Krematorium Tri - State - makabra jak z czasów Holokaustu
Założone w połowie lat 70. XX wieku krematorium Tri State Crematory było biznesowym strzałem w dziesiątkę. Świadczyło usługi dla zakładów pogrzebowych zlokalizowanych w trzech amerykańskich stanach i szybko zmonopolizowało rynek. Jego właściciel - Ray Brent Marsh - był znanym i szanowanym członkiem lokalnej społeczności. Być może dlatego przez tak długi czas udawało mu się ukrywać swój makabryczny proceder…
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o zagadkach kryminalnych.
Gazela biznesu
Lokalni dobrodzieje
Miasteczko Noble leży w północno - zachodniej części stanu Georgia (USA). To niewielka, senna miejscowość, złożona ze stacji benzynowej, kilku sklepów i sześciu świątyń. Jej populacja wynosi zaledwie 300 mieszkańców. Żaden z nich nie zamyka na noc domu na klucz, ponieważ nigdy nie wydarzyło się tu żadne groźniejsze przestępstwo.
Rodzina Marsh mieszkała w Noble od pokoleń. Należący do niej mężczyźni walczyli w obu wojnach światowych oraz w Wietnamie. Głowa rodziny - Tommy - był znanym i szanowanym biznesmenem. Prowadził przedsiębiorstwo budujące studzienki kanalizacyjne, a także wypożyczalnię namiotów. W przeszłości ubiegał się o stanowisko koronera hrabstwa Walker. Przegrał o włos. Clara Marsh pracowała jako nauczycielka, w 1995 r. uzyskała honorowy tytuł Obywatelki Hrabstwa.
Marshowie posiadali w Noble sporą posiadłość, której duża część była pokryta gęstym lasem. Na jej terenie znajdował się dom mieszkalny, dwie szopy, liczne budynki gospodarcze oraz mały domek pełniący funkcję biura. To właśnie tutaj w połowie lat 70. XX wieku Tommy Marsh postawił niewielkie krematorium.
Tri-State Crematory
Placówka podpisała kontrakty z niemal wszystkimi zakładami pogrzebowymi z trzech sąsiadujących stanów: Georgii, Alabamy i Tennessee. Mimo iż dysponowała zaledwie jednym stanowiskiem spopielania zwłok, obsługiwanym przez samego dyrektora przedsiębiorstwa, to przyciągała zainteresowanych niskimi cenami. Domy pogrzebowe przewoziły do niej ciała, aby kilka dni później odebrać urnę z prochami.
Tri-State Crematory szybko zmonopolizowało rynek i wręcz nie nadążało z realizacją wszystkich zleceń. Z początku jedynym pracownikiem zakładu był Tommy Marsh. W 1996 r. stan jego zdrowia zaczął się jednak pogarszać. Mężczyzna zapadł na jedną z chorób neurodegeneracyjnych, dającą objawy podobne do demencji (źródła nie podają bliższych informacji na ten temat).
Niechciana scheda
Niedołężniejący senior rodu musiał szukać następcy. Jego wybór naturalnie padł na jedynego syna. Ray Brent Marsh realizował w tamtym czasie stypendium sportowe na Uniwersytecie Tennessee. Marzył o karierze zawodowego futbolisty. Nie chciał mieć nic wspólnego z paleniem zwłok. Tommy nie chciał tego uszanować. Tak długo przekonywał, że 20 lat ciężkiej pracy nie może ot tak pójść na marne, aż w końcu młody mężczyzna zrezygnował z nauki i wrócił do Noble.
Brent był witany w miasteczku z sympatią. Cieszył się szacunkiem i zaufaniem. Objął stanowisko skarbnika Misjonarskiego Kościoła Baptystów Nowego Domu, który jego przodkowie ufundowali blisko sto lat wcześniej. Wstąpił również do kilku organizacji prospołecznych. Można powiedzieć, że godnie, acz niechętnie przejął schedę po ojcu. Przez lata krematorium działało na pełnych obrotach, realizując około 300 zleceń rocznie.
Pole śmierci
Niefrasobliwość władz
W październiku 2000 r. kierowca ciężarówki, który dostarczał butle z gazem do Tri-State Crematory, zgłosił się do szeryfa hrabstwa Walker twierdząc, że widział porozrzucane na posesji ludzkie ciała w różnym stanie rozkładu. Zgłoszenie to nie zostało potraktowane poważnie - interwencję ograniczono do krótkiej rozmowy z właścicielem przedsiębiorstwa. Ray Brent zapewnił, że wszystko jest w porządku i sprawa rozeszła się po kościach.
W listopadzie 2001r. funkcjonariusze Enviromental Protection Agency (Agencji Ochrony Środowiska) otrzymali zgłoszenie, w którym anonimowy autor twierdził, iż w lesie przylegającym do posesji Marshów leżą ludzkie zwłoki. EPA zwróciła się do szeryfa z prośbą o wyjaśnienie sprawy. I tym razem nic to jednak nie dało. 12 lutego 2002 r. do Agencji odezwała się mieszkanka Noble, której pies przyniósł ze spaceru ludzką kość. Zaniepokojona właścicielka czworonoga udała się za nim w głąb lasu, gdzie odnalazła czaszkę, bez wątpienia pochodzącą od człowieka. Tym razem nie można już było bagatelizować sprawy. 13 lutego pracownicy EPA tytucji pojawili się w Noble.
Widok jak z horroru
Pamiętacie najbardziej okropny horror, jaki kiedykolwiek widzieliście? Wyobraźcie sobie coś dziesięć razy bardziej przerażającego. Oto, z czym mamy do czynienia - takimi słowami zwrócił się do dziennikarzy koroner hrabstwa Walker - Dewayne Wilson (cytat za Tygodnikiem Przegląd), który został wezwany do Tri-State Crematory. Mężczyzna ze szczegółami opisał co odnaleziono na terenie posesji.
Ciała. Dziesiątki, a nawet setki ciał w różnym stanie rozkładu. Niektóre tak świeże, że dało się rozpoznać ich właścicieli po wyglądzie. Inne zredukowane do samych kości. W całości lub rozczłonkowane. Porzucone w nieładzie, zaniedbane, upchnięte byle gdzie. Ubrane w garnitury, szpitalne piżamy lub owinięte całunami. Jednym słowem - zbezczeszczone tak, jak zwłoki ofiar hitlerowskich obozów zagłady. Czaszka po prawej stronie, kość udowa po lewej, a żebra kilka kroków dalej- opowiadał rzecznik Biura Śledczego Stanu Georgia - John Bankhead (cytat za Tygodnikiem Przegląd).
Tytaniczna praca
Na inkryminowanym obszarze postawiono prowizoryczną kostnicę, wokół której wkrótce zaroiło się od członków ekipy dochodzeniowej (było ich w sumie 400). W jej skład wchodziły również osoby, które pracowały w przeszłości na gruzach World Trade Center. Po zaledwie dwóch dniach z pracy zrezygnowało 10 strażaków. Nie byli w stanie poradzić sobie psychicznie z tak koszmarnym widokiem. W sprawie udział wzięła również organiacja D-MORT (Disaster Mortuary Operational Response Team), zrzeszająca: patologów sądowych różnych specjalizacji, treserów psów szkolonych do odnajdywania zwłok, antropologów kryminalnych, balsamistów, pracowników zakładów pogrzebowych i innych.
Dzięki tytanicznemu wysiłkowi pracowników EPA, biura szeryfa i Departamentu zdrowia oraz agentów FBI, odnaleziono zwłoki 339 osób. Niektóre liczyły sobie aż 20 lat, co oznaczało, że proceder zaniedbywania kremacji rozpoczął się już bardzo dawno temu. Jakim cudem nikt tego nie zauważył? I co znajdowało się w urnach przekazywanych później rodzinom? 200 zmarłych udało się zidentyfikować. Głównie dzięki badaniom DNA, choć niektórzy mieli jeszcze na stopach kartki z nazwiskami. Koszt tego przedsięwzięcia oszacowano na co najmniej 5 mln dolarów. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat najpopularniejszych kobiet morderców?
Zepsuty piec
W toku śledztwa ustalono, że kiedy zepsuł się piec krematoryjny, Roy Marsh zamiast go naprawić, albo kupić nowy, po prostu pozbywał się ciał w inny sposób: wyrzucał je do lasu, chował w budynkach gospodarczych, szopach i stodołach, a być może nawet topił w znajdującym się na terenie posesji zbiorniku wodnym. Rodzinom zmarłych wydawał urny wypełnione cementem, sproszkowanym węglem drzewnym lub popiołem.
Nie wiadomo jakim cudem cała rodzina żyła przez te wszystkie lata w domu otoczonym widokiem i zapachem śmierci. Policjanci udowodnili, że z okien wychodzących na tylny ogródek widać było rozkładające się ciała. Tommy Marsh był już bardzo ciężko chory, ale co z jego żoną? Czy dla niej świadomość życia na cmentarzu była obojętna? Czy to możliwe, że o niczym nie wiedziała? Kobieta nie była w stanie w żaden sposób tego wytłumaczyć. Sprawiała wrażenie, jakby nic wielkiego się nie stało.
Zrozumieć makabrę
Kto wiedział?
28-letni właściciel zakładu - Brent Marsh - został natychmiast aresztowany. Postawiono mu w sumie 787 zarzutów, w tym: kradzieży, oszustwa, zbezczeszczenia zwłok, składania fałszywych zeznań. Młody mężczyzna nie był w stanie podać żadnego sensownego powodu swoich poczynań. Nie wiadomo dlaczego wybrał trudniejszą i bardziej skomplikowaną metodę pozbywania się ciał, zamiast dużo prostszej i bardziej “higienicznej” kremacji. W tracie pierwszej rozprawy sądowej powiedział: Zwracam się do tych, którzy przyszli tu usłyszeć odpowiedź. Nie mam jej dla was.
Śledczy sprawdzili piec stojący na terenie Tri-State Crematory. Okazało się, że urządzenie było jednak sprawne. Jego producent zapewniał cykliczne przeglądy serwisowe, toteż jedynie od dobrej woli właścicieli zależało utrzymanie go w odpowiednim stanie techniczny,. Tommy Marsh uniknął odpowiedzialności, a nawet nie został przesłuchany. W tym czasie przebywał w szpitalu i był w stanie agonalnym. Clarze Marsh nie postawiono w ogóle żadnych zarzutów.
12 lat
Obrońcy Brenta zdecydowali się na nietypową strategię. Udowodnili, że ludzkie zwłoki nie przedstawiały żadnej materialnej wartości, dzięki czemu oczyścili swojego klienta z oskarżenia oszustwa i kradzieży. Mimo że do reszty zarzucanych mu czynów mężczyzna się przyznał, to ostatecznie zgodził się podpisać ugodę z prokuratorem. W jej wyniku otrzymał karę 12 lat więzienia.
Na tym problemy się jednak nie skończyły. Wściekłe rodziny zmarłych (w sumie 1700 osób), których ciała odnaleziono na terenie Tri-State Crematory, wytoczyły jego właścicielowi oraz współpracującym z nim domom pogrzebowym procesy cywilne. W ich wyniku Marsh został obciążony koniecznością wypłacenia ogromnych odszkodowań.
Rtęć
W lutym 2007 r., tydzień przed piątą rocznicą odkrycia nielegalnego cmentarzyska w Noble, prawnicy Brenta ogłosili zdumiewającą nowinę. Ich klient mógł paść ofiarą zatrucia rtęcią. Pierwiastek ten wydziela się w trakcie kremacji z plomb amalgamatowych. Profesjonalne krematoria dysponują odpowiednim systemem wentylacji, odprowadzającym szkodliwe wyziewy, jednak Tri-State Crematory takiego systemu nie posiadało.
Odkrycie to pomogło ustalić motyw postępowania zarówno Tommy’ego, jak i jego syna. Prawdopodobnie obaj mężczyźni zatruli się rtęcią w trakcie pracy. Obcowanie z dużymi ilościami tej szkodliwej substancji ma bardzo zły wpływ na układ nerwowy, powodując objawy podobne do choroby Alzheimera lub Parkinsona. Fakt zatrucia, jakkolwiek stanowiący jakieś wytłumaczenie postępowania oskarżonego, nie miał jednak wpływu na długość zasądzonej wobec niego kary.
Zmiana prawa
Związek Krematoriów Ameryki Północnej nazwał haniebne postępowanie właściciela Tri-State Crematory “nadużyciem najbardziej sakralnego zawierzenia” i zarekomendował swoim członkom korzystanie wyłącznie ze sprawdzonych i uznanych zakładów spopielania zwłok. Sprawa upiornego przedsiębiorstwa z Noble zwróciła również uwagę na niedostatki w amerykańskiej legislacji związanej z przemysłem funeralnym. Niektóre stany w ogóle nie posiadały w tamtych czasach przepisów regulujących kwestie kremacji i pogrzebu. W stanie Michigan na przykład można było porzucać zmarłych właściwie gdziekolwiek - nie groziła za to żadna kara. Te wszystkie niedociągnięcia zostały po skazaniu Marsha naprawione.
W czerwcu 2016 r. Ray Brent wyszedł na wolność. Zanim to jednak uczynił, napisał i upublicznił list z przeprosinami. Społeczność Noble przyjęła go z otwartymi ramionami. Odpokutował za to, co zrobił i mógł wrócić do normalnego życia. Jednak nie wszyscy wykazywali tak miłosierne nastawienie. Veronica Lively, wnuczka jednej z “ofiar”, powiedziała w wywiadzie dla prasy: On odsiedział swój wyrok, ale moja rodzina nadal cierpi i będzie cierpieć do końca życia. Nie chcę mieszkać z nim w jednym miasteczku, ale muszę, ponieważ dom mojej babci nadal tu stoi.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://www.youtube.com/watch?v=HT69tzyYvuI&t=567
- https://www.tygodnikprzeglad.pl/makabra-krematorium/
- https://hometownhorrors.wordpress.com/2021/02/07/tri-state-crematory-scandal/
- https://geekweek.interia.pl/historia/news-przemyslowe-bezczeszczenie-zwlok,nId,448834
- https://izabelafuneralservice.wordpress.com/2014/07/29/skandal-w-krematorium-tri-state-w-georgia/