Utalentowany młody człowiek

Z Kulna w świat

Paweł Krasny wychował się w Kulnie, niewielkiej miejscowości położonej w odległości niespełna 12 km od Leżajska (woj. podkarpackie), do której przeprowadził się wraz z rodziną w latach 90. Od małego wykazywał talent do uczenia się nowych rzeczy oraz nieprzeciętną ambicję. W szkole zbierał zawsze najwyższe oceny, czym wprawiał w zachwyt nie tylko rodziców, ale również dalszych znajomych.

Po ukończeniu podstawówki chłopak przeniósł się do liceum w Leżajsku. Zmiana otoczenia nie wpłynęła jednak na jego dotychczasowe podejście do życia i obowiązków. Paweł zapisał się do klasy o profilu informatycznym. Uczył się bardzo dobrze. Chłonął jak gąbka wiedzę z nowej, dopiero rozwijającej się w Polsce dziedziny, aby później wykorzystać ją w praktyce.

– Robił wszystko, żeby mieć w życiu lepiej. Jeśli coś planował, to nie przestawał pracować, dopóki nie osiągnął tego, czego pragnął – wspominała jego starsza siostra Anna.

Nowe horyzonty

Informatyka miała otworzyć Pawłowi drzwi do świata. Chłopak pragnął stać się profesjonalistą w dziedzinie komputerów i w przyszłości zamieszkać w wielkim mieście. W trakcie liceum zaczął marzyć o posiadaniu własnego peceta. W tamtych czasach tego rodzaju sprzęt był niezwykle drogi. Niewielu mogło sobie na niego pozwolić.

Państwo Krasny rozumieli jednak, że upragniony sprzęt nie jest jedynie fanaberią młodego chłopaka. Widzieli w nim inwestycję w przyszłość. Pewnego dnia sprezentowali synowi upragniony komputer. W liczącym około 500 mieszkańców Kulnie była to prawdziwa sensacja.

Student

Paweł utrzymał wysoki poziom aż do końca szkoły i bez problemu zdał maturę. Następnie przeprowadził się do Krakowa. Zamieszkał w dzielonym z kilkoma współlokatorami mieszkaniu i rozpoczął studia na kierunku informatycznym. Ciężko pracował, dzięki czemu gładko zaliczał kolejne etapy edukacji. Egzaminy nie sprawiały mu większej trudności. Zapewne dlatego, że naprawdę kochał się uczyć i fascynował dziedziną, której zgłębianiu poświęcił całe dotychczasowe życie.

Ambitny student w złożył, a następnie bez problemu obronił pracę dyplomową. Zyskał upragniony tytuł informatyka i z radością oczekiwał nowych wyzwań. Jak dotąd udało mu się osiągnąć każdy cel, jaki tylko sobie założył. Z dyplomem w kieszeni i lokum w Krakowie czuł, że życie stoi przed nim otworem i ma mu do zaoferowania wszystko, co najlepsze.

Profesjonalista

Po ukończeniu studiów mężczyzna zaczął rozglądać się za źródłem utrzymania. Odpowiedział na ogłoszenie Krakowskiego Instytut Zootechniki. Po krótkiej rozmowie otrzymał etat. Koledzy i przełożeni nazywali Pawła pracownikiem idealnym: sumiennym i ambitnym. Dodatkowo chłopak nieustannie się dokształcał. Miał bowiem świadomość, że “goły” tytuł informatyka nie wystarczy, żeby być najlepszym z najlepszych.

Aby zdobyć zatrudnienie przy naprawdę ambitnych projektach, potrzeba kolejnych szkoleń, kursów, dyplomów. Paweł pragnął zdobyć je wszystkie. Brał udział w niezliczonych warsztatach i seminariach. Kolekcjonował coraz to nowe certyfikaty potwierdzające zdobycie kolejnych umiejętności. Stopniowo stawał się profesjonalistą, jakim zawsze chciał być. Wiedział, że z tak imponującym CV będzie łakomym kąskiem dla każdego poważnego pracodawcy.

Paweł chciał zarabiać wystarczająco dużo, aby móc w przyszłości kupić własne mieszkanie w stolicy Małopolski. Myślał również o rozkręceniu własnej firmy. Wierzył, że dzięki determinacji i systematyczności uda mu się osiągnąć każdy cel. Rodzina patrzyła z dumą na poczynania chłopaka i wspierała go we wszystkim, czego zdecydował się podjąć. Paweł też nigdy nie zapominał o najbliższych. Często dzwonił, opowiadał co u niego słychać. Dopingował brata do rozpoczęcia studiów.

Impreza, która źle się skończyła

Specjalista do Linuxa

Kolejnym etapem w zawodowej karierze młodego Kulnianina było zdobycie certyfikatu z zakresu obsługi systemu operacyjnego Linux. Paweł doskonale zdawał sobie sprawę, że bycie specjalistą w tej wyjątkowej dziedzinie będzie krokiem milowym na drodze do zdobycia wymarzonej pracy. Mężczyzna niezwykle skrupulatnie przygotowywał się do egzaminu z Linuxa, którego datę wyznaczono na czwartek 9 czerwca 2011 r.

28-latek bez większego problemu odpowiedział na wszystkie pytania i otrzymał upragniony dyplom. Sukces napełnił go wielką radością, którą natychmiast podzielił się telefonicznie  z najbliższymi. Rodzice przekazali synowi wyrazy uznania. Siostra Anna zapytała, czy Paweł zamierza oblać sukces w trakcie wypadu na miasto, ale ten zaprzeczył. Uznał, że poczeka z tym do weekendu. Nadchodzący wieczór zamierzał spędzić przed komputerem, a potem położyć się spać, by następnego dnia pojawić się w pracy w dobrej formie. Sprawdź także ten artykuł: Zaginięcie rodziny Gill - zbrodnia bez kary.

Niespodziewana zmiana planów

Mężczyzna wrócił do swojego lokum, gdzie przywitał się ze współlokatorem. Następnie przygotował sobie herbatę i zasiadł przed monitorem. Przez następną godzinę wertował różne strony internetowe. Zapewne był zmęczony po emocjonującym poranku spędzonym na odpowiadaniu na trudne pytania. Około 19:00 nieoczekiwanie wstał z krzesła, włożył kurtkę i buty i wyszedł z domu. Nie wyłączył nawet komputera. Nie powiedział koledze, dokąd się wybiera. Na biurku pozostawił kubek z niedopitym napojem.

Chociaż pierwotnie nie miał tego w planach, Paweł spotkał się z grupką znajomych na krakowskiej starówce. Dojechał na miejsce komunikacją miejską. Młodzi ludzie wybrali się wspólnie do jednego z tamtejszych klubów. Byli w doskonałych nastrojach. Świętowali niedawny sukces kolegi, wznosząc co i raz toast za jego zdrowie. Kiedy znudzili się dotychczasową miejscówką, poszli piechotą do innej. W ten sposób zaliczyli kilka różnych lokali.

Telefon

Czas mijał, zabawa trwała, nikt już nie liczył kolejnych drinków. W pewnym momencie Paweł bez słowa ulotnił się z klubu. Nie powiedział nikomu, że wychodzi, ani dokąd się wybiera. Znajomi uznali to zachowanie za niegrzeczne, ale przede wszystkim bardzo dziwne, zupełnie nie w stylu kulturalnego na co dzień kolegi.

Wkrótce 28-latek pojawia się ponownie na parkiecie. Wrócił do lokalu na wezwanie jednego ze znajomych, który znalazł portfel informatyka leżący na stoliku przy barze i telefonicznie poinformował go o zgubie. Paweł znów dołączył do towarzystwa. Podziękował za błyskawiczną interwencję, dzięki której zachował pieniądze i dokumenty. W ramach wdzięczności postawił wszystkim kolejkę. Sam również wypił kilka drinków.

Pech go jednak nie opuszczał. W pewnym momencie Paweł tak niefortunnie złapał za telefon, że ten wyślizgnął mu się z dłoni i wylądował na podłodze, rozpadając się na kilka części. Mężczyzna specjalnie się tym jednak nie przejął. Zebrał porozrzucane elementy, a następnie wsadził je do kieszeni, bez ponownego składania aparatu w całość.

Jak kamfora

Około pierwszej w nocy całe towarzystwo poczuło się zmęczone. Wszyscy zgodnie uznali, że czas kończyć spotkanie i udać się na spoczynek. Następnego dnia wszyscy musieli stawić się do pracy. Imprezowicze wysypali się z lokalu, a następnie ruszyli w kierunku przystanku autobusowego zlokalizowanego przy teatrze Bagatela. Po kilku minutach byli już na miejscu.

Kolega Pawła wraz z dziewczyną czekali na nocną linię nr 608. W pewnej chwili Paweł stwierdził, że woli wrócić do domu taksówką. Skierował się w stronę znajdującego się w pobliżu postoju. Kolega, który w międzyczasie zdążył wsadzić ukochaną do autobusu, kilka minut później ruszył w jego ślady. Młodego informatyka nigdzie jednak nie było widać. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu.

2 lata

Czy ktoś widział Pawła?

Następnego dnia Paweł nie pojawił się w pracy, co było do niego zupełnie niepodobne. Zaniepokojony pracodawca zadzwonił do współlokatora mężczyzny, aby dowiedzieć się, czy nie stało się coś złego. Współlokator uświadomił sobie, że ostatnim razem widział swojego kolegę we czwartek wieczorem, nie wpadł jednak w panikę. Wybrał numer Pawła i czekał na połączenie. Telefon jednak nie odpowiadał.

Zaniepokojony mężczyzna obdzwonił wszystkich znajomych informatyka. Nikt jednak nie wiedział, co mogło się z nim stać. Nawet była dziewczyna Pawła, która wciąż utrzymywała z nim skomplikowaną, pełną napięć relację, nie była w stanie pomóc w ustaleniu jego aktualnego miejsca pobytu.

Dwa dni po feralnym 9 czerwca w domu chłopaka w Kolnie pojawił się kolega z pracy. Łudził się, że może Paweł z jakiegoś powodu wrócił w rodzinne strony, ale srogo się rozczarował. Poinformował zaskoczonych rodziców 28-latka, że mężczyzna zniknął jak kamfora. Ci niewiele myśląc, wsiedli w samochód i pojechali do Krakowa, gdzie zgłosili się na policję.

Pewnie zabalował

Policjanci na początku nie przejęli się niepokojem rodziny. Przekonywali, że Paweł jest dorosły i ma prawo do odrobiny rozrywki. Z pewnością zabalował i odnajdzie się po weekendzie. Przyjęli zgłoszenie, ale kazali czekać. Ale 28-latek nie wrócił do domu ani w sobotę, ani w niedzielę, ani w poniedziałek.

Państwo Krasny postanowili działać na własną rękę. Wraz z kolegami ich syna przemierzali ulice Krakowa w poszukiwaniu śladów zaginionego mężczyzny. Obdzwonili szpitale, a także schroniska dla osób bezdomnych. Pytali o wskazówki taksówkarzy dyżurujących na postoju, na który 10 czerwca wybrał się Paweł. Rozmawiali z kierowcami nocnych autobusów. Skontaktowali się również z Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych “Itaka”. Wkrótce w całym Krakowie pojawiły się plakaty z podobizną blond chłopaka o niebieskich oczach, który na co dzień lubił ubierać się na sportowo.

Do akcji w końcu włączyli się policjanci. Przesłuchali współlokatorów mężczyzny oraz znajomych, którzy feralnej nocy byli z nimi na imprezie. Przejrzeli nagrania z kamer rozmieszczonych na trasie, którą poruszał się Paweł. Jedna z kamer uwieczniła jego sylwetkę na ul. Dunajewskiego. Chłopak szedł sam, nikt go nie śledził, nikt nie zaczepiał. Nie pomogło przejście całego dystansu od przystanku linii 608 na postój taksówek z psami tropiącymi. Nie pomogła analiza danych pochodzących z telefonu zaginionego. Ostatnim miejscem, w którym urządzenie się zalogowało, był klub, w którym Paweł bawił się tuż przed zaginięciem.

Koc i portfel

Trzy lata później kilku robotników pracujących na placu budowy przy ul. Siewnej dokonało okropnego odkrycia. Zauważyli koc leżący w pobliżu nasypu kolejowego. Kiedy podeszli bliżej, zorientowali się, że w materiał były zawinięte ludzkie szczątki. Obok koca spoczywał telefon oraz portfel, a w nim dokumenty wystawione na Pawła Krasnego. Tożsamość zmarłego potwierdziły badania DNA.

Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci były urazy czaszkowe. Jak powstały? Hipotez było kilka. Według jednej z nich Paweł po prostu niefortunnie się przewrócił i rozbił głowę. Jednak bodaj najbardziej kontrowersyjna teoria głosiła, że Paweł sam odebrał sobie życie, rzucając się pod pociąg. To właśnie koła rozpędzonej maszyny spowodowały obrażenia.

Samobójstwo? Wypadek

Ciało leżało jednak zbyt daleko od nasypu, aby można było mówić o tego rodzaju wypadku i było zawinięte w koc. Dodatkowo młody informatyk nie miał najmniejszego powodu do popełnienia samobójstwa. Właśnie zdał niezwykle trudny egzamin, dzięki czemu uzyskał zupełnie nowe życiowe perspektywy. Planował rozpoczęcie studiów podyplomowych. Na godzinę przed imprezą rozmawiał z siostrą, która nie usłyszała w jego głosie niczego niepokojącego.

Śledczy rozpatrywali również hipotezę morderstwa. Biorąc pod uwagę obrażenia ujawnione na szczątkach, wykluczono, aby zabójcą była przypadkowa osoba. Ktoś, kto Pawła zaatakował, potraktował go wyjątkowo brutalnie, co wskazuje na motyw osobisty. Ale nawet jeśli tak było, to funkcjonariusze po dziś dzień nie złapali sprawcy, zostawiając pogrążoną w rozpaczy rodzinę i przyjaciół w domysłami. Sprawa pozostaje nierozwiązana.

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=nxGnPaAlk6k
  2. https://statystyka.policja.pl/st/wybrane-statystyki/zaginieni/50885,Zaginieni.html
  3. https://newsbook.pl/2019/07/21/pawel-juz-nie-wroci-do-domu/
  4. https://criminalpsychologygirls.wordpress.com/2019/04/04/czy-to-na-pewno-byl-nieszczesliwy-wypadek/#more-238
  5. https://crime.com.pl/25120/to-nie-bylo-samobojstwo/
ikona podziel się Przekaż dalej