Wojsko Polskie odparło atak Niemiec i zaatakowało terytorium III Rzeszy - nieznany epizod września 1939
Po ataku Niemiec na Polskę 1-go września 1939 roku nieduża grupa jednostek pod dowództwem gen. Abrahama dokonała niemal niemożliwego. Nie tylko odparły pierwszy atak, ale ruszyły na osłupiałego wroga. Ta akcja rekonesansowo-odwetowa była jedyną tego typu podczas kampanii wrześniowej. Jak to się stało, że nie wykorzystano jej potencjału?
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o II wojnie światowej.
Dowódca zaprawiony w bojach
To jego decyzja o ataku zdecydowała o jednym z najbardziej brawurowych przedsięwzięć kampanii wrześniowej. Kim był Roman Abraham?
Syn lwowskiego historyka Władysława Abrahama, urodzony w 1891 roku. Zanim zaczął robić karierę wojskową miał już tytuł doktora prawa. Jednocześnie szkolił się w Drużynach Bartoszowych, a następnie ukończył Oficerską Szkołę Kawalerii. To pozwoliło mu brać udział w działaniach wojennych I wojny światowej od sierpnia 1914 roku, gdzie walczył w ramach armii austro-węgierskiej.
Następnie brał udział w obronie Lwowa podczas wojny polsko-ukraińskiej, a w 1920 w wojnie polsko-bolszewickiej. Dowodził wówczas wydzielonym odziałem (Detachement rtm. Abrahama), który wsławił się w bitwie pod Zadwórzem. W dwudziestoleciu międzywojennym doszkalał się i piął na coraz wyższe stanowiska. W 1937 roku objął dowództwo nad Wielkopolską Brygadą Kawalerii, która weszła w skład Armii Poznań w czasie mobilizacji 24 sierpnia 1939 roku. (Przemsza-Zieliński P., 1995: s. 378)
Przygotowanie Wielkopolski i kraju do wojny
W pod koniec lat 30-tych XX wieku trwały przygotowania na wypadek ataku ze strony potężnych sąsiadów. Początkowo przewidywano, że pierwsi zaatakują Sowieci. Szkolenie na wypadek wojny z ZSRR przeprowadzono w ramach tzw. planu „W” (wschód) oraz uzupełniającego planu „W2” (od maja 1939 r.). Dopiero w 1938 roku zaczęło być jasne, że Niemcy nie tylko zaatakują, ale mogą to zrobić jako pierwsi. Dlatego do planu „Z” przystąpiono dopiero wiosną 1939 roku.
Mieszkańcy Wielkopolski nie zamierzali się łatwo poddać. W miesiącach poprzedzających wybuch wojny wzrosła popularność finansowania Funduszu Obrony Narodowej, pożyczek na rzecz obrony kraju i udział ludności w ćwiczeniach obrony cywilnej. (por. Bauer P., Polak B., 1983: s. 30-32)
W skali kraju realizacja planów miała jednak kilka słabych punktów, które ostatecznie zadecydowały o klęsce. Unowocześnienie armii i dostosowanie jej do poziomu państw ościennych, udało się to tylko w połowie. Brakowało elit wśród dowództwa i planujących, które byłyby w stanie koordynować działania powyżej poziomu dywizji. To jeden z głównych powodów, dla których doskonałe zwycięstwa i dowodzenie na poziomie lokalnym oraz determinacja wielu jednostek nie wystarczyły do odparcia ataku. Chociaż to niespodziewany atak od wschodu 17-go września i brak konkretnych działań ze strony zachodnich sojuszników ostatecznie przesądziły sprawę. W skrócie – Polska nie była gotowa na wojnę 1-go września. Na poziomie poszczególnych armii i cywilów nie było to jednak oczywiste. W takiej atmosferze działał generał brygady Roman Abraham i jego żołnierze.
Warto jeszcze dodać kilka słów o udziale kawalerii w kampanii wrześniowej. Dziś mało kto wierzy w opowieści o ułanach szarżujących z lancami niemieckie czołgi. W kampanii brało udział 11 brygad, w skład których wchodziły pluton albo szwadron kolarzy, cztery szwadrony wyposażone w RKM i działa przeciwpancerne, 12 CKM z obsługą, oprócz tego poczet dowódcy, pluton łączności i zaplecze gospodarcze. (por. Przemsza-Zeliński J.: s. 19). Jednym słowem w miarę możliwości jednostki te były przygotowane do starcia z wrogiem o podobnym uzbrojeniu. Problemem nie było techniczne zacofanie ani brak przygotowania dowódców (chociaż popełniali błędy – podobnie jak dowódcy niemieccy), ale niewystarczająca ilość broni w stosunku do wyposażenia przeciwnika.
Atak Niemiec i akcja odwetowa
Od sierpnia sytuacja była już bardzo napięta. Nasilały się też prowokacje niemieckie na terenie Rzeczpospolitej. Dzień 1 września 1939 roku został oficjalnie wyznaczony jako data inwazji. Prowokacje piątej kolumny niemieckiej trwały nadal i to właśnie pod pretekstem odwetu niemieckie siły zbrojne zaatakowały terytorium II RP.
O 4:35 wojsko niemieckie przystąpiło do realizacji planu Fall Weiss bez deklaracji wojny. Atak rozpoczął się na całej linii granicy (w tym od Prus Wschodnich), a także od strony sojuszniczej Słowacji i Moraw. Rzesza wysłała na wschód większość swoich żołnierzy i sprzętu. Wyposażenie armii niemieckiej przekraczało wielokrotnie ilość i jakość sprzętu polskiego.
Po początkowym szoku, jaki wywołał atak i akcje dywersantów na granicy z Wielkopolską polskie wojsko przystąpiło do zdecydowanych działań. Udało się odbić opanowane miejscowości.
W tej sytuacji gen. Abraham zdecydował się wykonać rekonesans na terenie wroga. Była to też okazja, żeby dokonać odwetu za niemiecki atak na Leszno 1-go września.
Oprócz brygady kawalerii Abraham miał do dyspozycji również 55 pułk piechoty pod dowództwem pułkownika Wiecierzyńskiego, (por. Przemsza-Zieliński P.: s. 378) z którego wydzielono do zadania zadania głównego 2 kompanię piechoty oraz plutony artylerii, CKM (ciężkich karabinów maszynowych) i samochodów pancernych jako wsparcie. Gen. Abraham, mający pod dowództwem szwadron tankietek TK-3, pluton cyklistów i ubezpieczające motocykle wyposażone w ręczne karabiny maszynowe.
Od północy jednostki wyznaczone do przeprowadzenia rekonesansu były osłaniane przez pluton kawalerii, gdzie oprócz 35 ułanów na koniach, znalazło się również kilkunastu cyklistów oraz taczanka z CKM i radiostacja.
Warto wspomnieć, że rowerzyści stanowili w czasie kampanii wrześniowej samodzielne kompanie w ramach dywizji piechoty. W przypadku Wielkopolskiej Brygady Kawalerii był to szwadron kolarzy, tworzony przez 15 pułk ułanów.
Wyznaczone jednostki nie zaatakowały naraz. Nie mogąc się doczekać na artylerię i pancernych dowódca 2 kompanii piechoty kpt. Edmund Lesisz wydał rozkaz do ataku ze wsi Stare Długie na wieś Geyesdorf i strażnicę Grenschutz po drugiej stronie granicy.
Była 17:30. Zaskoczeni w strażnicy Niemcy początkowo bronili się ostrzałem. Niemiecki patrol motocyklowy również przeprowadził wymianę ognia, ale wkrótce wycofali się. Załoga strażnicy uciekła ciężarówką, zostawiając za sobą poważny skład amunicji. Po zdobyciu strażnicy plutony 2 kompanii połączyły się we wspólnym ataku na Geyersdorf. Działa i samochody pancerne utknęły na granicy, ale były w stanie wspomóc piechotę ostrzałem celu z tej odległości. Grupa osłonowa gen. Abrahama dotarła na miejsce w czasie szturmu piechoty i wkrótce wszyscy wkroczyli do wioski.
Abraham zdecydował jednak, że akcja w Geyersdorf jest zakończona. Uzyskał główny cel – rekonesans. Stwierdził brak zagrożenia z tej strony. Wszystko trwało najwyżej pół godziny.
W międzyczasie udało się przeciągnąć na niemiecką stronę działa artyleryjskie kaliber 75 mm, należące do plutonu pod dowództwem kpt. Ludwika Snitki. Była to wystarczająca broń, żeby przeprowadzić ostrzał pobliskiego Fraustadtu. Stanowił on bardziej działanie psychologiczne, bo Polacy nie mieli zamiaru zdobywać kolejnej miejscowości. Odwet został dokonany. Grupa zawróciła do Leszna. Po drodze wprawili w zakłopotanie niemieckich cywilów po polskiej stronie, którzy oczekiwali „swoich” żołnierzy z tamtej strony i byli gotowi na ich powitanie.
Po pierwszym starciu z wrogiem Armia Poznań otrzymała rozkaz wycofania w kierunku wschodnim. (por. Zawadzki Z. i in., 1982: s. 17) W kolejnych dniach kampanii brygady kawaleryjskie pod dowództwem gen. Abrahama walczyły nad Bzurą i w okolicach Warszawy. Udało im się nie przegrać żadnej bitwy. W czasie obrony Warszawy dowodził Zbiorczą Brygadą Kawalerii aż do kapitulacji stolicy (28 września 1939). Ranny przebywał w szpitalu skąd został aresztowany przez Niemców. Przesiedział w niemieckiej niewoli (mimo prób ucieczki) do końca wojny. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat mało znanego epizodu w czasie II wojny światowej?
Zaprzepaszczona przewaga?
Sukcesy Wielkopolskiej Brygady Kawalerii i 55 pułku piechoty w Geyersdorfie, zdobycie strażnicy Grenschutz i ostrzelanie Fraustadt nie miało niestety żadnego znaczenia dla kampanii. Dziś jest ciekawostką historyczną, wówczas było chwilową okazją do podniesienia morale i zasiania paniki w szeregach wroga. Pozostaje pytanie czy dałoby się to zwycięstwo lepiej wykorzystać. Trudno powiedzieć. Działania na granicy nie były powiązane z żadnym szerszym planem ataku. Wobec intensywnych nalotów niemieckich trudno było się koncentrować na drobnych wypadach. Brak dobrego planu defensywnego i bezpiecznej komunikacji, zdecydował o słabej koordynacji działań na poziomie głównego dowództwa. Całkowite zaprzepaszczenie tego epizodu oraz chwilowych sukcesów obronnych wynikało z problemów, o których pisałam wcześniej.
Można dyskutować, czy sam gen. Abraham mógł lepiej wykorzystać zdobycie Geyersdorfu i Grenschutz. Być może, ale czy miało to sens? Jego głównym zadaniem była obrona granicy i następnie wsparcie kolejnych linii obrony, więc po sukcesie planowanej akcji wrócił na wcześniejsze pozycje. Nie sposób wydać jednoznacznej opinii, ostateczną ocenę zostawiam więc czytelnikom. Tym niemniej warto pamiętać, że w czasie kampanii wrześniowej miał miejsce taki brawurowy epizod.
Autor: Ludwika Wykurz
Bibliografia:
- Piotr Bauer, Bogusław Polak, Armia Poznań w wojnie obronnej 1939 roku, Poznań 1983
- Jan Przemsza-Zieliński, Wrześniowa księga chwały kawalerii polskiej, Bellona 1995
- Zygmunt Zawadzki, Bogusław Polak, Czesław Knoll, Armia Poznań 1939-1982, Poznań 1982