Siostry Milbrook - wyparowały w trakcie zwykłego spaceru
Kiedy nadszedł wieczór, a Jeanette i Danette nie wróciły do domu, ich mama zaczęła się denerwować. Jej córki nigdy nie oddaliły się bez pozwolenia, były zawsze posłuszne i wyjątkowo odpowiedzialne. Gdyby coś zatrzymało je po drodze, z pewnością dałyby o tym znać. Aby ustalić ich miejsce pobytu, Louise zaczęła dzwonić po najbliższej rodzinie, a potem bliższych i dalszych znajomych. Nikt jednak nie wiedział, gdzie 15-latki mogły się podziewać.
Identyczne, a jednak inne
Grzeczne dziewczynki
Siostry Dannette i Jeannette Milbrook przyszły na świat 2 kwietnia 1974 r. w dużej i niezwykle zżytej rodzinie. W sumie miały jeszcze ośmioro rodzeństwa w różnym wieku i różnej płci. Danette i Jeanette były bliźniaczkami, co jednak nie oznaczało, że miały identyczne charaktery. Każda odznaczała się własnym zestawem unikatowych cech.
Danette uchodziła za odważną i przebojową. Mówiła dużo i głośno, nie bała się wyrażać swojego zdania, jeśli tylko cokolwiek nie przypadło jej do gustu. Jeanette z kolei wolała trzymać się na uboczu. Cicha, nieśmiała i zdecydowanie bardziej powściągliwa, preferowała towarzystwo zwierząt i małych dzieci zamiast dorosłych.
Młodsza siostra bliźniaczek, Shanta, określiła je w jednym z wywiadów mianem grzecznych dziewczynek. „Spędzały czas głównie w domu. Nie włóczyły się po okolicy, nie chodziły po domach koleżanek” – wspominała. - „Najlepiej czuły się w towarzystwie najbliższej rodziny, czyli pozostałego rodzeństwa oraz mamy”. Sprawdź także ten artykuł: Monika A. - chciwość pierwszym stopniem do piekła.
Waleczna i wycofana
W 1990 r. cała gromadka mieszkała w urokliwym mieście Augusta, trzeciej co do wielkości aglomeracji miejskiej stanu Georgia. Danette i Jeanette miały po 15 lat i uczęszczały do miejscowej szkoły. Były na ogół lubiane i bez problemu dogadywały się z rówieśnikami. Wyjątkiem była jedna dziewczynka, która z jakiegoś powodu uwzięła się na Jeanette i dokuczała jej na każdym kroku. Danette nie mogła zrozumieć, dlaczego siostra nie broni się przed oprawczynią i kiedy tylko miała okazję, stawała w jej obronie.
Pewnego dnia sytuacja eskalowała do takiego stopnia, że Danette straciła nad sobą kontrolę i rzuciła się na złośliwą koleżankę z pięściami. Bójka, która miała miejsce na przystanku autobusowym, przyciągnęła uwagę innych dzieci czekających na transport, a także policjanta, który zupełnym przypadkiem przejeżdżał obok radiowozem. Mężczyzna rozdzielił walczące nastolatki i udzielił im pouczenia. Wydarzenie nie miało żadnych dalszych konsekwencji ani dla Danette, ani jej przeciwniczki.
Domatorki
Mama bliźniaczek Louise pracowała na kilka zmian, by zapewnić swoim pociechom jak najlepsze warunki do życia. Mogła w tym zakresie liczyć na wsparcie dalszej rodziny, złożonej z całej rzeszy ciotek, wujków i kuzynów. Od czasu do czasu szczególnej uwagi wymagała Danette, która cierpiała na napady padaczkowe i musiała z tego powodu regularnie przyjmować leki.
W 1990 r. Louise przeprowadziła się wraz z dziećmi z dzielnicy Bethehem do oddalonej o około 3,5 km Jennings Homes. Tak duża zmiana miała szczególny wpływ na bliźniaczki, które z dnia na dzień zostały odcięte od starych przyjaźni. Aby spotkać się ze znajomymi, musiały pokonać spory dystans na piechotę, co niespecjalnie im się uśmiechało. Z tego właśnie powodu wolały spędzać czas w domu, oglądając telewizję czy słuchając ulubionych przebojów z radia ustawionego na ganku.
Shanta wspominała, że jej siostry nie wyróżniały się niczym szczególnym spośród grona rówieśników. Prowadziły zwykłe życie, skupione wokół szkoły, przyjaciół, rodziny i kościoła. Nie angażowały się w żadne specjalne aktywności. Nie miały z nikim poważniejszych konfliktów. Na tym etapie nie umawiały się jeszcze z chłopakami. Po zmroku zawsze siedziały już w domu. Były posłuszne.
Zdążyć przed zmrokiem
Niedzielny obiad
18 marca 1990 r. wypadała akurat niedziela. Cała rodzina wybrała się jak zwykle do kościoła. Po powrocie do domu zamówiła jedzenie w pobliskim barze szybkiej obsługi Church’s Chicken. Jeanette i Danette poszły odebrać torby z posiłkiem, a po powrocie zasiadły z rodzeństwem do wspólnego posiłku.
Podczas lunchu bliźniaczki poinformowały Louise, że skończył im się bilet na autobus, którym codziennie dojeżdżały do szkoły i potrzebują pieniędzy, żeby kupić nowy. Nieoczekiwany wydatek był sporym obciążeniem dla kobiety, poleciła więc córkom, żeby poszły do domu swojego ojca chrzestnego, który wciąż mieszkał w Bethelem i poprosiły go o pomoc.
Wycieczka
Po obiedzie dziewczynki zaczęły szykować się do wyjścia. Jeanette poszła się przebrać. Zmieniła odświętny strój na biały t-shirt z Myszką Miki, białe dżinsy i czarne trampki. Danette postanowiła zostać w jasnym golfie i beżowej spódnicy, w których poszła rano do kościoła. 12-letnia Shanta chciała iść z nimi, ale starsze siostry nie chciały ciągnąć ze sobą młodszego towarzystwa.
To była ich pierwsza tak długa wycieczka od czasu przeprowadzki do Jennings Homes. Dziewczynki nie czuły się w nowej okolicy wystarczająco pewnie, ale mimo to postanowiły stawić czoła wyzwaniu. Po około 45 minutach stanęły na progu domu swojego ojca chrzestnego Teda. Mężczyzna przywitał je serdecznie i obdarował banknotem 20- dolarowym. Po krótkiej wymianie zdań siostry ruszyły w drogę powrotną do domu. Dochodziła 16:00, chciały dotrzeć na miejsce, zanim zrobi się ciemno.
Prośba o pomoc
Bliźniaczki nie poszły jednak od razu do Jennings Homes. Wstąpiły po drodze do kuzynki imieniem Juanita, z którą łączyła je silna więź. Poprosiły dziewczynkę, aby dotrzymała im towarzystwa w drodze do domu. Plan spalił jednak na panewce, bo mama nastolatki nie chciała, by jej córka błąkała się wieczorem po nieznanej dzielnicy.
Mimo że kobieta nie zauważyła, by bliźniaczki zachowywały się inaczej, niż zwykle, to coś jednak musiało je niepokoić. Świadczy o tym fakt, że kilka minut później zapukały do drzwi starszej siostry, która mieszkała kilka bloków dalej i ją również poprosiły o pomoc w dotarciu do domu. Niestety, kobieta kilka dni wcześniej urodziła dziecko i nie była w stanie odbyć 3,5- kilometrowego spaceru. Decyzja ta nie przyszła jej łatwo, ponieważ zauważyła, że bliźniaczki były wyraźnie zdenerwowane, choć nie chciały powiedzieć wprost, co się dzieje.
Ostatni przystanek
Dziewczynki musiały sobie radzić same. Ruszyły więc przed siebie, licząc na to, że dotrą do domu przed zmrokiem. Około 16:30 zatrzymały się w sklepie spożywczym przy stacji benzynowej Pump-N-Shop. Gloria, sprzedawczyni, która stała tego dnia za ladą, doskonale je znała, ponieważ od dłuższego czasu przyjaźniła się z ich matką.
Nastolatki zachowywały się spokojnie. Po krótkiej wymianie uprzejmości kupiły chipsy, trochę cukierków i dwa gazowane napoje. Gloria odprowadziła je wzrokiem do wyjścia, a potem na chwilę zajęła się swoimi sprawami. Kiedy znów stanęła za ladą, bliźniaczek nigdzie nie było widać. Zupełnie jakby w ułamku sekundy wyparowały.
Jak kamfora
Zaginione
Kiedy nadszedł wieczór, a Jeanette i Danette nie wróciły do domu, ich mama zaczęła się denerwować. Jej córki nigdy nie oddaliły się bez pozwolenia, były zawsze posłuszne i wyjątkowo odpowiedzialne. Gdyby coś zatrzymało je po drodze, z pewnością dałyby o tym znać.
Aby ustalić ich miejsce pobytu, zaczęła dzwonić po najbliższej rodzinie, a potem bliższych i dalszych przyjaciołach. Wpadła nawet na pomysł, by skontaktować się ze sklepem, w którym nastolatki były po raz ostatni widziane. Pump-N-Shop to była to ich ulubiona miejscówka z przekąskami, istniało więc spore prawdopodobieństwo, że odwiedzą ją po drodze do Jennings Homes. Nikt jednak nie wiedział, gdzie 15-latki mogły się podziewać.
Proszę czekać
Przerażona Louise postanowiła zgłosić się na policję. Funkcjonariusze pozostali jednak niewzruszeni. Odmówili przyjęcia zgłoszenia i kazali zrozpaczonej matce czekać 24 godziny, zanim ponownie się do nich zwróci. Louise nie chciała jednak siedzieć z założonymi rękami. Wraz z Shantą wsiadła w samochód i pojechała do Betlehem, by szukać swoich dzieci. Jej wysiłki spełzły jednak na niczym.
Pozostawała nadzieja, że dziewczynki w poniedziałek pojawią się w szkole. Nic takiego się jednak nie stało. 19 marca wieczorem zrozpaczona Louise po raz kolejny poszła na policję. Tym razem jej zgłoszenie zostało przyjęte. Rozpoczęła się oficjalna akcja poszukiwawcza. Mogłoby się zdawać, że od tego momentu sprawy nabiorą tempa.
Karygodne błędy
Nadzieje rodziny okazały się jednak płonne. Funkcjonariusze popełnili w śledztwie szereg karygodnych błędów. Zbierając zeznania członków rodziny, pomylili datę urodzin zaginionych sióstr, przekręcili ich nazwisko z Milbrook na Milbrooks, nie potrafili poprawnie zapisać nazwy ulicy, przy której mieszkały. Niektóre z tych pomyłek nigdy nie zostały poprawione i widnieją w aktach po dziś dzień.
Śledztwo przejął zespół młodych, niedoświadczonych detektywów, którzy nie dołożyli wszelkich starań, by odnaleźć dziewczynki. Od samego początku przyjęli oni założenie, że nastolatki dobrowolnie uciekły z domu, choć na poparcie tej tezy nie istniały absolutnie żadne dowody. Jeanette i Danette nigdy nie skarżyły się na relacje rodzinne. Nie zwierzały się przyjaciółkom z planów wyprowadzki. Co więcej, nie miały przy sobie niczego, co ułatwiłoby przeprowadzenie takiej operacji, jak choćby zapasowych ubrań na zmianę.
Prywatne śledztwo
Jakby tego było mało, mundurowi nie byli zainteresowani przesłuchaniem bezpośrednich świadków, czyli ojca chrzestnego dziewczynek, ich kuzynki Juanity, starszej siostry, która niedawno urodziła dziecko, czy sprzedawczyni ze sklepu spożywczego. To wszystko zrobiła za nich Louise. To tylko dzięki niej wiemy, co nastolatki robiły po opuszczeniu domu Teda i w jakich były nastrojach.
Rozczarowana ich brakiem zaangażowania kobieta robiła wszystko, by dowiedzieć się, co spotkało Jeanette i Danette. Z pomocą dalszych krewnych i przyjaciół rozklejała w okolicy plakaty z podobizną zaginionych oraz prośbą o jakiekolwiek informacje. Na niewiele się to jednak zdało. Tygodnie zamieniły się w miesiące, a te w lata, a po Jeanette i Danette nie było najmniejszego śladu.
Żywe czy martwe?
Znalezione
Rok po zaginięciu śledczy poinformowali Louise, że sprawa została zamknięta, ponieważ dziewczynki- jeśli wciąż żyją- skończyły 17 lat, a według ówcześnie obowiązujących przepisów osoby w tym wieku mogły dowolnie decydować o swoim miejscu pobytu. Funkcjonariusz prowadzący sprawę zanotował w aktach, że nastolatki zostały odnalezione. Informacje na temat Jeanette i Danette usunięto z krajowego rejestru dzieci zaginionych.
Rodzina nie mogła się pogodzić z takim obrotem spraw i regularnie kontaktowała się z biurem szeryfa, naciskając, żeby wznowił śledztwo. Mundurowi pozostali jednak nieugięci. Co rusz przedstawiali inne powody zamknięcia sprawy. Jeden z nich był szczególnie bolesny dla Louise. Głosił, że kobieta potajemnie umieściła córki w pieczy zastępczej, a ostatecznie przekazała je do adopcji. Na poparcie tej krzywdzącej tezy nie istniały żadne konkretne dowody. Sprawdź także ten artykuł: Morderstwo rodziny Misków - brutalność mordercy zaskoczyła nawet doświadczonych śledczych.
Straszliwa niesprawiedliwość
Upór i nieugiętość sprawiły, że śledztwo zostało ostatecznie wznowione w 2013 r. „Uważamy, że przez ostatnie 20 lat doszło do straszliwej niesprawiedliwości”- przekonywali przedstawiciele biura szeryfa w specjalnie przygotowanym oświadczeniu. W 2017 r. historią zaginionych bliźniaczek zainteresowali się twórcy podcastu “Fall Line”.
Po emisji odcinka poświęconego tej sprawie otrzymali list od niejakiego Ernesta Vaughnsa, mordercy odsiadującego wyrok dożywocia w więzieniu Dodge State Prison w stanie Georgia. W rozmowie telefonicznej Vaughns opowiedział, że na początku lat 90. przyjaźnił się Johnem Millbrookiem, ojcem zaginionych i przy okazji silnie uzależnionym narkomanem.
Vaughns twierdził, że feralnego 18 marca dnia dziewczynki przyszły do domu ojca, gdzie akurat odbywała się impreza. Jedna z bliźniaczek upiła się do nieprzytomności i została wykorzystana seksualnie, a druga stanęła w jej obronie. Wywiązała się awantura, w trakcie której krzycząca nastolatka otrzymała silny cios od jednego z mężczyzn, przewróciła się i rozbiła sobie głowę o stolik do kawy. Vaughns nie wiedział, co stało się dalej, ponieważ opuścił lokal.
Rodzinna tragedia
Policjanci przekonywali, że potraktowali tę historię poważnie, ale po wnikilwej analizie uznali, że nie ma zbyt wiele wspólnego z zaginięciem sióstr Milbrook. Doszli do wniosku, że Vaughns był świadkiem awantury z udziałem innych dzieci i na tym zakończyli badanie tego wątku. Sprawa pozostaje nierozwiązana.
- “Czułam straszny ból, widząc rozpacz mojej mamy”- wspominała Shanta.- „Minęły 33 lata, a my nadal jesteśmy w żałobie. Wciąż cierpię, widząc, jak inni zaginieni się odnajdują, a moje siostry nie. I dlatego właśnie rozmawiam o nich z każdym, kto chce słuchać. Chcę, żeby ludzie wiedzieli, jak potworna tragedia dotknęła moją rodzinę”.
Źródła:
- gabulosis, 34 YEARS MISSING AND STILL NO ANSWERS! | What Happened to the Millbrook Twins?, https://www.youtube.com/watch?v=bJGDpeNm1V4
- https://www.oxygen.com/the-disappearance-of-the-millbrook-twins/crime-news/disappearance-of-the-millbrook-twins-richmond
- https://www.wjbf.com/coldcase/cold-case-project-the-millbrook-twins/
- https://www.nbcnews.com/dateline/cold-case-spotlight/little-sister-still-searching-twins-dannette-jeannette-millbrook-last-rcna80952
- https://en.wikipedia.org/wiki/Disappearance_of_Dannette_and_Jeannette_Millbrook