Czeski Raj

Powstrzymać rewolucję

Jiczyn to piękne czeskie miasteczko, którego początki datuje się na przełom XIII i XIV w. Współcześnie stanowi dom dla kilkunastu tysięcy mieszkańców. Turyści traktują je jako bazę wypadową do tzw. Czeskiego Raju. Miasteczko stanowiło również tło dla przygód dobrze w Polsce znanego rozbójnika Rumcajsa, który wypowiedział wojnę podłemu i krnąbrnemu władczy Jiczyna.

Pod koniec lat 60. XX wieku ten urokliwy zakątek świata stał się świadkiem okrutnych wydarzeń. Wszystko zaczęło się w styczniu 1968 r. wraz z wyborem nowego I sekretarza Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Czechosłowacji Alexandra Dubčeka. Dubček zapowiedział gruntowną reformę życia społecznego i gospodarczego, mającą na celu uniezależnienie Czechosłowacji od ZSRR. Wśród jego pomysłów znalazła się m.in. ograniczenia uprawnień tajnej policji, a także wycofanie się z Układu Warszawskiego.

Pomysły Dubčeka wywołały popłoch w wielu państwach komunistycznego bloku wschodniego, głównie w ZSRR. Przywódcy sowieckiej Rosji nie mogli dopuścić, aby jeden z podległych im krajów wszedł na drogę wiodącą ku liberalizmowi. Przy poparciu innych komunistycznych aparatczyków, obawiających się, że fala rewolucji dotrze również do nich (znalazł się wśród nich również Władysław Gomułka), zdecydowali się na interwencję zbrojną w niepokornej republice.

Operacja “Dunaj”

20 sierpnia 1968 r. o godzinie 23:00 wojska Układu Warszawskiego wkroczyły do Czechosłowacji, żeby zdusić reformatorskie dążenia Dubčeka. Operacji nadano kryptonim “Dunaj”. Wziął w niej udział m.in. 8. Drezdeński Pułk Czołgów Średnich 11. Drezdeńskiej Dywizji Pancernej pod dowództwem płk. Ryszarda Konopki. Oddział trafił do miejscowości Úlibice, 2 km od Jiczyna.

Konopka przez cały czas trwania służby raportował, że kontakty jego żołnierzy z ludnością cywilną były poprawne, a podlegli mu ludzie zachowywali nienaganną dyscyplinę. Strona czeska miała na ten temat inne zdanie. Jeden z historyków, Jan Kalous, twierdził, że mieszkańcy Jiczyna odnosili się Polaków z wrogością. Prosili, by rozlokowali się w odległości co najmniej 15 km. od miasta. Nie chcieli sprzedawać im towarów ani udzielać jakiejkolwiek innej pomocy.

Tego rodzaju nastroje występowały z resztą w całym kraju. Czesi zachowywali się wobec Polaków jak Polacy wobec Niemców w trakcie II wojny światowej. Nocą grupy dywersantów pisały na murach budynków miejskich obraźliwe hasła. Wieśniacy odwracali znaki drogowe, aby utrudnić wojskowym kolumnom orientację w terenie. Tarasowanie dróg przeszkodami w postaci płonących opon, wraków samochodów oraz naprędce skonstruowanych zasieków było na porządku dziennym. Sojusznikom wojsk Układu Warszawskiego golono głowy na znak hańby. Sprawdź także ten artykuł: Zbrodnia w Clydach - matka z dwójką dzieci zabita przez kochanka.

W spokojną, ciepłą noc

Libacja

Był wieczór 7 września 1968 r. Kilku polskich żołnierzy postanowiło umilić sobie czas nielegalną biesiadą. Schowali się w jednym z czołgów z butelką miejscowego spirytusu. Rozrobili trunek z wodą i rozpoczęli konsumpcję. Około godz. 22:00, kiedy alkohol zdążył uderzyć już do głów, szeregowy Stefan Dorna i starszy szeregowy Zygmunt Zapasa postanowili wybrać się na wycieczkę do Jiczyna.

Idących chwiejnym krokiem kolegów zauważyło kilku innych żołnierzy. Zdzisław Kowalski, Feliks Zając i Wiesław Czerwonka próbowali przemówić pijanym szeregowcom do rozsądku, ale Dorna i Zapasa nie chcieli słuchać. Cała grupa dotarła pieszo do Jiczyna, uzbrojona w karabiny AK-47 i ostrą amunicję. Zachowywali się głośno, jakby byli u siebie.

Spotkanie na skrzyżowaniu

Około g. 23:00 żołnierze dotarli do sklepu „Pramen”, znajdującym się przy dużym skrzyżowaniu o nazwie Na Letnè. Z naprzeciwka szła na nich grupa młodych ludzi. Był wśród nich Jaroslav Veselý, nazywany przez znajomych Jarda. Mężczyzna, z zawodu modelarz, był dobrze znany mieszkańcom Jiczyna. Występował jako śpiewak przy akompaniamencie orkiestry tanecznej, słynął ze swojego pięknego głosu. Towarzyszyły mu dwie młode kobiety Jana i Bohuna oraz kolega imieniem Vitezslav Klimeš.

Jarda był z koleżankami w kinie i właśnie odprowadzał je do domu. Towarzystwo zmierzało w stronę skrzyżowania Na Letné, gdzie każdy miał się udać w swoją stronę. Nagle na horyzoncie zamajaczyli polscy żołnierze, który szli ulicą marszałka Koniewa po drugiej stronie chodnika. Z daleka było słychać, że są pijani. Krzyczeli, ledwo trzymali się na nogach.

Zbrodnia na cywilach

Poczekajmy, aż pójdą

Czesi nie chcieli dać się sprowokować. „Nie zwracajmy uwagi, poczekajmy, aż pójdą" – powiedział Jarda do Bohuny. Obie grupy minęły się na skrzyżowaniu i kontynuowały podróż każda w swoim kierunku. Wyglądało na to, że cała sytuacja zakończy się jedynie na strachu. Niespodziewanie Polacy nagle się zatrzymali. Uszu młodych ludzi doszły ich agresywne wrzaski.

Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Powietrze rozcięło dziwne grzechotanie. Vitezslav usłyszał krzyk kolegi. Zobaczył, że Jarda złapał się za nogę i upadł na ziemię, a zaraz za nim Bohuna. Zdezorientowany instynktownie próbował ochronić Janę, przygniatając ją własnym ciałem do chodnika.

Nie wygłupiaj się!

Grzechotaniem okazała się seria puszczona z AK-47. Strzelał pijany w sztok Dorna. Widząc to, koledzy próbowali go obezwładnić, ale bez skutku. Szeregowy stracił zupełnie panowanie nad sobą i skierował lufę karabinu w ich stronę. Zdzisław Kowalski i Zygmunt Zapasa upadli, krzycząc z bólu. Dwaj pozostali żołnierze nie ośmielili się interweniować. Biegnąc co sił w nogach, pognali w stronę jednostki.

Osamotniony Dorna ruszył przed siebie z bronią gotową do strzału. Przerażona Bohuna próbowała zasłonić usta wciąż jęczącemu Jardzie. Vitezslav zdecydował się wezwać pomoc. W tym celu poczołgał się do stojącej w pobliżu budki telefonicznej. Jana próbowała udawać martwą, ale nie dała rady. Płakała. Dorna zwrócił uwagę na łzy. Szarpnął kobietę, zrywając jej z ręki zegarek.

Bohuna była przekonana, że czeka ją ten sam los. Polak niespodziewanie okazał jednak łaskę. Rozłożył nad jej głową parasol, który wyjął z torebki dziewczyny i kazał zatkać uszy. Następnie podszedł do Jardy. „Nie wygłupiaj się, człowieku, przecież ja też byłem w wojsku..."- przekonywał Czech. Jego głos zniknął w hałasie wystrzałów. Potem nastała upiorna cisza. Bohuna poczuła jeszcze gorącą lufę karabinu, która dotknęła jej nogi.

Zabij mnie

Niespodziewanie na ulicy pojawili się rodzice Vitezslava- Zdena Klimešová i jej mąż Oldrich. Słysząc, co się dzieje, ruszyli synowi na pomoc. Kobieta padła jako pierwsza, skoszona serią z karabinu. Jej mąż został ciężko ranny. Próbował ratować się ucieczką, wczołgując na chodnik. Dorna spokojnie podszedł do Zdeny i dobił ją resztą naboi z magazynka. Później postąpił podobnie z Oldrichem.

Po wszystkim odwrócił się na pięcie i wrócił do struchlałej ze strachu Bohuny. Skierował lufę swojego AK-47 we własną pierś i poprosił ją, by pociągnęła za spust. Tłumaczył, że nie chce już żyć. Płakał. Koszmar dziewczyny przerwało pojawienie się wojskowej ciężarówki na polskich numerach. Wyszło z niej dwóch żołnierzy, którzy przemocą obezwładnili napastnika, a potem przewieźli do jednostki.

Jednym z tych, którzy powstrzymali szaleńca, był Wiesław Czerwonka. Kiedy Stefan nacisnął na spust, próbował go powstrzymać, ale nie zdołał. Widząc, że niczego nie wskóra, rzucił się biegiem w stronę jednostki. W ciemnościach widział rozbłyski pocisków świstających mu nad głową. “Stefan, coś ty zrobił?”- zapytał go w drodze do koszar. “Nie wiem”- usłyszał w odpowiedzi. Jeśli szukasz więcej historii kryminalnych, sprawdź także: Jean Claude Romand - zmyślone życie i prawdziwa zbrodnia.

Hańba

Mordercy i gwałciciele

W wyniku strzelaniny śmierć poniosły 2 osoby, a siedem, w tym dwóch polskich żołnierzy, zostało ciężko rannych. Incydent zbulwersował lokalną społeczność. 14 września odbył się publiczny pogrzeb ofiar. Wzięło w nim udział około 2 tysiące osób. Na nic zdały się wysiłki polskiej dyplomacji, która prosiła stronę czeską, by nie nadawać sprawie rozgłosu. Jedyne, co udało się osiągnąć, to zablokowanie publikacji informacji o morderstwie w czeskiej prasie.

Po feralnym 7 września robotnicy miejscowej fabryki Agrostoj zaczęli kolportować własnoręcznie wykonaną ulotkę następującej treści: Tak bestialskiego czynu nie odnotowaliśmy w naszym mieście, powiecie, republice od czasu faszystowskiej okupacji. Do czasu inwazji uznawaliśmy naród polski i armię za swoich braci i sojuszników, z którymi walczyliśmy przez wieki przeciwko wspólnemu wrogowi. Ale teraz, niestety, zmuszeni jesteśmy patrzeć na nich jak na morderców i gwałcicieli.

Robotnicy postawili również na miejscu zbrodni dwa drewniane krzyże z nazwiskami ofiar. Mieszkańcy Jiczyna codziennie przynosili tam kwiaty oraz zapalali znicze. Vitezslav wyjechał z miasta. Nie chciał zeznawać przed polskimi oficerami. Jego matka została brutalnie zamordowana. Cudem ocalały ojciec trafił do szpitala z pogruchotaną ręką, która do końca życia pozostała niesprawna.

Pijany czy nie?

W chwili zatrzymania 21-letni były ślusarz Stefan Dorna miał przy sobie pierścionek, dwa damskie zegarki oraz skradzione pieniądze. Świadkowie twierdzili, że nie był całkowicie pijany. Potrafił rozpoznać nazwiska i stopnie aresztujących go żołnierzy. Do jednego z nich zwracał się per „panie sekretarzu". Nie potrafił jednak podać powodu, dla którego zdecydował się otworzyć ogień. W chwili popełniania przestępstwa miał we krwi 1,1, a wg innych danych nawet 1,8 promila alkoholu.

Polskie władze nie zgodziły się na przekazanie podejrzanego stronie czeskiej i już 8 września odstawiły go do kraju. Dorna trafił do aresztu śledczego w Kłodzku, a jego sprawę przejął mjr Stefan Kurowski we współpracy z czeskimi kolegami po fachu. 5 października przedstawiono akt oskarżenia. Proces toczył się w trybie doraźnym przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w Zielonej Górze na sesji wyjazdowej w Kłodzku. Stefan Dorna usłyszał zarzut morderstwa, 13-krotnego usiłowania morderstwa oraz rabunku.

Nie wiem, dlaczego strzelałem

(Nie)poczytalny

Obrońca oskarżonego Karol Kosik skupił się na podważeniu poczytalności swojego klienta. Zawnioskował o przeprowadzenie badania psychiatrycznego celem ustalenia, czy „oskarżony w chwili popełnienia zarzucanych mu czynów miał zachowaną zdolność ich rozumienia i zdolność kierowania swoim postępowaniem". Spotkał się jednak z odmową. „Nie wiem, jak do tego doszło. Nie wiem, dlaczego strzelałem” – powtarzał zamachowiec, składając zeznania.

19 października 1968 r. sąd uznał Stefana Dornę za winnego zarzucanych mu czynów. Nie znalazłszy żadnych okoliczności łagodzących, wymierzył mu karę śmierci. „Oskarżony dopuścił się kilkunastu zbrodni na szkodę obywateli zaprzyjaźnionego państwa i na terytorium tego państwa. Oskarżony pełniący służbę wojskową na terenie Czechosłowacji był zorientowany w kwestii nastrojów niewielkiej części społeczeństwa czechosłowackiego i w pełni zdawał sobie sprawę z tego, że każdy nieprzyjazny gest żołnierza polskiego skierowany przeciwko interesom obywateli tego państwa może być wykorzystany zarówno przez nieliczne miejscowe wrogie elementy, jak i zagraniczne ośrodki propagandowe, przeciwko interesom Państwa Polskiego"- brzmiało uzasadnienie wyroku.

Oskarżony przyjął werdykt z kamienną twarzą. Nie chciał jednak wsiąść do więźniarki, szarpał się ze strażnikami. Na sali sądowej była obecna matka Stefana. Kiedy usłyszała, że jej dziecko umrze, zemdlała.

Ułaskawiony

Wyroku jednak nie wykonano. Miesiąc później Dorna zwrócił się o łaskę do ówczesnego ministra obrony narodowej Wojciecha Jaruzelskiego. W liście powoływał się na swój młody wiek, a także wierność wobec Partii. W przeszłości Dorna należał do Związku Młodzieży Socjalistycznej, a w swoim plutonie pełnił funkcję agitatora politycznego. Podkreślił również, że jego ojciec służył w Milicji Obywatelskiej i brał czynny udział w walce z przeciwnikami reżimu.

Rok później przewodniczący Rady Państwa Marian Spychalski zamienił wyrok śmierci skazanego na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Na tym się jednak nie skończyło. 1 stycznia 1970 r. przepisy znowelizowanego kodeksu karnego złagodziły i tę karę do 25 lat więzienia. Stefan Dorna odsiadywał wyrok w Rawiczu, a potem w Strzelcach Opolskich. W 1983 r. wyszedł na wolność za wzorowe sprawowanie. Wrócił do rodzinnej miejscowości i zaczął prowadzić gospodarstwo rolne.

Źródła:

  1. Opowiem Ci historię, Szaleniec w mundurze | Jiczyn 1968, https://www.youtube.com/watch?v=BmQnKCQKhDE
  2. https://pedeka.pl/jiczyn/
  3. https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Jiczynie
  4. https://wyborcza.pl/alehistoria/7,121681,23791562,jak-zabito-praska-wiosne-polska-zbrodnia-na-skrzyzowaniu-w.html
  5. https://www.rp.pl/plus-minus/art10245661-operacja-dunaj-zbrodnia-przodownika-pracy-podczas-inwazji-na-czechoslowacje
  6. https://www.gazetakongresy.pl/zbrodnia-w-jiczynie/
  7. http://magiczna-kawiarenka.358.s1.nabble.com/Charakter-a-fiznojomia-Co-ten-pan-mog-zrobi-td52189.html
ikona podziel się Przekaż dalej