Marcin Majerczyk - zabity przez polskiego Teda Bundy
Dwudziestodwuletni Józef C. był wysoki i chudy. Wyglądał na młodszego niż był w rzeczywistości. Przez znajomych był postrzegany jako spokojny, unikający konfliktów człowiek. Panicznie bał się widoku krwi, jego ojciec śmiał się, że nie potrafi nawet zabić kurczaka na obiad. Jak się jednak okazało, wszystko to było jedynie maską, skrywającą daleko bardziej mroczne oblicze.
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o zagadkach kryminalnych.
Pierwsza i ostatnia zabawa
Śmieszek
Nastoletni Marcin Majerczyk miał wśród najbliższych ksywę Śmieszek. Lubił żartować, dowcipkować, śmiać się. Był wrażliwym i delikatnym chłopcem, zżytym z rodzicami i rodzeństwem. Nigdy nie wymigiwał się od domowych obowiązków. Kiedy było trzeba - zawsze służył pomocą.
Chłopiec urodził się i dorastał w niewielkiej wsi Ząb. Ząb zbudowano w 1620 r. na szczytach Pasma Gubałowskiego. Jest to oficjalnie najwyżej położona osada w Polsce. Wszyscy tu Marcina znali i lubili.
Chłopiec nie uczył się najlepiej, miał kłopoty z przechodzeniem z klasy do klasy. Był za to bardzo pracowity - w sezonie turystycznym dorabiał jako fiakier na Gubałówce. Marcin uwielbiał tę pracę, bo kochał konie i lubił również ludzi. Przyciągał klientów szerokim uśmiechem i talentem gawędziarskim. Turyści chętnie wybierali go na towarzysza podróży.
W przyszłości Marcin zamierzał jednak zostać strażakiem i zatrudnić się w miejscowej bazie Ochotniczej Straży Pożarnej.
Strażackie Śpasy
10 sierpnia 2013 roku w Zębie odbywał się coroczny festyn znany jako Strażackie Śpasy. Była to huczna impreza połączona z zawodami strażackimi, w których uczestniczyli zawodnicy nie tylko z Polski, ale również zza granicy. Szczególną atrakcją Śpasów był pokaz dawno już nie używanych konnych wozów gaśniczych.
Piętnastoletni wtedy Marcin nie przepadał za tego typu rozrywkami: hałaśliwymi, tłocznymi i mocno zakrapianymi alkoholem. Na co dzień wolał spędzać czas przy koniach. Tym jednak razem postanowił spróbować czegoś nowego.
Na początku miał iść ze swoją dziewczyną - Anią. Ta jednak odmówiła z powodu złego samopoczucia.
Marcin poprosił więc siostrę Anetę i znajomych, aby poszli z nim na imprezę. “Chodźcie ze mną, bo jeszcze ktoś mnie zabije” - powiedział żartem.
Impreza
Marcin, jego rodzeństwo i znajomi bawili się bardzo dobrze. Chociaż wkrótce podzielili się na mniejsze grupki, to jednak cały czas mieli się nawzajem w zasięgu wzroku. Około północy pani Majerczyk zadzwoniła na telefon komórkowy syna. Nastolatek jednak nie odebrał.
Zaniepokojona wykręciła więc do Anety. Rozbawiona nastolatka potwierdziła, że jest z Marcinem w kontakcie, a nawet zrobiła mu zdjęcie. Powiedziała, że wszyscy bawią się wyśmienicie, ale że za jakiś czas będą się już zbierać do domu. Pójdą całą grupą tak, aby nikogo nie zostawić bez opieki.
Pewnie wrócił sam…
Kiedy zrobiło się już naprawdę późno, Aneta zaczęła szukać Marcina w tłumie pijanych imprezowiczów. Nigdzie nie mogła chłopca znaleźć. Zaczęła więc wypytywać znajomych o los jej brata. Kilku z nich widziało chłopca ostatnio w okolicy 3 nad ranem.
Aneta doszła więc do wniosku, że zmęczony piętnastolatek postanowił w końcu sam wrócić do domu. Mieszkanie państwa Majerczyków znajdowało się zaledwie kilkaset metrów od miejsca, w którym odbywały się Śpasy. Marcin jednak do domu nie dotarł.
Złe przeczucia
Około 5 nad ranem 11 sierpnia Danuta Majerczyk nagle obudziła się ze snu ogarnięta niewytłumaczalnym niepokojem. Poszła do pokoju syna, gdzie z przerażeniem odkryła puste łóżko. Jej dziecko nie wróciło z zabawy i nikt nie wiedział gdzie mogło teraz być.
Około 5:00 już było widno więc wyszłam na pole, poszłam dookoła domu, ale go nie było. Wróciłam do domu i już nie mogłam zasnąć w ogóle – powiedział w programie TVN UWAGA. Sprawdź także ten artykuł na temat seryjnego mordercy Bogdana Arnolda.
Sasquatch
Telefon
11 sierpnia około 8 rano pracownik Tatrzańskiego Parku Narodowego odkrył ślady opon samochodowych w pobliżu szlaku prowadzącego z Brzezin na Halę Gąsienicową, czyli w miejscu, gdzie ruch aut był zakazany.
Leśniczy ruszył tym śladem, dzięki czemu wkrótce odkrył ciało młodego chłopaka leżące w błocie twarzą do ziemi, z naciągniętym na głowę kapturem. Strażnik nie znalazł przy ofierze żadnych dokumentów, a jedynie telefon komórkowy. Na jego ekranie widniało słowo SASQUATCH.
Nie idź do prosektorium
Około 11:00 do domu państwa Majerczyk zadzwonił pracownik prokuratury. Mamy telefon państwa syna. Proszę przyjść i go odebrać - powiedział. Zdziwiona pani Danuta pomyślała, że jej syn musiał wpaść w poważne kłopoty, skoro znalazł się na radarze prokuratora.
Majerczykowie nie zdążyli jednak pojechać do urzędu. W chwilę później pojawili się u ich policjanci. Poinformowali o odnalezieniu zwłok chłopca, który może być ich dzieckiem. Zmrożeni tą wiadomością Majerczykowie pojechali do kostnicy. Rodzeństwo Marcina zidentyfikowało ciało, bo ich rodzice nie byli w stanie.
Kto zabił?
W trakcie sekcji ustalono, że Marcin został pięć razy uderzony w głowę tępym narzędziem, prawdopodobnie obuchem młotka albo siekiery. Słowo SASQUATCH pojawiło się na jego telefonie około godziny 4:30. W tym czasie piętnastolatek zapewne już nie żył.
Na początku śledczy sprawdzili najbliższe otoczenie Marcina. Spośród jego członków wytypowali trzech młodych chłopaków, którzy mieli wśród miejscowych opinię lokalnych chuliganów. Chłopcy ci znani byli z różnego rodzaju drobnych rozbojów i pobić. Marcin mógł obawiać się, że pojawią się na imprezie aby - dla zabawy - wszcząć awanturę.
Po przesłuchaniu podejrzanych chłopaków okazało się jednak, że nie mieli ze zbrodnią nic wspólnego. Co więcej, zaoferowali nawet pomoc w poszukiwaniach prawdziwego zabójcy. Wobec tego policjanci skierowali śledztwo na inne tory.
Błoto
Funkcjonariusze przesłuchali potencjalnych świadków, którzy byli tamtej nocy na imprezie. Kilka osób zeznało, że widziało chłopaka wsiadającego późną nocą do bordowego auta marki Audi lub BWM.
Namierzenie samochodu tylko na podstawie koloru i marki, bez znajomości numerów tablic rejestracyjnych, jest niezwykle trudne. Śledczy wpadli jednak na kolejny trop. Skoro ciało Marcina zostało porzucone na błotnistym terenie, to samochód, którym poruszał się sprawca, musiał być bardzo brudny.
W okolicach Zębu nie było wtedy zbyt wielu myjni samochodowych. A te, które były, posiadały monitoring. Kamera zamontowana na stacji benzynowej w Poroninie zarejestrowała ubłocony samochód marki Audi a4, który w okolicach godziny 5 nad ranem skorzystał z bezdotykowej myjni. Jego kierowcą był niezwykle szczupły, młody mężczyzna.
Być jak Ted Bundy
Twarz nr 1
Dwudziestodwuletni Józef C. mieszkał we wsi Suche, niedaleko Zębu. Pracował jako hydraulik i bardzo sobie to zajęcie cenił. Przez współpracowników i znajomych był określany jako cichy, spokojny, nie rzucający się w oczy. No chyba, że wyglądem. Józef C. był bowiem wysoki i chudy, przez co sprawiał wrażenie młodszego, niż był w rzeczywistości.
Nie miał dziewczyny. Z ostatnią partnerką rozstał się w 2009 roku i od tamtej pory nie chciał nawiązywać żadnych relacji z kobietami. Wolny czas lubił spędzać w ciszy i spokoju. Unikał imprez, bał się awantur między pijanymi ludźmi, które są ich nieodłącznym elementem.
Twarz nr 2
Niepozorny Józef C. posiadał jednak drugie, dużo mroczniejsze, oblicze. Codziennie po pracy zaszywał się w swoim pokoju, aby słuchać agresywnego, amerykańskiego rapu i czytać historie kryminalne. Szczególnie te dotyczące seryjnych zabójców.
Wyjątkową sympatią darzył Józef C. Theodora Roberta Bundy’ego, amerykańskiego psychopatycznego mordercę, który zabił przynajmniej 30 kobiet. Ted Bundy przeszedł do historii jako najkrwawszy “seryjniak” Stanów Zjednoczonych. Po dziś dzień stanowi żywy element popkultury, ponieważ był nie tylko wyrachowany i okrutny, ale również niezwykle inteligentny, szarmancki i przystojny.
Józef C. chciał być jak Ted. Uważał, że zabicie drugiego człowieka uczyniłoby go silniejszym, uodporniło na przeciwności losu, zahartowało. Musiał jedynie poczekać na sprzyjające okoliczności.
Ten dzień
10 sierpnia 2013 r. Józef C. spędził w sposób rodzinny i spokojny. Przed południem poszedł na mszę do kościoła, a następnie zaszył się w swoim pokoju. Dopiero późnym wieczorem stwierdził, że wybierze się do Zębu na Strażackie Śpasy.
Nie chciał się jednak bawić, a wcielić w czyn plan, o którym myślał już od bardzo dawna. Do bagażnika swojego bordowego Audi a4 zapakował młotek i gumowe rękawiczki. Tego wieczora zamierzał przemienić się w Teda Bundy.
Józef C. wiedział, że na festynie będzie miał mnóstwo okazji do złapania odpowiedniej ofiary. Zaparkował auto na uboczu i obserwował pijących alkohol, bawiących się ludzi. Wiedział, że w końcu znajdzie kogoś, kto będzie szukał podwózki do domu.
Przymiarki
Jako pierwszy napatoczył się pewien młody mężczyzna. Józef C. przyjaznym gestem zaprosił go do auta i zaproponował transport do domu. W trakcie jazdy kierowca i pasażer złapali bardzo dobry kontakt - rozmawiali i śmiali się, a nawet zatrzymali na poboczu, żeby wypalić kilka papierosów. Józef C. nie chciał zabijać tego mężczyzny. Polubił go, a zatem jakby nigdy nic odwiózł go bezpiecznie do domu.
Kolejna okazja trafiła się szybko. Do bordowego Audi wsiadł kolejny mężczyzna. Tego Józef C. również postanowił oszczędzić, gdyż wydawał się duży i silny. Józef C. uznał, że nie da autostopowiczowi rady, dlatego jego również bez problemów odwiózł do domu.
Frustracja
Stopniowo w Józefie C. narastała frustracja. Był zły, że wprowadzenie w życie morderczego planu opóźnia się. W końcu wypatrzył w ciemności idącego poboczem podpitego nastolatka. Zatrzymał samochód i zaoferował podwózkę. Podchmielony, zmęczony nastolatek zgodził się bez wahania.
Tym nastolatkiem był Marcin Majerczyk. Wykończony chłopak błyskawicznie zasnął na siedzeniu Audi. Józef C. tylko na to czekał. Wywiózł ofiarę do lasu, zgasił silnik, a następnie otworzył drzwi od strony pasażera i mocno szarpnął śpiącego Marcina za ramię.
Ulga
Kiedy otumaniony alkoholem chłopak otworzył oczy, Józef C. wymierzył mu cios młotkiem w potylicę. Chłopiec skulił się na siedzeniu i próbował zasłonić, ale oprawca bił dalej. Uderzył w sumie 5 razy. Gdy Marcin przestał dawać oznaki życia, morderca - jak sam później zeznał - odczuł ogromną ulgę.
Po wszystkim wrzucił ciało ofiary w błoto, naciągnął jej na głowę kaptur, a obok położył telefon ze słowem Sasquatch na wyświetlaczu. To dziwne słowo oznaczające Wielką Stopę było również tytułem piosenki rapera o pseudonimie Ice Cube. W teledysku do utworu artysta wcielił się w rolę mordercy masakrującego przypadkowo spotkanych ludzi maczetą.
Morderstwo doskonałe
Józef C. próbował zamazać gałęzią ślady opon auta, ale gdy tylko rzucił okiem na samochód zrozumiał, że ma większy problem. Audi a4 było pokryte grubą warstwą błota. Mężczyzna pojechał więc do okolicznej myjni bezdotykowej, gdzie złapały go kamery monitoringu. Gdyby nie ten błąd, być może udałoby mu się popełnić morderstwo doskonałe.
Józef C. po nocy pełnej wrażeń wrócił do domu i położył się spać. Był tak zmęczony, że zaspał i spóźnił się do pracy. To właśnie w zakładzie pracodawcy usłyszał w radiu o odnalezieniu ciała zamordowanego chłopca. W tym momencie dowiedział się, że jego ofiara miała na imię Marcin.
Bez motywu
Policjanci zapukali do drzwi Józefa C. już miesiąc po morderstwie. Mężczyzna od razu przyznał się do winy. Nie potrafił jednak wytłumaczyć dlaczego zabił piętnastoletniego chłopca. Twierdził, że był w depresji z powodu rozstania z dziewczyną w 2009 roku.
Przyjaciele i znajomi Józefa C. nie mieli pojęcia, że ten miał cokolwiek na sumieniu. Przez cały czas zachowywał się normalnie, dokładnie tak, jak wcześniej. Sam Józef C. wyznał, że gryzły go wyrzuty sumienia Chciał nawet iść na pogrzeb Marcina, aby w ten sposób go przeprosić, ale nie dostał wolnego w pracy.
Kara
W lutym 2016 roku Józef C. został skazany na 25 lat więzienia z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po 20 latach. Dodatkowo oskarżony miał zapłacić 40 tys. złotych zadośćuczynienia rodzicom ofiary.
Nie potrafię mu [zabójcy - przyp. NG] przebaczyć. Nie dam rady. Bez Marcina jest mi strasznie ciężko. Chodzę na cmentarz codziennie. Mój mąż jeszcze gorzej to przeżywa. Załamał się. Przez całe tygodnie siedział w pokoju przed zdjęciem syna. Teraz przynajmniej zaczyna o tej tragedii mówić. Mówiliśmy, że nie wypuścimy syna z domu, że zostanie z nami - powiedziała portalowi naszemiasto.pl Danuta Majerczyk.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://uwaga.tvn.pl/reportaze,2671,n/zabil-bo-chcial-zobaczyc-jak-to-jest-oficjalna-strona-programu-uwaga-tvn,144440.html
- https://www.youtube.com/watch?v=703LgpmnZcc
- https://wsieci24.pl/mial-marzenie-by-zostac-seryjnym-zabojca-gdy-zabil-16-latka-poczul-ogromna-ulge/
- https://sportowefakty.wp.pl/inne/968006/zab-morderstwo-bez-powodu
- https://gazetakrakowska.pl/zabojca-z-zebu-z-prawomocnym-wyrokiem-dostal-25-lat-wiezienia/ar/9413757
- https://zakopane.naszemiasto.pl/matka-zabitego-16-latka-nigdy-nie-wybacze-mordercy-mojego/ar/c1-3506237