Poszukiwacz przygód

Lekarz

Doktor McGrogan mieszkał i pracował w niewielkim mieście Chesterton położonym w północnozachodniej części stanu Indiana. Po ukończeniu szkoły drugiego stopnia w 1993 r. mężczyzna postanowił zdawać na medycynę. Dostał się na upragnione studia dopiero za trzecim podejściem. Kilka lat później świeżo upieczony lekarz rozpoczął praktykę w szpitalnym oddziale ratunkowym.

W 2014 r. McGrogan zatrudnił się w St. Joseph Regional Medical Centre w miasteczku Mishawaka w stanie Indiana. Pacjenci dosłownie go uwielbiali, ponieważ młody medyk był zawsze w pełni zaangażowany w swoją pracę. Dodatkowo miał przyjazny charakter i wesołe usposobienie, którym zjednał sobie wielu oddanych przyjaciół.

Męski wypad

Oprócz pomagania innym James miał również inną pasję- sport i to pod wieloma postaciami. Jeździł na snowboardzie, biegał (ukończył nawet maraton), spędzał długie godziny na siodełku rowerowym. Uwielbiał również górskie wycieczki. Był niezwykle doświadczonym turystą. Posiadał niezbędny sprzęt oraz wiedzę gwarantujące bezpieczeństwo nawet w najtrudniejszych warunkach. “Jim był największym poszukiwaczem przygód, jakiego znałem”- mówił o nim jego ojciec.

W 2013 r. McGrogan zaczął planować męski wypad w góry dla siebie i grupki znajomych. Celem podróży było miasteczko Vail w Kolorado, turystyczny raj położony u stóp góry o tej samej nazwie. Założone na terenie Lasu Państwowego White River stanowi idealną bazę wypadową do uprawiania sportów zimowych. Oprócz tras zjazdowych przeznaczonych dla narciarzy, w okolicy znajdują się również liczne szlaki piesze.

Vail leży w granicach hrabstwa Eagle, które słynie z dzikiej przyrody. Znajdują się tu nie tylko wysokie szczyty, ale również rzeka Eagle River oraz okazały las, który rokrocznie przyciąga setki spragnionych kontaktu z naturą mieszczuchów. Nietknięte cywilizacją obszary stanowią idealne schronienie dla drapieżnych zwierząt, takich jak pumy i rysie, a także łosi, które- chociaż nie są mięsożerne- to stanowią śmiertelne zagrożenie dla człowieka. Od 2017 r. w stanie Kolorado zanotowano aż 21 ataków łosi na turystów.

Wakacje marzeń

Gotowy na wszystko

James przyleciał do Vail samolotem. Nie miał ze sobą własnej deski snowboardowej, ponieważ zamierzał wypożyczyć wszystko na miejscu. Manager lokalnej wypożyczalni wspominał później, że doktor McGrogan zainteresował się w szczególności splitboardem, czyli rodzajem snowboardu, który można podzielić na dwie części tak, żeby pełnił funkcję nart. Wynalazek łączy w sobie dwie zalety: można na nim łatwo zjechać w dół oraz równie łatwo wejść pod górkę. Dzięki temu splitboard doskonale nadaje się do pokonywania zróżnicowanych tras.

Oprócz tego McGrogan wypożyczył: detektor lawinowy umożliwiający ratownikom szybkie zlokalizowanie przygniecionego przez śnieg człowieka, sondę lawinową, czyli długi kij służący do sprawdzania, czy ktoś nie leży pod śniegiem, łopatę oraz solidny kask chroniący głowę w razie upadku. Dodatkowo turysta przywiózł ze sobą inne niezbędne przedmioty: buty narciarskie, zapasy jedzenia i wody, doskonale wyposażoną apteczkę, nadajnik GPS oraz zapas ciepłych ubrań. Był więc przygotowany na każdą ewentualność.

Wycieczka

Po zakwaterowaniu w hotelu grupa przyjaciół zaczęła planować swoją pierwszą aktywność. Zdecydowali się na 14- kilometrową wyprawę do Eiseman Hut, chatki pełniącej funkcję schroniska dla turystów. Znajdują się w niej łóżka oraz opalany drewnem piecyk, a sam przybytek leży na wysokości blisko 3,5 tys. metrów nad poziomem morza.

14 marca 2014 roku mężczyźni wstali wyjątkowo wcześnie i już około godziny 8:00 pojawili się na szlaku. Do Eiesman Hut wiodły dwie trasy: jedna wiodła przez przełęcz Spraddle, druga wiła się wzdłuż przełęczy Red Sandstone. Nie wiadomo dokładnie którą drogę wybrał James i jego koledzy. Jedno nie ulega wątpliwości: mimo iż tamtego dnia okolicę zalegały zaspy białego puchu, to wszystkie główne szlaki turystyczne były odśnieżone, ubite i dobrze oznakowane. Nawet zupełnie niedoświadczeni miłośnicy gór mogli się czuć zupełnie bezpiecznie.

Pogoda sprzyjała pieszym wycieczkom. Panował lekki mróz (-8 stopni Celsjusza), świeciło słońce, a widoczność była doskonała. “Ahoj, przygodo!”- napisał Jim do żony, załączając do wiadomości zdjęcie przedstawiające jego samego na tle olśniewającej górskiej panoramy. Miał doskonały humor. Liczył, że przeżyje fantastyczne wakacje.

Znikający punkt

Mężczyźni mieli do przebycia szlak, który mimo swojej popularności wcale nie jest najłatwiejszy. Trasa do Eiseman Hut prowadzi przez kamienisty i zalesiony teren o różnym stopniu nachylenia. Nic zatem dziwnego, że około między 9:30 a 10:30 cała grupa odczuła pierwsze oznaki zmęczenia i zdecydowała, że czas na krótki postój. W końcu pozostało im jeszcze 8 km wędrówki. Wszyscy zgodzili się na odpoczynek. Wszyscy z wyjątkiem Jamesa.

39-letni doktor McGrogan był w doskonałej formie fizycznej. Cały rok intensywnie trenował, więc dwugodzinny marsz, nawet z wypchanym zapasami plecakiem, nie zrobił na nim większego wrażenia. Mężczyzna nie czuł potrzeby zatrzymywania się. Stwierdził, że pójdzie dalej sam, a koledzy albo złapią go po drodze, albo spotkają się z nim już w miejscu docelowym. Pogoda wciąż była piękna, mróz zelżał do -3 stopni, wiatr osiągał prędkość 11 km/h.

Andrew Culp, jeden z przyjaciół Jamesa, opowiedział później, że grupa nie była zachwycona samowolką jednego z jej członków. Panowie planowali swój męski wypad od przeszło roku. Chcieli spędzić trochę czasu razem, dlatego nie rozumieli, dlaczego McGrogan, zamiast dostosować się do ich tempa, wybrał samotną wyprawę w nieznane. Nie mieli jednak innego wyjścia, jak tylko uszanować jego decyzję i liczyć na to, że niedługo znowu się spotkają. Sprawdź także ten artykuł: John Wayne Gacy – amerykański morderca w przebraniu klauna i jego zabójcze sztuczki.

Bez śladu

Z ziemi i powietrza

Późnym popołudniem Adrew i reszta dotarli do Eiseman Hut. Nigdzie po drodze nie spotkali Jamesa, byli więc przekonani, że ten czeka na nich w schronisku. Jima jednak w chatce nie było. Około 17:30 zaniepokojeni mężczyźni zaalarmowali Departament Bezpieczeństwa Publicznego Vale, a następnie Departament Szeryfa Eagle Valley. Rozpoczęto akcję ratunkową, która objęła obszar 28 km kwadratowych.

Na początku ratownicy nie obawiali się specjalnie o zdrowie turysty. W końcu miał ze sobą sprzęt, który umożliwiał przetrwanie w górskich warunkach nawet po zmroku. Spakował do plecaka prowiant, ciepłe ubrania, nadajnik GPS i wszystko, co wcześniej wypożyczył. Nie groziła mu hipotermia ani śmierć głodowa. Przynajmniej nie od razu. Nadzieje były duże, ponieważ służby operujące w Vail cieszą się doskonałą skutecznością. W 2013 r. brały udział w 28 misjach i uratowały połowę zaginionych osób.

Jak mgła w powietrzu

Poszukiwania w sumie pięć dni. Podzieleni na 4 grupy ratownicy (w sumie 110 osób) poruszali się pieszo i na skuterach śnieżnych. W powietrzu krążyły dwa helikoptery Gwardii Narodowej wyposażone w kamery na podczerwień. Dzięki nim mogły namierzyć obiekt, którego temperatura była wyższa od temperatury otoczenia, nawet jeśli obiekt ten nie był dobrze widoczny dla ludzkiego oka. 18 marca nastąpiło załamanie pogody. Śnieżyce i zadymka spowodowały, że akcja musiała zostać wstrzymana.

Nie udało się znaleźć żadnego śladu Jima McGrogana, nawet odcisków splitboardu, na którym się poruszał. Nikt nie miał pojęcia, w którym momencie mężczyzna zszedł z głównego szlaku i po co. Jeśli by to zrobił, wyrwa w piętrzących się na poboczu dwumetrowych zaspach byłaby doskonale widoczna. Ale żadnej wyrwy, która prowadziłaby w jakieś konkretne miejsce, nie zlokalizowano. Ratownicy nie mogli zrozumieć jakim cudem James tak po prostu zniknął. Ze szlaku do Eiseman Hut doskonale widać położone niżej miasteczko Vail. Gdyby mężczyzna nawet zgubił drogę, to nie powinien mieć problemu z powrotem do hotelu.

Wyglądało to tak, jakby McGrogan został wessany przez niebo. Żaden ze świadków, który tamtego dnia spacerował w stronę Eiseman Hut, nie widział wysportowanego człowieka z dużym plecakiem zmierzającego w stronę schroniska. Ustalono jedynie, że po około 60 minutach od momentu oddzielenia od reszty towarzyszy, mężczyzna zadzwonił do jednego z nich. Połączenie trwało 16 sekund. Nie wiadomo, czy zostało odebrane, czy przekierowane od razu na pocztę głosową. Potem aparat zamilkł na zawsze.

Człowiek, który spadł z nieba

Straszne znalezisko

3 kwietnia 2014 r., czyli 20 dni po zaginięciu, ciało McGrogana zostało znalezione przez grupę narciarzy. Spoczywało w pobliżu skalistego wodospadu Booth Falls około 7 km od szlaku od Eiseman Hut. Zwłoki leżały na lodowej pokrywie powstałej z zamarzniętej wody. James nie miał na sobie rękawiczek, kurtki ani butów, ale na jego głowie wciąż tkwił ochronny kask. Tuż obok szczątek leżał plecak ze wciąż sprawnym, choć rozładowanym, telefonem komórkowym oraz splitboard.

Sekcja zwłok wykazała, że turysta zmarł z powodu licznych obrażeń całego ciała spowodowanych upadkiem z dużej wysokości na kamieniste podłoże. Wśród ran wymieniono uraz głowy, prawej strony klatki piersiowej oraz złamanie kości udowej. Całe zdarzenie zakwalifikowano jako nieszczęśliwy wypadek bez udziału osób trzecich. I tu właśnie pojawiły się wątpliwości. Sprawdź także ten artykuł: Richard Ramirez – mroczna historia Nocnego Prześladowcy.

Pytania bez odpowiedzi

Przede wszystkim rejon Booth Falls został dokładnie przeszukany tuż po zaginięciu lekarza z Idaho, zarówno z ziemi, jak i powietrza. Jak to więc możliwe, że nikt nie zauważył ciała ani rozrzuconych wokół niego przedmiotów? Dlaczego nikt nie zobaczył Jamesa wspinającego się na szczyt wzniesienia, z którego potem spadł? Tego rodzaju wycieczka zajęłaby mu z pewnością sporo czasu. Abstrahując od przyczyny tak niedorzecznego zachowania.

Turysta po zboczeniu ze szlaku musiałby celowo brnąć w zaspach 365 metrów pod górę, nie zorientowawszy się, że idzie w złą stronę. W żadnym momencie nie sięgnął do plecaka, aby sprawdzić swoje położenie urządzeniem GPS. Nie rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu Vail. Zamiast tego parł do przodu, pokonał skaliste koryto małej rzeki, a następnie dotarł do miejsca, w którym zginął. Zanim jednak stracił życie, pozbył się rękawic, butów i kurtki. Wielu internautom taka historia wydała się kompletnie niewiarygodna.

Jeden z ratowników stwierdził, że turysta zapewne szedł wzdłuż przełęczy Sprattle, ale przeoczył skręt do Eiseman Hut. Kiedy zorientował się w sytuacji, zadzwonił do przyjaciół, aby poinformować ich o błędzie. Potem z jakiegoś powodu kontynuował przeprawę, aż w końcu dotarł na szczyt wodospadu. Tam poślizgnął się na kamieniach i runął w dół, roztrzaskując sobie czaszkę. Problem polega jednak na tym, że miejsce, w którym odnaleziono zwłoki, nie znajduje się w odległości 7 km od tej trasy.

Missing 411

Wątpliwości wzbudziła również opowieść jednego z kolegów Jamesa. Mężczyzna stwierdził, że grupa nigdy oficjalnie się nie rozłączyła. Wszyscy szli razem we w miarę zwartym szyku, aż w pewnym momencie McGrogan po prostu zniknął. Nikt nie zauważył, dokąd poszedł i po co. Po prostu nagle zapadł się pod ziemię.

Z uwagi na wszystkie wymienione wyżej wątpliwości w sprawie lekarza z Idaho często pojawia się termin “missing 411”. Obejmuje on tajemnicze zaginięcia na terenie amerykańskich parków narodowych, które posiadają pewne ściśle określone cechy wspólne, takie jak brak śladów pozostawionych przez ofiarę oraz dziwny sposób odłączenia się jej od grupy. Termin ukuł były amerykański policjant David Paulides.

Źródła:

  1. The Lore Lodge, https://www.youtube.com/watch?v=U_ZaK3Y7jTE
  2. https://eu.southbendtribune.com/story/news/local/2014/04/07/fall-led-to-mishawaka-doctors-death/116991446/
  3. https://www.vaildaily.com/news/backcountry-skiers-find-body-of-missing-hiker/
  4. https://www.strangeoutdoors.com/mysterious-stories-blog/2017/11/28/james-mcgrogan
  5. https://www.postindependent.com/news/local/missing-ind-hikers-body-found-just-1-5-miles-from-the-booth-falls-trailhead/
  6. https://www.cbsnews.com/colorado/news/search-for-missing-hiker-suspended-due-to-weather/
  7. https://wsbt.com/news/local/coroner-rules-fall-led-to-local-er-doctors-death-in-colorado
  8. https://coloradosun.com/2023/10/06/human-moose-conflicts-in-colorado/
ikona podziel się Przekaż dalej