Edmund Kolanowski - mąż, ojciec, nekrofil
Edmund Kolanowski nie miał w życiu szczęścia. Przyszedł na świat w trudnych, powojennych czasach. Jego ojciec przeszedł przez obóz koncentracyjny i był alkoholikiem. Matka ciężko przeżyła śmierć pierwszego syna - Andrzeja, więc mały Mundek nie mógł liczyć na miłość i wsparcie. W szkole nikt go nie lubił i kiepsko się uczył. W końcu trafił do szpitala psychiatrycznego, gdzie przeszedł dziwaczną inicjację seksualną. Czy biorąc to wszystko pod uwagę, można się dziwić, że wyrósł na nekrofila?
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o znanych zabójcach.
To ja ją zabiłem
Grudniowa noc
Pewnego grudniowego wieczora 1982 roku Edmund siedział przed telewizorem wraz ze swoją konkubiną Gabrielą. Właśnie leciał “Dziennik telewizyjny”. Spiker poinformował, że po długich poszukiwaniach znaleziono w końcu ciało 11 letniej Aliny z Poznania.
Dziewczynka pojechała po szkole na pobliską łąkę, narwać trawy dla królików. Nie wróciła na noc. Jej zaginięcie postawiło na nogi całą poznańską milicję. W poszukiwanie zaangażowano psy tropiące, a nawet płetwonurków, którzy sprawdzili lokalne zbiorniki wodne. Ciało dziecka zlokalizowano miesiąc później przy nasypie kolejowym.
Ktokolwiek zabił nastolatkę, postąpił z nią w niezwykle okrutny sposób. Pozbawił ciała piersi oraz narządów rodnych i zabrał je ze sobą. Funkcjonariusze w tamtych czasach nie znali terminu “nekrofilia”. Myśleli, że mają do czynienia z osobą chorą umysłowo.
Zszokowana Gabriela patrzyła z niedowierzaniem na materiał w telewizji. Edmund miał jej wtedy przyznać, że to on jest odpowiedzialny za śmierć i zbezczeszczenie ciała dziecka. Kobieta nikomu jednak o tym nie powiedziała.
Obława
Wkrótce po emisji wstrząsającego reportażu na milicję zaczęły spływać informacje o innych zbezczeszczonych ciałach i rozkopanych grobach. Dla funkcjonariuszy stało się jasne, że wszystkie te sprawy łączy osoba sprawcy.
Podjęto zakrojone na szeroką skalę działania poszukiwawcze. Każdy z poznańskich cmentarzy został obstawiony patrolami. Było jasne, że wcześniej czy później nekrofil na którymś się pojawi. I tak się w końcu stało.
W nocy z 6 na 7 maja 1983 roku sukces był w zasięgu ręki. Milicjanci złapali zwyrodnialca na gorącym uczynku, czyli w trakcie rozkopywania świeżego grobu kobiety. Przestępcy cudem udało się uciec - broń, z której zaczęto do niego strzelać, zacięła się.
Urządzono pościg z psami tropiącymi, ale zbiegły przestępca sprawnie zmylił trop. Krążył ciemnymi zaułkami, biegł przez krzaki tak, że psy zgubiły w końcu jego zapach. Porażka tylko zachęciła stróżów prawa do dalszego działania. Przy grobie zabezpieczono dobrze widoczny odcisk męskiego buta. Sprawdź także ten artykuł na temat mordercy Edmunda Kempera.
Aresztowanie
Edmunda Kolanowskiego zadenuncjował kolega z pracy. Zgłosił na milicję, że jeden z jego współpracowników pojawił się w zakładzie z dziwnie podrapaną twarzą. Funkcjonariusze pojawili się na miejscu i aresztowali podejrzanego. Okazało się, że odcisk buta zabezpieczony przy rozkopanym grobie pasuje rozmiarem do rozmiaru Kolanowskiego.
Edmund Kolanowski był w przeszłości karany - przez siedem lat siedział w więzieniu za napaści na kobiety i trzy próby gwałtu. Zaskoczony aresztowaniem mężczyzna przyznał się do zbezczeszczenia trzech grobów na cmentarzu w Naramowicach i do niczego poza tym.
Szybko jednak wyszło na jaw, że aresztowany Kolanowski może mieć na sumieniu coś więcej, niż “tylko” rozkopywanie grobów. Ekipa śledcza dokonała przeszukania w jego mieszkaniu. W kuchennym palenisku znalazła nadpalone resztki ludzkiej tkanki, a na strychu zaś - rodzaj makabrycznej lalki…
Mały Mundek
Trudne dzieciństwo
Edmund przyszedł na świat w 1947 roku w stanie tzw. zamartwicy urodzeniowej. Wynika ona z niedotlenienia i wywołuje zazwyczaj poważne skutki zdrowotne. Dziecko urodzone w zamartwicy wymaga szybkiej pomocy lekarskiej, a następnie - jeśli przeżyje- wielomiesięcznej lub nawet wieloletniej obserwacji.
Edmund przeżył, ale był nieco opóźniony w rozwoju. Jego ojciec był więźniem obozu w Auschwitz, przez co miał problemy psychiczne Był alkoholikiem, miał tendencję do agresji. Matka zajmowała się domem i wychowywaniem dzieci: starszego Andrzeja i młodszego Mundka.
Rodzina Kolanowskich doświadczyła kolejne tragedii kiedy zmarł mały Andrzej. Jego matka nigdy nie mogła się z tym pogodzić. Często zabierała Edmunda na grób brata. Spędzali tam razem dużo czasu. Mundek miał okazję oswoić się nie tylko z pojęciem śmierci, ale także z jej fizyczną manifestacją.
Pierwszy raz
Edmund nie cieszył się sympatią szkolnych kolegów. Cierpiał na chorobę, którą niektóre źródła nazywają “ropną wysypką, dodatkowo był chorobliwie wręcz nieśmiały, skryty, zamknięty w sobie. Nauczyciele skarżyli się na jego zachowanie. Powtarzał pierwszą, trzecią i piątą klasę.
W końcu trafił do szpitala psychiatrycznego. Jego ulubionym zajęciem w tejże placówce stało się podglądanie sekcji zwłok. W pobliżu szpitalnego budynku stało wysokie drzewo, z którego można było zajrzeć do prosektorium. Edmund spędzał na tym drzewie całe godziny podziwiając pracę lekarzy.
Pewnego razu gdy obserwował sekcję zwłok kobiety poczuł podniecenie seksualne. Nie bardzo wiedział, co z nim zrobić. Z pomocą przyszedł mu kolega, który nauczył Edmunda masturbacji. Od tamtej pory chłopak zaspokajał rozładowywał podniecenie właśnie w ten sposób. Miał 14 lat.
Majtki
Po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego zakompleksiony Edmund zaczął grasować w okolicy poznańskiego kąpieliska Rusałka. Polował na pozostawioną przez plażowiczki bieliznę, którą zabierał ze sobą do domu. Został w końcu przyłapany i skazany na pobyt w zakładzie poprawczym, ale wyrok zawieszono na dwa lata.
Edmund próbował ułożyć sobie relacje z kobietami, ale nie miał szczęścia. W trakcie intymnych spotkań nie potrafił osiągnąć wzwodu. Z tego powodu został wyśmiany przez swoją pierwszą partnerkę - Teresę. Po tej porażce po raz pierwszy próbował popełnić samobójstwo.
Mąż i ojciec
Rodzina
W 1966 roku Kolanowski wdał się w bójkę. Został ujęty i skazany na karę więzienia. Młody i słaby fizycznie mężczyzna najpierw stał się popychadłem współwięźniów, a w końcu także ofiarą napaści seksualnej. Edmund przyznał później, że był to najgorszy okres jego życia.
Po wyjściu z więzienia mężczyzna wstąpił w związek małżeński. Jego wybranka miała na imię Zofia, pracowała jako salowa w szpitalu. Z początku pożycie młodych wyglądało dobrze, wkrótce jednak na plan pierwszy wychodzą ogromne potrzeby seksualne męża, które trudno jest zaspokoić.
Gdy Zofia zaszła w ciążę, stała się dla Edmunda zupełnie nieatrakcyjna. Mężczyzna szukał więc sposobu na danie upustu wybujałemu libido. Traf chciał, że w tamtym czasie zmarła jedna ze starszych współlokatorek Kolanowskich. Edmund położył się na łóżku obok jej ciała, zaczął je rozbierać, a potem się masturbować.
Cmentarz
Po dwóch latach małżeństwo Zofii i Edmunda rozpadło się - kobieta wniosła pozew o rozwód. Zakazała mężczyźnie kontaktować się z córkami i zniknęła z jego życia. Samotny Edmund musiał jakoś rozładowywać napięcie seksualne. Robił to na cmentarzu.
Gdy miał 25 lat po raz pierwszy odkopał ciało. Znalazł świeży grób kobiety, wykopał trumnę i otworzył ją. Zaspokoił się nad ciałem, a następnie jakby nigdy nic zamknął wieko i przykrył z powrotem ziemią. Nikt się o niczym nie dowiedział.
Morderca
Kazimiera
Pod koniec października 1970 roku Edmund zobaczył na dworcu PKP śliczną dziewczynę. Miała na imię Kazimiera. Co ciekawe, była dla niego miła. Umówili się na spotkanie następnego dnia, choć Mundek nie miał zbyt wielkich nadziei.
Kazimiera jednak potraktowała go poważnie. Przyszła na spotkanie, a po krótkiej wymianie zdań zaprosiła do siebie. Dała do zrozumienia, że ma ochotę na seks. Dla Kolanowskiego było to sporym zaskoczeniem. Nie wiedział do końca, jak się zachować. Zeznawał później, że dziewczyna ciągle trajkotała o tym, co będą razem robić, kiedy tylko dotrą do jej mieszkania.
Mężczyzna w końcu nie wytrzymał. Gdy przechodzili przez park, złapał za leżącą na ziemi gałąź i uderzył Kazimierę w głowę. Upewniwszy się, że jest martwa, wyciął jej narządy płciowe scyzorykiem, który zawsze nosił przy sobie.
Makabryczne trofeum zawinął w znalezioną gdzieś torebkę foliową i zabrał do domu. Tam na przemian chował je pod łóżko i wyciągał, żeby się nim napawać. Robił to do momentu, aż tkanka nie uległa rozkładowi.
Rusałka
W latach 70. Kolanowski napastował kobiety kąpiące się w jeziorze Rusałka. W końcu w 1974 roku został skazany za 3 próby gwałtu. Dostał 9 lat, odsiedział 6. Po wyjściu z więzienia nie miał do czego wracać. Nie chciała go znać ani Zofia, ani nawet jego rodzona matka.
Przez przypadek spotkał dawną znajomą imieniem Grażyna. Kobieta, teraz już mężatka, zdecydowała się zamieszkać z Edmundem. Dzięki niej mężczyzna po raz kolejny został ojcem córki. Imię dziewczynki nie zostało podane do wiadomości publicznej.
Nekrofil
Brak satysfakcji
Gabriela nie mogła dać Edmundowi satysfakcji seksualnej. Była żywa, ruszała się, miała swoje potrzeby. Mundek zaś potrzebował kobiety martwej, a właściwie tylko jej korpusu. Nie interesowała go ani twarz, ani osobowość, ani żadne inne cechy szczególne partnerki.
Dlatego też przez cały okres związku z Gabrielą od czasu do czasu szedł na cmentarz w poszukiwaniu świeżych kobiecych zwłok. Odkopywał je i wycinał narządy rodne oraz piersi. Z makabrycznymi zdobyczami wracał do domu.
Na strychu, do którego dostęp miał tylko on, tworzył z części ciał kobiet makabryczne lalki. Najpierw z ukradzionych Gabrieli rajstop i biustonoszy tworzył korpus, który wypychał szmatami. Do tak spreparowanego manekina przyszywał odcięte piersi i waginę. Upiorna lalka służyła mężczyźnie do zaspokajania potrzeb seksualnych.
Po kilku dniach ludzkie tkanki zaczynały się rozkładać, dlatego Edmund odpruwał je i palił w kuchennym palenisku. Pewnego razu Gabriela odkryła ten makabryczny proceder. Jak sama później zeznała, zobaczyła w piecu “damską pipkę bez włosów”. Była w szoku, ale nie zgłosiła sprawy na milicję. Edmund zagroził bowiem, że zrobi krzywdę zarówno jej, jak i dzieciom Gabrieli z poprzedniego małżeńtwa.
Kobieta z Wawra
16 marca 1981 roku Edmund zabił 21 letnią Hannę, tym razem w podwarszawskim Wawrze. Tak jak poprzednio wyciął jej piersi i narządy płciowe, aby później przyszyć je do lalki. Blisko rok później zabrał zwłoki starszej kobiety z kaplicy na cmentarzu w Naramowicach. Okaleczone ciało znalazła dziewczynka idąca skrótem do szkoły.
W tamtych czasach poszczególne posterunki milicji nie kontaktowały się ze sobą. Pojedyncze sprawy bezczeszczenia zwłok, nie tylko na cmentarzu w Naramowicach, ale i w Nowej Soli, choć bardzo podobne, nie zostały ze sobą połączone. Przełom nastąpił dopiero w 1983 roku, kiedy odnaleziono zamordowaną Alinkę, której ciało zostało okaleczone w charakterystyczny sposób.
Winny
Rozmowa z matką
Po aresztowaniu Kolanowski twardo nie przyznawał się do zabicia jedenastolatki. Zmienił zdanie dopiero po rozmowie z matką, która przyjechała do niego na widzenie. Miała mu rzekomo powiedzieć: “Synu, jeśli chcesz mieć jeszcze matkę, która będzie cię kochać do końca swoich dni, musisz wszystko powiedzieć temu panu”.
Ostatecznie Edmund Kolanowski przyznał się do zamordowania Hanny z Wawra, profanacji zwłok na cmentarzu w Nowej Soli oraz do zabicia Kazimiery (której ciała po dziś dzień nie odnaleziono), no i w końcu małej Alinki. Opinia publiczna była zszokowana nie mniej niż znajomi i współpracownicy Kolanowskiego, którzy uważali go za spokojnego i statecznego partnera i ojca.
Oskarżony przyznał, że wycięte ze zwłok fragmenty tkanek przyszywał do manekinów, a następnie uprawiał z nimi seks. Na początku próbował tworzyć sztuczne narządy płciowe z gąbek, ale nie był zadowolony z rezultatów. Dopiero gdy zastosował prawdziwe fragmenty kobiecych ciał - osiągał spełnienie. Mówił: ”Po dwóch-trzech dniach narządy odpruwałem i paliłem w piecu kaflowym w pokoju. Lalkę rozwalałem i wyrzucałem do śmietnika”.
Proces
W trakcie procesu oskarżony odwołał wszystkie zeznania, które złożył w trakcie śledztwa. Twierdził, że był pod presją funkcjonariuszy i to oni wymusili na nim przyznanie się do winy. Sędzia Jacek Sobczak nie dał jednak wiary Kolanowskiemu.
Jego stan psychiczny został wcześniej zbadany przez biegłych. Specjaliści stwierdzili, że mężczyzna na ogół jest spokojny, ale czasem się denerwuje i nie panuje nad sobą. Sam Kolanowski opisywał siebie w następujący sposób: “Nieśmiały, wstydliwy, szczery, pracowity, wytrwały, uparty, smutny, ospały, flegmatyczny”.
4 czerwca 1985 roku Edmund Kolanowski został skazany na karę śmierci przez powieszenie. Wyrok został wykonany 27 lipca 1986 roku w Areszcie Śledczym przy ul. Młyńskiej w Poznaniu.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://www.youtube.com/watch?v=XuxnCj-KZnM
- https://www.antyradio.pl/News/Najokrutniejsi-seryjni-mordercy-Edmund-Kolanowski-nekrofil-z-Poznania-23643
- https://naszahistoria.pl/nekrofil-kolanowski-przerazajacy-seryjny-morderca-z-lat-80/ar/c15-12113140