Niespełnione ambicje

Być jak syn

Monika od dzieciństwa cechowała się ambicją, wytrwałością i twardym charakterem. Miała szczególnie dobry kontakt z ojcem, byłym strażnikiem więziennym, który - po przejściu na emeryturę - zajął się domem i dwiema córkami. To właśnie dzięki jego podszeptom młoda dziewczyna złożyła papiery do liceum o profilu wojskowym. Tam nauczyła się strzelać, chodzić w mundurze i słuchać rozkazów. Planowała związać zawodową karierę ze służbą, ponieważ odpowiadał jej taki styl życia.

Życie napisało jednak nieco inny scenariusz. W szkole Monika poznała Marcina. Para natychmiast obdarzyła się gorącym uczuciem, co nie było do końca w smak rodzicom nastolatki. Jej wybranek był bowiem znany głównie z zamiłowania do procentów oraz przelotnych związków. Przyjaciele uważali go za niedojrzałego gościa o kiepskim charakterze. Miłość jednak - również i w tym wypadku - okazała się ślepa.

Małżeństwo

Monika i Marcin wzięli ślub kościelny w sierpniu 2006 r. Już rok po wypowiedzeniu sakramentalnego “tak” powitali na świecie pierworodnego syna. Na początku związek - jak to zwykle była - układał się nieźle. Szybko jednak dały o sobie znać pierwsze zgrzyty. Kobieta urządzała mężczyźnie burzliwe sceny zazdrości, a on uciekał przed nimi w alkohol.

W miarę upływu czasu sytuacja pogorszyła się na tyle, że Monika poczuła potrzebę zmian. Podjęła zatrudnienie w lokalnej bibliotece, ukończyła studia. W 2009 r. rozpoczęła nową, bardziej ambitną w jej mniemaniu, pracę strażniczki więziennej. Kobieta szybko odnalazła się w trudnym środowisku. W mundurze i z pełnią władzy czuła się wręcz jak ryba w wodzie. Całości dopełniały niezłe zarobki, na których Monice zawsze bardzo zależało. Jej kariera rozwijała się gładko aż do czerwca 2012 r.

Za porozumieniem stron

Ktoś anonimowo złożył na Monikę donos. W wyniku sprowokowanego w ten sposób śledztwa okazało się, że zdyscyplinowana, sympatyczna i niezwykle sumienna strażniczka od dłuższego czasu romansowała z jednym z osadzonych. Złamała tym samym wszystkie zasady, których zobowiązana była przestrzegać. Przekazywała mężczyźnie nieocenzurowaną korespondencję, pośredniczyła w kontaktach z jego rodziną, a nawet przeszmuglowała telefon do celi.

29 czerwca 2012 r. dyrekcja więzienia przedstawiła kobiecie propozycję nie do odrzucenia: sama złoży wniosek o zwolnienie ze służby, w zamian za co uniknie poważniejszych konsekwencji. Monika A. zgodziła się na ten układ bez wahania. Jej trwająca niespełna 3 lata kariera w służbach mundurowych z hukiem dobiegła końca. Nie był to jednak koniec kłopotów. Małżeństwo z Marcinem od dawna również leżało w gruzach. Mężczyzna upijał się do nieprzytomności, wpadał w wielotygodniowe ciągi. Monika z dzieckiem uciekła do rodziców. Znalazła się na życiowym i finansowym rozdrożu. Musiała wymyślić siebie na nowo.

Warszawski sen

Kariera

Przez okrągły rok Monika próbowała znaleźć jakieś zajęcie, ale w niewielkiej miejscowości, w której wtedy mieszkała, nie miała zbyt wielu możliwości. Życie na cudzym utrzymaniu bardzo ją uwierało. Ambitna, niezależna i zachłanna na pieniądze pragnęła czegoś o wiele lepszego. W 2013 r. zdecydowała się postawić wszystko na jedną kartę i poszukać szczęścia w stolicy.

Jesienią tego samego roku jej uwagę przykuło oferta pracy asystentki w biurze nieruchomości. Jego właścicielem był 86-letni Aleksander P., samotny milioner, który posiadał imponującą kolekcję mieszkań. Mężczyzna - jak na swój wiek - cieszył się niezwykle dobrą kondycją i był aktywny zawodowo. Głos sympatycznej dziewczyny, który usłyszał w słuchawce, zrobił na nim dobre wrażenie. Postanowił zaprosić ją na rozmowę.

Asystentka

Monika zaprezentowała się na żywo jeszcze lepiej, niż przez telefon. Atrakcyjna, elokwentna i niezwykle miła szybko nawiązała wspólny język z właścicielem biura. Dostała pracę, a wkrótce wynajęła również mieszkanie na stołecznej Sadybie. Można powiedzieć, że odniosła sukces. A jednak nie do końca. Problemem okazały się zarobki, które dla ambitnej, łasej na pieniądze kobiety okazały się zbyt niskie.

Monika chciała więcej. W tym celu założyła konto na portalu matrymonialnym ułatwiającym kontakt z tzw. “sponsorami”, czyli dobrze sytuowanymi właścicielami prywatnych biznesów, którzy byli gotowi słono płacić w zamian za intymne spotkania. Monika A. nie zamierzała jednak poprzestawać na podstawowej gaży. W sypialni, w której spotykała się z klientami, zainstalowała miniaturową kamerę. Nagrane w czasie zbliżeń filmy służyły jej później do szantażowania kochanków i pozyskiwania w ten sposób większych sum.

W trakcie swojej erotycznej kariery była strażniczka więzienna spotkała jednak kogoś wyjątkowego - niezwykle bogatego przedsiębiorcę imieniem Dariusz, męża i ojca trójki dzieci. Tym razem trafiła kosa na kamień i kobieta straciła głowę. Szybko zaczęła namawiać kochanka, aby ten porzucił dla niej rodzinę. Darek najpierw przystał na ten pomysł, ale ostatecznie nie robił nic, aby wcielić go w życie. Monikę denerwowała ta opieszałość. Nie znosiła czekać.

Chciwość

Marzenie o życiu u boku Dariusza miało nie tylko podłoże romantyczne, ale również finansowe. Monika A. pragnęła życia w luksusie, które miała - jak się wydawało - w zasięgu ręki. Jednak nawet jeśli kochanek zdecydowałby się tu i teraz na rozwód, to wszystkie formalności i tak zajęłyby bardzo dużo czasu. Niecierpliwa kochanka postanowiła działać na własną rękę. W końcu na co dzień miała do czynienia z gigantyczną wręcz fortuną - tą należącą do Aleksandra P.

Urocza asystentka od dawna posiadała ogromną wiedzę na temat majątku jej pracodawcy, a także jego stylu życia. Wiedziała, że miał słabość do młodszych kobiet oraz że nie utrzymywał specjalnego kontaktu z rodziną. Jego jedynym spadkobiercą był nastoletni syn z nieprawego łoża, na którego przedsiębiorca przepisał wszystkie swoje pieniądze. Monika zaczęła więc zachodzić w głowę jak się do nich dobrać. Sprawdź także ten artykuł o tajemnicach, które do dziś nie zostały rozwiązane.

O wszystko zadbam

Wspólnik

W końcu doszła do wniosku, że jedynym sposobem na wzbogacenie się kosztem Andrzeja P. było zabicie go. Z tym mogła uporać się osobiście. Jednak proces zacierania śladów, a szczególnie pozbycia się ciała, to coś zupełnie innego. Drobna kobieta potrzebowała wspólnika. Tak się składało, że znała idealnego kandydata. Był nim dziewiętnastoletni Grzegorz R., chłopak siostry jej najlepszej przyjaciółki.

Nastolatek mieszkał w rodzinnej miejscowości Moniki. Wychowywał się w biedzie. Nie dał rady skończyć gimnazjum, nie posiadał więc większych perspektyw na życie. Monika A. nawiązała z nim kontakt i zaproponowała 150 tys. złotych w zamian za pomoc w pozbyciu się dowodów zbrodni, którą zamierzała popełnić. Grzegorz, który miał w przeszłości konflikty z prawem, zgodził się bez większego zastanowienia.

Mieszkanie do wyceny

5 maja 2014 r. chłopak spotkał się z Moniką w Warszawie. Kobieta wręczyła mu 500 zł oraz dokładną instrukcję dalszych poczynań. Dziewiętnastolatek zadzwonił do Andrzeja P. Kreując się na młodego, bogatego biznesmena poprosił go o wycenę drogiej nieruchomości zlokalizowanej na Sadybie (w rzeczywistości było to mieszkanie wynajmowane przez  Monika A.). Starszy mężczyzna zgodził się pomóc. Wsiadł z Grześkiem do taksówki i razem wyruszyli pod wskazany adres. 

Agent nieruchomości i jego “klient” weszli do mieszkania i zaczęli je oglądać. Monika czekała na zewnątrz na sygnał do wejścia do akcji. Kiedy Andrzej P. poszedł do łazienki, Grzegorz wysłał wspólniczce smsa, że wszystko gotowe. Kobieta błyskawicznie znalazła się w lokalu dzierżąc w ręce szklaną butelkę. Uderzyła nią swojego pracodawcę w głowę. Kiedy ogłuszony mężczyzna upadł na podłogę, drobna blondynka poderżnęła mu gardło.

Porządki

Oprawcy upchnęli ciało w walizce, którą kupili wcześniej w miejscowym centrum handlowym. W ten sposób - dyskretnie i nie budząc podejrzeń - zdołali umieścić je w samochodzie. Następnie ruszyli w stronę Płońska. Pakunek zakopali w płytkim grobie na polu w okolicach wsi Wróblewo. Po wszystkim wrócili do Warszawy, aby dokładnie wysprzątać mieszkanie. Ślady krwi, których nie dało się usunąć ze ścian, zamalowali farbą. Po kilku godzinach - zadowoleni ze swoich wysiłków - zaczęli wyprzedawać cenne przedmioty należące do ofiary.

W nadchodzących dniach Monika robiła wszystko, aby przejąć mieszkania należące do Andrzeja P., w tym apartament przy Marszałkowskiej, reprezentacyjnej ulicy Warszawy. Ćwiczyła podrabianie podpisu mężczyzny. Szukała również notariusza, który zgodziłby się się przepisać na nią majątek bez obecności jego właściciela. Pewien urzędnik z Trójmiasta zgodził się zorganizować stosowne papiery w zamian za wymyślne usługi seksualne. Po czasie jednak człowiek ten zmienił zdanie i zerwał wszelki kontakt z podejrzaną klientką.

Zbrodnia i kara

Ona nic nie powie!

Czas mijał, a kobieta nabrała wątpliwości odnośnie miejsca porzucenia zwłok. W końcu podjęła decyzję, że walizkę należy spalić. Zadzwoniła do Grzegorza z prośbą o pomoc. Chłopak był tego dnia umówiony ze swoją piętnastoletnią dziewczyną Aleksandrą. Nie chciał jej rozczarować nagłą zmianą planów. Spytał więc Monikę, czy Ola może mu towarzyszyć. Ona nic nie powie - zapewniał.

Zszokowana nastolatka stała się tym samym świadkiem okropnych scen. Oto dwójka jej znajomych wyjęła z bagażnika auta walizkę, w której znajdowało się ciało mężczyzny, a następnie polała je benzyną i podpaliła. Zanim to jednak nastąpiło, Monika wykonała dodatkowo kilka zdjęć, aby wykorzystać je później do własnych celów. Dziewczynka długo nie mogła dojść do siebie. Miała kłopoty z jedzeniem, snem, codziennym funkcjonowaniem. Rodzice nie byli w stanie do niej dotrzeć. W końcu poprosili o pomoc policjanta, który był jednocześnie narzeczonym ich starszej córki. Piętnastolatka powiedziała mu prawdę.

Funkcjonariusz zgłosił sprawę do prokuratury. Sprawa błyskawicznie nabrała tempa. Aleksandra złożyła oficjalne zeznania, w którym wskazała miejsce porzucenia walizki. Śledczy nie mieli większego problemu ze znalezieniem go. Ze spopielonych szczątków wydobyli kilka większych fragmentów kości oraz ludzką żuchwę. Dotarcie do morderców było jedynie kwestią czasu.

Kto kim sterował?

Na początku Monika wyparła się wszystkiego i odmówiła składania zeznań. Grzegorz zdecydował się na współpracę. Oskarżeni przerzucali się nawzajem odpowiedzialnością za to, kto stanowił mózg całej operacji i ostatecznie poderżnął gardło Andrzejowi P. W trakcie pierwszych rozpraw Monika A. milczała jak zaklęta, próbując wywrzeć wrażenie na sędziach nienagannym wyglądem, dobrymi manierami i opanowaniem.

Dowodów jednak nie brakowało. Były nimi przede wszystkim koszmarne zdjęcia, które policjanci znaleźli w mieszkaniu na Sadybie. Na niewielkim pendrivie, w folderze o nazwie “Stary”, Monika umieściła fotografie przedstawiające otwartą walizkę, spoczywającą w bagażniku samochodu. W jej środku widać było wyraźne brudne, zakrwawione zwłoki ofiary.

Ostateczny wyrok

W sprawie zeznawali liczni świadkowie oraz biegli. Monika została uznana za poczytalną, ale o silnie zaburzonej osobowości. Niezdolna do empatii wykorzystywała innych do własnych celów. Nie ulegało wątpliwości, że to ona zaplanowała morderstwo. Zła jestem głównie sama na siebie, bo pod postacią słodkiej dziewczyny i namiętnej kobiety zawsze krył się okrutny demon, który tylko czeka, aby zaatakować i wbić swoje kły w szyję potencjalnej ofiary…- opisywała samą siebie w liście do kochanka.

22 kwietnia 2016 r. warszawski sąd okręgowy wydał wyrok: dożywocie dla byłej strażniczki więziennej i 25 lat dla jej młodocianego pomocnika. Ta sprawa, to sprawa rodem z mrocznego skandynawskiego kryminału albo z filmu braci Coen. Ale zdarzenia, które odzwierciedlają akta sprawy, to nie jest fabuła wymyślona, tylko rzeczywistość, która zdarzyła się niespełna dwa lata temu niedaleko od miejsca, w którym się znajdujemy - powiedział sędzia Michał Piotrowski.

W lutym 2017 r. sąd wyższej instancji podtrzymał werdykt. 7 lutego 2018 r. sąd najwyższy oddalił kasację, mimo iż Grzegorz oświadczył w mediach, że to on zadał śmiertelny cios Andrzejowi P., a Monika jedynie pomagała zatrzeć ślady.

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=zbC9-65MWRo
  2. https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/1102930,sn-kary-za-zabojstwo-agenta-nieruchomosci.html
  3. https://imokotow.pl/artykul/sadyba-okrutna-zbrodnia/139976
  4. https://wpolityce.pl/kryminal/289835-historia-niczym-z-mrocznego-kryminalu-zabili-zeby-przejac-majatek-samotnego-milionera?strona=2
ikona podziel się Przekaż dalej