Joshua Maddux - dusza, która uleciała przez komin
Joshua Maddux był przez wszystkich uważany za wolnego, niezależnego ducha. Interesował się rysunkiem, komiksem, grał na gitarze. Dobrze się uczył, miał wielu przyjaciół. Wszyscy lubili jego otwarty charakter i nietuzinkowy styl ubierania się. Josh uwielbiał samotnie włóczyć się w gęsto zalesionych okolicach Woodland Park - miasteczka, w którym mieszkał z liczną rodziną. Gdy wyszedł z domu 8 maja 2008 roku, nikt nie spodziewał się, że chłopak nigdy już nie wróci…
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o znanych zabójcach.
Z tego artykułu dowiesz się:
Zaginięcie Joshuy Madduxa
Spacer w naturze
8 maja 2008 roku osiemnastoletni Joshua oznajmił siostrze, że idzie na spacer. Dziewczyna przyjęła komunikat do wiadomości, ale nie zwróciła na niego większej uwagi. Josh często urządzał sobie samotne wycieczki. Lubił kontakt z naturą, a tej w okolicach Woodland Park (Colorado, USA) nie brakowało. Jedne wyprawy trwały dłużej, inne krócej, ale Josh zawsze wracał do domu.
Tym razem jego nieobecność przedłużała się. Godziny zamieniły się w dni, a nastolatka nadal nie było. Nie zostawił żadnej informacji o tym, gdzie się wybiera i na jak długo. Rodzina nie miała z nim żadnego kontaktu. Nie dzwonił. Przepadł jak kamień w wodę.
Poszukiwania
Po kilku dniach rodzina Joshuy obdzwoniła wszystkich znajomych nastolatka. Nikt nie wiedział co się z nim stało. 13 maja pan Maddux zgłosił na policji zaginięcie syna. Funkcjonariusze zaczęli od przeszukania miasteczka. Przesłuchali również rodzinę i znajomych Josha.
Nikt nie spieszył się specjalnie do zorganizowania poszukiwań w okolicznych lasach. Przeczesywanie leśnych ostępów jest zawsze trudne, mozolne, wymaga wiele wysiłku. Ojciec Joshuy - Michael - postanowił działać na własną rękę. Odwiedzał schroniska dla bezdomnych w stanie Colorado, kempingi i pola namiotowe. Przyglądał się twarzom nieznajomych ludzi w nadziei, że w którejś rozpozna oblicze syna. Wszystko na próżno.
Nadzieja
Rodzina Joshuy miała nadzieję, że chłopak po prostu uciekł z domu, żeby zacząć nowe życie. W przeszłości często wspominał o takim zamiarze. Chciał przeżyć coś wspaniałego, niezapomnianą przygodę. Ojciec, matka i rodzeństwo Josha trzymali się rozpaczliwie myśli, że nastolatek spełnia właśnie swoje wielkie marzenie. Jest cały, zdrowy i szczęśliwy.
Madduxowie myśleli nawet, że Joshua pojawi się kiedyś jakby nigdy nic w drzwiach ich domu oznajmiając, że jego wycieczka dobiegła końca. Być może starszy o kilka lat, z żoną i dziećmi. Czas mijał jednak nieubłaganie, a nic takiego się nie działo. Małżeństwo Michaela nie przetrwało tej próby - para wzięła rozwód. Michael postanowił jednak zatrzymać dom w Woodland Park. Na wypadek, gdyby syn chciał jednak wrócić.
Śmierć w kominie
7 lat później
Mogłoby się wydawać, że zagadka Joshuy Madduxa nigdy nie zostanie rozwiązana. Tymczasem w siedem lat później w sprawie nastąpił niespodziewany przełom. Ciało chłopaka zostało znalezione zaledwie 400 metrów od jego domu rodzinnego w Woodland Park, w niewielkiej, leśnej chacie.
Właścicielem chaty był niejaki Chuck Murphy - lokalny przedsiębiorca. W sierpniu 2015 roku postanowił zburzyć chatę i postawić na jej miejscu domy jednorodzinne. W trakcie demontażu ceglanego komina chatki, robotnicy dokonali niespodziewanego i makabrycznego zarazem odkrycia.
Szkielet
W wąskim przewodzie komina, niemal tuż nad paleniskiem, znajdował się szkielet człowieka skulonego w pozycji embrionalnej. Jego nogi skierowane były w dół, ale kolana znajdowały się ponad głową. Jedna z rąk była zgięta tak, jakby ofiara przed śmiercią usiłowała osłonić twarz. Głowa skierowana była ku górze. Zwłoki miały na sobie jedynie koszulę. Reszta ubrań wraz z butami leżała w chacie.
Chuck Murphy wyjaśniał, że ciało mogło przeleżeć w chacie niezauważone tyle lat, gdyż domek właściwie nie był używany. Służył jako skład niepotrzebnych rzeczy. Pprzez ostatnie trzy lata właściwie nikt do niego nie zaglądał. Joshua mógł do niego wejść, a nawet mieszkać w środku przez jakiś czas zupełnie incognito. Nawet nieprzyjemny zapach, który był wyczuwalny w chacie, nie zwrócił niczyjej uwagi. Wszyscy myśleli, za smród są odpowiedzialne dzikie zwierzęta.
Śledztwo
Na miejsce została wezwana policja. Po oględzinach funkcjonariusze wystosowali komunikat do mediów. Ogłoszono, że na budowie znaleziono ludzkie szczątki, które teraz należy przede wszystkim zidentyfikować.
We wrześniu było już jasne, że zwłoki z chatki należą do zaginionego przed siedmioma laty Joshuy Madduxa. Ustaleń dokonano na podstawie analizy dokumentacji dentystycznej oraz braku jednego palca - cechy charakterystycznej Josha zgłoszonej przez rodzinę. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat najbardziej znienawidzonej matki Ameryki?
Raport koronera
Pod koniec miesiąca koroner orzekł, że przyczyną śmierci nastolatka była hipotermia albo odwodnienie. Wysoki i szczupły Joshua miał utknąć w kominie w trakcie próby zejścia w dół. W trakcie sekcji zwłok nie stwierdzono działania osób trzecich, ani obecność narkotyków w ciele ofiary. Oczywiście samo badanie było mocno utrudnione ze względu na daleko posunięty rozkład szczątków.
Rodzina Madduxów mogła w końcu rozpocząć proces żałoby. Stało się oczywiste, że Josh już nigdy nie wróci do domu. Można było odpowiednio upamiętnić jego krótkie, ale barwne życie. Sprawa nie była jednak zakończona. Pozostało bowiem pytanie - dlaczego inteligentny i mądry chłopak wpadł na idiotyczny pomysł wejścia do ciasnego, brudnego i wąskiego komina?
Pytania bez odpowiedzi
Krata
Wśród miejscowych zaczęły pojawiać się wątpliwości i spekulacje. Czy możliwe jest, że w śmierć Josha zamieszany był ktoś z zewnątrz? W jaki sposób wysoki nastolatek w ogóle zmieścił się w kominie? Po co tam wszedł? I w jaki sposób? Jednym z tych, którzy najbardziej chcieli znać odpowiedź na te pytania, był Chuck Murpy.
Właściciel chatki, w której znaleziono ciało, nie chciał zaakceptować wersji koronera. Oficjalnym pismem, w którym wyjaśniał szczegóły techniczne budowy komina, niejako zmusił władze do wznowienia śledztwa. Według Murphy’ego nie było możliwe, by ktokolwiek dostał się do komina od góry, tak jak twierdził koroner, gdyż ten był zakratowany.
Ciężka, metalowa krata miała zapobiegać dostawaniu się śmieci i dzikich zwierząt do przewodu kominowego. Robotnicy rozbierający konstrukcję w sierpniu 2015 roku potwierdzili, że krata była na swoim miejscu, gdy rozpoczęli pracę. Śledczy mieli tej kraty nie zauważyć ani na miejscu, ani na zdjęciach zrobionych już po rozbiórce komina.
Osoby trzecie
Jakby tego było mało, Chuck Murphy utrzymywał, że palenisko kominka było od wewnątrz zastawione ciężkim, barowym stołem. Mebel uniemożliwiał komukolwiek dostanie się w pobliże paleniska. Mężczyzna spekulował, że stół został ustawiony w tak nietypowy sposób przez kogoś, komu zależało na uwięzieniu Joshuy w przewodzie kominowym.
Murphy spotkał się z koronerem celem wyjaśnienia przedstawionych wątpliwości. Mężczyźni nie doszli do porozumienia. Przedstawiciel władz upierał się, że nie ma możliwości dokładnie określić w jakich okolicznościach Joshua wszedł do kominka. Lokalny przedsiębiorca obstawał, że chłopakowi ktoś musiał “pomóc”. Albo zmusił go do wejścia do kominka, albo zabił nastolatka wcześniej, a jego ciało ukrył tak, żeby nikt go nigdy nie znalazł.
Wersja koronera
Koroner był w stanie przyznać, że śmierć Joshuy Madduxa była faktycznie tajemnicza. Nie brał pod uwagę samobójstwa. Uważał jednak, że po siedmiu latach nie da się ustalić co kierowało młodym człowiekiem, że postanowił zdjąć buty, skarpetki, spodnie i bieliznę, wyjść na zewnątrz i wejść do komina.
Trudno nie zauważyć, że przebieg zdarzeń przedstawiony przez koronera jest trudny do zaakceptowania. Dlaczego półnagi Joshua miałby z własnej woli wyjść z chatki i podjąć próbę dostania się do niej z powrotem przez komin? Czyżby przedstawiciel władz nie brał pod uwagę innego scenariusza- że chłopak próbował w ten dziwaczny sposób uciec z leśnego domku? Uciec przed kimś, kto znajdował się w środku i mu zagrażał…
Podejrzany
Koroner nie chciał słyszeć o wersji z udziałem osób trzecich. Dla mieszkańców Woodland Park była ona przekonująca. Jeden z nich zadzwonił na policję i zeznał, że słyszał, jak niejaki Andrew Newman chwalił się, że wsadził Joshuę do dziury. Newman, mimo młodego wieku, był już notowany na policji.
W czasie zaginięcia Madduxa, Andrew był dwudziestoletnim włóczęgą, imającym się rozmaitych mało poważnych prac. Nie ma jednak konkretnych dowodów na to, że chłopcy w ogóle się znali. W maju 2009 roku Newman mieszkał w stanie Nowy Meksyk. Miał tam zostać zatrzymany w związku z podejrzeniem o morderstwo, ale ostatecznie śledztwo umorzono.
Policji nie udało się udowodnić, że Andrew Newman miał cokolwiek wspólnego ze śmiercią Madduxa. Zadania nie ułatwiał fakt, że koroner obstawał przy wersji nieszczęśliwego wypadku. Dla organów ścigania kwestia była więc zamknięta. Nie rozpatrywano innych możliwości.
Uzasadnione wątpliwości
Ślady włamania
W trakcie śledztwa nie ustalono, czy w chatce Chucka Murphy’ego wykryto jakiekolwiek ślady włamania. Opuszczony domek był łakomym kąskiem dla wszelkiego rodzaju włóczęgów i bezdomnych, więc jakieś ślady, choćby odciski palców, mogły się w nim znajdować. Nikt nie zwrócił na nie jednak uwagi.
To, co budzi z pewnością wątpliwości, to stół barowy, który stał przed kominkiem. Nie jest jasne, czy całkowicie blokował on wyjście z kominka. Gdyby tak było, można spekulować, że w sprawę śmierci Josha faktycznie był zamieszany ktoś trzeci. Mógł on się założyć z Joshem, że ten wejdzie do kominka, a później - dla żartu - zabarykadować wyjście. Mógł również w jakiś sposób zmusić chłopaka do wykonania tego karkołomnego polecenia.
Może był to honorowy zakład, albo głupi żart, który wymknął się spod kontroli? A może Joshua sam zastawił kominek meblem, zanim wszedł do przewodu kominowego? Czyżby chłopak próbował w ten sposób ukryć, że włamał się do chatki i mieszkał w niej jakiś czas?
Badanie miejsca zbrodni
Chatka Chucka Murphy’ego nie była traktowana przez policję jako miejsce zbrodni. Z tego powodu funkcjonariusze nie zabezpieczyli żadnych śladów, które mogłyby w przyszłości zidentyfikować ewentualnego mordercę. Nie zebrano odcisków palców ani próbek DNA. Inna sprawa, że po siedmiu latach od śmierci Joshuy ślady mogły ulec zatarciu. Mimo wszystko zbyt szybkie potraktowanie całego zdarzenia jako nieszczęśliwego wypadku zablokowało możliwość sprawdzenia innych opcji.
Wielu zainteresowanych śmiercią Madduxa podnosiło, że nie było możliwe ustalenie konkretnej przyczyny śmierci ze względu na daleko posunięty proces rozkładu zwłok. W kominie znaleziono sam szkielet, bez tkanek miękkich. Nie dało się zatem ustalić, czy na ciele ofiary nie było powierzchownych obrażeń.
Nie wiadomo również z całą pewnością kiedy i z jakiego powodu zmarł Josh - czy było to odwodnienie, wyziębienie, a może uduszenie z powodu ułożenia ciała w sposób utrudniający oddychanie. To wszystko miało wpływ na końcowy rezultat śledztwa oraz informacje, jakie przekazano rodzinie.
Co tak naprawdę się stało?
Hipotez jest co najmniej kilka. Najpopularniejsza i oficjalna jest taka, że Joshua sam jest sobie winny - z własnej woli wszedł do kominka, gdzie utknął i umarł. Jeśli się udusił - jego męczarnie szybko się skończyły. W przypadku odwodnienia czy hipotermii chłopak umierał przez dłuższy czas.
Joshua Maddux mógł zostać skłoniony lub zmuszony do samodzielnego wejścia do komina przez osoby, które mogły, ale nie musiały, mieć złe zamiary. Opcja, że chłopak został zamordowany, a potem wsadzony na siłę do komina, jest mało prawdopodobna. Upchnięcie wysokiego nastolatka w wąskim przewodzie byłoby niemal niewykonalne.
Sprawa Joshuy Madduxa po dziś dzień budzi wątpliwości. Faktem jest, że śmierć w kominie zdarza się niezwykle rzadko. Najstraszniejsze w tej całej historii jest chyba prawdopodobieństwo, że nastolatek zrobił to sobie sam - zginął przez niefrasobliwość i brak zdrowego rozsądku.
Źródła:
- https://www.youtube.com/watch?v=YBU98jje6t4
- https://niewyjasnione-zaginiecia.pl/joshua-maddux/