Wycieczka do Hiszpanii

Ufa

Ufa to nowoczesna metropolia leżąca w europejskiej części Rosji, stolica Baszkortostanu (Baszkirii). W latach dwutysięcznych miasto ściśle współpracowało z UNESCO (United Nations Educational, Scientific and Cultural Organization) - jednostką wspierającą międzynarodową kooperację w dziedzinie kultury, nauki i sztuki.

W lipcu 2002 roku kilkudziesięciu uczniów z kilku baszkirskich szkół miało odbyć podróż do Hiszpanii. Wycieczka stanowiła nagrodę za wybitne osiągnięcia w dziedzinie nauki i sztuki i była ufundowana przez baszkirski Komitet ds. UNESCO. Jedynym warunkiem było dotarcie na jedno z moskiewskich lotnisk.

Pomyłka

Niestety, część nagrodzonych przez UNESCO dzieci pojechała na lotnisko Domodiedowo zamiast Szeremietiewo. Szybkie przemieszczenie się z jednego punktu do drugiego nie było możliwe, gdyż dzieliły je 2 godziny drogi.

Rodzice pechowców nie chcieli jednak odpuścić. Były wśród nich osoby na wysokich stanowiskach, zdecydowane zrobić wszystko, aby tylko polecieć do Hiszpanii. Organizatorzy wycieczki do Hiszpanii zaczęli w pośpiechu wymyślać plan awaryjny.

Doszli do wniosku, że wyczarterują prywatny Tu-154 m od Baszkirskich Linii Lotniczych (BAL). Błyskawiczne zorganizowanie maszyny i załogi nie było, rzecz jasna, wcale proste. Pilot - Aleksander Gros - został na tę okoliczność ściągnięty z urlopu, podobnie zresztą jak inni członkowie załogi.

Maszyna przeszła przegląd techniczny, a piloci opracowali na symulatorze plan lotu z Moskwy do Barcelony. Kiedy wszystko było już zapięte na ostatni guzik okazało się, że w samolocie jest 5 wolnych miejsc. Postanowiono udostępnić je przygodnym pasażerom. Była wśród nich 44 letnia Swietłana Kałojewa i dwójka jej dzieci: 10letni Kostia i 4letnia Diana.

Barcelona

Bilety na wyczarterowany lot spadł Swietłanie jak z nieba. Kobieta podróżowała wraz z dziećmi do Hiszpanii, aby odwiedzić tam męża, Witalija. Na co dzień rodzina mieszkała we Władykaukazie, ale w 1999 roku Witalij podpisał intratny kontrakt na budowę domów dla uchodźców w Barcelonie.

Witalij Kałojew urodził się w 15 stycznia 1956 roku w miejscowości Ordżonikidze. Wychował się w tradycyjnej rodzinie. Wzrastał w przekonaniu, że w życiu najważniejsza jest rodzina. Ożenił się dość późno jak na panujące w regionie obyczaje, ale chciał, by jego związek był dojrzały i miał solidne fundamenty.

Źle znosił rozłąkę ze Swietłaną i dzieciakami. W lipcu 2002 roku, po 9 miesiącach pracy na obczyźnie, zaprosił całą trójkę do Hiszpanii. Chciał, by dzieciaki wykąpały się w ciepłym morzu, a jego żona w końcu trochę odpoczęła. Bardzo cieszył się na ich przyjazd. Jeśli szukasz więcej ciekawostek kryminalnych, sprawdź także ten artykuł na temat seryjnego mordercy Bogdana Arnolda.

Płonące niebo

Dwa kolosy

Tu-154 M linii BAL z 69 osobami na pokładzie wystartował z lotniska Domodiedowo o godzinie 19:48 i obrał kurs na Barcelonę. Podróż miała trwać nieco ponad 4 godziny. Warunki pogodowe były bardzo dobre.

W tym samym czasie z lotniska w Bahrajnie wzbił się w powietrze transportowy boeing 757 należący do firmy kurierskiej DHL. Na jego pokładzie znajdowały się jedynie 2 osoby: pilot i jego zastępca. Maszyna leciała do Brukseli z międzylądowaniem we włoskim Bergamo.

Sprzeczne komunikaty

Kontrolę nad lotem Tupolewa i boeinga sprawował duńczyk Peter Nielsen, pracownik szwajcarskiej spółki Skyguide. Siedział w wieży sam - jego kolega poszedł na przerwę, by zjeść posiłek. W pewnym momencie Nielsen zorientował się, że samoloty lecą na kursie kolizyjnym.

Spanikowanym głosem wydał polecenie pilotom Tupolewa, by obniżyli lot. Nie zdawał sobie sprawy, że system TCAS (Traffic Alert and Collision Avoidance System), zamontowany na pokładzie maszyny, wydaje zupełnie inne polecenie. Każe pilotom podnieść samolot do góry.

Ten sam system funkcjonował również w boeingu - kiedy wykrył Tupolewa, zalecił zmniejszenie pułapu. Pilot zastosował się do instrukcji. TCAS sprawia, że samoloty “widzą się wzajemnie” i w razie potrzeby wydaje polecenia o zmianie wysokości przelotowej. W tym przypadku Tupolewowi kazał się wznieść, a boeingowi zejść niżej.

Nie wiadomo dlaczego Peter Nielsen zignorował polecenie TCAS i twierdził, że Tupolew powinien się obniżyć. Rosyjscy piloci informowali go, że TCAS każe im się wznosić, ale kontroler obstawał przy swoim. Aleksander Gros postanowił posłuchać głosu z ziemi. Ówczesne przepisy ruchu lotniczego pozostawiały w takiej sytuacji decyzję pilotom.

21:30

W okolicach godziny 21:30 Tupolew i boeing zniknęły z radaru. Najprawdopodobniej to właśnie wtedy doszło do zderzenia samolotów w powietrzu. Maszyny leciały do siebie pod kątem prostym na wysokości około 10 tys metrów. Stabilizator pionowy boeinga rozciął na pół kadłub Tupolewa, który rozpadł się w powietrzu na 4 części.

Mieszkańcy niewielkiego, niemieckiego miasteczka Überlingen (Niemcy) zobaczyli nagle na niebie kulę ognia. Z początku nie mieli pojęcia, na co patrzą. Myśleli, że to inwazja UFO. Po chwili na ziemię posypały się części samolotów - niektóre z nich wielkości tira. To, że nikt nie zginął, można uznać za cud.

Zdezorientowany Peter Nielsen usłyszał w słuchawkach ogłuszający huk, a potem martwą ciszę. Nie mógł mieć wątpliwości co się stało. Szanse, że ktokolwiek przeżył taką katastrofę, były niewielkie.

Opóźnienie

1 lipca 2002 roku Witalij nie mógł się doczekać spotkania z rodziną. Wyszedł wcześniej z pracy i pojawił się na lotnisku w Barcelonie 2 godziny przed planowanym przylotem żony i dzieci. Na tablicy przylotów pojawiła się jednak informacja, że lot z Moskwy do Barcelony jest opóźniony.

W miarę upływu czasu opóźnienie się zwiększało. W końcu rejs w ogóle zniknął z rozkładu. Zaniepokojony Witalij co chwila podchodził do stanowiska linii lotniczych BAL z pytaniem co się dzieje. Nikt nie był w stanie udzielić mu wiarygodnych informacji.

Około 2 godzin po katastrofie na lotnisku pojawił się przedstawiciel władz. Zaprosił oczekujące rodziny do osobnego pomieszczenia, gdzie poinformował ich o zderzeniu się Tupolewa i boeinga w powietrzu. Witalij zrozumiał, że właśnie stracił to, co w jego życiu miało największą wartość.

Winnych brak

Koraliki

Załamane rodziny ofiar próbowały dowiedzieć się czegoś więcej. Jednak Witalij chciał na własne oczy zobaczyć co się stało. Wsiadł w najbliższy możliwy samolot i wkrótce znalazł się w pobliżu miejsca katastrofy w Überlingen.

Okolica wygląda makabrycznie. Szczątki samolotówzostały rozrzucone na obszarze 11 km. Służby niewielkiej miejscowości miały pełne ręce roboty. Być może dlatego zgodziły się, by Kałojew do nich dołączył. Naczelnik miejscowej policji, który go wtedy spotkał, mówił później w wywiadzie, że Witalij przypominał pulsujący wulkan.

Witalij metodycznie przeszukiwał wyznaczony dla niego obszar. Chciał znaleźć ciała żony i dzieci. Wszędzie leżały fragmenty ciał, rozerwanych przez wybuch, który miał miejsce w powietrzu. Nie dało się ich zidentyfikować inaczej, niż poprzez badania DNA. Fakt, że mężczyźnie udało się odnaleźć nienaurszone ciało czteroletniej córeczki Diany jest - w tych okolicznościach - wręcz niewiarygodny.

Dziewczynka miała jedynie ranę na podbródku. Witalij przyklęknął, aby wziąć w ramiona dziecko. Pod dłońmi, którymi się podpierał, wyczuł coś twardego. Były to koraliki, które Diana założyła specjalnie na spotkanie z ojcem.

Scena ta znalazła się w filmie fabularnym, który powstał na podstawie opisu katastrofy. Istnieją jednak poważne wątpliwości co do jej prawdziwości. Niektórzy twierdzą, że Kałojew nie mógł wziąć udziału w poszukiwaniach, bo nie dostałby na to pozwolenia od policji. Diana miała zostać znaleziona na drzewie przez funkcjonariuszy. Ojciec mógł później odwiedzić to miejsce. Pod drzewem znalazł trzy koraliki z jej naszyjnika.

Rozpacz

Po katastrofie Witalij Kałojew nie mógł dojść do siebie. Śmierć żony i dzieci doprowadziła go na skraj załamania nerwowego. Mężczyzna pochował rodzinę na cmentarzu we Władykaukazie - w uroczystości pogrzebowej wzięło udział kilkaset tysięcy osób. Ciało Diany, ubrane w białą sukienkę, było eksponowane w otwartej trumnie. Reszta ciał się do tego nie nadawała.

Mężczyzna postawił na grobie pomnik z czarnego marmuru, na którym odwzorowano z fotograficzną dokładnością podobizny Swietłany, Kostii i Diany. Nagrobek był zawsze przykryty świeżymi kwiatami

i zabawkami. Witalij spędzał na nim długie godziny, znajomi twierdzili nawet, że tam nocował.

Nie był w stanie zajmować się mieszkaniem. Wszystko pozostawił w nim tak, jak było, kiedy jego rodzina ruszyła w podróż do Hiszpanii. Na łóżkach Swietłany, Kostii i Diany położył ich fotografie i ulubione rzeczy osobiste, tworząc swego rodzaju ołtarzyki.

Śledztwo

Śledztwo w sprawie przyczyny katastrofy trwało dwa lata. Witalij Kałojew żywo się nim interesował. Ból po stracie najbliższych nie dawał mu spokoju. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa orzeczono, że za zderzenie samolotów odpowiedzialny był splot nieszczęśliwych zdarzeń.

Kontroler lotów - Peter Nielsen - pracował sam na zmianie i miał pod opieką kilka samolotów. Jeden z nich lądował, więc, zgodnie z procedurami Skyguide, był traktowany priorytetowo. Z tego powodu za późno zauważył, że Tu-154 i boeing są na kursie kolizyjnym. Niebezpiecznej sytuacji byli świadomi kontrolerzy z innego lotniska, nie mogli się jednak do Nielsena dodzwonić, w wieży prowadzono bowiem prace konserwacyjne.

Kontroler wydał Tupolewowi polecenie o obniżeniu lotu, mimo iż jego system TCAS kazał się wnosić. Nielsen jednak nie miał bezpośredniego dostępu do wskazań systemu. Pilot Tupolewa uznał, że człowiek na ziemi dysponuje bardziej wiarygodną aparaturą, więc zaufał jego poleceniom.

Skyguide nie miała sobie nic do zarzucenia i konsekwentnie stawała w obronie swojego pracownika. Sąd w Niemczech uznał jednak, że to właśnie Nielsen i jego pracodawca, który zredukował wcześniej liczbę personelu, ponoszą największą odpowiedzialność za katastrofę nad jeziorem Bodeńskim. 

Przeprosiny

Trzech pracowników Skyguide (nie podano ich nazwisk) skazano na rok więzienia w zawieszeniu, jednego obciążono grzywną 13 tys franków szwajcarskich za zatajenie informacji o awarii sieci telefonicznej, czterech uniewinniono. Nikomu nie postawiono zarzutu morderstwa.

Witalij Kałojew był zrozpaczony wyrokami sądu. Uważał, że odpowiedzialność za śmierć jego rodziny spoczywa na Nielsenie. Oczekiwał od niego samego lub od firmy Skyguide oficjalnych przeprosin. W zamian za to otrzymał propozycję ugody oraz finansowego odszkodowania pod warunkiem zrzeczenia się wszelkich roszczeń. Dla Kałojewa coś takiego było jak policzek.

Wystarczyłyby przeprosiny

Zdjęcia

Kałojew wielokrotnie kontaktował się z kierownictwem Skyguide żądając przeprosin. Prawnicy firmy i samego Petera Nielsena doradzali jednak swoim klientom, by pod żadnym pozorem nie ustępowali. Przepraszanie, tym bardziej oficjalne, byłoby bowiem potraktowane jak przyznanie się do odpowiedzialności za wypadek.

Zdesperowany mężczyzna postanowił w końcu wziąć sprawy we własne ręce. Wynajął prywatnego detektywa, który zdobył dla niego adres Petera Nielsena. Kałojew kupił fałszywy paszport i poleciał do Zurychu, gdzie mieszkał kontroler. Pojawił się na progu  jego domu 24 lutego 2002 roku.

Niczego nie podejrzewający Nielsen otworzył Witalijowi drzwi. Ten opowiedział kim jest i co go sprowadziło. Chciał zobaczyć w oczach mężczyzny jakąkolwiek skruchę, znak, że cierpi z powodu tego, co się stało. Nielsen był jednak niewzruszony.

Kałojew w pewnym momencie wyciągnął z kieszeni zdjęcia swojej rodziny i zaczął nimi machać przez twarzą Petera. Ten z początku stał jak wryty, ale w końcu nie wytrzymał i odepchnął dłoń przybysza. Zdjęcia rozsypały się na chodniku. Dla zrozpaczonego ojca to było już zbyt wiele.

Nóż

Witalij miał przy sobie nóż, który kupił wcześniej w sklepie z pamiątkami. Zamachnął się i ugodził nim Petera. Zadał mu w sumie 12 ciosów. Mężczyzna zmarł na miejscu, na oczach swojej żony i dzieci. Po wszystkim napastnik odwrócił się i spokojnie oddalił w stronę hotelu. Narzędzie zbrodni wyrzucił po drodze.

Witalij Kałojew nie uciekał przed organami ścigania. Jak sam twierdził, nie chciał uniknąć odpowiedzialności za to, co zrobił. Aresztowano go już następnego dnia. Mężczyzna mówił, że gdy zobaczył twarze swoich dzieci na brudnym chodniku poczuł, że przewracają się w grobach. Nie pamiętał tego, co stało się później.

Bohater

Oskarżony o morderstwo Kałojew utrzymywał, że jest mu wszystko jedno, co się z nim stanie. Został uznany za poczytalnego w chwili popełniania zbrodni. Proces rozpoczął się w 2005 roku. Prokuratura domagała się dla niego 12 lat pozbawienia wolności. Ostatecznie dostał 8. Po zaledwie 2 latach wyszedł na wolność z uwagi na kiepski stan psychiczny.

Wrócił do Rosji, gdzie był witany jak bohater. Tłum krzyczał, że jest mu wdzięczny za to, że pomścił rodzinę. Rosyjskie media przedstawiały go jako “ofiarę bólu po stracie najbliższych”, nie zimnokrwistego mordercę. Mężczyzna został później wiceministrem budownictwa Osetii Północnej. Ożenił się ponownie i doczekał bliźniaków.

Na miejscu katastrofy w Überlingen postawiono pomnik: ogromne, metalowe kule połączone “nitką”. Symbolizują one koraliki, które feralnego dnia miała na sobie Diana.

Autor: Natalia Grochal

Źródło:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=S6HMHWUEsLI&t=116s
  2. https://www.dailymail.co.uk/news/article-6532231/Russian-murdered-air-traffic-controller-crash-killed-wife-children-welcomes-twins.html
  3. https://magazyn.wp.pl/informacje/artykul/zabicie-go-nie-spowodowalo-ze-poczulem-sie-lepiej-tej-tragedii-mozna-bylo-uniknac
  4. https://ciekawostkihistoryczne.pl/2022/02/15/katastrofa-nad-uberlingen/
  5. https://travelerscoffee.ru/pl/carrots/stolknovenie-nad-bodenskim-ozerom-kak-osetin-otmstil-shveicarskomu/
  6. https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/szesc-minut-do-smierci-czyli-zemsta-po-kaukasku,233,4021
ikona podziel się Przekaż dalej