Wezbrane wody Juszczynki

Juszczyna to wieś w powiecie żywieckim (powiat po raz pierwszy utworzony w zaborze austriackim). W 1908 roku była to część Galicji, należąca do majątku żywieckich Habsburgów. Właścicielem zamku był w tamtym czasie Karol Stefan Habsburg, który żył w dobrych stosunkach z miejscową ludnością, miał nawet nadzieję na zostanie polskim królem w ramach habsburskiego imperium. Odpowiedzialność administracyjna spoczywała na staroście żywieckim, wówczas był nim Stanisław Perth. 

Na początku XX wieku Juszczyna liczyła ponad 1000 mieszkańców. Niekoniecznie świadczyło to o wielkości miejscowości. Galicja była przeludniona, a na jedną rodzinę przypadała niewielka ilość ziemi. Większość lokalnych mieszkańców żyła z rolnictwa (głównie pasterstwa) i wycinki lasu. Nierzadkim widokiem w okolicy były tartaki i składy drewna. Jak się okazało później – niebezpieczne w razie powodzi. Wielu miało własne gospodarstwa – ówczesna prasa nazywa ich włościanami.

Położoną między kilkoma beskidzkimi szczytami Juszczynę opływa niewielki potok – Juszczynka, który ma swoje źródła na pobliskich wzniesieniach. Juszczynka na co dzień nie wygląda groźnie. Wije się cienką wstążką i wpada do Soły w okolicach miejscowości Wieprz. Latem potrafi prawie wysychać. Jednak w czasie deszczów woda szybko wzbiera i z dużą siłą spływa ku niżej położonej dolinie Soły.

Połowa lipca 1908 roku nie była spokojna. Galicję nawiedzały burze, które dokonały wielu zniszczeń również w innych miejscowościach. Nigdzie jednak nie skończyły się tak tragicznie jak w Juszczynie. W nocy z 15 na 16 lipca spokój mieszkańców zaburzyło oberwanie chmury połączone z burzą. Spływające z gór i wzniesień wody przyczyniły się szybkiego wylania Juszczynki. Żywioł przetoczył się przez wieś w kierunku Soły. Zanim mieszkańcy zdążyli się zorientować wiele domów zostało zniszczonych lub porwanych z prądem.

Zniszczenia i straty

Według źródeł prasowych zginęły 21 lub 22 osoby. Komisja, która badała miejsce katastrofy dwa dni później naliczyła 22 zabitych. Żywioł zabrał po drodze zgromadzone bale drewna, które niesione z prądem uderzyły o ściany domów i stodół, zabierając je z prądem. Mieszkańcy, którzy spokojnie spali w swoich łóżkach, nie mieli żadnych szans. Zginęło przede wszystkim dużo dzieci.

Oprócz ofiar w ludziach i zniszczonych budynków (naliczono ich 46) woda zabrała dużo zwierząt gospodarskich (co najmniej 36), nie mówiąc o zniszczonych plonach, które znalazły się pod wodą. Spośród mieszkańców zatopionych domów ocalał tylko jeden chłopak. Gazety podały jego imię – Władek Stokłosa. 11-latkowi udało się wydostać przez okno, dzięki czemu nie utonął, tylko został zaniesiony z prądem na pobliskie drzewo, gdzie spędził noc. Po katastrofie został zaprowadzony do Karola Stefana Habsburga, który obiecał zająć się sierotą.

Natychmiast po wydarzeniu na miejscu katastrofy pojawił się starosta. Przyjechała też straż pożarna. Od rana zajęto się wyławianiem ciał. Jednak szkód nie dało się naprawić od razu. Poinformowane namiestnictwo galicyjskie we Lwowie wyasygnowało kwotę 3000 koron na doraźną pomoc ofiarom, było jednak jasne, że potrzeba co najmniej 10 razy tyle na pokrycie wszystkich strat.

Obawa przed kolejną katastrofą musiała długo dręczyć mieszkańców. Wybudowany w 1927 roku Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Juszczynie został wzniesiony jako ochrona przed podobnymi wydarzeniami. Sprawdź także ten artykuł na temat 10 największych katastrof lotniczych w historii.

Rok niejednej katastrofy

Katastrofy naturalne zdarzają się sporadycznie, jednak rok 1908 był pamiętny nie tylko dla mieszkańców Juszczyny i okolic. Właśnie tego roku 30 czerwca miała miejsce niezwykła katastrofa na Syberii, w pobliżu miejscowości Podkamienna Tunguska. Ogromna eksplozja, odczuwana nawet 1000 km od epicentrum, spowodowana była prawdopodobnie przez meteoryt lub fragment komety. Wylicza się, że miała moc ok. 10 megaton (dla porównania: bomba zrzucona na Hiroszimę miała moc 15 kiloton). Mogła emitować do atmosfery 30 milionów ton metrycznych tlenku azotu, uszkadzając warstwę ozonową nad Półkulą Północną na kilka lat. W lipcu burze przeszły nad Galicją. Ich najbardziej ponurym żniwem była klęska w Juszczynie. Jednak rok 1908 zapamiętali też mieszkańcy innych części globu.

Na przełomie sierpnia i września wielka burza nawiedziła wybrzeże Walii. Spektakl natury trwał trzy dni. Najgorzej było na morzu, gdzie fale sięgały nawet kilkunastu metrów. Kto nie musiał nie tylko unikał wypływania w morze, ale nawet wychodzenia z domu.

Wydarzenia z lata 1908 roku można kojarzyć z katastrofą tunguską. Możliwe jednak, że przyczyny były zupełnie inne. Sezon na huragany na zachodnim Atlantyku zaczął się tego roku wyjątkowo wcześnie bo już w marcu. Odnotowano też zwiększoną aktywność w maju. 25 kwietnia nad południem Wysp Brytyjskich przeszła niespotykana fala mrozów i burza śnieżna.

Dla mieszkańców Juszczyny ten rok pozostanie przede wszystkim rokiem lokalnej tragedii. Największej i najbardziej niespodziewanej katastrofy jaka miała tu miejsce za ludzkiej pamięci w regionie.

Autor: Ludwika Wykurz

ikona podziel się Przekaż dalej