Shoko Asahara – japoński zabójca i założyciel sekty Aum Shinrikyo

Zanim Shoko Asahara – zanim stał się seryjnym mordercą…

Shoko Asahara urodził się 2 marca 1955 roku w japońskim mieście Yatushiro, w prefekturze Kumamoto. Jego rodzina nie należała do zamożnych – nie klasyfikowała się też nawet do klasy średniej. Asahara miał wiele rodzeństwa, więc rodzice Shoko ledwo wiązali koniec z końcem, aby wyżywić liczną rodzinę. Ojciec chłopca od lat zajmował się podłogowymi matami japońskimi, zwanymi tatami. Niestety, ich produkcja nie wystarczała na podstawowe potrzeby wielodzietnej rodziny, która wobec tego często biedowała. Dużym problemem i jednocześnie prawdziwym wyzwaniem dla rodziców było, iż Shoko urodził się z nieuleczalną wadą wzroku. Z czasem zdiagnozowano u niego jaskrę, która doprowadziła chłopca do niemal całkowitej utraty wzroku. Rodzice długo zebrali pieniądze, aby w końcu wysłać Shoko do specjalnej szkoły dla niewidomych. Po ukończeniu szkoły młody Asahara wyjechał na studia medycyny i akupunktury chińskiej. Od zawsze interesował się tymi dziedzinami – prawdopodobnie dlatego, iż szukał sposobu na wyleczenie się ze ślepoty.

Shoko Asahara ukończył studia z wyróżnieniem. Udało mu się następnie w połowie lat 80-tych założyć szkołę jogi Aum Shinsen no Kai w Tokio, gdzie zdradzał swoim uczniom największe tajniki tej sztuki. Dopiero później wyszło na jaw, że właśnie w tej szkole Asahara zaczął pozyskiwać pierwszych wyznawców swojej sekty. Założyciel szkoły jogi nie pobierał od swoich uczniów żadnych opłat za naukę. Asahara uważał bowiem, że ludzie „oświeceni duchowo” nie powinni płacić pieniędzy. Tym sposobem, wykładając zupełnie za darmo, powiększał grono sympatyków i zwolenników. Właśnie w ten sposób sekta Shoko każdego dnia rosła w siłę.

Początek sekty Aum Shinrikyo. Asahara wypuszcza swoje sieci

W 1987 roku Asahara wyjechał do Indii, aby znaleźć inspirację do dalszego prowadzenia wykładów w szkole jogi. Udało mu się jednak poznać o wiele więcej tajników, niż się spodziewał. „Oświecony” buddyjskimi i tybetańskimi sutrami, postanowił wrócić do Japonii i przekazywać nabytą wiedzę w jeszcze inny sposób. Dzięki datkom wyznawców ze szkoły jogi otworzył i zarejestrował organizację religijną pod nazwą Aum Shinrikyo, co w języku japońskim oznacza „Najwyższa Prawda”.

W kilka lat Shoko Asahara zjednoczył i wcielił do sekty prawie 40 tysięcy osób – nie tylko w Japonii, ale i poza granicami państwa. Asahara nauczał, bazując na medytacji i ascezie. Sam założyciel sekty uważał się za wcielenie Shivy i jednocześnie Chrystusa. Co jednak sprawiało, że kolejne osoby tak chętnie dołączały do Shoko? Otóż wszyscy oni chcieli stać się wyjątkowi i poczuć, że są połączeni specjalną więzią, która wyróżnia ich od pozostałych ludzi. Należący do sekty czuli się wybrani i „ponad innymi”. Z reguły byli to ludzie bez większej pewności siebie, którzy czuli się zagubieni życiowo. W naukach Asahary widzieli coś wyjątkowego, co za wszelką cenę pragnęli sprawdzić i przeżyć. Do Shoko dołączali też ludzie poszukujący sensu życia, ale i osoby namówione przez rodzinę lub przyjaciół.

Członkowie sekty musieli podpisać dokument, który zobowiązywał ich do przepisania majątku na rzecz sekty – stąd też Asahara miał pieniądze na rozwijanie ugrupowania. Oszczędności było wiele, gdyż mężczyzna docierał głównie do ludzi zamożnych. Z czasem sekta Aum Shinrikyo zaczęła być widoczna również w telewizji oraz Internecie, głównie przez popularność japońskiej mangi i anime. Shoko Asahara postanowił wykorzystać też fakt, że zdobył zaufanie tak ogromnej ilości osób. W 1990 roku wziął więc udział w wyborach parlamentarnych, które jednak przegrał, zdobywając 1700 głosów. Shoko stwierdził, że wybory na pewno sfałszowano, zwłaszcza że jego zwolennicy również kandydowali w ilości 25 osób – żaden z nich nie dostał się do parlamentu.

Masowe morderstwo w metrze, aresztowanie i śmierć Shoko Asahary

Śmiertelne działania sekty Aum Shinrikyo

Sekta pod przewodnictwem Shoko Asahary zaczęła jeszcze bardziej poszerzać swoje sieci. Jak większość tak destrukcyjnych ugrupowań, Aum Shinrikyo coraz odważniej brała też udział w politycznych debatach, przedstawiając swój dość skrajny nacjonalizm. Dla Asahary i jego zwolennikiem problemem i głównym źródłem zła stała się Ameryka. Członkowie sekty sądzili, że to właśnie Amerykanie chcą zawładnąć światem, podporządkowując sobie pozostałe państwa i ich przywódców – w tym oczywiście japoński rząd. W sekcie zaczęło robić się coraz większe zamieszanie, gdyż Asahara zaczął namawiać członków do walki z „wrogami” ich ideologii. Kilka osób, obawiając się dalszych działań sekty, próbowało opuścić szeregi Asahary. Zostali oni jednak zamordowani przy użyciu gazu.

Shoko Asahara, założyciel Aum Shinrikyo
Portret Shoko Asahara - założyciela religijnej sekty o nazwie Aum Shinrikyo z Japonii, fot. domena publiczna

Mimo że władze odebrały organizacji status religijny, sekta wciąż się powiększała i robiła coraz straszniejsze rzeczy. W 1993 roku sekta Aum Shinrikyo próbowała zabić rodzinę cesarską za pomocą jadu kiełbasianego. Rok później powołano Shoko do sądu, aby wydać wyrok w sprawie próby morderstwa. Jeden z członków Aum Shinrikyo, obawiając się o przyszłość guru i całej sekty, rozpylił więc w dzielnicy Matsumoto (gdzie mieszkali sędziowie) sarin – silnie toksyczną truciznę. W ten sposób zamordowano siedem, a także otruto prawie sto pięćdziesiąt ludzi. Od tamtej pory sarin stał się główną bronią Aum Shinrikyo. O tym, że masakry na Matsumoto dokonał członek sekty, dowiedziano się dopiero po czasie. Shoko Asahara nie usłyszał wobec tego żadnych zarzutów i mógł działać dalej. Jeśli szukasz więcej ciekawostek, sprawdź także ten artykuł na temat mordercy Charlesa Mansona.

Największa zbrodnia Shoko Asahary – masakra w tokijskim metrze

Asahara uważał się za wybawiciela świata. Postanowił zatem uchronić swoich wyznawców przed apokalipsą, organizując zamach w tokijskim metrze. 20 marca 1995 roku ośmioro wyznawców Aum Shinrikyo wybrało się w stronę metro, aby – zgodnie z poleceniem Shoko Asahary – zamordować kilka tysięcy ludzi tam przebywających. Członkowie sekty mieli przy sobie parasole z ostrymi szpicami, a także torby z sarinem i strzykawki z atropiną. Zadaniem zamachowców było przekłucie torebek z sarinem i wejście do wagonów. Gdyby coś się stało, mieli wstrzyknąć sobie antidotum, aby się uratować. O godzinie 8 rano, kiedy członkowie sekty mieli zacząć atak, w okolicy metro bywało zwykle kilka milionów ludzi.

Służby porządkowe zbyt późno zatrzymały ruch, dlatego też zbyt późno doszło do ewakuacji metro, w wyniku czego wydarzyła się tragedia. Nikt nie przypuszczał jednak, że za tą całą sytuacją stali ludzie. Z początku podejrzewano bowiem… wyciek gazu. Zamachowcy ostatecznie zamordowali 12 osób, jednak w wyniku kontaktu z sarinem prawie 6 tysięcy osób zostało poważnie rannych. Wiele z nich do dziś zmaga się z zaburzeniami oddychania, chorobami oczu i mózgu oraz depresją. Jako że sarin nie pachnie, ofiary zamachu w metrze nie wiedziały, co było przyczyną nagłego zagrożenia i dlaczego stracili władzę nad swoimi ciałami. Jak działa zabójczy sarin? Początkowe wymioty, ból i drgawki w fazie końcowej przekształcają się w śpiączkę, kiedy to następuje paraliż mięśni i serca, a później… śmierć.

Aresztowanie i śmierć Shoko Asahary

Zaledwie dwa dni po zamachu kilka tysięcy policjantów zajęło wszystkie budynki, w których spotykała się sekta. Udało się zabezpieczyć wszystkie substancje, których zamachowcy użyli do morderstwa w metrze. Mało tego, policja znalazła też na terenie jednej z hal śmigłowiec, którym sekta Shoko Asahary miała rozpylić sarin nad… całym Tokio. Mimo wszelkich starań i częstych ucieczek Asahary brutalny przywódca sekty został ujęty 16 maja 1995 roku. Członkowie organizacji próbowali odbić swojego guru, jednak bezskutecznie. Atakowali tokijskie metro kilkukrotnie, próbowali też przechwycić Asaharę i zabrać go do Rosji. Co na to wszystko Shoko? W czasie procesu, który trwał aż osiem lat, odmawiał składania zeznań. Z zamkniętymi oczami szeptał jedynie zupełnie niezrozumiałe dla nikogo słowa, jednocześnie wydając z siebie niepokojące dźwięki.

Po trwającym kilka lat procesie udowodniono Shoko Asaharze aż 17 z 13 zarzutów. 27 lutego 2004 roku skazano mężczyznę na śmierć, jednak ten złożył apelację. Asaharze, którego skazano na śmierć poprzez powieszenie, przez kilka lat udawało się uniknąć kary. Dopiero 6 lipca 2018 roku przywódca japońskiej sekty, a także kilkoro jej członków (tych, którzy brali udział w zamachu na tokijskie metro), zostali straceni – zgodnie z wyrokiem sądu. Co najbardziej przerażającego jest jednak w całej tej historii? Otóż fakt, że sekta istnieje do dziś, pod nazwą Aleph. Jej wyznawcy, mimo że zrobiło się ich znacznie mniej, nadal wierzą w „prorocze” słowa guru Shoko Asahary.

Autor: Paulina Zambrzycka

Bibliografia:

  1. Anna Poppek: Seryjni mordercy. Prawdziwe historie XX wieku, Wydawnictwo G+J Książki, Warszawa 2013
  2. A. Czerwiński, K. Gradoń: Seryjni mordercy, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2001
ikona podziel się Przekaż dalej