Horror

Domek pod lasem

Feliksówka to malutka wieś położona w gminie Adamów w powiecie zamojskim. W 2021 r. liczyła sobie zaledwie 241 mieszkańców, w większości (ponad 53%) płci żeńskiej. W zasadzie tworzy ją rząd domów ulokowanych wzdłuż głównej drogi. Jest jeden sklep spożywczy, nie ma kościoła, szkoły czy innej tego typu infrastruktury. Jest za to Radiowy Ośrodek Nadawczy Zamość z mierzącą blisko 330 metrów wysokości wieżą radiową. Życie toczy się tu leniwie, każdy zna każdego. Nie inaczej było pod koniec lat 90.

Na początku 1989 r. Marianna J., 67-letnia mieszkanka wsi, już od roku była wdową. Drobna, bardzo szczupła staruszka mieszkała samotnie w malutkiej drewnianej chałupce pod lasem. Nie było w niej nawet łazienki, jedynie drewniana wygódka na zewnątrz. Kobieta żyła więcej niż skromnie. Domowy budżet łatała zasiłkiem od gminy, czasami dorobiła parę groszy, wykonując jakąś prostą pracę. Nie umiała czytać ani pisać.

Marianna narzekała czasami na kiepski stan zdrowia, ale mimo wszystko starała się nie tracić ducha. Utrzymywała dobry kontakt z sąsiadami. Kiedy szła na zakupy, chętnie wdawała się w krótkie, przyjacielskie rozmowy z przygodnie napotkanymi osobami.

Głucha cisza

Był mroźny, ponury poranek 17 stycznia. Tuż przed 10:00 na posesji na skraju wsi pojawił się listonosz. W torbie miał zasiłek dla Marianny. Zdziwił się, kiedy nie zobaczył jej drobnej sylwetki na drodze, jak to zwykle bywało. Listonosz wszedł więc na podwórko, a potem na ganek i… zamarł. Drewniane drzwi stały oparte o ścianę. Zostały wyjęte z zawiasów najprawdopodobniej za pomocą leżącej obok kłonicy. Wszędzie panowała złowroga cisza, Marianna nie odpowiadała na nawoływania. Było oczywiste, że stało się coś złego.

Zaniepokojony listonosz pobiegł po sąsiada, mieszkającego 200 metrów dalej. Obaj mężczyźni wrócili do chatki na skraju lasu i weszli do środka. W domku panował okropny bałagan, wszędzie walały się wyciągnięte z szuflad ubrania i inne drobiazgi. W głębi izby, na podłodze twarzą w dół leżało ciało 67-latki wciśnięte między kufer a piec. Dookoła było mnóstwo krwi.

“W pokoju najpierw zobaczyłem nogi i krew na piecu bielonym wapnem. Sąsiadka leżała buzią do ziemi, a pośladki miała przykryte poduszką. Jak to tylko zobaczyłem, to się wycofałem i zadzwoniliśmy do sołtysa. Przyjechała policja i zaczęła śledztwo” – wspominał pan Stanisław w rozmowie z “Dziennikiem Wschodnim”.

Siekiera

Śledczy ustalili, że ofiara straciła życie 17 stycznia nad ranem, kilka godzin przed wizytą listonosza. Sprawca wyjął drzwi z zawiasów i wszedł do pomieszczenia sypialnego. Rzucił się na śpiącą staruszkę z pięściami. Bił ją i kopał po całym ciele, potem złapał za siekierę. Marianna żyła jeszcze, kiedy napastnik wykorzystał ją seksualnie. Zmarła w wynik urazu czaszkowo-mózgowego spowodowanego obrażeniami głowy.

Zwyrodnialec próbował zmylić pościg, pozorując napad na tle rabunkowym. Zanim uciekł z drewnianej chatki, przewrócił wszystko do góry nogami. Niczego tym jednak nie wskórał. Cała wieś wiedziała, że kobieta nie była zamożna. Jakby tego było mało, w jednej z szuflad odnaleziono dwie portmonetki z niewielką kwotą pieniędzy w środku.

Biegli z zakresu medycyny sądowej ocenili, że gwałciciel działał ze szczególnym okrucieństwem. Cierpienie, jakie zadał, było niewspółmierne do potrzeb. Marianna J. była drobną, słabą i schorowaną osobą. Mimo iż zaciekle walczyła o życie, nie mogła stanowić dla mordercy równego przeciwnika. Nie musiała przed śmiercią doświadczyć takiego bestialstwa. Nawet obeznani z makabrą funkcjonariusze byli wstrząśnięci.

Kwestia czasu

Mimo iż na początku lat 90. techniki kryminalistyczne były dalece niedoskonałe, to policjanci bardzo dobrze wywiązali się ze swoich obowiązków. Zabezpieczyli dziesiątki śladów, w tym odciski męskich butów na śniegu, odciski palców oraz ślady krwi. Co jednak najważniejsze wyizolowali profil DNA ze śladów, jakie sprawca zostawił na miejscu zbrodni. Wydawało się, że ujęcie zbrodniarza jest tylko kwestią czasu.

Mundurowi przesłuchali kilkudziesięciu świadków, dzięki czemu wytypowali kilkunastu potencjalnych sprawców. Ich domostwa zostały przeszukane. ”Przyjeżdżali, brali młodych mężczyzn, tych samotnych, kawalerów, żonatych raczej nie. Wywozili, gdzieś badali, przesłuchiwali, potem przywozili. Nikt nie został od nas zatrzymany, bo w Feliksówce nigdy nie było człowieka, który by coś tak okropnego zrobił” – powiedział jeden z mieszkańców wsi w rozmowie z “Dziennikiem Wschodnim”.- “Wszyscy wiedzieli, że w domu pod lasem wydarzyło się coś makabrycznego, że sprawca skatował swoją ofiarę siekierą, a kiedy już umierała, zgwałcił ją brutalnie i tak zostawił”.

Strach

Na wiejską, zżytą społeczność padł blady strach. “Ja wtedy do trzeciej klasy podstawówki chodziłam, już rozumiałam, co się stało. Pamiętam, że trochę po tym zdarzeniu mama kazała mi iść do babci do Suchowoli Kolonii. Jak ja nie chciałam, jaka ja byłam przerażona, całą drogę się za siebie oglądałam!” – zdradziła jedna z sąsiadek.

Wszyscy domagali się odpowiedzi, aby móc wrócić do normalnego życia. Policjanci pracowali ze zdwojoną siłą. Przeprowadzili m.in. wiele ekspertyz z zakresu medycyny sądowej, daktyloskopii, mechanoskopii czy traseologii, która polega na analizie tropów pozostawionych przez człowieka, zwierzę lub pojazd. Nadzór nad śledztwem sprawowała Prokuratura Wojewódzka w Zamościu. Niestety 27 grudnia 1989 r., czyli po roku wytężonych prac, sprawę umorzono z uwagi na niewykrycie sprawcy. Jeśli szukasz więcej historii, sprawdź także ten artykuł: Zbrodnia w Wernejówce - miłość, zazdrość i śmierć.

Archiwum X

DNA

Mimo początkowego niepowodzenia atak bestii z Feliksówki nie odszedł w zapomnienie. Po 31 latach dowodom po raz kolejny przyjrzeli się policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, a konkretnie zespół zajmujący się nierozwiązanymi sprawami z przeszłości, tzw. Archiwum X. Brutalny atak zwyrodnialca, który w środku nocy w tak okrutny sposób zabił słabą kobietę, nie mógł pozostać bezkarny.

Kryminalni po raz kolejny przeanalizowali zebrane w latach 90. zeznania i dowody. Dodatkowo osobiście przesłuchali ponad 100 osób, pobrali od nich również próbki DNA. Na szczęście okazało się, że zabezpieczony grubo ponad ćwierć wieku temu materiał pochodzący od napastnika jest tak dobrze zakonserwowany, że nadaje się do badań porównawczych, co wcale nie jest w takich przypadkach regułą.

Waldemar

W 2020 r. nastąpił upragniony przełom. Okazało się, że profil genetyczny wyizolowany z zostawionych na miejscu zbrodni śladów pasuje do niejakiego Waldemara Ch. Mężczyzna przebywał w tamtym czasie w areszcie. I to nie po raz pierwszy, miał już bowiem na koncie oskarżenie o gwałt, a także o znęcanie się nad własną rodziną.

Waldemar Ch. odsiedział już trzyletni wyrok za przemoc domową. Pobyt w więzieniu niczego go jednak nie nauczył. Tuż po odzyskaniu wolności w kwietniu 2021 r. 67-letni mężczyzna po raz kolejny trafił za kraty, znów pod zarzutem gwałtu na małżonce. W maju tego roku prokurator dołożył również  oskarżenie gwałt i zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem staruszki z Feliksówki. Maksymalną karą za to przestępstwa jest dożywocie.

“Nowoczesne metody, badania laboratoryjne śladów DNA i determinacja śledczych doprowadziły do ustalenia sprawcy tego zabójstwa. Jego DNA zostało potwierdzone w centralnej bazie danych GENOM sprawców przestępstw” – chwalił się kom. Andrzej Fijołek, rzecznik KWP w Lublinie.

Nic nie pamiętam

Oskarżony nie przyznał się do winy. Utrzymywał, że nic z tamtego okresu nie pamięta. W 1989 roku miał 35 lat. Mieszkał w okolicach Feliksówki. Uchodził za przystojnego, sąsiedzi traktowali go jak “swojego chłopa”. Uprawiał ziemię, trudnił się również budowlanką. Często brał udział w wiejskich zabawach. “Tyle razy z nim rozmawiałem w tamtych czasach. Normalny, fajny człowiek”- mówił w wywiadzie dla “Dziennika Zachodniego” Henryk Kierepka, sołtys wsi.

Byli jednak również i tacy, którzy zapamiętali Waldemara nieco inaczej. Podobno zachowywał się dziwnie, a po alkoholu był wręcz agresywny. A pił sporo, nierzadko już od samego rana. Niektóre kobiety wolały trzymać się od niego z daleka. Niepokoiło je jego dziwne spojrzenie.

“On w Feliksówce się pojawiał, bo na Polesiu miał pole, nie raz go widziałam, jak jechał konikiem. Dla mnie był zwyczajny, ale pamiętam, że córka mówiła, że jakoś się go boi. Nie to, że zaczepiał, nie, ale coś w nim takiego czuła” – opowiadała “Dziennikowi Wschodniemu” starsza mieszkanka Feliksówki. Jeśli szukasz więcej podobnych historii, sprawdź także ten artykuł: Zbrodnia miłoszycka - śmierć, złamane życie i sprawiedliwość, na którą trzeba było długo czekać.

Co się wydarzyło 17 stycznia?

Kochankowie

Jak ustalił prokurator, na kilka dni przed morderstwem Waldemar Ch. przyjechał do Feliksówki w interesach. Na miejscu spotkał się ze swoim teściem. Obaj mężczyźni zakupili od miejscowego hodowcy kilka sztuk gołębi. Transakcję należało opić, biesiadnicy zasiedli więc wspólnie do stołu. W imprezie wzięła udział również sąsiadka gołębiarza, Marianna. Regularnie uzupełniała kieliszki i dokładała zakąskę.

Kiedy alkohol uderzył już wszystkim do głowy, Waldemar Ch. zaproponował starszej kobiecie stosunek. Obu stronom najwyraźniej nie przeszkadzała różnica wieku, ponieważ Marianna bez problemu wyraziła zgodę. Po wszystkim nie zamierzała trzymać tej niecodziennej przygody w tajemnicy. Miała również posunąć się do drobnej złośliwości, komentując w niepochlebny sposób męskość swojego kochanka.

Dwa dni później Waldemar Ch. po raz kolejny pojawił się w Feliksówce. Najpierw narąbał Mariannie drewna na opał, a potem ponownie zaproponował jej chwile intymnego uniesienia. Tym razem jednak spotkał się z odmową. Czy to właśnie ten niespodziewany afront wywołał w mężczyźnie atak szału? A może nieszczęsny absztyfikant był znów pod wpływem? Dość na tym, że postanowił chwycić za siekierę.

Morderca, gwałciciel, krętacz

Akt oskarżenia trafił do sądu w Zamościu w marcu 2022 r. Miesiąc później ruszył proces 69-letniego już wtedy mężczyzny, prywatnie brata senatora z klubu Prawa i Sprawiedliwości (senator odmówił składania zeznań przeciwko członkowi rodziny). Sprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami. Waldemar Ch. nie przyznał się do winy. Usłyszał zarzut zabójstwa, gwałtu i nakłaniania osoby trzeciej do składania fałszywych zeznań. Groziła mu kara od 12 lat więzienia do dożywocia.

28 lutego 2023. Ch. został skazany na 25 lat. Sędzia Sądu Okręgowy w Zamościu nie dopatrzył się w jego postępowaniu żadnych okoliczności łagodzących. Dodatkowo zobowiązał oskarżonego do zapłaty nawiązki na rzecz poszkodowanej małżonki w wysokości 15 tys. zł. Jeśli Waldemar Ch. odsiedzi całą karę, wyjdzie na wolność w wieku 94 lat.

“Jak się okazało, że to on, to był szok. Nie to, żebyśmy mieli jakieś kontakty, ale znałem go, bo to brat senatora. Taki bardzo przystojny był wtedy w młodości, czarniawy, kędzierzawy, z wąsikiem.W kościele w Suchowoli go regularnie spotykałem, bo chodził do kościoła przez wszystkie te lata” – komentował mieszkaniec Feliksówki dziennikarzowi “Dziennika Wschodniego”.

Źródła:

  1. https://www.kronikatygodnia.pl/artykul/9318,zboczeniec-z-archiwum-x
  2. https://www.tvp.info/53961298/-ponad-30-lat-zajelo-ustalenie-sprawcy-bestialskiego-zabojstwa-i-zgwalcenia-67-letniej-kobiety
  3. https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/lublin/feliksowka-zatrzymanie-podejrzanego-o-zabojstwo-i-gwalt/pgk1btf
  4. https://www.youtube.com/watch?v=C4C3eKuX11s
  5. https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/lublin/zbrodnia-w-feliksowce-sledczy-to-waldemar-ch-zgwalcil-i-zabil-staruszke/jlr9rrs
  6. https://www.lublin112.pl/znecal-sie-nad-zona-i-ja-gwalcil-to-doprowadzilo-policjantow-na-trop-sprawcy-zbrodni-sprzed-30-lat/
  7. https://www.dziennikwschodni.pl/zamosc/zabojca-sadzony-po-33-latach-wies-znow-zyje-zbrodnia-ktora-mial-popelnic-brat-senatora,n,1000307869.html
  8. https://detektywonline.pl/feliksowka-zabojca-zaatakowal-noca/#more-15769
  9. https://www.dziennikwschodni.pl/zamosc/lubelskie-wpadl-za-zbrodnie-z-1989-roku-bo-jak-wyszedl-na-wolnosc-znow-zgwalcil-zone,n,1000289494.html
ikona podziel się Przekaż dalej