Michał Waszyński. Żydowski chłopak z Kowla, czyli prawdziwe pochodzenie reżysera

Mosze, Misza, Michał, Mike, a może Michael? Przez całą swoją karierę dopasowywał nie tylko własne personalia, ale też zmyślony życiorys do środowiska, w jakim się obracał. Był w końcu artystą i być może różnorodne tożsamości, które przybierał na przestrzeni dekad, nie stanowiły wyrachowanego sposobu na sukces, a mistrzowską kreację, życiową rolę, świadczącą o zatarciu granicy między filmem a rzeczywistością. Jak żydowski chłopak z Kowla stał się jednym z najsłynniejszych twórców w historii polskiego kina, a z czasem został uznany za członka polskiego rodu książęcego?

Próba odtworzenia jego dzieciństwa oraz lat młodzieńczych stanowi wyzwanie z powodu wielu biograficznych niejasności. Naprawdę nazywał się Mosze Waks i przyszedł na świat 29 września 1904 roku w Kowlu w żydowskiej rodzinie. Był synem kowala Piotra Waksa oraz handlarki drobiem Cecylii. Niewiele wiadomo na temat jego rodzeństwa, które prawdopodobnie było liczne – znane są jedynie informacje o jego bracie Arnoldzie, który w latach świetności Waszyńskiego również postanowił związać się z przemysłem filmowym. Pracował wówczas jako asystent reżysera, dyrektor castingu i kierownik zdjęć. 

Misza, jak powszechnie nazywano Waszyńskiego, zainteresował się sztuką już w młodości. Podczas nauki w kijowskim, świeckim gimnazjum postanowił związać się z aktorstwem. Od 1920 roku grał w lokalnym teatrze Arlekin, a po przeniesieniu się do Warszawy rok później uczęszczał do szkoły kinematograficznej „Kinostudia”. To właśnie tam spotkał nauczyciela i reżysera Wiktora Biegańskiego, który zasugerował mu zmianę nazwiska, przepowiadając, że „Mosze Waks” nie zagwarantuje sukcesu w zdominowanej przez polskie gwiazdy kinematografii. Tak narodził się Michał Waszyński, którego imię w przyszłości będzie przybierać różnorodne formy.

W 1922 roku z pomocą Biegańskiego młody adept otrzymał swój pierwszy angaż do filmu. Waszyński zadebiutował na ekranie przy okazji roli nauczyciela monsieur de Bois w niemym dramacie „Zazdrość” (znanym również pod alternatywnymi tytułami „Tragedia zniesławionej” lub „Tragedia pensjonarki”), który nie zachował się do naszych czasów. O Waszyńskim pisano: „ładny i sympatyczny chłopak, doskonała fotogeniczność, posiada dużo talentu, wczuwa się w rolę”.

Od aktora do reżysera i początki… mitomanii

Szybko zrozumiał, że od stania przed kamerą, woli jej drugą stronę. Był człowiekiem o wielkiej wyobraźni, ambicji oraz przedsiębiorczym drygu, w dodatku od początku wykazywał się dobrymi umiejętnościami zarządzania ludźmi, w czym niezastąpiona okazywała się jego empatia. Późniejsi gwiazdorzy filmów Waszyńskiego wspominali go jako wrażliwą osobę, wspierającą stawiających pierwsze kroki przed kamerą aktorów i dogadującą się z technikami oraz robotnikami.

Mimo renomy i opinii jednego z najważniejszych twórców polskiego kina przedwojennego Waszyński nie był człowiekiem trudnym we współpracy i humorzastym, za to słynął z sympatycznego usposobienia, co zdaje się rzadkością w filmowym świecie. Miał jednak swoje dziwactwa, które sprowadzały się do ubarwiania własnego życiorysu, a także pomijania wielu istotnych faktów z młodości.

Michał Waszyński nie był człowiekiem, który poprzestawał na marzeniach. Wkrótce po swym ekranowym debiucie wyjechał do Niemiec, aby kształcić reżyserski kunszt pod okiem Johannesa Gutera – pioniera niemieckiego ekspresjonizmu. Reżyser zatrudnił Waszyńskiego jako swojego asystenta do produkcji „Die Prinzessin Suwarin” (1923) z ówczesną gwiazdą ekranu Lil Dagover w obsadzie. W późniejszych latach Misza miał w zwyczaju podkolorowywać wspomniany etap swojej kariery. Szczycił się, jakoby współpracował z samym Friedrichem Wilhelmem Murnauem (autorem takich klasyków jak „Nosferatu – symfonia grozy” czy „Portier z hotelu Atlantic”), jednak wydaje się to wątpliwe – fakty działają na niekorzyść jego przechwałek.

W 1924 roku Waszyński wrócił do Polski, gdzie został asystentem reżyserów Ryszarda Ordyńskiego,  Józefa Lejtesa czy Henryka Szaro przy produkcjach „Mogiła nieznanego żołnierza” (1927), „Huragan” (1928) i „Przedwiośnie” (1928). Jako samodzielny reżyser debiutował natomiast w 1929 roku niemym filmem „Pod banderą miłości” z Marią Bogdą w roli nieszczęśliwie zakochanej córki komandora. Niestety obraz nie zachował się do naszych czasów, ale w roku premiery zdobył pochlebne recenzje, co znacząco wpłynęło na dynamiczny rozwój kariery początkującego reżysera.

Zachęcony pierwszym sukcesem Misza nie spoczął na laurach. Jeszcze w tym samym roku światło dzienne ujrzał „Kult ciała”, a w 1930 roku odbyła się premiera „Niebezpiecznego romansu”. Oba filmy Waszyński zrealizował z dużym rozmachem. Zagrali w nich artyści owiani międzynarodową sławą m.in. węgierski gwiazdor Victor Varconi, duńska aktorka Agnes Petersen czy bardzo popularna w Niemczech Betty Amann. Nie brakowało również polskich gwiazd – Eugeniusza Bodo, Zuli Pogorzelskiej, Adolfa Dymszy czy Kazimierza Krukowskiego.

O rozmachu pierwszych produkcji Waszyńskiego świadczyły nie tylko wielkie nazwiska. „Kult ciała” kręcono w Warszawie, Wiedniu, Budapeszcie oraz Nicei i wyświetlano go poza Polską w Niemczech czy Francji pod nazwą „Rapsodia miłości”. Natomiast udźwiękowiony „Niebezpieczny romans” zrealizowano w aż czterech wersjach językowych: polskiej, angielskiej, francuskiej i niemieckiej. Władysław Brun w recenzji dla magazynu „Kino” pisał o obrazie, że „śmiało może konkurować ze wszystkimi dobrymi filmami europejskimi, a bije na głowę bezapelacyjnie amerykańską tandetę dźwiękową, zalewającą od pewnego czasu polskie ekrany”.

Michał Waszyński: król rozrywki międzywojennej Polski

W krótkim czasie Misza stał się jednym z czołowych polskich twórców filmowych, choć jego kolejne produkcje cieszyły się większą popularnością wśród widzów niż uznaniem krytyków. Grały u niego największe sławy przedwojennej kinematografii: od Jadwigi Smosarskiej oraz Iny Benity do Eugeniusza Bodo i Franciszka Brodniewicza. Jego dorobek naznaczało dynamiczne tempo pracy – kręcił siedem filmów na sezon, a zrealizowanie jednej produkcji zajmowało mu przeważnie… miesiąc.

Latem 1931 roku Michał Waszyński wraz z Eugeniuszem Bodo i Adamem Brodziszem utworzyli wytwórnię B.W.B. Film reklamowanej w „Kinie” słowami: „trzej mili i młodzi ludzie, znani doskonale wszystkim miłośnikom polskiego ekranu, trzy imiona mające za sobą dobrą tradycję długoletniej pracy filmowej”. Niestety brutalne prawa biznesu doprowadziły do rozpadu spółki zaledwie dwa lata później. B.W.B. zdążyła jednak wyprodukować dwa filmy – traktujący o polskiej policji obraz „Bezimienni bohaterowie” oraz zrealizowany w egzotycznych plenerach „Głos pustyni”, oba z 1932 roku. Ten ostatni miał hollywoodzkie aspiracje i został pomyślany jako polska odpowiedź na afrykańskie hity z zagranicznym amantem Rudolphem Valentino („Szejk”, „Syn szejka”).

Tajemnicą poliszynela pozostawała orientacja seksualna Waszyńskiego. Choć miał nadzwyczajne zdolności do odkrywania kobiecych talentów (wyniósł na piedestał m.in. Sonię Najman znaną szerszej publiczności jako Nora Ney, która w Polsce okresu międzywojennego była jedną z największych femme fatale wielkiego ekranu), a także przyjaźnił się z wieloma aktorkami, to jego obiekt pożądania stanowili przeważnie bardzo młodzi i umięśnieni mężczyźni.

Współpracujący z Waszyńskim aktor Jacques Sernas wspominał: „Misza kolekcjonował chłopców, lecz nie przywiązywał się do nich”. Z kolei statysta Jose Antonio Alisoa relacjonował: „Lubił zaglądać do przebieralni, gdzie byli młodzi mężczyźni. Mówiło się: Uważaj na Waszyńskiego, żeby cię nie porwał na pole. Chował się za zasłoną i czekał na młodych mężczyzn. Pewnie chciał na nich popatrzeć”. Sam nie obnosił się z własną orientacją i dbał o prywatność. Z powodu ówczesnej mentalności musiał kryć się z erotycznymi sympatiami. W 1934 roku Waszyński był nawet krótko zaręczony z Janiną Margulesówną, ale zrezygnował z małżeństwa, które zapewne miało stanowić jedynie przykrywkę dla jego homoseksualizmu.

Jak zostać artystą

W latach 30. ubiegłego stulecia Michał Waszyński zwrócił się przede wszystkim w stronę kina komercyjnego i uwielbianych przez publiczność lekkich komedii z romansem w tle, które przyniosły mu sławę i pieniądze, ale też gorzkie słowa recenzentów. Krytyczka Stefania Zahorska oburzała się: „Czemu służy sztuka filmowa, jeśli znajdzie się w rękach takiego nieudacznika? Waszyński przynosi wstyd polskiej kinematografii”. Misza się bronił: „Moją dewizą jest nie wychowywać, lecz dawać rozrywkę. Ważne jest przede wszystkim powodzenie filmu u szerokiej publiczności”.

Natomiast współpracujący z Waszyńskim Kazimierz Krukowski wspominał twórcę słowami: „Robot filmowy wybitnie utalentowany, ale traktujący swój zawód wyłącznie jako źródło dużych i szybkich zarobków”. Na przekór takim opiniom w 1937 roku Michał Waszyński zrealizował film „Dybuk” na podstawie dramatu Szymona An-skiego. Był to pierwszy w Polsce obraz nagrany całkowicie w języku jidysz, co było tym bardziej znaczące przez wzgląd na żydowskie pochodzenie Miszy. Film wkraczający w artystyczne ramy utarł nosa krytykom i do dziś uznawany jest za arcydzieło przedwojennej kinematografii.

W tym samym roku Misza stanął za kamerą pierwszej ekranizacji kultowej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza „Znachor” z główną rolą znakomitego Kazimierza Junoszy-Stępowskiego. Po ciepło przyjętej premierze Mieczysław Sztycer pisał na łamach „Filmu” o Waszyńskim, że „jest reżyserem o ambicji artysty, a doświadczenie nabyte w ciągu wielu lat standardowej realizacji przyniosło mu olbrzymi zasób środków technicznych i w pełni wyzyskaną w Znachorze umiejętność tworzenia wartości i artystycznych, i kasowych”.

Sukcesy zawodowe oznaczały coraz wyższy status materialny, który Waszyński miał w zwyczaju dobitnie podkreślać. Początkowo czynił to za sprawą wyszukanego stroju. Aktorka Zofia Wilczyńska wspominała: „Uwielbiał szykowne ubrania. Miał dwa tuziny garniturów, wszystkie z niebieskiej szerży lub z wełny czesankowej o barwie antracytu, czarne buty, białe koszule i krawaty w ukośne paski, niezmiennie utrzymane w dwóch tonach, szarym i błękitnym. Nosił kapelusze firmy Homburg”.  Jak podkreśla Marek Teler, Waszyński miał świadomość własnej wielkości. Podczas zabawy sylwestrowej w 1935 roku upojony Misza wykrzykiwał wśród gości: „Rene Claire jestem! Pudowkin jestem! Sternberg jestem! Tylko wy nie chcecie mnie uznać! Dopiero potomstwo sławić będzie moje filmy!”.

Michał Waszyński. Z armii Andersa do Włoch iście arystokratycznym krokiem

Wybuch II wojny światowej zapoczątkował trudny rozdział w życiu Waszyńskiego, podobnie jak wielu innych polskich artystów. Pracował wówczas we Lwowie nad „Sercem batiara”, którego realizację udaremniły działania zbrojne. Pod koniec 1939 roku Misza dołączył do trupy teatralnej skupionej wokół kompozytora Henryka Warsa, jego partnerki Elżbiety i scenarzysty Konrada Toma, z którą występował na terenie Związku Radzieckiego. W 1941 roku zespół zakończył swą działalność, a Misza został zesłany na Syberię.

Dzięki układowi Sikorski-Majski reżyser znalazł się wkrótce wśród zwolnionych polskich jeńców i więźniów cywilnych, a następnie w stopniu kaprala dołączył do utworzonej w ZSRR polskiej armii dowodzonej przez generała Władysława Andersa. Już wtedy zaczął wypierać się swych żydowskich korzeni, podając w wojskowych dokumentach wyznanie rzymskokatolickie, choć prawdopodobnie nigdy nie został ochrzczony. Waszyński przeszedł wraz z armią Andersa przez Iran, Irak, Palestynę i Egipt, a od 1942 roku kierował Sekcją Filmową Wojskowego Biura Propagandy i Oświaty Armii Polskiej w ZSRR, dla której nagrywał przeprawę wojsk.

W 1944 roku uwiecznił bohaterskie zmagania polskich żołnierzy podczas bitwy pod Monte Cassino. Po zakończeniu II wojny światowej postanowił nie wracać do Polski i osiąść we Włoszech na stałe. Tam całkowicie wyparł się swojego żydowskiego pochodzenia i zaczął kreować na członka bogatego rodu książęcego. Zamieszkał nawet w XVIII-wiecznym pałacu przy Via Giacomo Carissimi 26 w Rzymie. Jego przyjaciel Giorgio Dickmann relacjonował w rozmowie z biografem Miszy Samuelem Blumenfeldem: „Opowiadał, że miał wspaniałe, szczęśliwe dzieciństwo. Żył w nieprawdopodobnym luksusie. Jego rodzice mieli niezmierzone bogactwa: dom, park z dwunastoma jeziorami i kościół”.

W powojennym etapie kariery Waszyński współpracował przede wszystkim z producentami. Bywał producentem wykonawczym, asystentem reżysera, a także dyrektorem castingu. Asystował Orsonowi Wellesowi przy filmie „Otello” (1952), a także współpracował z Josephem L. Mankiewiczem na planie „Bosonogiej contessy” (1954) z główną rolą Avy Gardner.

To on jako pierwszy miał odkryć ponadto potencjał Audrey Hepburn, która pojawiła się na próbnych zdjęciach do „Rzymskich wakacji” (1953). Podobnie było z Sophią Loren, którą wypatrzył wśród statystek do „Quo vadis” (1951). Występowała wtedy jeszcze pod prawdziwym nazwiskiem Scicolone. W rozmowie z Errolem Flynnem Waszyński przepowiadał: „Ta dziewczyna może stać się wspaniałą gwiazdą”. Sprawdź także ten artykuł: 10 zapomnianych hitów filmowych z PRL – czy je jeszcze pamiętasz?

Samozwańczy książę

Otoczenie Miszy było przekonane, że jest on prawdziwym księciem. Na jego korzyść przeważały naturalna elegancja, obycie w wyższych sferach, nienaganne maniery i klasa. Michał Waszyński doskonale wcielał się w swoją nową rolę. W drugiej połowie lat 50. zamieszkał w pałacu wypełnionym dziełami sztuki religijnej na przedmieściach Madrytu, gdzie cieszył się szczególnym zainteresowaniem zwolenników generała Francisco Franco. Nikomu nawet nie przeszło przez myśl, że może być żydowskim chłopakiem z wołyńskiej wsi Kowel.

Pod koniec życia Michał Waszyński nadal wiódł hulaszczy tryb życia. Na europejskich salonach jego homoerotyzm nie był obiektem sensacji ani nie pojmowano go w ramach artystycznego ekscentryzmu. Aktor wyprodukowanego przez Miszę filmu „55 dni w Pekinie” (1963) Jacques Sernas wspominał, że przez dom twórcy „przewijało się wielu młodych chłopców, ciemnowłosych, dobrze zbudowanych; przebywali tam jeden czy dwa dni”.

W tamtym czasie Waszyński zmagał się z cukrzycą. Zmarł na atak serca 20 lutego 1965 roku podczas obiadu z argentyńskim reżyserem Hugonem Fregonesem. Jego pogrzeb był wielkim wydarzeniem godnym prawdziwego księcia. Scenarzysta i przyjaciel Waszyńskiego Philip Yordan komentował: „To było nieprawdopodobne. Przybyły wszystkie frankistowskie szychy. Miałem wrażenie, że chowamy świętego lub bohatera narodowego. Czyż oni nie rozumieli, że to był wymyślony książę?”.

Biografowie Michała Waszyńskiego do dziś głowią się nad przyczynami jego mitomanii. Niektórzy wskazują, że powodem odrzucenia własnej przeszłości były tragedie II wojny światowej, które dotknęły zarówno jego rodzinę, jak i cały naród żydowski. W końcu motto reżysera i producenta brzmiało: „Zostawcie przeszłość za sobą, ona się nie liczy. Ważne jest to, co przed nami. Żeby mieć cel i żeby iść do przodu”. Czy zatem działania Miszy były wynikiem przebiegłego oszusta, czy może nieustannie grającego artysty, reżyserującego własne życie? Tego nikt nie jest w stanie rozwikłać.

Autor: Paula Apanowicz

Bibliografia:

  1. M. Teler, „Fałszywi arystokraci”, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2023.
  2. www.filmpolski.pl
  3. viva.pl
  4. italomania.org
ikona podziel się Przekaż dalej