Danuta Wielocha - masakra w rodzinie
11 grudnia Danuta pojechała do szpitala przy ulicy Tochtermana w Radomiu, aby odwiedzić córkę. Kwadrans przed 17:00 telefon kobiety nadał sygnał z okolic Urzędu Miasta mieszczącego się przy ulicy Kilińskiego. Niedługo później Danuta wróciła do domu do Zamłynia. O 19:00 miała się zobaczyć z koleżanką, nigdy jednak na to spotkanie nie dotarła. Jej telefon w ogóle nie odpowiadał. Późnym wieczorem losem matki zainteresował się najmłodszy syn. Zapytał ojca, czy ten nie wie, co dzieje się z kobietą. Piotr W. wzruszył jedynie ramionami. Od lat nie utrzymywał z żoną bliskiego kontaktu.
Belfer roku
Z powołania
53-letnia Danuta Wielocha była znaną w Radomiu osobistością. Od wielu lat pracowała jako nauczycielka biologii, a potem przyrody w okolicznych szkołach. Lubiła szczególnie małe, wiejskie placówki, w których wszyscy dobrze się znali. Bliski kontakt z uczniami sprawiał jej szczególną satysfakcję.
Kobieta była nauczycielem z powołania. Dzięki charyzmie szybko pięła się po szczeblach kariery. W 2006 została dyrektorką Publicznej Szkoły Podstawowej w oddalonej o 10 km od centrum miasta Woli Taczowskiej. Wszyscy darzyli ją wielką sympatią. Koledzy podkreślali, że nowa zwierzchniczka jest charyzmatyczna, ale jednocześnie otwarta na dyskusje. W szkole tworzymy zespół- przekonywała Danuta w jednym z wywiadów.- Jedna osoba nie jest w stanie nic zrobić!
W 2008 r. jej wysiłki otrzymały szczególne wyróżnienie. Danuta otrzymała tytuł “Belfra Roku” w plebiscycie organizowanym przez gazetę “Echo dnia”. Nagroda stanowiła wymarzone zwieńczenie 25-lecia pracy w zawodzie. - To dla mnie zaszczyt, wyróżnienie, ale i ogromna motywacja do dalszej pracy. Podkreślam, że to, co robię daje mi ogromną satysfakcję i jest motorem kolejnych działań- przekonywała kobieta.
Zmiany
Prywatnie pani dyrektor była mężatką i wychowywała trójkę dzieci. Najstarszy syn Danuty i Piotra Bartek w 2008 r. studiował na Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Środkowa córka Ola chodziła do liceum, a najmłodszy syn Maciek kończył podstawówkę. - Przy takiej gromadce człowiek się nie nudzi - powiedziała kobieta w rozmowie z “Echem dnia”.
W 2015 r. Danuta Wielocha objęła stanowisko dyrektorskie w szkole podstawowej w Kończycach- Kolonii na dalekich przedmieściach Radomia. Cieszyła się z kolejnego wyzwania. W jej życiu rodzinnym również zaszły spore zmiany. Bartek został w Warszawie, Ola była już dorosłą kobietą. Maciek co prawda uczył się jeszcze w liceum, ale z dnia na dzień stawał się coraz bardziej niezależny.
Małżeńskie kłopoty
Na dorobku
Dzieci stanowiły dla Danuty prawdziwy powód do dumy. Gorzej było z jej małżeństwem. Trwający od 30 lat związek coraz bardziej trzeszczał w szwach. Piotr jako młody mężczyzna studiował na Politechnice Warszawskiej, ale porzucił naukę, kiedy na świecie pojawił się Bartek. Chcąc zapewnić byt rodzinie, zatrudnił się w firmie swojego ojca, gdzie pełnił funkcję złotej rączki.
Wspólnym wysiłkiem państwo Wielocha postawili swój własny dom w Zamłyniu pod Radomiem, do którego przeprowadzili się w 2010 r. Mieszkanie na swoim okazało się jednak trudniejsze, niż mogli przypuszczać. Urządzanie wspólnego gniazdka było źródłem nieustających konfliktów. Chodziło głównie o kwestie budżetowe. Rodzina na dorobku była permanentnie pod kreską, co generowało u obojga małżonków ogromny stres.
Jak wychować dzieci?
W dalszej kolejności przyszły sprzeczki o dzieci. A konkretnie o ich wychowanie. Danuta była zwolenniczką mniej restrykcyjnych metod kształtowania młodego charakteru. Piotr opowiadał się za większą dyscypliną. Kiedy małżonkowie mieszkali w domu rodziców Piotra, nie zauważali dzielących ich różnic. We własnych czterech ścianach różnice te stały się aż nadto oczywiste.
Na przestrzeni lat temperatura sporów, zamiast maleć- wzrastała. Nieustanne napięcia i nieporozumienia przerodziły się we wzajemne pretensje. W końcu żalu po obu stronach nagromadziło się tak dużo, że dla miłości nie było już miejsca. Danuta i Piotr zaczęli żyć obok siebie jak współlokatorzy. Ich małżeństwo przekształciło się w związek na papierze.
Ostateczny cios nadszedł w 2012 r. Piotr postanowił zniknąć małżonce z oczu i przeprowadził się do piwnicy domu w Zamłyniu. Czuł się nierozumiany nie tylko przez żonę, ale również trójkę dorosłych dzieci, które opowiedziały się po stronie matki. Kontaktował się z najbliższymi jedynie za pomocą krótkich notatek. Taka sytuacja nie mogła jednak trwać w nieskończoność. Po kilku latach separacji Danuta w końcu złożyła w sądzie pozew o rozwód. Sprawdź także ten artykuł: Bracia Palmer - jedna rodzina, podwójna tragedia.
Abonent niedostępny
Gdzie jest mama?
Nadeszła zima 2016 r. Danuta z niecierpliwością wyczekiwała pierwszej rozprawy rozwodowej. Chciała możliwie szybko uporać się z przeszłością i zacząć wszystko od nowa. Miała nadzieję, że jeszcze kiedyś odnajdzie miłość. Jednak aby tego dokonać, potrzebowała dopełnić niezbędnych formalności.
11 grudnia kobieta pojechała do szpitala przy ulicy Tochtermana w Radomiu, aby odwiedzić córkę. Kwadrans przed 17:00 telefon kobiety nadał sygnał z okolic Urzędu Miasta mieszczącego się przy ulicy Kilińskiego. Niedługo później Danuta wróciła do domu do Zamłynia. O 19:00 miała się zobaczyć z koleżanką, nigdy jednak na to spotkanie nie dotarła. Jej telefon w ogóle nie odpowiadał.
Około g. 21:00 do domu wrócił najmłodszy syn Wielochów- Maciek. Zaniepokojony nieobecnością matki, próbował do niej zadzwonić, ale bez sukcesu. Zszedł więc do piwnicy, gdzie mieszkał jego ojciec. Piotr nie wiedział, co stało się z jego żoną. Od miesięcy nie utrzymywał z nią kontaktów. Nie znał rozkładu jej dnia ani planów.
Szara kurtka, czarne botki
Następnego dnia dzieci Danuty zgłosiły zaginięcie na policji. Wiedziały, że ich mama nigdy nie wyjechałaby z miasta bez uprzedzenia, dlatego poważnie obawiały się o jej bezpieczeństwo. W mediach pojawiło się ogłoszenie z prośbą o pomoc potencjalnych świadków. W chwili zaginięcia Danuta miała 53 lata, około 170 centymetrów wzrostu i ciemne, ostrzyżone na krótko włosy. Ubrana była w szarą kurtkę i czarne botki- informowały gazety.
Do akcji w terenie zaangażowali się funkcjonariusze piesi, a także specjaliści wyposażeni w georadar, sonar oraz przewodnicy psów tropiących. W powietrze wzbił się policyjny helikopter. Znanej wszystkim Radomianki szukali wolontariusze, strażacy, ratownicy wodni i medyczni. Sprawa zbulwersowała opinię publiczną. Wszyscy mieli nadzieję, że kobieta odnajdzie się cała i zdrowa.
Ślady w trawie
W środę 14 grudnia ekipa poszukiwawcza pojawiła się na polach w pobliżu ul. Maratońskiej. Kiedy zapadał zmrok, najbliżsi Danuty znaleźli w trawie pustą torebkę, a także pozbawiony dokumentów i gotówki portfel Danuty. Następnego dnia rano przy tej samej ulicy odkryto dokumenty zaginionej, a także jej pozbawiony karty SIM i baterii telefon komórkowy.
Zachęceni sukcesem wolontariusze przeczesali pola wzdłuż potoku przy ul. Podhalańskiej. Zwracali uwagę na każdy drobiazg leżący wśród zarośli. Podnosili każdy papierek. Kilku śmiałków weszło do miejscowego zalewu. Inni sprawdzali okoliczne bagna. W grupie znaleźli się sąsiedzi, którzy o akcji dowiedzieli się przez portal społecznościowy, policjanci oraz strażacy. Kilka minut po godzinie 15:00 poszukiwania zakończono. Tym razem nie odnaleziono żadnych wskazówek.
Nadzieja umiera ostatnia
Uprowadzona
Tuż po zaginięciu w domu w Zamłyniu pojawiła się ekipa śledczych wraz z technikami kryminalistyki. Mimo drobiazgowego przeszukania wszystkich pomieszczeń oraz sprawdzenia ich za pomocą lampy UV nie znaleziono żadnych niepokojących śladów czy plam krwi. Wszystkie meble stały na swoim miejscu. Z mieszkania nie zginęło nic cennego.
Aleksandra Wielocha zwróciła jednak uwagę funkcjonariuszy na jeden zastanawiający fakt. - Po godzinie 17 na całej ulicy zgasło światło. Nie wiadomo dlaczego. Żadna latarnia się nie świeciła. Mama została uprowadzona, więcej opcji nie ma. Nigdy nie uwierzę, że uciekła– przekonywała w programie “Interwencja” telewizji Polsat.
Podrzucone dowody?
W piątek 16 grudnia najbliżsi zaginionej koniec poszukiwań. - Nie mamy już pomysłu, gdzie możemy jej szukać. Cały teren w pobliżu domu już przeszukaliśmy. Teraz szukamy innego tropu, żeby wznowić poszukiwania- mówił dziennikarzom Maciej Wielocha. Poinformował, że rodzina zamierza zwrócić się o pomoc do słynnego jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego.
Na zakończenie zwrócił również uwagę, że większość rzeczy jego matki została znaleziona w dziwnych okolicznościach. - Podczas przeszukiwań w środę z rana nie znaleźliśmy żadnej torebki. Tego samego dnia wieczorem znaleziono ją na tym terenie. Niewykluczone, że te dowody rzeczowe zostały tam podrzucone. Tak samo jak torebka, tak i dokumenty zostały znalezione dopiero następnego dnia, dzień po uprzednim przeszukiwaniu terenu. Dziwnym trafem, w środę wieczorem znaleźliśmy portfel i torebkę pod rurami - przekonywał.
Na tym dziwne zbiegi okoliczności się nie skończyły. Jeszcze tego samego dnia w kompleksie leśnym na trasie wylotowej z Białobrzegów w kierunku miejscowości Brzeźce znaleziono klucz. Eksperyment procesowy potwierdził, że przedmiot należał do Danuty Wielochy. Po niej samej jednak wciąż nie było najmniejszego śladu. Sprawdź także ten artykuł: Morderstwo rodziny Misków - brutalność mordercy zaskoczyła nawet doświadczonych śledczych.
Kłótnia małżeńska
Zwłoki w rzece
Z czasem w sprawę zaginięcia dyrektorki szkoły zaangażował się detektyw Krzysztof Rutkowski. Po przeprowadzeniu swojego śledztwa ogłosił, że kobieta została najprawdopodobniej uprowadzona i zamordowana. W lutym 2017 r. mężczyzna zwołał konferencję prasową. Przekonywał, że zwłok denatki należy poszukiwać w zbiornikach wodnych. - Warunki są niesprzyjające, żeby aktualnie podjąć działania poszukiwawcze. Pod koniec marca zostaną one przez nas podjęte. Teraz najbardziej zależy mi na tym, żeby zebrać materiał na tyle istotny, żeby ewentualnie zmienić kwalifikacje. Obecnie pani Danuta ma status osoby zaginionej - podsumował detektyw.
Kilka tygodni później okazało się, że Rutkowski miał rację. 2 kwietnia 2017 r. przypadkowy przechodzień zauważył dziwny kształt unoszący się na powierzchni rzeki Pilicy na wysokości miejscowości Brzeźce. Kształtem okazały się ludzkie nogi. Wezwani na miejsce płetwonurkowie wyłowili z wody zwłoki kobiety obciążone betonowym bloczkiem. Tożsamość denatki udało się ustalić za pomocą badań DNA. Była to zaginiona Danuta Wielocha.
W protokole sekcji biegły zanotował liczne obrażenia głowy w postaci ran tłuczono-miażdzonych, a także wiele złamań kości czaszki. Śledczy nie mogli mieć wątpliwości. 53-latka została zamordowana. Ale przez kogo? Pierwsze podejrzenia od samego początku spadły na męża, ale wobec braku jakichkolwiek dowodów zbrodni nie można było niczego mu zarzucić. Teraz sytuacja uległa zmianie. 5 kwietnia 55-letni Piotr W. trafił do aresztu.
Tępym narzędziem
W trakcie zwołanej w późniejszym czasie konferencji prasowej rzeczniczka prokuratury Małgorzata Chrabąszcz poinformowała, że mężczyźnie postawiono zarzut popełnienia przestępstwa polegającego na wielokrotnym uderzeniu Danuty Wielochy w tył głowy tępym narzędziem, a następnie wrzucenia obciążonego ciała do Pilicy, w wyniku czego kobieta zmarła.
Mąż ofiary nie przyznał się do winy. Mimo to w październiku 2018 r. został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. W zakładzie karnym miał się również poddać terapii. Sąd zadecydował także o przyznaniu zadośćuczynienia Bartkowi, Oli i Maćkowi, którzy w trakcie procesu pełnili funkcję oskarżycieli posiłkowych.
Obrońca oskarżonego nie zgadzał się z wyrokiem. Podkreślał, że proces miał charakter poszlakowy. Na początku 2019 r. złożył odwołanie do Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Niczego tym jednak nie wskórał. Piotr W. spędzi w zakładzie karnym ćwierć wieku.
Źródła:
- POLSKIE ZBRODNIE, ,,TRZYMAJCIE SIĘ'' Historia Danuty Wielochy odc. 46 (Podcast kryminalny),
- https://www.youtube.com/watch?v=AF9fc9lNKYA
- https://www.mojradom.pl/tajemnice-smierci-danuty-wielochy-prokuratura-wnioskuje-o-tymczasowy-areszt/
- https://radioplus.com.pl/radom/20225-nowe-fakty-w-sprawie-zaginionej-radomianki
- https://echodnia.eu/radomskie/belfer-roku-pracuje-jak-w-raju/ar/8451134
- https://www.cozadzien.pl/radom/zaginiona-danuta-wielocha-poszukiwania-aktualizacja/6851
- https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/warszawa/radom-zaginela-danuta-wielocha-rodzina-znalazla-jej-torebke/n2y6jg4
- https://echodnia.eu/radomskie/radom-rutkowski-o-zaginieciu-danuty-wielochy-to-moglo-byc-porwanie-i-morderstwo/ar/11754678
- https://interwencja.polsatnews.pl/reportaz/2016-12-22/tajemnicze-znikniecie-w-radomiu_1534869/
- https://www.mojradom.pl/tajemnice-smierci-danuty-wielochy-prokuratura-wnioskuje-o-tymczasowy-areszt/ https://echodnia.eu/radomskie/zaginiecie-danuty-wielochy-z-radomia-rodzina-to-bardzo-podejrzana-i-zagadkowa-sprawa/ar/11587076
- https://www.se.pl/warszawa/kobiety-szukano-kilka-miesiecy-jej-maz-wrzucil-zwloki-do-rzeki-aa-Vjz9-Zxm1-NMxZ.html
- https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/546954,pilica-radom-cialo-kobiety.html
- https://pomorska.pl/zabojstwo-danuty-wielochy-z-radomia-prokuratura-piotr-w-ma-zarzut-zabojstwa-wniosek-o-areszt/ar/11964508
- https://radioplus.com.pl/radom/38049-wyrok-ws-zabojstwa-danuty-wielochy-prawomocny