Lot Air New Zealand 901 – największa katastrofa lotnicza w Nowej Zelandii

Zanim samolot znalazł się na Antarktydzie…

Samolot McDonnell Douglas DC-10-30 oddano do użytku w 1974 roku. Nie był to pierwszy samolot tego typu – przed nim wyprodukowano już 182 takie same maszyny. Linia lotnicza Air New Zealand otrzymała samolot pod koniec 1974 roku. Zarejestrowano go pod numerem ZK-NZP. Przed katastrofą samolot „wylatał” już wiele godzin, bo ponad 20 tysięcy. Zatem nie był to również pierwszy lot maszyny z Nowej Zelandii. Do planowanego lotu Air New Zealand 901 przypisano 20 członków załogi obywatelstwa nowozelandzkiego. Dowództwo nad wyprawą dnia 20 listopada 1979 przejąć miał zaś doświadczony pilot James Collins. Razem z załogą na pokładzie znajdować się miało 237 pasażerów. Nie zapowiadało się, by lot Air New Zealand 901 kiedykolwiek wpisać się miał w największe katastrofy lotnicze. Nie było ku temu żadnych przesłanek.

Linia lotnicza Air New Zealand razem z australijskim przewoźnikiem Qantas zaczęła w 1977 roku organizować loty widokowe nad Antarktydą. Była to zupełna nowość na rynku lotnictwa, która od razu zaczęła się jednak cieszyć ogromną popularnością wśród podróżnych. Lot nad Antarktydą tak bardzo spodobał się pasażerom, że przewoźnicy wystąpili o pozwolenie kontynuowania ich w latach 1978-1979. Co jednak było najbardziej „fascynujące” w całej podróży? Pasażerowie nigdy nie mieli pewności, że w ogóle uda im się zobaczyć Antarktydę. Nikt nie miał przecież wpływu na zmiany warunków atmosferycznych, które w klimacie polarnym są bardzo częste. Przewoźnicy nawet, gdy nie udałoby się zobaczyć nikomu Antarktydy, nie zwracali kosztów za kupione bilety. Pasażerowie o tym wiedzieli, lecz mimo to na potęgę wykupywali miejsca w samolocie. No, bo kto nie chciałby polecieć w tak nietypowy rejs?

Mimo świadomości, że być może wcale nie udać się dojrzeć słynnej Antarktydy, miejsca w samolocie zajęte były niemal w całości. Podczas rejsu pasażerowie jedli posiłki, spacerowali wzdłuż samolotu i szukali wynurzającej się zza okien Antarktydy. Podróżni mogli też odwiedzać kokpit samolotu, w którym udzielano im informacji dotyczących maszyny oraz samej Antarktydy. Dla wielu ludzi była to prawdziwa podróż marzeń. Dla pasażerów dnia 28 listopada 1979 roku była to ostatnia podróż w życiu.

Przygotowania do lotu Air New Zealand 901

Kilkanaście dni przed katastrofą kapitan James Collins oraz pierwszy oficer samolotu wzięli udział w spotkaniu organizacyjnym przed lotem nad Antarktydą. Dowiedzieć się mieli na nim, jaką trasą będą lecieć oraz jakie „niespodzianki” czekać ich mogą po drodze. Warto dodać, iż żaden z nich nigdy nie latał nad Antarktydą. Mieli jednak ogromne doświadczenie w lataniu, przez co pozwolono pilotom objąć dowodzenie nad lotem Air New Zealand 901. W trakcie spotkania organizacyjnego piloci dowiedzieli się wszystkich wskazówek, w tym szczegółów lotu i nawigacji w trudnych warunkach polarnych. Kapitan Collins nie miał jednak świadomości, że współrzędne zapisane w systemie komputerowym przewoźnika różnią się od planu, które zatwierdziło Ministerstwo Transportu w 1977 roku. Zatwierdzona w komputerze mapa zakładała trasę przebiegającą od Cape Hallet do bezkierunkowej radiolatarni stacji badawczej McMurdo na Wyspie Rossa – tuż nad wulkanem Erebus. Plan, który przedstawiono zaś pilotom na spotkaniu organizacyjnym, przedstawiał trasę przechodzącą przez środek zatoki McMurdo Sound – ok. 43 km od wulkanu.

Czy piloci nie dostrzegli więc żadnej różnicy, gdy siadali do sterów? Czy nic ich nie zdziwiło? Owszem, kapitan Collins dostrzegł znaczącą różnicę między planem lotu ze spotkania organizacyjnego, a naniesionymi już współrzędnymi. Zawiadomił więc nawigację linii lotniczych o tym, co zauważył. W noc przed katastrofą skorygowano współrzędne, jednak załoga Air New Zealand 901 nie została o tym poinformowana. Rankiem 28 listopada 1979 roku przekazano pilotom plan, którzy ci wprowadzili ręcznie do komputera pokładowego. Kapitan wykonał notatki na podstawie informacji uzyskanych na spotkaniu organizacyjnym. Jaka była różnica i dlaczego powstało tak ogromne zamieszanie? Otóż, trasa przedstawiona na spotkaniu zakładała, że wulkan Erebus ominięty ma być w dużej odległości. Załodze przekazano zaś zły plan, który zakładał przelecenie nad szczytem wulkanu.

Największe katastrofy lotnicze. Lot Air New Zealand 901 – przyczyna, ofiary i następstwa katastrofy

Tak przebiegł tragiczny lot Air New Zealand 901

Samolot McDonnell Douglas DC-10-30 wystartował ok. 8:30 z lotniska w Auckland (Nowa Zelandia). Trasa przelotu przewidziana została łącznie na 12 godzin. Maszyna po ok. 4 godzinach znajdowała się ok. 68 kilometrów od amerykańskiej stacji badawczej McMurdo. Nic nie wskazywało na to, że za chwilę będzie miał miejsce największy wypadek lotniczy w dziejach nowozelandzkiego lotnictwa.

Piloci otrzymali pozwolenie na obniżenie lotu do 3000 metrów, który mieli kontrolować z widocznością. Według ówczesnych przepisów w lotnictwie, nie można było latać poniżej 1800 metrów nawet, gdy warunki atmosferyczne były w 100 % sprzyjające rejsowi. Kapitan Collins poinformował załogę naziemną, że zniży maszynę, a następnie uruchomi autopilot. Nikt z załogi nie dostrzegł, że tuż pod warstwą chmur znajduje się… wulkan Erebus. Piloci przekonani byli, że to nie zbocze wulkanu, a Lodowiec Szelfowy Rossa. Był on jednak za górą. Załoga nie została przeszkolona w kwestii złudzeń optycznych, zwłaszcza w trudnych warunkach arktycznych. Właśnie dlatego piloci mieli pewność, że lecą nad wodami McMuro Sound. Nie mieli pojęcia, że kierują maszynę prosto na czynny wulkan.

Katastrofa lotu Air New Zealand 901, czyli jak rozbił się nowozelandzki samolog o wulkan Erebus, czyli okoliczności katastrofy
Erebus jest najaktywniejszym wulkanem u wybrzeża Antarktydy Wschodniej, mierzącym 3794 m n.p.m.

System ostrzegający uruchomił się o 12:49. Wówczas załoga otrzymała informację o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi. Niestety, było już za późno na zwiększenie mocy silników i dowolny manewr maszyną. Samolot McDonnell Douglas DC-10-30 trafił w zbocze wulkanu i momentalnie rozsypał się na części. Zginęło 257 osób. Nikt nie ocalał.

Co się stało, gdy znaleziono wrak samolotu?

Gdy stacja McMurdo przez dłuższy czas nie mogła skontaktować się z załogą lotu Air New Zealand 901, wszyscy przygotowali się na najgorsze. Mniej więcej ok. północy na zboczu wulkanu Erebus znaleziono wrak nowozelandzkiego samolotu. Akcja poszukiwawcza była ciężka do przeprowadzenia, ponieważ polarne warunki pogodowe nie były sprzyjające. Udało się jednak po kilku godzinach znaleźć rejestrator rozmów w kokpicie samolotu, a także rejestrator danych lotu. Miejsce katastrofy badane było przez ponad 60 osób aż do dnia 10 grudnia 1979 roku. Nie wszystkie ofiary udało się jednak zidentyfikować. Znaleziono 213 ciał, zaś reszty albo nie odnaleziono, albo nie można było zidentyfikować.

Z pierwszego raportu ze śledztwa katastrofy wynikało, że przyczyną tragedii był błąd pilota. Podjął on ponoć decyzję, by zejść poniżej dopuszczalnego poziomu lotu i kontynuował go, nie będąc świadomy lokalizacji samolotu. Drugi raport (sędziego Petera Mahona) wskazywał jednak na to, że niepodważalną przyczyną katastrofy samolotu była zmiana współrzędnych trasy bez poinformowania o tym załogi McDonnell Douglas DC-10-30. Sędzia ustalił również, że:

  • Załoga doświadczyła złudzenia optycznego w warunkach polarnych, więc kontrast między chmurami a śniegiem był dla nich niezauważalny.
  • Piloci byli bardzo doświadczeni, więc winą katastrofy na pewno nie był ich brak umiejętności.
  • To kontroler ze stacji McMurdo zezwolił załodze obniżyć lot, co zgadzało się z zapisami ich rozmów.

Peter Mahon uważał, że wcale nie musiałoby dojść do tragedii, gdyby ktoś poinformował pilotów o zmianach współrzędnych na zaplanowanej trasie. Linia lotnicza Air New Zealand w związku z tragicznymi okolicznościami postanowiła odwołać wszystkie rejsy nad Antarktydą. Numer rejestracyjny ZK-NZP nigdy więcej nie został użyty przy rejestracji nowozelandzkich maszyn lotniczych.

Peter Mahon został w 2008 roku pośmiertnie odznaczony przez Stowarzyszenie Pilotów Air New Zealand za swój wkład w bezpieczeństwo lotów oraz podejście do badań katastrof lotniczych. Co zaś stało się z wrakiem pechowego McDonnell Douglas DC-10-30? Otóż, wrak samolotu pozostał na wulkanie Erebus i nadal jest tam widoczny z powietrza.

Autor: Paulina Zambrzycka

Bibliografia:

  1. Patrick Smith: Pilot ci tego nie powie, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2019
  2. Marta Anna Bielecka: Katastrofy transportowe, Wydawnictwo Dragon, Bielsko-Biała 2014
ikona podziel się Przekaż dalej