Od zielonego szkła do bomby atomowej

Przed erą atomową

Europa Środkowa jest pierwszym obszarem na świecie, na którym zaczęto wydobywać uran na skalę przemysłową. Początkowo był używany do zabarwiania szkła na charakterystyczny żółtawy i jasno-zielony kolor. Pod koniec XIX wieku francuski fizyk Henri Bequerel odkrył promieniotwórcze właściwości pierwiastka. (René M., 2017:4) Jego studentka – Maria Skłodowska-Curie – prowadziła razem z mężem dalsze badania, które doprowadziły do rozpowszechnienia użycia pierwiastków promieniotwórczych w przemyśle na początku XX wieku. Już wówczas zdawano sobie sprawę z tego, że duże dawki promieniowania mogą być niebezpieczne dla zdrowia i życia.

Cała historia rozwoju fizyki nuklearnej od początku lat 30-tych do pierwszych prób atomowych przypomina reakcję łańcuchową. Mało która dziedzina nauki została rozwinięta w takim tempie – od świecącej farby i zielonego szkła do broni masowego rażenia.

Nowa era rozpoczęła się wraz ze zrzuceniem bomb na Nagasaki i Hiroszimę w sierpniu 1945 roku. Stany Zjednoczone nie tylko pierwsze skonstruowały bombę, ale nie zawahały się zademonstrować jej siły. Demonstracja była bardziej przeznaczona dla Stalina, niż dla Japonii, która była już bliska kapitulacji. Przetrwanie mocarstw w tym nowym świecie zależało od posiadanego arsenału nuklearnego, a wkrótce również od energii nuklearnej. Uran stał się teraz jednym z najbardziej pożądanych surowców.

„Kowarskie kopalnie” i uran na Dolnym Śląsku

Po manifestacji nowej amerykańskiej broni w Japonii Związek Radziecki musiał przyspieszyć prace nad własną bombą. Znane złoża surowca, dostępne Moskwie znajdowały się na zajętych terenach Europy Środkowej – na Dolnym Śląsku, w północno-zachodniej części Czechosłowacji i południowo-wschodniej części Niemiec. Niektóre miejsca były słynne z wydobycia tego surowca już w XIX wieku, ale radzieccy twórcy bomby szukali tylko wysokiej jakości rud. Wykryto je m.in. w Kowarach i okolicy (Miedzianka, Kletno, później również Radoniów i inne miejscowości).

W ramach współpracy naukowo-technicznej między Polską a ZSRR 1 stycznia 1948 zostało powołane państwowe przedsiębiorstwo Kowarskie Kopalnie, w 1951 roku przemianowane na Zakłady Przemysłowe R-1. (Borzęcki R., Wójcik D., 2017: 87). Zaczęto od przejęcia przedwojennej kopalni żelaza i magnetytu – „Wolność”. Wydobycie zostało ograniczone do pozyskiwania rud uranu. Stopniowo uzdatniano też inne kopalnie w okolicy. Uran oczywiście w większości był przewożony do Związku Radzieckiego na potrzeby programu atomowego.

Wydobycie uranu w państwie totalitarnym

Polski przemysł w cieniu ZSRR

W oficjalnej propagandzie Polska została wyzwolona przez Armię Czerwoną, ale de facto stanowiła terytorium podporządkowane Związkowi Radzieckiemu pod względem politycznym, ideologicznym i gospodarczym. W latach 1949-50 powołano bataliony pracy w Wojsku Polskim. Oficjalnie przeznaczone były one do pracy przy dostawach węgla na potrzeby wojskowe. (Klementowski R., 2009: 294-295) Jednak potrzebne były również ręce do pracy przy wydobyciu uranu.

Zaraz po wojnie w górnictwie zatrudniano niemieckich jeńców wojennych. Wraz z powstaniem NRD (1949) więźniowie ci zaczęli być zwalniani. Początkowo zastępowali ich więźniowie polityczni i kryminalni, ale ich liczba nadal nie była wystarczająca. Podobna sytuacja miała miejsce w Czechosłowacji, gdzie jeńców zastąpili głównie rodzimi więźniowie polityczni. (por. René M.:7)

Pracowników dobierano według kategorii politycznej

Bataliony pracy nie były po prostu wojskową siłą roboczą. Praca w górnictwie, przy wyśrubowanych normach, a szczególnie praca w kopalniach uranu, sama w sobie stanowiła rodzaj kary. I tak została ostatecznie potraktowana. Po powołaniu wojskowych batalionów pracy oczekiwano początkowo, że zostaną uformowane z ochotników. Nie znalazło się jednak wielu chętnych. Dlatego przeznaczono do pracy osoby „nie nadające się do służby wojskowej”. W tej kategorii mieścili się ludzie oceniani według kryteriów politycznych (np. byli członkowie AK, NSZ czy Szarych Szeregów, ludzie o pochodzeniu włościańskim, zwani z rosyjska „kułakami”). (Klementowski R.: 297) Trafiali tutaj również mężczyźni, którzy wykazali się jakąkolwiek niesubordynacją w zakładzie pracy czy w innych strukturach, ale zdarzali się też Ślązacy, którzy wcześniej służyli w armii niemieckiej. Jednym słowem wszyscy, którzy wydawali się nowym władzom podejrzani lub nie wystarczająco entuzjastyczni wobec nowego reżimu. Dwa bataliony - 10. i 11., przeznaczono do pracy w Kowarach i okolicznych miejscowościach przy wydobyciu rudy uranu.

Warunki życia i pracy

Kwatery bez ogrzewania i bieżącej wody

Warunki zakwaterowania zależały głównie od tego gdzie kto trafił. Sztab Batalionu 10. i część pracowników została zakwaterowana na terenie byłego obozu koncentracyjnego w Kamiennej Górze (filia Gross Rosen). Kompania pracująca w Kotlinie Kłodzkiej trafiła do budynku sanatorium w Lądku Zdrój, ale część została zakwaterowana w pobliskim Bolesławowie. Kwatery pracowników kopalni w Wojcieszycach, Wleniu i Kopańcu znajdowały się w willi w Szklarskiej Porębie.

Najgorzej wspominano Bolesławów i Kamienną Górę (wszystkie opisy por. Klementowski R.: 299-300). Żołnierze, oficjalnie wolni obywatele Polski, żyli w warunkach niewiele różniących się od tych jakich doświadczali wcześniejsi więźniowie obozów. W Kamiennej Górze spało po kilkadziesiąt osób na jednej sali, ogrzewanej oszczędnie – w wyniku czego latem panowała wilgoć, a zimą pojawiał się lód na ścianach. Latryny znajdowały się na zewnątrz budynku. Jeszcze gorzej było w Bolesławowie, gdzie żołnierze nie mieli dostępu do żadnych sanitariatów, ani bieżącej wody, tylko raz w tygodniu zawożono ich do łaźni miejskiej. Opuszczanie kwatery było dozwolone tylko za przepustką, którą można było dostać za aktywność na zajęciach politycznych lub wyrobienie normy.

Do tych marnych warunków zakwaterowania trzeba dodać wyżywienie, nieadekwatne do wykonywanej pracy. Porcje były mniej więcej takie same jak w innych jednostkach wojskowych. Mięsa, a nawet grochu prawie nie widziano – gulasz z kaszą od święta. Przede wszystkim były to gorzka kawa, zupy warzywne z chlebem i ziemniaki lub kasza.

Kopalnia uranu, Kletno, Polska
Dawna kopalnia uranu w Kletnie, fot. Jacek Halicki, domena publiczna (licencja CC BY-SA 4.0)

Praca ponad siły

Nawet wakacje w takich warunkach byłyby zagrożeniem dla zdrowia. Praca w kopalni na pewno nie miała nic wspólnego z wakacjami. Początkowo norma wynosiła 12 godzin, 6 dni w tygodniu, na dwie lub trzy zmiany. Czasami dochodziła praca w niedzielę (żeby nadgonić wygórowane normy). Niedziela była też dniem sprzątania i prania. Dopiero kiedy żołnierze zaczęli masowo chorować zmniejszono ilość godzin pracy do 8. (Klementowski R.: 300) To nie znaczy, że resztę czasu mieli dla siebie. Starano się wypełnić go zajęciami fizycznymi, musztrą, a przede wszystkim zajęciami politycznymi. Wykazanie się prawidłową postawą polityczną na tych zajęciach skutkowało przyznaniem przepustki. Jednak czynne podważanie przekazywanych treści było karane. Wszystko co opisałam powyżej, to była norma dla żołnierzy, którzy bez sprzeciwu (może nawet z entuzjazmem) wykonywali swoją pracę. Ukaranym dokładano więcej pracy, mniej wyżywienia i więcej musztry, a także odmowę odwiedzin i przepustki. Trudno wyobrazić sobie, że w tych warunkach godzina pogadanek politycznych będzie w stanie „nawrócić” kogokolwiek. Tym bardziej, że na zewnątrz żołnierze byli prezentowani jako wrogowie ludu, co skutkowało dodatkowo niechęcią ze strony nielicznych, stykających się z nimi cywilów. Sprawdź także ten artykuł: Największe inwestycje w czasach PRL - co wybudowała Polska Ludowa.

Rudy uranu ładowano ręcznie

Do wszystkiego co powyżej trzeba dodać fatalne warunki pracy. Nie wszyscy znali się na górnictwie, sztygarzy często nie podawali niezbędnych informacji „wrogom ludu”, a zabezpieczenia były marne. Wylicza się, że wypadki dotyczyły co dziesiątego pracownika. Sama praca w pyle, w dodatku radioaktywnym dodatkowo wpływała na stan zdrowia. Rudę ładowano łopatami, bez zabezpieczeń. W sortowni była pakowana ręcznie do puszek po 40 kilogramów. Wszystko w przemoczonych ubraniach i dziurawych kaloszach. (por. Klementowski R.: 302)

Dopiero w 1956 roku zaczęto badać normy pracy. Do tego czasu nie wiadomo co się działo – pozostają tylko wspomnienia pracowników i celowo niepełna dokumentacja medyczna.

Bataliony 10. i 11. zakończyły pracę już w 1951 roku, ale złoża były eksploatowane jeszcze do lat 1958 roku.

Zabójcza tajemnica

Wydobycie uranu na potrzeby ZSRR było z różnych powodów tajne (przede wszystkim ze względu na militarne przeznaczenie surowca oraz rosnące napięcie między Wschodem i Zachodem). Nawet żołnierze kierowani do kopalni nie wiedzieli, że mają do czynienia z pierwiastkiem promieniotwórczym. Zwykle dowiadywali się o tym na miejscu, od wcześniejszych pracowników lub cywilnych górników.

Ukrywano liczbę pracowników, nie robiono właściwej dokumentacji medycznej, nie było odpowiedniej opieki lekarskiej. Jeden z żołnierzy – Władysław Sąsiada – wspominał, że po złamaniu żebra został wysłany do lżejszej pracy, a leczenie mógł podjąć dopiero po zakończeniu służby. (Klementowski R.:304) Oprócz niewłaściwego traktowania chorych i poszkodowanych w wypadkach górniczych (poza ciężkimi przypadkami, odsyłanymi do szpitala), niewiele wiadomo o skutkach napromieniowania. Żołnierze otrzymali dawki przekraczające normy, zdarzały się owrzodzenia, egzemy, problemy z układem pokarmowym. Biorąc pod uwagę tragiczne warunki higieniczne i sanitarne oraz pracę fizyczną bez zabezpieczeń, trudno ustalić które dolegliwości były następstwem kontaktu z uranem, a które wynikiem innych urazów i zaniedbań.

Kiedy na początku lat 90-tych żołnierze wojskowych batalionów pracy zaczęli się domagać statusu represjonowanych, zgłosiło około 4 tysięcy byłych pracowników kopalni uranu. Proces nadawania odpowiedniego statusu członkom Związku Represjonowanych Żołnierzy-Górników trwał kilka lat. Dopiero w 2000 roku zmieniono ustawowo nazwę organizacji na Związek Represjonowanych Politycznie Żołnierzy-Górników.

Autor: Ludwika Wykurz

Bibliografia:

  1. Miloš René, History of Uranium Mining in Central Europe, IntechOpen 2017 (pdf dostępny pod adresem: https://www.intechopen.com/chapters/57723, dostęp 20.09.2023)
  2. Robert Klementowski, Skazani na uran. Kopalnie rudy uranu we wspomnieniach żołnierzy batalionów pracy, w: ACTA UNIVERSITATIS WRATISLAVIENSIS, No 3154 „Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi”, XXXI, Wrocław 2009
  3. Robert BORZĘCKI, Dariusz Wójcik, Pozostałości górnictwa rud uranu i żelaza w rejonie Kowar. Część 1, w: Hereditas Minariorum, 4, 2017, ss. 81−108
ikona podziel się Przekaż dalej