zamożnej rodzinie o węgierskich korzeniach. Znakomita sytuacja finansowa rodziny Renczi sprawiała, iż dziewczynka miała wszystko, o czym tylko zamarzyła. Nosiła najmodniejsze ciuchy, bawiła się najnowszymi zabawkami i przyciągała uwagę wszystkich dzieci, które marzyły o byciu Verą. Dziewczynce wcale to nie przeszkadzało. Uwielbiała być w centrum zainteresowania i zawsze stawała na czele grupy dzieciaków z podwórka. Nie lubiła, gdy ktoś się jej sprzeciwiał. Jeżeli coś działo się nie po jej myśli, łatwo wpadała we frustrację i długo nie mogła się uspokoić.

Matka Very zmarła, gdy dziewczynka miała 13 lat. Vera od tamtej pory stawała się coraz bardziej niegrzeczna. Uciekała z domu, a także flirtowała z dużo starszymi od siebie mężczyznami. Kiedy Vera skończyła 15 lat, przeniosła się razem z tatą do Berkerekul (Serbia). Ojciec dziewczynki był załamany śmiercią ukochanej żony tak bardzo, że sprzedał rodzinny dom w Rumunii. Pragnął zmienić otoczenie uważając, że to może być zbawienne zarówno dla jego zrozpaczonej duszy, jak i dla kapryśnej Very. Okazało się jednak zupełnie inaczej.

Vera bardzo przeżywała, gdy ojciec w nowym mieście zaczął spotykać się z różnymi kobietami. Zdarzało się, że krzyczała na nie, wyganiała z domu albo reagowała agresją. Ojciec Very zezłościł się na córkę tak bardzo, iż odciął ją od rodzinnego majątku, a następnie wysłał ją do żeńskiej szkoły z internatem. Miał nadzieję, że jego córka zmądrzeje i zacznie interesować się nauką, a nie jego prywatnym życiem. Wbrew oczekiwaniom ojca, Vera postanowiła nie skupiać się na koleżankach i nudnych książkach. Zainteresowała ją za to… płeć przeciwna. Jako, iż była wyjątkowo urodziwą kobietą, młodzi mężczyźni szybko się w niej zakochiwali. Vera uwielbiała być przez nich adorowana. Niestety, w dalszym ciągu nie nauczyła się panować nad niekontrolowanym wybuchami złości. Nie pozbyła się też zazdrości, co mocno odbiło się na późniejszych wydarzeniach w życiu Very Renczi.

Powrót z internatu i pierwsze małżeństwo Very

W internacie zamiast nauczyć się życia i oduczyć agresji, Vera doświadczyła czegoś zupełnie innego. Wdawała się w coraz liczniejsze romanse, które zaczęły jej się podobać. Dzięki flirtowaniu ze starszymi mężczyznami, Vera bardzo szybko stała się dojrzałą kobietą. Mężczyźni kupowali jej różne cenne rzeczy, zaś ona w zamian oddawała im całą siebie. Problem był jednak taki, że Vera zakochiwała się w każdym swoim amancie. Dosłownie w każdym. Oddawała im całą swoją duszę i ciało, a także obdarzała bezgraniczną miłością. Mężczyźni jednak wcale nie odwzajemniali do Very uczucia. Z początku owszem, interesowali się nią i starali zdobyć. Lecz gdy tylko dopięli swego, uciekali w zdradę i kłamstwo, zaś później zostawiali Verę samą. Ojciec był zrozpaczony widząc, jakie życie prowadzi jego córka. Gdy już przestał mieć nadzieję na to, że Vera ustabilizuje się psychicznie, córka nagle przyprowadziła do domu nowego mężczyznę. Takiego, który naprawdę ją pokochał.

Mężczyzna pochodził z Bukaresztu i cieszył się dobrą opinią. Był bogaty i szanowany przez ludzi, ale też dużo starszy od Very. Ojciec Renczi, mimo znaczącej różnicy wieku między jego córką a nowym amantem, cieszył się ich szczęściem. Para szybko wzięła ze sobą ślub i postarała się o potomka. Wkrótce Vera urodziła syna, Lorenzo. Wydawałoby się, że tym razem wszystko zakończy się szczęśliwie. Małżeństwo zamieszkało w pięknym domu i wiodło życie rodzinne. Z czasem jednak coś zaczęło się psuć między parą zakochanych. Vera opiekowała się Lorenzo przez całe dnie, zaś jej mąż ciągle siedział w pracy. Kobieta zaczęła podejrzewać go o to, że ją zdradza – zwłaszcza, że coraz później przychodził do domu. Budząca się w niej zazdrość wkrótce rozrosła się do niewyobrażalnego rozmiaru. Pewnego wieczoru kobieta podała mężowi wino do obiadu. Wcześniej rozpuściła w nim jednak śmiertelną ilość arszeniku. Mężczyzna zmarł, a Vera ukryła jego ciało. Na pytania ojca o to, co stało się z jej mężem odpowiadała, że zostawił ją dla innej kobiety. Sprawdź także ten artykuł o 10 najbardziej znanych kobietach mordercach.

„Czarna Wdowa”, która zabiła 35 mężczyzn. Co stało się z trucicielką z Rumunii?

Kolejne ofiary i zabójstwa

Niedługo po otruciu swojego męża, Vera znalazła sobie innego mężczyznę. Tym razem wybranek Renczi był w podobnym wieku. Małżeństwo zostało bardzo szybko zawarte, jednak jeszcze szybciej zaczęło się rozpadać. Jak można się domyślić, Vera podejrzewała ukochanego o zdradę. Kilka miesięcy później nowy mąż Very zniknął. Nikt nie wiedział, co się z nim stało. Załamana Vera rozpowiadała znajomym i rodzinie, że kolejny mężczyzna ją rzucił. Robiła z siebie ofiarę. Płakała i żaliła się, że nikt nie potrafi jej szczerze pokochać. Vera postanowiła już nigdy więcej nie wychodzić za mąż. Nie chciała jednak rezygnować z podrywania mężczyzn i szukania u nich atencji.

Vera Renczi w dalszym ciągu romansowała z panami, którzy wzbudzali jej zainteresowanie. Nie zwracała jednak uwagi na to, czy są samotni, czy mają już żonę. Zakochiwała się w dosłownie każdym, bez względu na status cywilny. Gdy zaś tylko ukochany mężczyzna przestał żywić do niej uczucie, po kilku dniach znikał w niewyjaśnionych okolicznościach. Za każdym razem Vera twierdziła, że jej nowi kochankowie albo uciekli do innego miasta, albo zostawili ją dla innej kobiety. Prawda była jednak zupełnie inna.

35 trumien w piwnicy Very

Gdyby nie żona jednego z kochanków Very, ofiar „Czarnej Wdowy” z całą pewnością byłoby znacznie więcej. Pewnego dnia żona serbskiego bankiera (Leonarda Milorad) zgłosiła policji, iż jej mąż zaginął. Od razu powiedziała śledczym, że o porwanie ukochanego podejrzewa Verę Renczi. W jaki sposób pani Milorad dowiedziała się o Verze? Otóż, jej mąż jeździł do Very mieszkającej w Berkerekul. Z początku pani Milorad nie miała o tym pojęcia. Pewnego dnia otrzymała jednak list od krewnej z Berkerekul – kuzynka twierdziła, że widziała Leonarda w jej mieście. W dodatku nie samego, a w towarzystwie bogatej Very Renczi, za którą na miasteczku wołali „Czarna Wdowa”. Pani Milorad pewnego popołudnia niespodziewanie oznajmiła mężowi: „Wybieraj. Albo ona, albo ja!”. Leonard pojechał do domu Very przyznać się, że ma żonę i nie może już dłużej być z kochanką. Przyznał się, owszem. Jednak już nigdy nie wrócił do domu.

Pani Milorad prędko została odesłana z komisariatu przez miejscową policję. Nikt nie uwierzył w jej opowieść o zniknięciu męża. Kobieta postanowiła więc działać na własną rękę. Wybrała się do Berkerekul, by pochodzić po mieście i wypytać mieszkańców o Verę Renczi. Każdą jedną opowieść zestawiała z kolejnymi newsami od lokalsów, aż ułożyła wszystko w spójną całość. Okazało się, że kochanka jej męża powiązana jest ze zniknięciem kilku mężczyzn w mieście. Pani Milorad wróciła na komisariat i przedstawiła śledczym swoje podejrzenia. Nikt nadal nie chciał uwierzyć w słowa kobiety. Ostatecznie policjanci postanowili jednak, dla „świętego spokoju”, sprawdzić mieszkanie Renczi.

Policja zapukała do drzwi Very w maju 1925 roku. Kobieta otworzyła im z uśmiechem na twarzy mówiąc, że spodziewała się tej wizyty. Mocno zmieszani policjanci zostali zaproszeni prosto do piwnicy Very. Przedzierali się tam przez długie korytarze z kamienia i aż trzy pary stalowych drzwi. Ich oczom ukazała się wkrótce swego rodzaju komnata, w której na samym środku znajdował się krąg złożony z trumien. Było ich aż 35 – z czego jedna należąca do syna, a dwie do mężów Very. Błyskawicznie zabrano kobietę na komisariat, gdzie przyznała się do winy.

Vera wyznała śledczym, iż zabijała kochanków podejrzewając ich o zdradę. Wszystkich otruła arszenikiem. Vera zamordowała też syna, który szantażował ją po makabrycznym odkryciu trumien w piwnicy. Mało tego Vera opowiedziała jeszcze, iż lubiła siadać na fotelu pomiędzy trumnami, wystrojona w elegancką suknię. Tam popijała czerwone wino, rozmawiała z byłymi kochankami i była bardzo szczęśliwa. Tylko wtedy wiedziała bowiem, że nikt na pewno jej… nie zdradza.

Jak zakończyła życie trucicielka z Rumunii?

Sąd skazał Verę Renczi na karę śmierci. Nie zdążono jednak wykonać wyroku. W międzyczasie zmieniono bowiem prawo, które zabraniało wykonywania kary śmierci na kobietach. Wyrok Very zmieniono zatem na dożywotnie pozbawienie wolności. Trucicielka trafiła do aresztu i za kratkami miała spędzić resztę swojego życia.

W więzieniu Vera oszalała. Zapadła na chorobę psychiczną, która z dnia na dzień wykańczała kobietę. Vera często śmiała się, rozmawiała z duchami swoich kochanków i wyznawała im miłość, płakała, a później dziękowała za wybaczenie. Po zdiagnozowaniu u Very schizofrenii, przeniesiono ją do najbliższego szpitala psychiatrycznego. „Czarna Wdowa” przed wybuchem II wojny światowej ponoć doznała wylewu krwi do mózgu, wskutek czego zmarła. Mówi się też jednak, że Vera Renczi dożyła 1960 roku. Czy na pewno? Żadne rzetelne źródła tego nie potwierdzają. Mimo że opowieść brzmi jak scenariusz do mrożącego krew w żyłach horroru, historia rumuńskiej trucicielki wydarzyła się naprawdę.

Autor: Paulina Zambrzycka

Bibliografia:

  1. #89 Czarna wdowa Vera Renczi – Mordercy – Kryminatorium (podcast)
  2. Stephen J. Giannangelo, Jarosław Groth (tłum.): Psychopatologia seryjnego morderstwa, Wydawnictwo Jeżeli P to Q, Poznań 2007
  3. Stukan Jarosław: Seryjne morderczynie, Wydawnictwo Estymator, Warszawa 2021
ikona podziel się Przekaż dalej