Młody, zdolny człowiek sukcesu

Miłośnik muzyki

Christopher Case przyszedł na świat w 1956 r. w Stanach Zjednoczonych. Dzieciństwo i młodość spędził w Richmond (Virginia). Od małego uwielbiał muzykę. Przez pewien czas pracował jako DJ

w lokalnej rozgłośni radiowej. Aby rozwinąć nieco karierę przeprowadził się do Seattle i zatrudnił w firmie Muzak Holdings. Dzięki determinacji i wysiłkowi wkrótce objął stanowisko dyrektora programowego.

Korporacja (istniejąca od 1987 r.) po dziś dzień znana jest z produkcji i dystrybucji łagodnej, melodyjnej muzyki dla sklepów, hoteli i centrów handlowych. Ma za zadanie nakłonić klientów do dłuższego pozostania w danej placówce. Według danych udostępnionych na stronie korporacji, utwory przez nią skomponowane docierają do 80 milionów amerykańskich par uszu dziennie.

Pracowity introwertyk

Christopher na co dzień zajmował się negocjowaniem wartych tysiące dolarów kontraktów z odbiorcami produktów Muzaka. Nieustannie podróżował po całym kraju, co wiązało się z poznawaniem wielu nowych ludzi. Mężczyzna uwielbiał swoją pracę i osiągał w niej bardzo dobre wyniki, jednak na co dzień bywał zmęczony permanentnym zgiełkiem i pośpiechem.

W głębi duszy był bowiem introwertykiem. W wolnych chwilach uprawiał jogging, ćwiczył na siłowni, czytał książki i komponował muzykę. Większość tych rzeczy robił sam, zagłębiony w intymny świat wyobraźni. Nie miał dziewczyny, ani nawet zwierzaka. Niezwykle dużą wagę przywiązywał do zdrowego stylu życia.Dbał o ciało nie tylko od zewnątrz, ale i od wewnątrz, przyjmując codziennie różnego rodzaju suplementy dla sportowców.

Klątwa

11 kwietnia 1991 r. Chris poleciał do San Francisco wraz z kilkoma współpracownikami, aby wynegocjować nowy, lukratywny kontrakt. Na miejscu spotkał się z partnerami biznesowymi, wśród których była starsza o 20 lat kobieta. Przez cały czas uważnie mu się przyglądała. W trakcie przerwy na lunch podeszła do Case’a i zaczęła z nim rozmawiać. Szybko okazało się, że oboje mają wiele wspólnych tematów. Najważniejszym z nich była muzyka starożytna.

Tak oryginalne hobby nie zdarza się często, dlatego Chris chętnie zgodził się spędzić z kobietą nadchodzący wieczór w jednej z ekskluzywnych restauracji. Mężczyzna był święcie przekonany, że będzie ze swoją towarzyszką rozmawiał o muzyce oraz i interesach. Szybko się jednak rozczarował - kobieta niemal od progu dawała mu do zrozumienia, że ma w planach relację intymną. Chris lawirował, usiłując ignorować niechciane awanse. Z minuty na minutę czuł się coraz bardziej niezręcznie. Marzył, aby jak najszybciej wrócić do hotelu.

W końcu kobieta odsłoniła przed towarzyszem wszystkie karty i wprost zaprosiła go do domu. Christopher grzecznie, acz stanowczo, odmówił. Przekonywał, że nie może zostać dłużej, gdyż musi się wyspać przed powrotem do Seattle. Odrzucenie musiało mocno zaboleć rozmówczynię. Podniesionym głosem zaczęła wymyślać swojemu towarzyszowi. Case próbował załagodzić sytuację, jednak na próżno. W końcu do jego uszu dobiegły dziwne słowa w obcym języku. Jestem wiedźmą i właśnie rzuciłam na ciebie klątwę! - syknęła kobieta - Za tydzień będziesz martwy!

Walka z demonami

Nawiedzony dom

Christopher był racjonalistą i twardo stąpał po ziemi. Zapowiedź klątwy nie zrobiła na nim większego wrażenia, aczkolwiek opowiedział o niej swojej długoletniej przyjaciółce - Sammye Souder. Oboje uznali, że rzekoma “wiedźma” cierpiała zapewne na zaburzenia psychiczne, skoro nie była w stanie

z godnością znieść taktownej odmowy. Następnego dnia mężczyzna, zgodnie z planem, wrócił do Seattle i do codziennych obowiązków.

14 kwietnia Case znów zadzwonił do Souder, tym razem w dużo gorszym nastroju. Wyraźnie zdenerwowany mężczyzna urywanymi zdaniami opowiedział przyjaciółce, że poprzedniej nocy ani na chwilę nie zmrużył oka z powodu dziwnych szeptów, których źródła nie był w stanie zlokalizować. Wieczorem, jak to miał we zwyczaju, poszedł biegać, a następnie wziął prysznic i położył się do łóżka. To właśnie wtedy usłyszał przytłumione głosy, dochodzące zza ściany.

Najpierw pomyślał, że to sąsiedzi z domu obok zachowują się zbyt głośno, postanowił więc zignorować całą sprawę. Szepty jednak nie cichły. Zirytowany wstał i wyszedł na zewnątrz. nie znalazł tam jednak nikogo. Kiedy wrócił do środka, dziwne dźwięki zaatakowały go ponownie. Były tak samo intensywne w sypialni, kuchni, łazience i innych pomieszczeniach. Zdezorientowany Chris nie był w stanie stwierdzić, z którego dobiegały kierunku.

Zły i zdezorientowany mężczyzna wrócił do łóżka i włączył telewizor. Kiedy leżał tak próbując się uspokoić, kątem oka dojrzał cień ludzkiej postaci. Przekonany, że ktoś włamał się do mieszkania, zerwał się z łóżka i krzyknął: Kto tam? Dzwonię po policję! W tym momencie sylwetka zniknęła. Sprawdź także ten artykuł na temat sprawy latarników z Wysp Flannana.

Niewidzialna ręka

Trzydziestopięciolatek starał się nie tracić zimnej krwi. Uznał, że być może czymś się zatruł, sprawdził więc szczelność kuchenki gazowej. Na wszelki wypadek otworzył wszystkie okna, aby porządnie przewietrzyć pomieszczenie. Kiedy nie znalazł żadnego wycieku stwierdził, że być może zaszkodziło mu spożyte tego dnia jedzenie. Nad ranem zadzwonił do Sammye. Kobieta - sama mocno stąpająca po ziemi - zasugerowała, że jej przyjaciel przeszedł atak paniki.

Rozmówca przyznał jej rację. Zapowiedział, że odpocznie i zregeneruje siły. Kobieta była przekonana, że wkrótce wszystko wróci do normy. Myliła się. 16 kwietnia młody muzyk zadzwonił do niej ponownie, tym razem naprawdę spanikowany. Powiedział, że poprzedniej nocy, kiedy wrócił z siłowni i położył się spać, nagle coś złapało go za gardło, uniosło w powietrze, a potem z impetem cisnęło na łóżko.

Przez tych kilka przerażających chwil Case desperacko walczył o oddech. Kiedy odzyskał panowanie nad sobą, zobaczył plamy krwi na pościeli. Miał pocięte opuszki palców. Przerażony uciekł do łazienki, w której - zamknięty na klucz - doczekał do rana. Tym razem był święcie przekonany, że dziwne zjawisko, którego doświadczył, miało związek z klątwą. Żywił przekonanie, że jego dni są policzone. Podobne rozmowy odbył jeszcze z kilkorgiem innych znajomych. Każdego z nich przekonywał, że musi walczyć o życie.

Broń przeciw demonom

Wcześnie rano Christopher udał się do lokalnej księgarni i sklepu z dewocjonaliami - Evangel Inc. Swoim dziwnych zachowaniem zwrócił uwagę kierownika sklepu. Mężczyzna zakupił kilkadziesiąt krzyży i świec kościelnych. Dopytywał również o książki dotyczące opętań demonicznych. Sprzedawca polecił mu kilka pozycji. Zasugerował również spotkanie z pastorem, ale Case odmówił. Zapłacił za zakupy i wyszedł. Tego samego dnia wrócił do placówki jeszcze kilka razy wyznając, że ścigają go paranormalne siły, które chcą zrobić mu krzywdę.

Do wieczora młody muzyk zmienił swój dom w dziwaczną świątynię. Wzdłuż ścian budynku, a także w narożnikach, rozsypał sól koszerną, mającą chronić przed złym urokiem. W każdym pomieszczeniu ustawił krzyż i kilka świec. Podłogę w mieszkaniu pokrył kartkami, na których zapisał różne pomysły na walkę ze złymi duchami.

Wrak człowieka

Przez tych kilka kwietniowych dni ambitny dyrektor programowy zmienił się nie do poznania. Z wysportowanego, dobrze odżywionego, uśmiechniętego człowieka pozostał jedynie cień: zmęczony, spocony, z niezdrowo zaczerwienionymi oczami i twarzą ściągniętą grymasem przerażenia. Mężczyzna nie spał, nie jadł i nie pojawiał się w pracy. Sąsiedzi kilkukrotnie widzieli go w takim stanie. Zwrócili również uwagę na dziwne dźwięki dochodzące z jego domu, ale nie zrobili nic, aby pomóc.

Wieczorem 16 kwietnia przerażony, zlany potem i zdezorientowany muzyk pojawił się w recepcji pobliskiego hotelu. Pracownik placówki zwrócił uwagę na jego dziwny wygląd, bez problemu jednak przekazał mu klucz. Dziwny gość zapłacił za usługę z góry, a następnie udał się na spoczynek. Wcześnie rano zniknął, jakby nigdy do tam nie było. Nie wiedział, że w nocy jego dom odwiedził patrol policji, wezwany na miejsce przez zaniepokojoną Sammye, która nie mogła dodzwonić się do przyjaciela. Funkcjonariusze niczego jednak nie wskórali.

Jak do modlitwy…

Bezradność

Souder czuła przytłaczającą bezradność, ponieważ mieszkała na drugim końcu kraju. Przez cały dzień 17 kwietnia próbowała połączyć się telefonicznie z Christopherem, jednak mężczyzna nie podnosił słuchawki. Był zajęty. Najpierw odbył rozmowę z katolickim księdzem, a potem znów złożył wizytę w Evangel Inc. Tym razem sprzedawca zauważył, że jego klient wyglądał na całkowicie wyczerpanego - był spocony, dyszał, miał czerwone policzki.

Późnym wieczorem, kiedy Sammye wróciła z pracy, odsłuchała wyjątkowo niepokojącą wiadomość od przyjaciela. Jego głos tym razem był spokojny i zrezygnowany: To już chyba koniec. Wczoraj w nocy prawie mnie dorwali. Oni zrobią wszystko, by mnie zabić. Cokolwiek robiłem - nie przyniosło skutku. Nie wiem, co dalej, ale nadchodząca noc będzie najgorsza. To poważna sprawa, naprawdę bardzo poważna. Tu chodzi o moje życie. Przerażona kobieta ponownie poprosiła policję o interwencję.

Wanna

Rankiem 18 kwietnia 1998 r. dwaj funkcjonariusze pojawili się na miejscu. Zapukali do drzwi, ale nikt im nie otworzył. Jeden z policjantów zajrzał więc przez okno. Jego oczom ukazał się niepokojący widok. Mundurowi zdecydowali się wejść do środka siłą. Mieszkanie wyglądało jak plan filmowy taniego horroru: wszędzie paliły się dziesiątki świec. Z głośników sprzętu stereo dobiegały dźwięki klasycznej łacińskiej mszy. Całości obrazka dopełniały krucyfiksy, sól, oraz karteczki z notatkami na temat demonów.

Funkcjonariusze nie byli pewni z czym właściwie mają do czynienia. Wyjaśnienie zagadki czekało w łazience, a było nim - ciało Chrisa. Ubrany mężczyzna klęczał w wannie z głową opartą o ścianę. Nie ruszał się i nie oddychał. Na pierwszy rzut oka wyglądał, jakby się modlił. Jego skóra była jednak zimna, a kończyny - sztywne. Nie żył od co najmniej kilku godzin.

Zapalenie mięśnia sercowego

W domu młodego muzyka nie znaleziono żadnych śladów włamania czy obecności osoby trzeciej. Czy więc zabiła go klątwa? Nic z tych rzeczy. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu Case’a było zapalenie mięśnia sercowego - podstępna choroba, która często atakuje wysportowanych ludzi w kwiecie wieku, zadbanych, bardzo aktywnych, pilnujących diety.

Patolog sądowy uznał, że zapalenie zaczęło się rozwijać jeszcze przed wizytą ofiary w San Francisco. Jego przyczyną była zbyt duża dawka przyjmowanych suplementów oraz gigantyczny stres związany z pracą. Kroplą, która przelała czarę, było niepokojące spotkanie z wiedźmą. Wszystkie “fenomeny”, których trzydziestopięciolatek doświadczał na tydzień przed śmiercią - omamy słuchowe, zaczerwienienie twarzy, duszności - stanowiły klasyczne objawy wyżej wspomnianego schorzenia. Być może gdyby ktokolwiek, kto miał wtedy styczność z mężczyzną, wysłał go na czas do szpitala, jego życie udałoby się uratować. Sammye do tej pory nie może sobie tego wybaczyć. Kobiety, która “rzuciła urok” na jej przyjaciela - nigdy nie znaleziono.

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=PCxIBDbpEwk
  2. https://www.youtube.com/watch?v=NY67MMLmWUU
  3. https://drhpod.medium.com/the-man-who-scared-himself-to-death-c290ce718a8
  4. https://mysteriousuniverse.org/2020/01/the-mysterious-paranormal-death-of-christopher-case/
  5. https://conspiracytheories.in/the-witch-the-death-of-christopher-case/
ikona podziel się Przekaż dalej