Diane Downs - wyrodna matka
Noc z 19 na 20 maja 1983 roku mogła być kolejną spokojną, ciepłą nocą w mieście Springfield w Oregonie (USA). Mogła, ale nie była. Około 22:30 pracownicy miejscowego szpitala zerwali się na równe nogi, gdy na podjeździe oddziału ratunkowego pojawił się samochód. W środku siedziała zrozpaczona, młoda kobieta. Raz za razem naciskała klakson, błagając, by ktoś pomógł jej dzieciom. Ośmioletnia Christie, siedmioletnia Cheryl i trzyletni Danny, którzy również znajdowali się w aucie, właśnie wykrwawiali się na śmierć.
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o seryjnych mordercach.
Walka o życie
Lekarze natychmiast rzucili się na pomoc dzieciom. Od razu zorientowali się, że każde z nich zostało postrzelone z broni palnej. Stan całej trójki był bardzo ciężki - Christie i Cheryl były nieprzytomne, jedynie Danny dawał słabe oznaki życia. Kobieta z samochodu również była ranna - na jej lewej ręce widniał zakrwawiony bandaż, ale nikt nie zwracał na nią uwagi. Jej życie nie było zagrożone.
Kobieta histerycznie błagała, by lekarze ratowali jej dzieci. Miały zostać postrzelone przez zwyrodnialca, który niespodziewanie pojawił się na bocznej drodze, którą podróżowała rodzina.Christie i Danny przeżyli. Chłopiec miał zostać sparaliżowany do końca życia, a dziewczynka straciła mowę w wyniku urazu mózgu. Cheryl umarła.
Recepcjonistka, która towarzyszyła rannej matce na szpitalnym korytarzu, powiadomiła o tragiczny zdarzeniu policję. Podczas późniejszego przesłuchania zeznała, że cała sprawa wydała jej się bardzo dziwna. Po pierwsze szaleńcy, którzy bez żadnego powodu strzelają w nocy do bezbronnych dzieci zdarzają się niezwykle rzadko. Zdziwiło ją też niezwykłe opanowanie kobiety, którą się zajmowała. Sprawiała ona wrażenie wręcz nienaturalnie spokojnej, jakby odciętej od jakichkolwiek emocji. Czy kochająca matka zachowywałaby się w taki sposób?
Co się stało tamtej nocy w Springfield?
Matka maluchów miała na imię Diane Downs. Świeżo rozwiedziona, dopiero od niedawna mieszkająca w Springfield. Utrzymywała, że tamtej nocy cała czwórka wybrała się należącym do nich czerwonym nissanem do znajomej Diane, mieszkającej na obrzeżach miasta. W drodze powrotnej dzieci zrobiły się senne. Aby przyspieszyć podróż Diane postanowiła skręcić w małą uliczkę o nazwie Old Mohawk Road, która wiodła przez malowniczą, acz odludną, okolicę.
W pewnym momencie na drogę wyskoczył nieznany mężczyzna. Diane zatrzymała się, wysiadła i zapytała, czy może mu jakoś pomóc. Mężczyzna zażądał kluczyków od samochodu. “Chyba żartujesz” - odpowiedziała kobieta. Po krótkiej wymianie zdań nieznajomy wyjął pistolet i zaczął strzelać do dzieci, które spały w samochodzie. Zszokowana matka rzuca się na napastnika. Zaczęli się szamotać. Padł strzał, Diane poczuła ból w lewej ręce. To rozwścieczyło ją do reszty. Ostatecznie udało się jej wskoczyć na siedzenie kierowcy i ruszyć pędem w stronę szpitala.
Złapać mordercę!
Bulwersująca sprawa poruszyła wszystkich. Ujęcie psychopatycznego mordercy dzieci stało się priorytetem dla policji w Springfield.Natychmiast rozpoczęto poszukiwania na podstawie portretu pamięciowego, który stworzono na podstawie zeznań Diane. Poszukiwany mężczyzna był rasy białej, miał kręcone i potargane włosy, 180 cm wzrostu, 80 kg wagi, kilkudniowy zarost. Jego strój był brudny i niechlujny. Miał przy sobie rewolwer kaliber 22 mm. Musiał być bardzo niebezpieczny, skoro dopuścił się tak strasznego czynu, jakim było zaatakowanie Bogu ducha winnej matki z małymi dziećmi, których jedynym “przestępstwem” było to, że jechali po zmroku odludną drogą.
Diane poinformowała policjantów, że sama również posiadała 2 sztuki broni - jedną trzymała w bagażniku auta, drugą w domu. Żadna z nich nie pasowała do ran na ciałach dzieci. Ponadto przeprowadzono badanie na obecność prochu na rękach kobiety, które okazało się negatywne.
Policjanci przeszukali samochód Diane i zabezpieczyli wszystkie ślady, które mogły im pomóc rozwiązać sprawę. Znaleziono łuski kaliber 22 mm z charakterystyczną literą “U”. W bagażniku znajdowała się opisana przez kobietę broń - potwierdzono, że nie mogła stanowić narzędzia zbrodni.
Kobieta naciskała, aby funkcjonariusze przeszukali również jej dom. Tak się też stało. Jedynym interesującym znaleziskiem był pamiętnik Diane, który później okazał się głównym dowodem w sprawie zabójstwa jej dzieci. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat mordercy Kuby Rozpruwacza?
Wątpliwości
Ataki nieobliczalnych szaleńców, tym bardziej tak brutalne, zdarzają się rzadko. Policja podejrzewała, że Diane tak naprawdę znała swojego oprawcę, ale nie chciała ujawnić jego imienia. Postanowili więc przyjrzeć się bliżej kobiecie i jej najbliższemu otoczeniu. Wspomniany pamiętnik dostarczył wielu interesujących informacji.
Diane była świeżo po rozwodzie ze Stevem. Ich małżeństwo, z początku udane, z czasem zaczęło się psuć. Diane organizowała sobie romanse na boku, Steven kilka razy podniósł na nią rękę. W 1981 roku Diane zadurzyła się w Robercie Knickerbokerze, przedstawiającym się jako Nick.
Nick był żonaty i niespecjalnie chciał się rozwodzić. Nie uśmiechało mu się również wychowywanie trójki nieswoich dzieci. Traktował Diane jako odskocznię od nudnej codzienności. Kobieta traktowała ten związek zupełnie inaczej. Według zapisów z pamiętnika miała wręcz obsesję na punkcie kochanka.
Faktem jest, że Nick dawał jej sprzeczne sygnały. Para rozstawała się i wracała do siebie. Robiła sobie podobne tatuaże, obdarowywała prezentami. Relacja przypominała momentami syndrom sztokholmski. Można powiedzieć, że trafił swój na swego.
Wreszcie w kwietniu 1983 roku Nick postanowił uporządkować kwestie małżeńskie. Przyznał się żonie do zdrady, a ta obiecała, że mu wybaczy, jeśli Nick natychmiast zerwie wszelkie kontakty z kochanką. Mężczyzna zastosował się do tego polecenia - zakomunikował Diane swoją decyzję podpierając ją stwierdzeniem o niechęci do bycia ojcem. Rozczarowana kobieta zrozumiała, że to właśnie one stoją na drodze do jej szczęścia z Nickiem.
To mamusia strzelała
Sprawą Diane Downs zajmowali się trzej detektywi: Dick Tracy, Cart West i Doug Welch. Na początku podejrzewali, że ojciec dzieci - Steve - może mieć jakiś związek ze sprawą. Mężczyzna nie mieszkał już w Springfield. Kiedy dowiedział się o strzelaninie, przyjechał do szpitala, aby zobaczyć dzieci. Został później przesłuchany przez policjantów.
W dniu tragedii Steve przebywał w innym mieście. Był na randce - jako świeżo upieczony singiel postanowił korzystać z życia. Zeznał, że według jego wiedzy jego była żona posiada trzy, a nie dwie, sztuki broni. Karabin i dwa rewolwery kaliber 22 i 38 mm. Śledczy szybko podłapali temat i zadali Steve’owi upiorne pytanie: czy Diane byłaby w stanie skrzywdzić własne dzieci, jeśli to miałoby poprawić jej stosunki z kochankiem. Steve kategorycznie zaprzeczył.
Zeznania byłego męża Diane nie zniechęciły policjantów. Ich przeczucia potwierdziła Christie. Dziewczynka bardzo źle reagowała na odwiedziny matki w szpitalu. Funkcjonariusze zauważyli, że w jej obecności zaczyna się jąkać, a jej puls gwałtownie przyspiesza.
Christie trafiła do rodziny zastępczej, gdzie dochodziła do siebie pod okiem przybranych rodziców i lekarza psychiatry. Dzięki niemu mogła w końcu uporać się z traumą i od nowa uczyć się mówić. W odpowiednim czasie dziecko zostało przesłuchane przez policjantów. Jej wyznanie było szokujące - ona, Cheryl i Danny zostali postrzeleni przez własną matkę.
Diane Downs została aresztowana 28 lutego 1984 roku o godz. 6:58 w drodze do pracy. Kobieta była wtedy w kolejnej ciąży z następnym, przypadkowym kochankiem. Ciążowy brzuch był już całkiem dobrze widoczny. Dla prasy widok zakutej w kajdanki matki był sensacją. Jej zdjęcia lądowały na wszystkich okładkach.
W oczekiwaniu na proces Diane siedziała w areszcie i prowadziła bogatą korespondencję, szczególnie z mężczyznami. Jej “wybrankiem” został Ranall Woodfield, skazany na dożywocie morderca. Diane Downs uznawała go jednak za miłego i cieszyła się, że dzięki listom czas w celi płynie szybciej.
Proces
Proces Diane Downs ruszył rok później. Kobieta została oskarżona o morderstwo i dwa usiłowania zabójstwa. Nie przyznawała się do winy. Jej były mąż nadal twierdził, że Diane mogła się dopuścić tak strasznych czynów.
Obrońcy oskarżonej podważali wiarygodność świadków oskarżenia. Uparcie powtarzali historię o ataku szaleńca, która z czasem wydawała się coraz bardziej niespójna i mało logiczna. Diane często ją też zmieniała - raz stwierdziła nawet, że doskonale wie, kto ją zaatakował, ale nie powie.
Prokurator z kolei odmalowywał wizerunek wyrodnej matki jako osoby uzależnionej od mężczyzn. To wokół nich toczyło się całe jej życie - dzieci były jedynie przeszkodą. Pozbycie się ich miało ułatwić Diane kontynuowanie rozwiązłego stylu życia.
Ostatecznie Diane Downs została pogrążona przez zeznania jej własnej córki - Christine. Podczas procesu nadal miała problemy z mówieniem, ale bez wahania opowiedziała, co się stało. Zeznanie dziewczynki wywołało wiele emocji, nie tylko w niej samej, ale również wśród członków ławy przysięgłych. Na sali sądowej słychać było szloch. Christine zeznała, że jej matka postrzeliła ją, Dannyego i Cheryl, a także siebie samą, by odwrócić od siebie uwagę śledczych. Na sam koniec dziewczyna stwierdziła, że nadal mamę kocha.
Wyrok
Proces trwał 31 dni. W jego trakcie zorganizowano niecodzienną inscenizację całej zbrodni. Na sali sądowej pojawił się samochód z kukłami wyobrażającymi ciała dzieci. Policjant udający mordercę podchodził do każdej lalki i udawał, że strzela. Na wszystkich obecnych zrobiło to piorunujące wrażenie. Nagle cała historia stała się brutalnie namacalna i prawdziwa.
Sprawa Diane Downs była szokująca dla opinii publicznej, policji, a także specjalistów od psychologii. Kobieta została przez nich przebadana. Stwierdzono u niej narcystyczne, histrioniczne i antyspołeczne zaburzenia osobowości. Wyszło na jaw, że kobieta znęcała się nad swoimi dziećmi. Szczególnie źle traktowała Cheryl.
Diane Downs została uznana za winną wszystkich zarzucanych jej czynów. 17 czerwca 1984 roku usłyszała wyrok: dożywocie plus 50 dodatkowych lat pozbawienia wolności. Wyroku nie złagodziły ani opowieści o jej traumatycznym dzieciństwie, ani fakt, że narzędzia zbrodni nigdy nie odnaleziono.
Steve w trakcie rozprawy zmienił zdanie na temat niewinności byłej żony. Po ogłoszeniu wyroków powiedział: “Żałuję, że w Oregonie nie ma kary śmierci”.
W więzieniu kobieta nie zachowywała się wzorowo. W 1987 roku uciekła z zakładu karnego w Oregonie, ale wolnością cieszyła się zaledwie 10 dni. Po tym wybryku przeniesiono ją do placówki o zaostrzonym rygorze. Kobieta nigdy nie przyznała się do winy. Twierdziła, że jej dzieci zabił rdzenny Amerykanin.
Steven nie podjął się opieki nad dwojgiem ocalałych ze strzelaniny maluchów. Danny i Christie zostali adoptowani przez prokuratora Freda Hugiego. Mężczyzna był głównym oskarżycielem w sprawie ich matki. Danny nigdy nie odzyskał władzy w nogach, ale pędzi szczęśliwe życie jako pasjonat komputerów i informatyki. Christie wyszła za mąż i została matką chłopca i dziewczynki. Tej ostatniej dała na imię Cheryl.
Bibliografia:
https://kobieta.interia.pl/zycie-i-styl/news-dozywocie-dla-dzieciobojczyni-sprawa-diane-downs,nId,5713889
Polowanie na wilka - historia Diane Downs, część 1 i 2 // podcast kryminalny, https://www.youtube.com/watch?v=KUlAuFerrB0