Artystyczna dusza

Studentka, fotoreporterka, córka

Urszula Olszowska na pierwszy rzut oka mogła wyglądać trochę niepozornie. Mierzyła niewiele ponad 160 cm, miała okrągłą twarz, piwne oczy i kręcone, brązowe włosy, nosiła okulary. Jednak jej osobowość zapadała w pamięć każdemu, kto tylko miał z nią kontakt. Pod koniec studiów na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie dziewczyna przebojem wkroczyła do redakcji “Gazety Krakowskiej”, aby ubiegać się o staż jako fotoreporterka. Dzięki charyzmie, otwartości oraz umiejętnościom artystycznym z miejsca zdobyła to stanowisko.

Dziewczyna interesowała się sztuką, malarstwem i fotografią. Nie ruszała się z domu bez aparatu. Była niezwykle aktywna, działała w Samorządzie Studenckim, angażowała się w rozmaite akcje na rzecz lokalnej społeczności. Uwielbiała również chodzić po górach. Miała spore doświadczenie w tej dziedzinie. Chętnie wyjeżdżała w Tatry. Tydzień przed feralnym 28 lipca zdobyła Babią Górę.

Znajomi i rodzina opisywali ją jako osobę skrytą, tłumiącą w sobie emocje, introwertyczną. Urszula nie lubiła absorbować innych swoimi problemami. Nie zwierzała się, nie opowiadała o życiu intymnym. Cechowała ją młodzieńcza naiwność i niezachwiana wiara w ludzi. Ojciec dziewczyny obawiał się, że tego rodzaju optymizm kiedyś się na niej zemści, ale nie mógł nic z tymi obawami zrobić. Wspierał jak umiał swoją latorośl służąc radą wtedy, kiedy o to poprosiła.

Spotkanie

28 lipca 2010 r. rano Ula zaczęła się szykować do wyjścia. Zrobiła makijaż, ubrała się, a na plecy zarzuciła plecak, z którym zazwyczaj udawała się w góry. Oznajmiła ojcu, że jedzie na krakowski Rynek Główny, aby spotkać się ze znajomym, i że wróci późnym popołudniem. Miała na sobie jeansy, buty do trekkingu i kurtkę obszytą futerkiem, ale nie zabrała aparatu fotograficznego. Adam Olszowski był zaskoczony zachowaniem córki. Zaniepokojony wyjrzał za nią przez okno. Zobaczył oddalającą się od domu sylwetkę dziewczyny zmierzającą w kierunku przystanku autobusowego.

O 10:40 Urszula wsiadła do autobusu, który nie kierował się do Krakowa, ale do Bukowiny Tatrzańskiej. Z jakiegoś powodu opuściła go 10 km wcześniej, w Poroninie. O 13:00 zaniepokojony ojciec wybrał numer młodej studentki, aby sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Aparat był jednak wyłączony. Mężczyzna usiłował nie wpadać w panikę, ale kiedy jego dziecko nie wróciło na noc do domu, zaczął się poważnie denerwować. 29 lipca rano zgłosił zaginięcie Uli na policji.

Przecież jest dorosła…

Adam Olszowski przekonywał, że jego córka przez ostatnich kilka dni zachowywała się nieswojo. Była smutna i rozkojarzona. Mężczyzna nie był w stanie wskazać żadnego “znajomego”, z którym młoda kobieta mogłaby chcieć się spotkać w Krakowie. O ile wiedział, w tamtym czasie nie utrzymywała z nikim intymnych kontaktów. Z drugiej jednak strony nie mógł tego wiedzieć na pewno, jako że Ula nie miała we zwyczaju się zwierzać.

Z początku mundurowi nie przejęli się zbytnio sprawą. Powiedzieli Olszowskiemu, że jego córka jest dorosła i ma prawo robić to, co jej się podoba, nawet zniknąć z domu bez informowania kogokolwiek o swoich zamiarach. Nie zabezpieczyli monitoringu z Rynku Głównego w Krakowie i w ogóle nie podjęli żadnych działań. To zaniedbanie otworzyło długą listę uchybień, od których jeżą się włosy na głowie.

Na własną rękę

Poszukiwania

Zdesperowany mężczyzna postanowił działać na własną rękę. Samodzielnie przemierzał górskie szlaki w Tatrach i Beskidach rozpytując przechodniów, czy nie widzieli przypadkiem młodej kobiety o kręconych włosach. Rozlepiał plakaty ze zdjęciem turystki, rozdawał ulotki. Nagłaśniał historię zaginięcia swojego dziecka gdzie tylko mógł. Skontaktował się nawet z TOPR. Pracownik pogotowia zasugerował, aby mężczyzna obdzwonił schroniska, do których mogła się udać Urszula. Rada okazała się strzałem w dziesiątkę.

Miesiąc później Olszowski odwiedził schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dowiedział się, iż 7 sierpnia 2010 r. kilkoro turystów zostawiło w nim plecak, który leżał porzucony niedaleko wodospadu Siklawa. Przedmiot należał do Uli. W środku znajdowały się dokumenty, legitymacja studencka, krakowska karta miejska i wyłączony telefon komórkowy. O znalezisku nie zostały poinformowane żadne służby, ani TOPR, ani policja, mimo iż sprawa zaginionej dziewczyny była już wtedy głośna.

Niekompetencja

Przedmiot został przebadany w laboratorium kryminalistycznym. Technikom udało się zabezpieczyć włosy i ślady krwi. Analiza DNA wykazała, że ślady należały do… jednego z policjantów, który dotykał plecak niezabezpieczonymi rękami. Tego rodzaju niekompetencja nie tylko opóźniła śledztwo, ale stała się dodatkowo źródłem fałszywych nadziei dla rodziny. Mężczyzna, który tak niefrasobliwie obchodził się z materiałem dowodowym, został wykluczony z grona podejrzanych.

Wyłączony telefon, który znajdował się w plecaku, z początku nie został sprawdzony. Policjanci nie dysponowali bowiem odpowiednim modelem ładowarki, który by do niego pasował. A przynajmniej tak powiedział  Adamowi Olszowskiemu jeden z zakopiańskich funkcjonariuszy. Załamany mężczyzna osobiście pojechał do Krakowa, kupił potrzebny sprzęt, a następnie dowiózł go na komisariat.

Nie przesłuchano turystów, którzy dokonali przełomowego odkrycia w Dolinie Pięciu Stawów, ani pracowników tamtejszego schroniska. W lutym 2011 r. na temat tych wszystkich szokujących zaniedbań wypowiedział się w “Gazecie Wyborczej” Jan Widacki, poseł i adwokat, zatrudniony przez rodzinę dziewczyny: Skala zaniedbań w tej sprawie jest bulwersująca. Mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe.

Ciało

15 września pracownicy TOPR odnaleźli ciało Urszuli. Spoczywało w potoku Roztoka, niedaleko wodospadu Siklawa. Kobieta była naga od pasa w dół - jej jeansy były rozpięte i zsunięte poniżej kolan. Zwłoki trafiły do krakowskiego Zakładu Medycyny Sądowej, gdzie przeprowadzono proces identyfikacji na podstawie dokumentacji medycznej oraz badania DNA. Na protokół z sekcji trzeba było znacznie dłużej poczekać.

W końcu lekarze orzekli, że kobieta nie zginęła w wyniku upadku z wysokości. Miała, co prawda, złamaną żuchwę, ale obrażenia te powstały najprawdopodobniej już po śmierci studentki w wyniku ciągnięcia zwłok po ziemi. Jak w takim razie zmarła? Nie wiadomo. Być może w wyniku uduszenia, być może - utopienia. Czy jest możliwe, by sama odebrała sobie życie? Adam Olszowski wykluczył z góry tę hipotezę. Jego córka była ogólnie zadowolona z życia, miała niebawem bronić pracy magisterskiej, pracowała w wymarzonym zawodzie. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat morderstw znad jeziora Bodom?

Umorzenie

Okolica, w której znaleziono zwłoki, nie została przeszukana. Dlaczego? Według słów prokuratury w 2010 r. żaden funkcjonariusz nie miał przeszkolenia wysokogórskiego. Wysłanie ekipy bez takiego przeszkolenia byłoby więc naruszeniem przepisów BHP.  Na nic zdał się argument, że trasa prowadząca do Siklawy należy do łatwych i potrafią ją pokonać nawet kilkuletnie dzieci.

Sfrustrowany bezczynnością organów ścigania Olszowski ponownie wybrał się na poszukiwania. Niedaleko miejsca, w którym odnaleziono ciało jego dziecka, zauważył powiewającą na wietrze pelerynę. Była potargana. Sfotografował ją, a następnie przekazał zdjęcie do prokuratury. W połowie listopada pod Siklawę skierowano wreszcie pracowników TOPR. Kilkanaście metrów od potoku Roztoka odnaleźli kilka rzeczy niebędących własnością Uli, między innymi granatową czapkę i kij, służący do podpierania się na szlaku. Rzeczy te nigdy nie zostały zbadane.

Sprawa nieumyślnego spowodowania śmierci Urszuli Olszowskiej trafiła najpierw do Prokuratury Rejonowej w Zakopanem, a później została przekazana do Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. Pod koniec grudnia 2011 roku śledztwo zostało umorzone. Funkcjonariusze orzekli, że najprawdopodobniej wędrująca samotnie dziewczyna zboczyła ze szlaku i zatrzymała się nad brzegiem potoku Roztoka. Z uwagi na niezdarność lub brak ostrożności poślizgnęła się, wpadła do wody i utonęła. Wersję tę ugruntowała opinia psychologiczna, którą wydał Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Biegli uznali, że zaginiona studentka była osobą nieuważną, roztargnioną i niefrasobliwą.

Morderstwo

Tajemniczy nieznajomy?

Decyzja prokuratury nie usatysfakcjonowała ani rodziców Uli, ani opinii publicznej. Wiele osób zainteresowanych sprawą snuło domysły co tak naprawdę stało się z młodą studentką. Dlaczego skłamała, że jedzie do Krakowa? Czy spotkała się jednak z jakimś mężczyzną? A jeśli tak, to czy to właśnie on postanowił ją zabić? Ostatnią osobą, która widziała dziewczynę żywą, była Stanisława Łukaszczyk, właścicielka zlokalizowanej w Poroninie Pracowni Strojów Ludowych i Haftu.

[Ula- przyp. aut] Stanęła w progu i zapytała, czy może porozmawiać. Pytała o rzeczy artystyczne, plastyczne, o techniki szycia. Tu, przy stole rozmawiałyśmy, ale ona w pewnym momencie przeprosiła i powiedziała, że się śpieszy - powiedziała w wywiadzie dla “Gazety Krakowskiej” (https://plus.gazetakrakowska.pl/smierc-w-tatrach-ula-olszowska-zostala-zamordowana/ar/c1-14852963). Spotkanie miało miejsce 28 lipca. Co ciekawe, Olszowska nie miała ze sobą plecaka, który zabrała z domu domu. Musiała go więc gdzieś zostawić? Może w jakiejś prywatnej kwaterze? Nie udało się tego ustalić.

Krzyki

Kiedy sprawa zaginięcia Uli stała się medialna na policję zadzwonił anonimowy informator. Stwierdził, że pod koniec lipca 2010 r. wędrował szlakiem w pobliżu siklawy. W pewnej chwili usłyszał hałas przypominającą kłótnię osób różnej płci. Zauważył również kobietę z dzieckiem idącą w towarzystwie mężczyzny. W pewnym momencie mężczyzna nakazał dziecku samodzielny powrót do schroniska, a sam został ze swoją towarzyszką.

Informator kontaktował się ze śledczymi trzykrotnie. Udało się ustalić, że za każdym razem dzwonił z telefonu na kartę. Jego tożsamości nie dało się więc ustalić. Nie ulega jednak wątpliwości, że w trakcie rozmów zdradził kilka szczegółów dotyczących sprawy, które nie zostały podane do informacji publicznej. Kim był? Przygodnym świadkiem? A może sprawcą lub współsprawcą śmierci Urszuli? Na żadne z tych pytań na razie nie ma odpowiedzi.

Nowe tropy

Do niedawna sprawa śmierci studentki pozostawała “zimna”. Jednak we wrześniu 2022 r., po wnikliwej analizie akt, Prokuratura Krajowa ponownie ją otworzyła. Jak ustalili dziennikarze Onetu, prokuratorzy zlecili wykonanie czynności dowodowych. Poszukiwaniem mordercy Olszowskiej zajęli się funkcjonariusze z tzw. Archiwum X, jednostki, której zadaniem jest badanie niewyjaśnionych przestępstw i zaginięć.

Dziennik “Fakt” spekulował, że tym razem śledczy skupią się na dotarciu do anonimowego informatora, który w 2010 r. trzykrotnie zadzwonił na policję i opowiedział historię o kobiecie, mężczyźnie i dziecku. Wtedy nie dało się ustalić jego tożsamości poza tym, że prawdopodobnie nie pochodził z Podhala. Póki co są to jednak zaledwie domniemania, ponieważ prokuratura - z uwagi na dobro postępowania - zachowuje milczenie.

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://detektywonline.pl/urszula-olszowska-zagadkowa-smierc/
  2. https://plus.gazetakrakowska.pl/smierc-w-tatrach-ula-olszowska-zostala-zamordowana/ar/c1-14852963
  3. https://podhale24.pl/aktualnosci/artykul/14025/quotGWquot_zaniedbania_zakopianskiej_policji_w_sledztwie_dotyczacym_tajemniczej_smierci_w_Tatrach.html
  4. https://www.ofeminin.pl/czas-wolny/co-stalo-sie-z-ula-archiwum-x-bada-glosna-sprawe-smierci-mlodej-kobiety-w-tatrach/947tmxt
  5. https://zaginieniprzedlaty.com/artykuly/po-12-latach-wraca-sprawa-smierci-uli-olszowskiej/
  6. https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/krakow/tajemnicza-smierc-uli-olszowskiej-archiwum-x-wznawia-sprawe/9sl6fne
  7. https://podroze.onet.pl/aktualnosci/tatry-we-krwi-tajemnicze-zaginiecie-niewyjasniona-smierc-bezimienne-kosci/vl03qw1
ikona podziel się Przekaż dalej