Paweł Grzeszolski - truciciel czy niewinny mąż i ojciec?
W grudniu 1932 r. żona Pawła Grzeszolskiego znanej sosnowieckiej osobistości, poważnie się rozchorowała. Zaczęło się od problemów żołądkowych wskazujących na pospolite zatrucie. Kobieta jednak z dnia na dzień marniała w oczach. Narzekała na bóle stawów i wypadanie włosów. Lekarze rozkładali bezradnie ręce. Pewnego styczniowego dnia 1933 r. Grzeszolska poczuła się lepiej. Następnego dnia służąca znalazła ją w łóżku martwą.
Jeśli szukasz więcej ciekawostek i historii tego typu, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły z zagadkami kryminalnymi.
Młody, zdolny, z ambicjami
Mezalians
Paweł Grzeszolski urodził się 15 stycznia 1893 r. w Czeladzi. Po ukończeniu Szkoły Handlowej w Będzinie wyjechał na 2,5 roku do Niemiec, gdzie uczęszczał m.in. na kursy budowy maszyn w Berlinie. Przed wojną wrócił do Polski i podjął pracę urzędnika. Nawiązał korespondencyjny związek z 18-letnią Anną Bugaj. Szybko się w niej zakochał, a następnie oświadczył.
Rodzice dziewczyny, mimo iż nie byli wykształceni, posiadali w Sosnowcu spory majątek. Zamieszkiwali na pierwszym piętrze własnej kamienicy przy ul. Rybnej 8, a resztę lokali wynajmowali. Wincenty Bugaj nadużywał alkoholu i często wszczynał awantury. Żona Katarzyna nie pozostawała mu dłużna. Mimo to para jakoś ze sobą wytrzymywała i nie zamierzała się rozstać.
Trudne czasy
Bugajowie nie byli zachwyceni przyszłym zięciem. Stanowczo sprzeciwiali się ślubowi. Ulegli, kiedy Paweł zagroził, że odbierze sobie życie. Młodzi stanęli na ślubnym kobiercu 18 października 1914 r., a następnie wprowadzili się do trzypokojowego mieszkania w kamienicy rodziców panny młodej. Świeżo upieczeni małżonkowie nie mieli łatwego życia. Paweł przez 2 lata był bezrobotny, musiał się również ukrywać, aby nie trafić do wojska.
W późniejszym czasie Grzeszolscy przeprowadzili się do Kalisza. Tam Anna powiła bliźnięta: Lucynę i Jerzego, którego pieszczotliwie nazywano Jerzykiem. Aby zdobyć pieniądze na utrzymanie rodziny, Paweł wyniósł pieniądze z biura, w którym podówczas pracował. Przestępstwo wyszło na jaw. W celu ratowania skóry, złodziej uciekł do Rosji. Jego małżonka z dziećmi wróciła do Sosnowca.
Sukces
W 1919 r. mężczyzna wrócił do Polski. Zatrudnił się w sosnowieckiej fabryce kotłów, a potem w zakładzie Huldczyńskiego, gdzie produkowano rury. Tam nieustannie piął się po szczeblach kariery, nie stroniąc od oszustw i intryg. Współpracownicy nie darzyli go sympatią. Uważali Grzeszolskiego za mściwego człowieka o zatwardziałym sercu. Ten w ogóle się nie przejmował. Wszystkie wysiłki skupiał na zdobyciu majątku.
Dzięki darowiznom od teścia ambitny mężczyzna założył zakład spawania rur, który przynosił niezłe dochody. Rodzina wyremontowała mieszkanie, zatrudniła służbę oraz prywatnych nauczycieli dla dzieci, wysyłała je również na drogie wakacje. Grzeszolski pasjami kupował książki oraz zagraniczne czasopisma naukowe. W swoim warsztacie prowadził eksperymenty chemiczne.
Anna
Anna nie podzielała pasji męża. Zadowalała się rolą pani domu, z której wywiązywała się najlepiej, jak umiała. Nie była wykształcona, brała za to udział w spotkaniach Koła Kobiet. Jej największym zmartwieniem było kiepskie zdrowie. Kobieta chorowała na serce, uskarżała się na problemy skórne, miała również poważną nadwagę, która z roku na rok systematycznie się zwiększała.
Grzeszolska wiedziała, że jej mąż ma słabość do młodszych kobiet. Była wręcz chorobliwie zazdrosna, a Paweł dawał jej ku temu powody. Nie krył się z drobnymi flirtami. Anna robiła mu awantury. Mimo wszystko małżeństwo funkcjonowało w miarę zgodnie. Paweł był szczególnie czuły wobec dzieci. Rozpieszczał je, kupował słodycze, prowadzał do kina, pomagał przy odrabianiu lekcji. Był troskliwy i zaangażowany.
Śmierć
Ta trzecia
W 1929 r. matka Lucynki i Jerzyka dowiedziała się, że jej mąż regularnie ją zdradza. Dozorczyni pracująca w kamienicy Bugajów powiedziała jej, że Paweł codziennie odprowadza do szkoły siedemnastoletnią słuchaczkę seminarium dla nauczycieli Pelagię Staciwińską. Dziewczyna miała co prawda narzeczonego, ale to nie przeszkadzało jej spotykać się ze sporo starszym żonatym ojcem dwójki dzieci.
Zrozpaczona małżonka na klęczkach prosiła męża, aby jej nie opuszczał. Paweł reagował na takie sceny złością. Raz wyjął nawet pistolet i wycelował go w Annę. Nie zamierzał rezygnować z kochanki. Była młoda, piękna, filigranowa, biegle władała językiem francuskim. Annie było do niej daleko. Zdradzona kobieta próbowała bronić rodziny, kilka razy zrobiła nawet Pelagii publiczną awanturę. Mogła w tym zakresie liczyć na wsparcie rodziców i siostry. Nic jednak nie wskórała.
Miłosny czworokąt
Wkrótce do miłosnego trójkąta dołączyła czwarta osoba- narzeczony Pelagii nazwiskiem Liszczyk. Mężczyzna nie chciał łatwo zrezygnować z ukochanej. Próbował jakoś wyjaśnić całą sprawę. Kiedyś nawet udał się w jej towarzystwie do mieszkania Grzeszolskich, aby porozmawiać. Spotkanie zakończyło się awanturą.
Mimo narastających problemów rodzinnych Anna nie chciała wnieść o rozwód. Doprowadziła jedynie do tego, że Pelagię wyrzucono z seminarium dla nauczycieli z uwagi na nieobyczajne prowadzenie się. Nie zniechęciło to jednak dziewczyny- wciąż spotykała się z żonatym kochankiem, przyjmując od niego drogie podarunki.
Tajemnicza choroba
W grudniu 1932 r. żona Pawła poważnie zaniemogła. Z początku jej dolegliwości wyglądały na zwykłe zatrucie pokarmowe. Sdzybko jednak doszły nowe objawy, takie jak bóle w różnych częściach ciała, wypadanie włosów. Lekarze załamywali ręce. Podejrzewali reumatyzm oraz szereg innych schorzeń, ale nie byli w stanie pomóc.
Pewnego styczniowego wieczora 1933 r. Anna poczuła się lepiej. Mąż przyrządził dla niej herbatę, podobno po raz pierwszy w życiu. Następnego dnia służąca zatrudniona na stałe w domu Grzeszolskich- Maria Cabaj- zastała swoją panią leżącą na łóżku zimną i bez życia. Przerażona obudziła pana. Wezwany na miejsce lekarz Józef Ansfeld orzekł, że 38-letnia kobieta zmarła mniej więcej 3 godziny wcześniej. W akcie zgonu jako przyczynę śmierci podał otłuszczenie serca. Sprawdź także ten artykuł: Charles Sobhraj – seryjny morderca, który polował na turystów zwiedzających Azję.
Wyrodny ojciec
Nowe porządki
Piętnastoletni Jerzy i jego siostra Lucyna trafili pod opiekę służącej oraz siostry zmarłej matki- Eugenii Kuczalskiej, bezdzietnej, porzuconej przez męża ciotki, która mieszkała razem z Bugajami. Wyzwolony spod kurateli Anny Paweł bez skrępowania spotykał się z kochanką. Zamierzał się z nią ożenić. Liszczyk, bezradny wobec decyzji ukochanej, skapitulował.
Dzieci nie chciały nawet o tym słyszeć. Szczególnie zajadle oponowała Lucyna. Miała nawet zagrozić ojcu, że jeśli Staciwińska wprowadzi się do ich mieszkania, to ona popełni samobójstwo. Rodzeństwo podejrzewało również, że ich ojciec nawiązał romans również z Cabajówną. Kobieta zaczęła się bowiem panoszyć w domu i zachowywać tak, jakby była jego panią.
Jerzyk
Atmosfera u Grzeszolskich stopniowo gęstniała. Dorastający syn coraz częściej występował przeciwko ojcu. W swoim pamiętniku pisał, że kocha go i szanuje za przekazane życie, ale nienawidzi za chamstwo. W lutym 1934 r. niespodziewanie zdrowie nastolatka zaczęło się psuć. Chłopiec cierpiał najpierw z powodu torsji, do których doszły bóle i utrata włosów.
Dziecko marniało w oczach. Podobnie jak w przypadku Anny, lekarze byli całkowicie bezradni. Co gorsza, również Lucyna zaczęła zdradzać podobne objawy. Słabła, była blada, wymiotowała, uskarżała się na ból. Rodzeństwo podejrzewało, że ojciec ich truje. Tak samo myślała Eugenia Kuczalska, szczególnie po tym, jak znalazła na dnie garnka z zupą podejrzane białe grudki. Zaproponowała szwagrowi, by odesłał je do analizy, ale ten zbeształ ją i zakazał wtrącania się w nieswoje sprawy.
Pogrzeb
Jerzy Grzeszolski zmarł w wielkich cierpieniach w marcu 1934 r. Pod koniec życia wykazywał objawy obłędu- tracił panowanie nad sobą, uderzał głową w ściany i podłogę, aż w końcu musiał być przywiązywany do łóżka. Ojciec wykazywał się zaskakującą obojętnością wobec stanu syna i nie dołożył wystarczająco wiele starań, aby mu pomóc.
W trakcie pogrzebu Paweł nie szedł w kondukcie pogrzebowym. Siedział w dorożce, uskarżając się na zły stan zdrowia. Bał się również, że rodzina Bugajów urządzi mu nad grobem scenę. W orszaku pojawiła się za to wycieńczona Lucyna, która mimo cierpienia dzielnie towarzyszyła bratu w jego ostatniej drodze. Później zamieszkała w domu ciotki Eugenii. Bała się ojca, była przekonana, że ten chce ją zabić. Niestety, mimo zmiany miejsca pobytu nadal spożywała posiłki przygotowywane w domu Grzeszolskich. Bugajowie, ludzie biedni, nie mieli bowiem pieniędzy na wyżywienie dziewczyny.
Lucyna
30 kwietnia 1934 r. Lucyna poczuła się bardzo źle. Krzyczała, że umiera. Eugenia, wbrew woli Pawła, przewiozła nastolatkę do szpitala w Czeladzi. Od lekarza usłyszała, że “przywiozła mu trupa”. Dziewczynka cierpiała niewypowiedziane męki, bardzo bała się śmierci. 4 maja odeszła z tego świata. Ojciec przez cały ten czas właściwie się nią nie interesował. Na pogrzebie także się nie pojawił, twierdząc, że jest chory.
Wkrótce potem na zdrowiu podupadła również Maria Cabaj. Przerażona kobieta zrezygnowała ze służby u Grzeszolskiego i wyjechała do podwarszawskich Włoch, aby się ratować. Mimo podobnych objawów, do których zaliczały się m.in. tajemnicze bóle, udało jej się wyzdrowieć. Tymczasem Sosnowiec huczał od plotek. O Pawle nie mówiono inaczej jak “truciciel z ul. Rybnej”.
Tal
Śledztwo
Pod naciskiem opinii publicznej prokuratura przeprowadziła ekshumację ciała Lucyny. Wnętrzności denatki przewieziono do warszawskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Lekarze odnaleźli w nich ślady wyjątkowo niebezpiecznej substancji- talu. Truciznę ujawniono również w zwłokach Jerzego, które- dla pewności- zostały przebadane w Krakowie. Doczesne szczątki Anny były w zbyt daleko posuniętym stanie rozkładu, aby ujawnić obecność substancji.
W latach 30. XX wieku tal był stosowany jako trutka na szczury. Spożyty przez człowieka nie zabijał od razu. Najpierw powodował objawy podobne do zatrucia pokarmowego. Później do wymiotów i biegunki dochodził obrzęk mózgu, zaburzenia neurologiczne, sercowe i oddechowe. Na samym końcu chory tracił włosy i umierał z powodu porażenia układu nerwowego.
Oskarżenia
22 stycznia 1935 r. Paweł Grzeszolski- już jako mąż Pelagii Staciwińskiej- trafił do aresztu pod zarzutem podrobienia podpisu swojego teścia. Został uznany za winnego i skazany na karę pół roku pozbawienia wolności. W międzyczasie jego świeżo upieczona żona powiła dziecko. Wcześniak z rozszczepem kręgosłupa szybko zmarł.
Dopiero w następnej kolejności wyrodnemu ojcu postawiono zarzut otrucia nastoletnich dzieci. Proces w tej sprawie rozpoczął się 16 marca 1936 r. w Sądzie Okręgowym w Sosnowcu. Na sali zgromadził się tłum ciekawskich. Każdy chciał zobaczyć mitycznego “truciciela z ulicy Rybnej”, którego bronił znany warszawski adwokat Zygmunt Hofmokl-Ostrowski. Oskarżony nie przyznawał się do winy. Twierdził, że w morderstwo wrobiła go rodzina Bugajów, a szczególnie Eugenia Kuczalska. Kobieta miała się mścić na mężczyźnie, bo ten po śmierci Anny nie chciał się z nią ożenić.
Wyrok
Proces był poszlakowy. Zeznawały m.in. koleżanki Lucyny, którym dziewczynka opowiadała, że ojciec trzyma w zamykanej na klucz biblioteczce butelkę z tajemniczą substancją. Nastolatka wyrażała przekonanie, że Paweł dosypuje jej trucizny do jedzenia. Obawy te potwierdzała jej ciotka. Adwokat utrzymywał, że dzieci mogły zarazić się włośnicą po spożyciu przetworów z chorej świni, które to przetwory przyrządziła… Eugenia Kuczalska.
4 kwietnia sędziowie uznali Pawła Grzeszolskiego za winnego zabójstwa dwójki dzieci i otrucia Marii Cabajówny. Karą za te przestępstwa była śmierć, ale zamieniono ją od razu na dożywocie na podstawie amnestii. Zygmunt Hofmokl-Ostrowski natychmiast złożył apelację. 29 października 1936 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł, że jego klient jest niewinny. Prokurator wniósł kasację do Sądu Najwyższego.
Odchodzimy stąd
Paweł i Pelagia nie zamierzali czekać z założonymi rękami na kolejną rozprawę. 10 lutego 1937 r. para wyjechała do Krakowa, gdzie wynajęła pokój w Hotelu Polskim. 12 lutego Hofmokl-Ostrowski przekazał im wiadomość, że wyrok uniewinniający wydany przez sąd drugiej instancji został uchylony. Dla Grzeszolskiego była to kropla, która przelała czarę. W aptece zakupił dużą ilość luminalu, silnego środka nasennego.
Odchodzimy stąd, bo mamy już dosyć widowiska, które z nami urządzono. To, cośmy przeszli, żadne serce ludzkie przeżyć by nie było w stanie… Nie mam sił ani ochoty przeżywać jeszcze jednego procesu sądowego, wobec czego odbieram sobie życie- napisali małżonkowie w liście pożegnalnym. Mężczyzna dodał jeszcze, że nie zabił swojej rodziny. Później wraz z ukochaną zażył przygotowane wcześniej tabletki.
Wieczorem tego samego dnia personel hotelowy odnalazł samobójców w ich pokoju. Pelagia ze słabymi oznakami życia trafiła do szpitala. Lekarzom udało się ją uratować. Kobieta do końca twierdziła, że jej mąż był niewinny, ale opinia publiczna wiedziała swoje. Na ulicy Rybnej, pod numerem trzecim, zabił pan Grzeszolski żonę z dwójką dzieci- głosiła popularna w tamtych czasach rymowanka (w rzeczywistości rodzina mieszkała przy ul. Rybnej 8, ale cyfra 3 lepiej pasowała).
Ciała Anny, Jerzego i Lucyny Grzeszolskich spoczęły we wspólnym grobie na cmentarzu świętego Tomasza w Sosnowcu.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://sbc.org.pl/Content/242305/iv4422-1937-44.pdf
- http://bc.wimbp.lodz.pl/Content/37970/Echo1936kwINr077bc.pdf
- https://crime.com.pl/39794/truciciel-wlasnej-rodziny/
- http://sbc.org.pl/Content/263741/PDF/iv4451-1937-46-0001.pdf
- https://ingremio.org/wydania-in-gremio/2021/in-gremio-152/na-ulicy-rybnej/
- https://www.youtube.com/watch?v=c-9Tg5Y8TK4
- https://www.youtube.com/watch?v=xY1sAB4VJ0I&t=3943