Człowiek w rowie

“Imprezowicz”

Było upalne, lipcowe lato 2004 r. W Łabuniach, niewielkiej miejscowości w powiecie zamojskim, rozpoczynał się nowy tydzień. Jeden z mieszkańców wsi szedł właśnie wzdłuż drogi, kiedy zauważył jakiś kształt leżący w rowie na poboczu. Był to młody mężczyzna. Czyżby nie zdążył się zorientować, że weekend dobiegł już końca? Może po prostu zabalował, zmęczył się i zasnął? Tego rodzaju sytuacje w okresie wakacji zdarzają się często.

Przechodzień zbliżył się, by sprawdzić, czy “imprezowiczowi” nic się nie stało. Szybko zorientował się, że ma do czynienia z czymś dużo poważniejszym. Człowiek w rowie był nagi, a na jego głowie i szyi widać było krew. Na miejsce została wezwana policja. Niestety, poszkodowanemu nie dało się już pomóc. Nie żył, a jego śmierć z pewnością nie wynikała z przyczyn naturalnych.

Sławek

Śledztwo nie przysporzyło funkcjonariuszom zbyt wielu trudności. Mężczyzna z rowu miał na imię Sławomir i mieszkał wraz z żoną Marzeną i małoletnią córką w oddalonych o 3 km Łabuńkach. Rodzina była znana w okolicy, a konkretniej wszyscy wiedzieli, że między małżonkami nie działo się najlepiej. Kilka miesięcy wcześniej kobieta złożyła na swojego partnera skargę w prokuraturze z powodu rzekomych gróźb.

Dokument naprowadził śledczych na potencjalny motyw zbrodni. Czyżby śmierć Sławka była efektem porachunków między skonfliktowanymi małżonkami? Hipotezę należało sprawdzić, tym bardziej że ofiara była raczej spokojnym, niewadzącym nikomu człowiekiem o ugodowym charakterze. W ostatnim czasie często wyjeżdżała za granicę, aby zarobić na utrzymanie żony i córki.

Niedobrana para

Nastoletnia miłość

Marzena i Sławek poznali się w 1999 r. na wiejskiej dyskotece. Fakt, że się sobą zainteresowali, zdziwił sąsiadów i znajomych. Ona była przebojową, pewną siebie blond pięknością, umiejącą owinąć sobie każdego wokół palca. Mimo iż miała dopiero 18 lat, doskonale zdawała sobie sprawę z własnej kobiecości, którą podkreślała eleganckimi strojami i mocnym makijażem.

On był zupełnym przeciwieństwem swojej wybranki: krępy, raczej mało pewny siebie. Cichy, skromny, marzący o spokojnym życiu bez większych ekscesów. Mieszkał w Bożym Darze, wiosce dużo mniejszej od Łabuni. W niewielkieju społeczności ludzie znali się dość dobrze. Chłopak miał wśród sąsiadów jak najlepszą opinię.

Czy takie przeciwieństwa naprawdę mogą się przyciągać? Jak się okazało, tak, ponieważ już kilka miesięcy po pierwszym spotkaniu para powiedziała sobie sakramentalne “tak”. Jakby na przekór wszystkim tym obawom, że długo ze sobą nie wytrzymają, ponieważ mają po prostu zbyt odmienne spojrzenie na życie.

Rodzina

Młodzi zamieszkali w Łabuńkach, rodzinnej wsi Marzeny. Niedługo po ślubie powitali na świecie córeczkę Paulinkę. Sąsiedzi nie mogli o świeżo upieczonych rodzicach powiedzieć złego słowa. Uważali, że dobrze opiekują się dzieckiem, poświęcali mu mnóstwo czasu. Chodzili na długie spacery, uczyli latrośl dobrych manier. Paulinka rosła na grzeczną, młodą damę. Była zawsze w dobrym humorze i mówiła wszystkim “dzień dobry.

Wydawało się, że Marzena i Sławek mają przed sobą jak najlepszą przyszłość. No, może narzekali trochę na brak pieniędzy, ale biedy również nie klepali. Zresztą w 2004 r. wszystkim żyło się dość ciężko, szczególnie na prowincji. Średnia stopa bezrobocia na 30 czerwca tego roku wyniosła blisko 20%. W nieodległym od Łabuni Zamościu osiągnela poziom 18,9%.

Problemy

Sławek był jednak szczęściarzem- posiadał etat w pobliskim składzie budowlanym. Kokosów nie zarabiał, ale robił wszystko, aby zapewnić godziwe życie żonie i małej córeczce. Mężczyzna był niezwykle oddany swojej rodzinie. W Marzenę był wręcz zapatrzony, jak w obrazek. I bardzo zazdrosny. Może bał się, że piękna, młoda dziewczyna, która może mieć każdego, kiedyś zorientuje się, że wybrała źle i go zostawi?

“Nie [był] zazdrosny, tylko zakochany!”- stwierdził jeden z sąsiadów, Henryk Palikot, w rozmowie z Dziennikiem Wschodnim – “Wszystko, co powiedziała [Marzena] – było święte. Wszystko, co zrobiła – wybaczał. On by dla niej wszystko zrobił”. I rzeczywiście tak było. Aby zarobić więcej pieniędzy, zrezygnował z posady w składzie budowlanym i wyjechał do pracy za granicę. Na pierwszy ogień wybrał Szwecję. Potem przerzucił się na Niemcy. Jeśli zainteresował cię ten temat, sprawdź także artykuł: 10 najbardziej znanych kobiet morderców w historii – nazwiska, daty, zbrodnie.

Pieniądze, które szczęścia nie dały

Odzyskana wolność

Marzena była zadowolona z niespodziewanej wolności i skrzętnie z niej korzystała. Kiedy tylko Sławek udawał się na saksy, młoda mama wracała do rodzinnego domu w Łabuńkach. Mieszkał tam tylko jej ojciec, ponieważ matka Marzeny- Wanda- również pracowała za granicą. Słomiana wdowa zostawiała Paulinkę pod opieką dziadka, a sama… korzystała z życia. Nawiązywała damsko- męskie znajomości z chłopakami z okolicznych wsi.

“[Jej] Ojciec cały czas zajmował się wnuczką, więc nie zwracał uwagi, co się dzieje. A ona: zabawy, dyskoteki... Miała różnych chłopaków po okolicznych wioskach. To żadna tajemnica. Ale starała się zachować pozory i nie zadawała się z nikim w Łabuńkach” – opowiadał Dziennikowi Wschodniemu właściciel okolicznego sklepu spożywczego.

Zakosztować świata

W końcu Marzena zapragnęła dla siebie czegoś więcej. Być może uznała, że jako młoda kobieta nie zdążyła jeszcze zakosztować życia i czas najwyższy, aby to zmienić. W 2003 r. przeprowadziła się do Zamościa, gdzie zatrudniła się jako sprzedawczyni na stoisku z torebkami ulokowanym przy galerii handlowej. Koledzy poznali ją jako osobę pewną siebie, przebojową, świadomą własnych atutów.

Pracodawca Marzeny widział czasami Sławka, jak odbierał swoją małżonkę z pracy. Powiedzieć, że para diametralnie różniła się od siebie, to nic nie powiedzieć. On był skromny i raczej starał się nie wyróżniać z tłumu, ona wręcz przeciwnie. Często zmieniała kolor włosów, nosiła ekstrawaganckie ciuchy, miała wyzywający sposób bycia. Ewidentnie chciała zwracać na siebie uwagę.

Krystian

W pierwszym kwartale 2003 r. 23-letnia kobieta poznała o 2 lata od niej młodszego Krystiana. Niewysoki brunet pracował w pobliżu jej stoiska i podobnie jak Sławek z charakteru był raczej powściągliwy. Marzena zdawała się gustować właśnie w takim typie mężczyzn. Para zaczęła się spotykać, a po kilku tygodniach zamieszkała wspólnie w wynajmowanym w Zamościu lokum.

Sławek był w tamtym czasie na zleceniu w Niemczech. Kiedy tuż przed wakacjami przyjechał do Polski, od razu się o wszystkim dowiedział. Mimo iż do tej pory wykazywał wobec żony daleko posuniętą wyrozumiałość, tym razem jednak uznał, że miarka się przebrała. Nie dość, że Marzena cały czas prowadziła za jego plecami podwójne życie, to na domiar złego robiła to za jego ciężko zarobione na obczyźnie pieniądze. Czegoś takiego nie był w stanie znieść nawet najbardziej pobłażliwy mąż. Na horyzoncie zamajaczyło widmo rozwodu.

Mąż, który musiał zniknąć

Groźby karalne

Sławek skonfrontował się z Marzeną. Szczerze opowiedział jej, że ma dosyć. Zabrał swoje rzeczy i  zamieszkał wraz z rodzicami w domu w Bożym Darze. Kobieta, być może w ramach odwetu, złożyła na męża skargę w prokuraturze. Utrzymywała, że mężczyzna kierował wobec niej groźby karalne. Pod koniec czerwca śledztwo jednak umorzono.

Co zaskakujące, niedługo po tych wydarzeniach Sławek z powrotem przeprowadził się do mieszkania w Zamościu. Mama mężczyzny była przekonana, że jej syn ustąpił pod wpływem Marzeny. Kobieta przekonywała, że Krystian był tak naprawdę tylko jej współlokatorem, nie kochankiem. W zamian za pokój pomagał w codziennych obowiązkach, z którymi trudno zmagać się w pojedynkę. 15 lipca Sławek przyjechał w odwiedziny do rodziców w towarzystwie małżonki i… Krystiana. Być może tak bardzo zależało na utrzymaniu rodziny, że naprawdę uwierzył w historię z bezinteresownym pomocnikiem.

Grill

18 lipca w domu rodziców Marzeny w Łabuńkach miało miejsce niewielkie przyjęcie. Gospodarze rozstawili w ogródku grilla, przygotowali napoje i przekąski. Na imprezie pojawiło się w sumie około 10 osób, w tym syn Wandy (matki Marzeny) z pierwszego małżeństwa wraz z dziećmi, Marzena, Sławek oraz ten trzeci, czyli Krystian. 

Kiedy zaczęło się ściemniać, Kazimierz, partner Wandy zaoferował pasierbowi podwózkę do domu. Kiedy auto z częścią gości opuściło posesję, Wanda zaproponowała Sławkowi napój- aromatyczne cappuccino. Mężczyzna podziękował za uprzejmy gest i wypił kawę ze smakiem. Nie wiedział, że została ona wcześniej zaprawiona środkami usypiającymi. Jeśli szukasz więcej podobnych historii, sprawdź także: Irena Čubírková – trzecia kobieta w Czechosłowacji, którą stracono za przestępstwa kryminalne.

Coście zrobili?

Odurzony lekami Sławek zasnął w fotelu. Z drzemki wyrwał go głos Krystiana: “Wstawaj, jedziemy do Zamościa”. Młody tata wstał i chwiejnym krokiem ruszył w stronę samochodu podtrzymywany przez współlokatora żony. Nagle poczuł ból w tyle głowy. To Krystian uderzył go cegłą schowaną do plastikowej siatki, tak jak poradziła mu wcześniej Wanda.

Sławek, mimo iż ledwo trzymał się na nogach, nie chciał darmo oddać życia. Bronił się i walczył. Wyrwał napastnikowi torbę, która posłużyła mu za narzędzie ataku. Do szamotaniny włączyła się Marzena. Kiedy jej mąż upadł na ziemię, zaczęła go kopać po głowie. W trakcie walki Krystian kilka razy sprawdzał, czy Sławek żyje, badając tętno. Po kilku minutach bójki ofiara przestała się ruszać. Było po wszystkim. Dla pewności Krystian dźgnął jeszcze Sławka gwoździem w szyję.

“Coście zrobili?!”- zapytał zszokowany Kazimierz, kiedy po niedługim czasie wrócił do domu. “A co? Miała czekać, aż on ją zabije?”- odparła retorycznie jego konkubina. Czyżby faktycznie była przekonana, że Sławek, oddany mąż i ojciec, dybał na życie matki jego ukochanego dziecka? Po wszystkim cała czwórka rozebrała ofiarę do naga, zapakowała do samochodu i wyrzuciła do oddalonego o 3 km rowu. Następnego dnia dokładnie umyła auto, aby pozbyć się śladów.

Zbyt łagodny wyrok

Policja szybko połączyła kropki. Koronnym dowodem łączącym ofiarę z podejrzanymi były nie do końca spopielone resztki zakrwawionych ubrań Sławka, odnalezione w domu rodziców Marzeny. Czwórka sprawców, czyli żona wraz z kochankiem, Wanda i Kazimierz, stanęła przed sądem. Marzena i Krystian przyznali się do winy. W grudniu 2005 r. Sąd Okręgowy w Zamościu skazał Krystiana na ćwierć wieku za kratami. Kobiety otrzymały po 15 lat.

“Było to zabójstwo przeprowadzone według planu, według podziału pewnych ról”– opowiadał w programie Interwencja Romuald Sitarz z Prokuratury Rejonowej w Zamościu. – “W związku z tym było to morderstwo z premedytacją. Zabójstwa dokonano w rocznicę ślubu [Sławka i Marzeny]. Najpierw było spotkanie rodzinne”.

Skazani uznali, że wymiar sprawiedliwości potraktował ich zbyt surowo i złożyli apelację. 21 kwietnia 2006 r. Sąd Apelacyjny w Lublinie faktycznie zmienił wyroki, ale… na niekorzyść skazanych. Uznał, że kary dla obu kobiet powinny zostać zaostrzone, ponieważ- zdaniem sądu- Marzena i Wanda nie tylko wzięły udział w morderstwie, ale również skrupulatnie je zaplanowały. Sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia. W 2007 r. żona i teściowa zostały skazane na 25 lat.

Źródła:

  1. https://www.infor.pl/wskazniki/glowny-urzad-statystyczny/186,429,Przecietna-stopa-bezrobocia-na-dzien-30-czerwca-2004-r.html
  2. https://www.dziennikwschodni.pl/magazyn/musial-zginac-bo-kochal,n,1000034110.html
  3. https://uwaga.tvn.pl/reportaze/morderstwo-z-premedytacja-ls6689735
  4. https://www.zbrodnie-prowincjonalne.com/post/%C5%82abunie-2004
  5. https://www.tygodnikzamojski.pl/artykul/3677/
  6. https://www.tygodnikzamojski.pl/artykul/1187/wyrok-zbyt-lagodny.html
  7. https://www.dziennikwschodni.pl/zamosc/zbrodnia-dokladnie-zaplanowana,n,1000036082.html
ikona podziel się Przekaż dalej