Agonia pierwszego rosyjskiego cara: krzyki, spuchnięte jądra i czarownicy
Pierwszy rosyjski car Iwan Groźny pod koniec życia stał się wrakiem człowieka o zrujnowanej psychice i wątłej kondycji fizycznej. Jego ciało pokrywały liczne wrzody i ropiejące rany, wydzielające okropną woń. Władca często budził się w nocy, zlany zimnym potem, krzycząc i drżąc ze strachu. W desperackiej próbie przedłużenia życia sprowadził do Moskwy nawet czarowników, ale ich starania spełzły na niczym. Iwan w końcu zmarł, a okoliczności towarzyszące jego śmierci mrożą krew w żyłach.
Z tego artykułu dowiesz się:
Płacz i lament
W 1581 roku słynący z apodyktycznego charakteru Iwan Groźny zabił z bliżej nieznanych powodów swego syna Iwana Iwanowicza. Synobójstwo – czemu nie można się dziwić – odbiło się mocno na kondycji psychicznej cara. W dniu, w którym pochowano jego imiennika, miał na sobie mnisi strój, pozbawiony wszelkich oznak władzy.
W soborze Archangielskim, w którym spoczęły zwłoki niedoszłego następcy tronu, Iwan – jak opisał to jeden ze świadków – „wyrywał sobie włosy z głowy i brody jak szaleniec, lamentował i biadał”. Drapał paznokciami ściany i wykrzykiwał imię syna. Na wypominki za duszę carewicza Iwan przekazał wielkie darowizny dla klasztorów.
Ze stratą syna car nie potrafił się pogodzić aż do końca swoich dni. Przykładowo w styczniu 1583 roku w ławrze Troicko-Siergijewskiej w rytualny sposób poniżał się, wrzeszcząc wniebogłosy i waląc głową o posadzkę.
„Rozpasany szaleniec”
Zapewne w ramach ekspiacji za ciężki grzech synobójstwa Iwan Groźny jeszcze w 1582 roku ułaskawił wszystkie ofiary, które do tej pory posłał na tamten świat. Z jego rozkazu sporządzono listę osób straconych w różnych okresach jego panowania, kopie tego spisu rozesłano następnie po monasterach i tam modlono się za dusze zabitych. Podjęte działania miały związek z religijnością cara, która w omawianym okresie znacznie się pogłębiła. Sam władca uważał się za człowieka bardzo pobożnego. Podobnie sądzili jego poddani – już za życia dostrzegali w nim znamiona świętości i otwarcie nazywali go „szaleńcem Chrystusa”.
Iwan od najmłodszych lat odbywał podróże po rozległym państwie, odwiedzał też wiele klasztorów, gdzie przez długie godziny modlił się żarliwie na klęczkach. Modlitwy znał dzięki nauczycielom zatrudnionym jeszcze przez jego rodziców. Kiedy dorósł, na własną rękę zdobywał wiedzę, zaczytując się w księgach religijnych. Dodatkowo pisał nuty do modlitw, a także układał psalmy i pieśni na podstawie przypowieści ewangelicznych. W jednym z napisanych przez siebie traktatów wyraził żal za wszystkie popełnione grzechy, a za najgorsze przewinienie wobec Boga uważał przekroczenie przykazania: „Nie zabijaj”. Piętnował dzieciobójstwo, zabójstwo duchownego czy bezpodstawne oskarżanie drugiego człowieka.
Co charakterystyczne, wypowiedzi Iwana niewiele miały wspólnego z rzeczywistością. Za jego rządów przelano przecież morze krwi, często z błahych lub urojonych powodów. Z tych też względów w literaturze przedmiotu można spotkać się z opinią, że car cierpiał na poważną chorobę umysłową.
Tezę tę wysunęli już pod koniec XIX wieku rosyjscy psychiatrzy, a podchwycili ją niektórzy historycy. Część z tych ostatnich przypisywała władcy manię prześladowczą. Amerykański historyk Richard Hellie stwierdził, że Iwan Groźny był „rozpasanym szaleńcem”. Badacz w swoich wnioskach dopuścił nawet możliwość występowania u cara jednocześnie kilku typów paranoi: manii prześladowczej, megalomanii i erotomanii.
Zdaniem innego naukowca, Roberta Crummeya, choroba umysłowa panującego miała związek z jego nieszczęśliwym dzieciństwem, zaś jej nasilenie nastąpiło pod koniec życia wskutek nadużywania alkoholu.
Spuchnięte jądra
Przeżycia z ostatnich lat wpłynęły na pogorszenie się nie tylko stanu psychiki Iwana Groźnego, ale także jego zdrowia fizycznego. Car, mimo że liczył sobie dopiero pięćdziesiąt trzy lata, wyglądał jak starzec. Kiedy odtworzono jego wygląd na podstawie szczątków wydobytych z grobu, okazało się, że był wysokim mężczyzną (ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu) o wysokim czole, dużych, wyrazistych oczach, wydatnym nos i podłużnej twarzy okolonej długą brodą.
Jak ustalili antropolodzy, pod koniec życia Iwan ważył około dziewięćdziesięciu pięciu kilogramów i miał spore trudności z poruszaniem się. Często noszono go więc na specjalnie przygotowanym krześle. Przypuszcza się, że władca borykał się z miażdżycą tętnic. Jego ciało pokrywały wrzody i ropiejące rany, które wydzielały okropną woń. Niewykluczone, że była to jakaś nieznana nam bliżej choroba skóry, ewentualnie choroba weneryczna. Aby się uporać z dokuczliwym zapachem, Iwan coraz częściej brał kąpiele w łaźni, co wprawdzie przynosiło chwilową ulgę, ale przyczyn problemu nie rozwiązywało.
Fizyczne problemy cara pogłębiły się jeszcze bardziej pod koniec 1583 roku. Oprócz dotychczasowych utrapień trudność sprawiało mu spożywanie pokarmów, a także mówienie. Zdarzało mu się zapominać, co miał zrobić. Dodatkowo miał problemy z wypróżnianiem się, a jego ciało opuchło. Spuchły mu nawet jądra.
Według jednego z angielskich podróżników i dyplomatów, który spędził na dworze carskim dłuższy czas, Iwan „cierpiał na opuchliznę genitaliów, które przez pięćdziesiąt lat służyły mu do okropnych czynów – a przechwalał się, że tysiąc dziewic pozbawił cnoty i spłodził tysiące dzieci”. Z uwagi na to, że car już jako nastolatek regularnie zaglądał do łóżek różnych kobiet, stwierdzenie Anglika nie musi być wcale przesadzone.
Czytaj również: Sadystyczny władca Rosji. Napawał się krzykami i wyciem swoich ofiar
„Przebaczcie mi”
Mimo coraz silniejszych bólów car Wszechrusi nadal przykładanie zajmował się sprawami państwa. Tyle tylko że robił to z mniejszym zaangażowaniem i energią niż w poprzednich latach. W końcu, gdy zupełnie ścięło go z nóg, przekazał swoje obowiązki podwładnym. 10 marca 1584 roku nie miał już sił przyjąć litewskiego posła, którego odprawiono z kwitkiem.
W tym trudnym dla cara okresie postanowiono uregulować sprawę dziedziczenia. Na jedynego swego spadkobiercę Iwan wyznaczył schorowanego Fiodora, któremu do pomocy przydzielił pięcioosobową radę, tak zwaną małą Dumę. W jej składzie znaleźli się Iwan Mścisławski, Iwan Szujski, Nikita Jurjew, Borys Godunow oraz Bogdan Bielski. Temu ostatniemu powierzono także opiekę nad małym Dymitrem, ostatnim dzieckiem Iwana Groźnego, zrodzonym z małżeństwa monarchy nieuznanego przez Cerkiew prawosławną.
W końcu zatroskany o swój los panujący rozesłał do monasterów listy z prośbą o modły – „aby Bóg i Przeczysta Dziewica, bacząc na skruchę moją, darowali mi grzechów odpuszczenie, uwolnili od choroby śmiertelnej i przywrócili zdrowie. Jeśli w czymkolwiek zawiniłem wobec was, przebaczcie mi; jeśli zaś wy zawiniliście wobec mnie, niech wam Bóg przebaczy”.
Czytaj również: Potworne jęki i nieznośne rzężenie. Tak umierała rozpustna Katarzyna II
Koszmary schorowanego okrutnika
Na przełomie 1583 i 1584 roku na rosyjskim niebie pojawiła się kometa. To rzadkie zjawisko astronomiczne, od zawsze budzące powszechny lęk, dostrzegli nie tylko pospolici mieszkańcy państwa, ale również sam Iwan Groźny.
Car uznał kometę za zapowiedź swojego rychłego zgonu, ale gdy podzielił się tą obawą z dworzanami, ci stanowczo odradzili mu tak myśleć. Nie chcieli, aby dodatkowo się zamartwiał. Dla wszystkich było wprawdzie jasne, że Iwan już nie wyzdrowieje, ale oczekiwano, że jego śmierć nastąpi możliwie najpóźniej.
Schorowanego Iwana pod koniec życia notorycznie dręczyły straszne koszmary. Często budził się w nocy z krzykiem. Zdarzało się, że na całe dnie zamykał się w komnacie i zabraniał jakiegokolwiek dostępu do siebie. Innym natomiast razem szukał na gwałt kontaktu z drugim człowiekiem, by zamienić z nim chociaż kilka zdań i po prostu pobyć w jego towarzystwie.
Kiedy car poczuł się nieco lepiej, zaczął nawet przystawiać się do synowej i czynić jej niedwuznaczne propozycje. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, a mężczyzna znalazł sobie inną „rozrywkę”. Zaczął mianowicie często zaglądać do skarbca, gdzie opowiadał swoim słuchaczom o różnych właściwościach diamentów, rubinów i szafirów. Wierzył, że kamienie te pomagają w uspokojeniu się, wyostrzają wzrok i oczyszczają krew.
Szach-mat
Aby jak najdłużej utrzymać się przy życiu, Iwan Groźny ściągnął do Moskwy kilkudziesięciu czarowników i astrologów, którzy przepowiadali mu dalsze losy. Sprowadzonych wróżbitów trzymano pod strażą, regularnie zaś odwiedzał ich Bogdan Bielski, zaufany współpracownik cara. Zabronił on gościom – pod groźbą spalenia żywcem – mówienia czegokolwiek na temat śmierci Iwana, która miała według nich nastąpić lada dzień.
Jak się później okazało, przepowiednia się nie sprawdziła. W dniu, w którym Iwan miał rzekomo rozstać się ze światem, czuł się wyśmienicie, tak jak nigdy dotąd.
18 marca 1584 roku cara przetransportowano na noszach do łaźni. Po kilku godzinach wyszedł stamtąd o własnych siłach, w rozpiętym szlafroku. Czuł się nadzwyczaj dobrze, a chcąc umilić sobie czas, wezwał do siebie bliskiego współpracownika, Borysa Godunowa, któremu zaproponował rozegranie partii szachów.
Legenda głosi, że po przewróceniu się figur króla i królowej władca z bolesnym okrzykiem osunął się na ziemię. Podobny obraz wydarzeń, choć bez szczegółów na temat przebiegu gry w szachy, zarejestrowano w źródłach z epoki. Z tych samych przekazów dowiadujemy się, że po upadku Iwana przebywający w jego pobliżu dworzanie szybko posłali po wódkę, wodę różaną i medyków.
Ostatnie tchnienie
Do konającego cara przybiegł w pośpiechu metropolita Dionizy i wyświęcił go na zakonnika. Według innej wersji postrzyżyny Iwana nastąpiły dopiero po jego śmierci i miał ich dokonać nie Dionizy, lecz spowiednik władcy, Fieodosij Wiatka. Czy tak rzeczywiście było, trudno dziś wyrokować.
Nie ulega natomiast wątpliwości, że postrzyżyny mnisze były zgodne z ostatnią wolą Iwana. Gorąco wierzono wówczas, że obrzęd taki zmazuje wszystkie grzechy konającego i pomaga jego duszy w dostaniu się do nieba.
Car Iwan IV Groźny umarł 18 marca o szóstej po południu. Przeżył dokładnie pięćdziesiąt trzy lata i siedem miesięcy. Nominalnie panował przez czterdzieści dziewięć lat, a władzę jako car Wszechrusi sprawował trzydzieści siedem lat.
Kiedy Iwan przestał oddychać, w komnacie, w której przyszło mu spędzić ostatnie chwile życia, nastała grobowa cisza. Nikt nie chciał dopuścić do siebie myśli, że wszechwładny monarcha, tyran i despota, przed którym drżeli wszyscy mieszkańcy Carstwa Rosyjskiego, już nigdy więcej nie wyda żadnego rozkazu.
Czytaj również: Jak zabić trupa? Rosja pokazuje, jak to się robi!
Modły o zmartwychwstanie nieboszczyka
Wiadomość o śmierci Iwana Groźnego w okamgnieniu rozniosła się po Moskwie. Przekazał ją mieszkańcom stolicy Borys Godunow, który rozdał im przy okazji chleb i wino oraz polecił modlić się za duszę zmarłego.
W obawie przed wybuchem rozruchów Godunow rozkazał wytoczyć armaty na mury i zamknąć bramy Kremla. W mieście wprowadzono nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Jak się później okazało, działania te nie były bezpodstawne – gdyby nie one, w każdym momencie mogłyby się rozszaleć zamieszki. Wystarczyłaby tylko iskra.
Cara pochowano w soborze Archangielskim. Spoczął obok zamordowanego przez siebie syna. Zdaniem cudzoziemskich komentatorów ceremonia pogrzebowa była nad wyraz okazała. Ciało Iwana Groźnego ubrano w mnisi habit. Jego zwłok pilnowali żołnierze, aby przypadkiem nikt nie poważył się ich ukraść.
W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyły tysiące pogrążonych w smutku ludzi, opłakujących „dobrego” cara. Niektórzy z nich modlili się nawet o to, by nieboszczyk zmartwychwstał i ponownie zasiadł na tronie!
Źródło: