Polityka i obywatele - od stanu wojennego do wolnych wyborów

Nadzieja w mrocznych latach

Ostatnie konwulsje przeżytku ery totalitarnej jakim był ZSRR zaowocowały bardzo burzliwą dekadą. Lata 80-te zaczęły się dla Polski kryzysem gospodarczym i strajkiem powszechnym. Powstały Niezależne Samorządne Związki Zawodowe (NSZZ) „Solidarność”, które zaproponowały całkiem nowy nowy model samorządnej Rzeczypospolitej (Szlachta B., Kozub-Ciembroniewicz W., 2010: s. 126). Wprowadzony 13 grudnia 1981 roku Stan Wojenny „zresetował” wcześniejsze sukcesy „Solidarności”. Nie dało się jednak stłumić opozycji. Tym bardziej, że zyskała ona ogromne wsparcie z zachodu.

Michaił Gorbaczow, który po śmierci przejął stanowisko I sekretarza w marcu 1985, powoli zaczął wprowadzać zmiany w administracji, gospodarce, a także ogólnej narracji. (Marples D.R., 2006: s. 283) Reformy nowego przywódcy radzieckiego miały naprawić, unowocześnić i wzmocnić Związek Radziecki, tymczasem przyczyniły się do jego erozji.

Od odwilży do transformacji

Odwilż w Moskwie miała wpływ na zmiany w PRL. Pod wpływem haseł Gorbaczowa polski rząd wprowadził amnestię dla więźniów politycznych. (Szlachta B.: s. 131) Utworzenie instytucji rzecznika praw obywatelskich było kolejnym krokiem władz w kierunku porozumienia rządu ze społeczeństwem. Do realnych rozmów zmusiły rząd dopiero fale strajków. To stąd wyszła inicjatywa zwołania „okrągłego stołu”, przy którym spotkali się przedstawiciele rządu i opozycji. Wokół całej inicjatywy narosło wiele kontrowersji. Jak by nie było rozmowy doprowadziły do wprowadzenia przedstawicieli opozycji do Sejmu oraz ogłoszenia pierwszych wolnych wyborów do Senatu. Wybory okazały się zwycięstwem opozycji. W ramach porozumienia („nasz premier, wasz prezydent”) prezydentem został Jaruzelski, premierem – przedstawiciel opozycji, Tadeusz Mazowiecki.

Niespodziewana zmiana układu politycznego została przypieczętowana całkowitym zwrotem w polityce gospodarczej. Reformę powierzono młodemu ekonomiście – Leszkowi Balcerowiczowi. Zmiany zostały przypieczętowane przez poprawki w Konstytucji, uchwalone przez Sejm 29 grudnia 1989 roku.

Nastąpiło całkowite przekształcenie gospodarki – z planowej w tzw. wolnorynkową. Miało to różnorodne konsekwencje, które wymagałyby osobnej analizy. Tu skupię się na przemianie z perspektywy polskich dzieci.

Jak zmienił się świat dziecka?

Pierwsze wrażenie – kolorowa fala z zachodu

Lata 80-te stwarzały poczucie niestabilności i schyłkowości. Były dostępne place zabaw, zbudowane najczęściej jeszcze w poprzedniej dekadzie, w telewizji można było obejrzeć bardzo ciekawe programy, w bibliotekach czekały na maluchy książki, które rozbudzały ciekawość świata. Większość dostępnych przedmiotów była jednak albo używana, albo naznaczona permanentnymi niedoborami składników i materiałów. Dlatego prawie wszystko wydawało się wyblakłe lub szaro-bure i nierzadko posiadało lekkie wady. Co najmniej do połowy lat 80-tych problemem było też zdobycie podstawowych przyborów szkolnych, zwłaszcza dobrych kredek, plasteliny, klejącego kleju, papieru kolorowego itp.

Otwarcie rynku z dnia na dzień zapełniło te braki. Po pierwsze na półkach sklepów z zabawkami, kiosków czy sklepów papierniczych zaczęły się pojawiać markowe produkty zagraniczne, które do tej pory polskie dzieci kojarzyły najwyżej z Pewexem (jeśli miały szczęście tam być). Po drugie – ruszyła dzika produkcja krajowa. Mając wtryskarkę, formy i surowiec można było produkować tony kolorowej tandety. Wiele osób, które potraciły pracę w czasie restrukturyzacji w takim chałupnictwie szukało źródła utrzymania. Tak czy inaczej świat dzieci na początku lat 90-tych nagle zrobił się bardzo kolorowy. Oprócz jasnych, nasyconych barw, bardzo popularne były kolory neonowe i wzbogacone brokatem.

Muszę tu dodać, że w ogóle estetyka lat 90-tych, zwłaszcza kierowana do dzieci i młodzieży była „psychodelicznie” kolorowa. Dla dziecka, które pierwsze lata życia spędziło w kraju powszechnych niedoborów szok był podwójny.

Smakowite, kolorowe, prawdopodobnie niezdrowe

Drugą wyraźną zmianą były smaki. W PRL istniały co prawda niezdrowe przekąski, takie jak batony czekoladopodobne (rarytas w epoce kryzysu), guma Donald, prażynki ziemniaczane i oranżady. W zasadzie nie było problemem kupienie Pepsi-coli i Mirindy, produkowanych na zasadzie franczyzy w polskich zakładach we Wrocławiu. Jednak następna dekada to połączenie zalewu produktami z zachodu i radosnej twórczości krajowej.

W latach 90-tych w Polsce, podobnie jak na zachodzie, nie zwracano dużej uwagi na zdrowe żywienie. Przeciętne dziecko czy nastolatek mogło jeść wszystko, na co tylko mogli sobie pozwolić jego rodzice. A ostatnia dekada XX wieku to okres wysypu hurtowni i dyskontów oferujących bardzo tanie słodycze, przetwory i potrawy instant. Produkty znanych zachodnich marek były dostępne w lokalnych sklepach. Jeżeli jednak kogoś nie było na nie stać, to kupował polskie odpowiedniki. Oprócz chipsów można było się truć starymi dobrymi prażynkami, chrupkami kukurydzianymi lub tzw. snackami.

Lata 90-te były też złotą erą gum do żucia. Obok Donalda królowała oczywiście guma Turbo, ale można było też kupić gumy z postaciami z serialu, zabawkami czy piłkarzami itp.

Otwarcie rynków to również nagła dostępność egzotycznych owoców. Dzieci miały więc szansę również na bardziej zróżnicowaną dietę. Z punktu widzenia ośmio- czy dziesięciolatka większe znaczenie miała jednak zmiana dostępnych smaków i kolorów. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat cen i zarobków w PRL.

Pokusy nie do odparcia

Jeżeli kolorowe opakowania nie wystarczały, żeby zachęcić maluchy do kupienia gumy Turbo lub napoju Frugo, to zrobiła to reklama.

Pod koniec lat 80-tych istniały reklamy, głównie adresowane do dorosłych. Po wprowadzeniu gospodarki wolnorynkowej telewizja została zalana spotami reklamowymi dla dzieci. Słabe regulacje prawne w tym zakresie sprawiały, że reklama nie ograniczała się do tradycyjnych mediów. Popularne stały się np. wizyty przedstawicieli danej firmy w szkołach i przedszkolach, gdzie w historyjkę lub eksperyment wplecione było lokowanie produktu, a po seansie dzieci dostawały próbki pasty do zębów lub soku owocowego do domu.

Ponieważ zaufanie do reklam było dużo większe niż dziś, a telewizja była powszechnie używanym (i nadużywanym) medium, hasła reklamowe często trafiały do popkultury. Spragnione różnorodności polskie społeczeństwo, a zwłaszcza dzieci były łatwym łupem dla twórców reklamy.

Różne twarze transformacji

Więcej rzeczy mniej pieniędzy

Transformacja ustrojowa, jak każda gwałtowna zmiana, dla jednych była korzystna, dla innych mniej. W latach 1989-90 polska gospodarka doświadczyła hiperinflacji. Był to wynik całkowitej destabilizacji rynku po ciężkim kryzysie gospodarczym. To była druga strona uwolnienia cen i otwarcia na zalew towarów. Dla ówczesnych dzieci był to przede wszystkim wzrost napięcia w domu. Z jednej strony tyle towarów, z drugiej rodzice ciągle mówią, że nie mają pieniędzy. Ponad milion osób straciło pracę w przedsiębiorstwach państwowych (por. Kaliński J., 2009: s. 86), spadek siły nabywczej wpłynął na zmniejszenie popytu, również na produkty rolne. Dlatego w latach 1990-91 prawie wszyscy odczuli kryzys. Tendencja utrzymała się do końca dekady, chociaż nie była tak nasilona jak w pierwszych dwóch latach po przewrocie.

Zupełnie nowa szkoła

Państwo coraz mniej pieniędzy przeznaczało na szkoły i przedszkola państwowe. W latach 1990-2002 liczba szkół podstawowych spadła z 19 do 15 tysięcy. Zmniejszyła się też liczba przedszkoli. (Kaliński J.: s. 130) Te szkoły, które przetrwały transformację, były słabo dofinansowane. Rodzice, ze swoich okrojonych przez inflację pensji, musieli inwestować dodatkowo w sprzęt dla swoich pociech. W Świecie Młodych z listopada 1991 roku znalazł się reportaż przedstawiający szkoły w małych miejscowościach: „Mniej lekcji, rezygnacja z kółek zainteresowań, świetlic, obiadów, walące się ściany, brak podstawowych pomocy, a czasem nawet kredy – taką rzeczywistość wielu z was zastało po powrocie do szkoły z tegorocznych wakacji” – skarżyli się redaktorzy młodzieżowego czasopisma. (ŚM, 11.05.1991, s. 2) W niektórych szkołach pieniądze przeznaczone na pensje dla nauczycieli zostały wykorzystane już w połowie roku. Przewidywano nawet finansowanie przez komitet nauczycielski. Nic dziwnego, że popularnością zaczęły się cieszyć szkoły i przedszkola społeczne. Niestety często poza zasięgiem uboższych obywateli. Nie tylko rodzice, ale i dzieci zaczęły odczuwać rozwarstwienie społeczne, spowodowane przez prywatyzację.

Bycie dzieckiem i dorastanie w ostatniej dekadzie XX wieku miało też wiele innych aspektów. Wiele z nich było jednak wynikiem działania kultury globalnej i nie mają związku z samą transformacją.

Autor: Ludwika Wykurz

Bibliografia:

  1. David R. Marples, Historia ZSRR, Wrocław 2006
  2. Polska XX wieku, red. Wiesław Kozub-Ciembroniewicz, Bogdan Szlachta, Kraków 2010
  3. Janusz Kaliński, Transformacja gospodarki polskiej w latach 1989-2004, Warszawa 2009
  4. Świat Młodych 1991 11 05 Nr 089
ikona podziel się Przekaż dalej