Brutalne tortury Gestapo i przesłuchania więźniów z Pawiaka w alei Szucha

Czym był Pawiak? Jaką funkcję pełnił podczas II wojny światowej?

Pawiak został wzniesiony jako kompleks więzienny między 1830 a 1835 rokiem w Warszawie przy ulicy Dzielnej. To właśnie Pawiak stał się pierwszym nowoczesnym zakładem karnym w stolicy Polski. Plac pod więzienie miał powierzchnię ok. 1,5 ha i był otoczony grubym murem. Jedna wieża strażnicza znajdowała się po stronie ulicy Dzielnej, a druga od strony ulicy Pawiej. Więzienie dzieliły się na część męską (Pawiak) i kobiecą (Serbia). W okresie II wojny światowej, gdy Polska była okupowana przez Niemców, do Pawiaka zaczęli trafiać prześladowani Polacy. Pierwsi polscy więźniowie wylądowali w Pawiaku dokładnie 2 października 1939 roku. Niedługo potem, bo w marcu 1940 roku, zakład karny pozostał do całkowitej dyspozycji Gestapo. W ten sposób Pawiak stał się największym więzieniem politycznym na terenie okupowanej Polski.

Do sierpnia 1944 roku przez Pawiak przeszło ok. 100 tysięcy osób. Prawie 40 tysięcy więźniów zostało w brutalny sposób zamordowanych. Wiele z nich trafiało z Pawiaka do siedziby Gestapo przy alei Szucha 25. W suterenie lewego skrzydła ogromnego gmachu budynku mieściły się więzienie śledcze. Jedna sala podzielona została na 10 niewielkich izolatek, w których wylądowały żelazne łóżka. W tej samej części budynku utworzono również 4 cele zbiorowe, które nie miały okien – w nich więźniowie z Pawiaka oczekiwali na przesłuchanie. Osadzeni czekali na swoją kolej na drewnianych ławkach zwanych „tramwajami”, ustawionych wzdłuż ścian. Musieli siedzieć plecami do korytarza i nie mogli ze sobą rozmawiać. Jedna z czterech cel zbiorowych mieściła około 15 osób, które w niej czekały na przesłuchanie. Przy alei Szucha każdego dnia przesłuchiwano nawet 100 osadzonych. Do siedziby Gestapo przywożono nie tylko osadzonych z Pawiaka, ale też polskich więźniów z innych zakładów karnych.

Więźniowie z Pawiaka nie mieli żadnych praw

Przesłuchania więźniów z Pawiaka odbywały się w gabinetach Gestapo przy alei Szucha. Znajdowały się one w podziemiach albo na górnych piętrach. Nie były to jednak zwykłe przesłuchania, podczas których aresztowanym zadawało się pytania. W gabinetach śledczych odbywała się prawdziwa rzeź przesłuchiwanych. Podejrzani, którzy mogli należeć do ruchu oporu, od razu oddawani byli nazistowskim służbom. Nawet nie przykładano się, aby tych najbardziej podejrzanych dokładnie przesłuchać – od razu wyprowadzano ich na egzekucję. Ci, których przynależności nie sposób było ustalić, byli w brutalny sposób przesłuchiwani przez Gestapo.

Więźniowie z Pawiaka nie mieli żadnych praw. Podczas przesłuchań bito ich, torturowano i terroryzowano zarówno fizyczne, jak i psychicznie. Litości nie było nawet dla kobiet w ciąży. Gestapo nie zwracali uwagi także na wiek czy stan zdrowia więźniów. Przesłuchiwani ludzie byli wielokrotne uderzani pejczem, gumowymi pałkami, biczami z drutu oraz stalowymi prętami. Hitlerowcy oprawcy notorycznie topili ludzi (np. wlewając im wodę do nosa), razili ich prądem, dusili gazem i przypalali papierosami, aby wydobyć z przesłuchiwanych jakiekolwiek informacje. Jedną z ocalałych była m.in. Anna Czuperska-Śliwicka, która do Pawiaka trafiła końcem 1940 roku. Udało jej się zostać lekarzem w Serbii – oddziale kobiecym więzienia. Anna z roztrzęsieniem wspominała kobiety wracające z alei Szucha do Pawiaka. Pamiętała, że twarze widzianych przez nią ofiar były poranione i opuchnięte. Włosy kobiet zawsze sklejone były krwią, a odzież całkiem podarta. Niektóre więźniarki miały też wybite zęby.

Siedziba Gestapo przy alei Szucha – tam dochodziło do krwawych przesłuchań

Więźniowie robili wszystko, aby przetrwać rzeź

Więźniowie przebywający w Pawiaku słuchali rad tych, którym cudem udało się wrócić do zakładu karnego z siedziby Gestapo przy alei Szucha. Niektórzy Polacy, mimo wszelakich rad, chcieli przyznać się np. do przynależności do podziemnej organizacji. Bali się bowiem przechodzić przez tortury okupantów i chcieli od razu umrzeć. Inni mieli opór przed powiedzeniem prawdy – nie wiedzieli bowiem, czy na pewno uda im się wybrnąć i ocalić życie. Niektórym przesłuchiwanym udawało się jednak przeżyć. W jaki sposób? Teoretycznie mówili Gestapo wszystko, co wiedzieli – jednak wcale nie były to prawdziwe historie. Więźniowie kłamali, aby przeżyć. Niektórym udawało się oszukać przesłuchujących i zamydlić im oczy zmyśloną historią, lecz mimo to nie uniknęli tortur. Inni niestety nie potrafili kłamać, więc niemal natychmiast trafiali na egzekucję.

Przesłuchania przez Gestapo przy Alei Szucha, czyli jak wyglądały przesłuchania i tortury krok po kroku
Korytarz prowadzący do 10 cel izolacyjnych przy alei Szucha - fot. domena publiczna

Aby psychicznie złamać więźniów, funkcjonariusze często torturowali najbliższą rodzinę przesłuchiwanego na jego oczach. Potrafili wyrywać paznokcie, szczuć psami, łamać kości czy dusić maską przeciwgazową z uszkodzonym pochłaniaczem. W celu zagłuszenia krzyków torturowanych Gestapo włączali radio na maksymalną głośność. Tych, którzy przeżyli, często wynosili na noszach – więźniowie po długich i brutalnych torturach nie dawali bowiem rady poruszać się o własnych siłach. Czasem jednak wleczono ocalałych za nogi, ciągnięto za zaciśnięty pasek na szyi lub targano za włosy. Dla wielu więźniów przesłuchania przy alei Szucha kończyły się trwałym kalectwem. Inni nie mogli wytrzymać ciężaru psychicznego, którym zostali obarczeni po krwawych przesłuchaniach, co doprowadziło ich do popełnienia samobójstwa. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat Polskiego Państwa Podziemnego?

Ile osób zginęło przy alei Szucha?

Strażnicy często terroryzowali więźniów nie tylko w trakcie przesłuchania. Czasami zaczepiali ich w momencie, gdy aresztowani próbowali np. skorzystać z toalety. Gdy tylko zauważyli więźnia w drodze do ubikacji, kazali mu dla rozrywki robić przysiady albo iść do toalety, robiąc „żabki”. Jako że strażnicy mieli psy, często szczuli nimi więźniów. Niektórzy osadzeni próbowali potajemnie przechodzić do ubikacji, wymijając strażników. Młodym często się to udawało, jednak starsi i schorowani oraz ciężko pobici nie mieli szans na ominięcie straży.

W Pawiaku najgorsza była niepewność. Więźniowie nigdy nie wiedzieli, kto będzie następny. Kto trafi na przesłuchania do siedziby Gestapo przy alei Szucha, kto zostanie stracony, a kto wysłany do obozu koncentracyjnego. W wyniku brutalnych przesłuchań zginęła niepoliczalna ilość więźniów. Ciężko ustalić ich liczbę, ponieważ większość dokumentów i akt Gestapo spalono w 1944 roku. Wiadomo jednak, że zmarła naprawdę przerażająca ilość ludzi. Prochy i ludzkie kości, które znaleziono w piwnicach przy alei Szucha, ważyły bowiem ok. 5,5 tony! Do tych, którzy cudem przeżyli przesłuchania Gestapo, los wcale się jednak nie uśmiechał. Z reguły był to początek najcięższej drogi w ich życiu – wracali bowiem na Pawiak, jechali do obozów koncentracyjnych albo… umierali z wycieńczenia.

Autor: Paulina Zambrzycka

Bibliografia:

  1. A. Fedorowicz: Słynne ucieczki Polaków 2, Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2020
  2. R. Domańska: Pawiak – kaźń i heroizm, Wydawnictwo Książka i Wiedza, Warszawa 1983
ikona podziel się Przekaż dalej