Minchen

Waltraud i Detlef

Matka Armina - Waltraud - nie miała łatwego życia. Dwukrotnie nie zdołała utrzymać przy sobie męża. Kiedy stanęła na ślubnym kobiercu po raz trzeci miała autentyczną nadzieję, że tym razem uda jej się stworzyć szczęśliwą rodzinę. Wybrankiem kobiety był Detlef Meiwes- mężczyzna po przejściach, samotnie wychowujący dwóch synów. 

Chłopiec przyszedł na świat w grudniu 1961 r. w Esssen (Republika Federalna Niemiec). Wkrótce wraz z całą rodziną zamieszkał w olbrzymiej posiadłości zlokalizowanej w wiosce Wüstefeld, niedaleko Rotenburga. Gigantyczny dom posiadał 36 sypialni. Wnętrza były urządzone w średniowiecznym stylu i wyglądały tak, jakby czas się w nich zatrzymał. Całości dopełniał rozległy ogród porośnięty wiekowymi drzewami.

Grom z jasnego nieba

Kiedy Armin miał sześć lat jego życie nagle legło w gruzach. Pewnego dnia ojciec - bez słowa - wyprowadził się z domu, zabierając ze sobą dwóch przyrodnich braci chłopca. Był to dla niego prawdziwy szok - do tej pory żył w przekonaniu, że jego rodzice bardzo się kochają. Nagle został sam z matką, pozbawiony kontaktu z męską częścią rodziny. Długo nie mógł się z tym pogodzić.

Po odejściu Detlefa Waltraud zmieniła się nie do poznania. Stała się zgorzkniałą, zawistną i podłą sekutnicą. Wszystkie frustracje wylewała na Armina. Bezustannie krytykowała go za najmniejsze nawet przewinienie. Ograniczyła jego życie do czterech ścian średniowiecznej posiadłości nie pozwalając na spotkania z kolegami ze szkoły. Wieczorami odgrywała z nim scenki rodem ze średniowiecznych powieści: ona była panią, a on - jej służącym. W wyniku tych dziwnych zabaw Armin zyskał przezwisko Minchen (niemieckie słowo oznaczające sługę, ale również slangowe określenie małej dziewczynki).

Franky

W szkole chłopiec dobrze się uczył i nie sprawiał problemów. Nie potrafił jednak nawiązywać żadnych relacji. Był nieśmiały i niepewny. Jego sytuacji nie poprawiał fakt, że matka kazała mu chodzić n a zajęcia w tradycyjnym bawarskim stroju z krótkimi spodenkami. W latach 70., kiedy panowała moda na dżinsy, Meiwes był obiektem drwin.

Samotny chłopiec, aby chociaż trochę złagodzić poczucie odrzucenia, wymyślił sobie fikcyjnego brata. Nadał mu imię Franky. Bawił się z nim, dyskutował, zwierzał. Podzielił się też z nim swoim największym sekretem: chęcią zjedzenia człowieka. Chłopiec poczuł to dziwne pragnienie po lekturze bajki “Jaś i Małgosia”. Armin znał ją w pierwotnej, bardzo brutalnej wersji, w której cierpiąca głód rodzina postanowiła porzucić w lesie dwoje małych dzieci, aby pozbyć się “gęb do wykarmienia”. Przerażone maluchy zabrała do domu równie wygłodniała wiedźma, aby przyrządzić z nich smaczny posiłek.

Dorosłość w cieniu matki

Wojsko

Po ukończeniu szkoły chłopak zapragnął choć na trochę uciec od rodzicielki, dlatego zaciągnął się do wojska. Lubił życie w mundurze, pobudki o tej samej porze, z góry zaplanowany grafik, porządek i dyscyplinę. Znajomi darzyli go sympatią, choć ich rozmowy nigdy nie wykroczyły poza zdawkową wymianę zdań. Armin wciąż bowiem był “niezręczny społecznie”, nie umiał tworzyć głębszych związków. No i nie miał dziewczyny.

Nie chciał się otwarcie przyznać do homoseksualizmu. Eksperymentował. Korzystał z usług prostytutek, zarejestrował się nwet w biurze matrymonialnym. W ten sposób poznał Petrę. Spotykał się z nią przez cztery miesiące, ale relacja rozpadła się ze względu na zbyt dużą obecność Waltraud w ich związku. Przez całe 12 lat wojskowej kariery mężczyzna dzielił z nią lokum i pozwalał na organizowanie sobie życia.

Utrata stabilizacji

W 1999 r. pani Meiwes odeszła z tego świata. 38-letni Armin został sam w gigantycznym domu. Przez dłuższy czas zupełnie nie mógł sobie poradzić nową sytuacją. Zaczął nadużywać alkoholu .Po przyłapaniu na jeździe po pijanemu odszedł z wojska. Jako że zawsze był dobry z przedmiotów ścisłych, bez problemu ukończył kurs technika informatyki i rozpoczął dorywczą pracę jako serwisant komputerów.

Wolny czas spędzał samotnie w domu eksplorując coraz szybciej rozwijający się Internet. Jego ulubionym miejscem w sieci było forum fantasy o wdzięcznej nazwie Cannibal Cafe. Zalogowani w serwisie użytkownicy wymieniali się zmyślonymi opowieściami na temat jedzenia ludzkiego mięsa. Wszystko w ramach tzw. role - playing, czyli niegroźnego odgrywania ról zwierzyny i myśliwego. Sprawdź także ten artykuł na temat sprawy Michelle Carter.

Przyjaciel aż po grób

Ogłoszenie

Armin był niezwykle aktywnym użytkownikiem Cannibal Cafe. Stworzył na jego potrzebę “personę”  doświadczonego kanibala, który niejednego człowieka widział już na talerzu. Często wrzucał na stronę zdjęcia własnoręcznie wykonanych figurek z marcepanu, które do złudzenia przypominały kawałki prawdziwego mięsa. W listopadzie 1999 r. mężczyzna zdecydował się na remont części zaniedbanego domu. Pozbył się tym samym wszelkich pozostałości po matce, ale także dodał coś od siebie. Jeden z mniejszych pokoi przekształcił w… mini rzeźnię. Wyłożył go kafelkami, wyposażył w haki do wieszania mięsa, stół do ćwiartowania i tym podobne akcesoria.

Meiwes regularnie odgrywał makabryczne scenki w swoim tajnym sanktuarium. Wykorzystywał do nich naturalnej wielkości ludzkie manekiny, a także same głowy zrobione z masy papierowej. Wkrótce fantazjowanie przestało mu jednak wystarczać. W 2000 r. umieścił w Internecie ogłoszenie informując wszem i wobec, że szuka mężczyzny, który dobrowolnie zgodzi się zostać jego posiłkiem. Podpisał się pseudonimem Franky.

200 chętnych

Armin w krótkim czasie otrzymał ponad 200 zgłoszeń. Większość z nich nie wykraczała poza świat fantazji, a ich nadawcy wcale nie chcieli umierać na serio. Z wyjątkiem 34-letniego kucharza imieniem Joerg Bose. Mężczyźni spotkali się w posiadłości Meiwesa, gdzie zwiedzili jego “prywatną rzeźnię”. Z początku Bose był niezwykle podniecony perspektywą utraty w tym miejscu życia, ale kiedy oprawca powiesił go na rzeźnickim haku - zmienił zdanie i kazał się odwieźć do domu.

Ogłoszeniodawca bez problemu spełnił prośbę gościa, co widać na sporządzonym w trakcie ich spotkania nagraniu video. Nie chciał nikogo do niczego zmuszać. Nie interesował go również akt zabijania. Chciał “pochłonąć” ciało drugiego człowieka, aby w ten sposób połączyć się z nim na zawsze i już nigdy nie zaznać samotności.

Kolacja

W styczniu 2001 r. Armin przeczytał na Cannibal Cafe intrygujący wpis zatytułowany “Kolacja”: Chcę być zjedzony żywcem. Kto potrzebuje prawdziwej ofiary? Żadnej krwawej łaźni, ale możesz mnie zjeść. Autorem posta był Berd Brandes - inżynier z Berlina. Człowiek z zaburzeniem psychicznym, objawiającym się chorobliwą wręcz nienawiścią do własnego penisa, powodującą chęć pozbycia się go w możliwie najboleśniejszy sposób.

Meiwes napisał do Brandesa i wkrótce otrzymał odpowiedź. W ciągu nadchodzących tygodni między mężczyznami nawiązała się bliska relacja. Berd opowiedział nowo poznanemu koledze, że pochodzi z patologicznej rodziny. Jego matka popełniła samobójstwo, ojciec się nim nie interesował. Szybko odkrył, że jest biseksualny. Mężczyzna pracował dla Siemens Corporation. Był uczynny i miły, cieszył się powszechną sympatią. 

W wieku 40 lat rozstał się z partnerką i od tamtego czasu nie potrafił ułożyć sobie życia. W końcu zaczął interesować się mężczyznami. Miał wielu kochanków. Jednego z nich próbował namówić, aby odciął mu penisa nożem, ale mężczyzna kategorycznie zaprotestował. To jednak nie zniechęciło Bernda to dalszego fantazjowania na ten temat. W końcu zdecydował się zamieścić ogłoszenie…

Zabójstwo z litości

Bilet w jedną stronę

9 marca 2001 r. inżynier z Berlina zaczął metodycznie wcielać w życie drugą część skrupulatnie opracowanego planu (pierwszą, która polegała na sprzedaży samochodu i sporządzeniu testamentu, zrealizował już kilka tygodni wcześniej). Wyczyścił historię wyszukiwania na swoim komputerze, wykasował również wszystkie wiadomości, jakie kiedykolwiek wymienił z Arminem. Wziął wolne w pracy, a swoim najbliższym przekazał, że wyjeżdża na jeden dzień w celach osobistych.

Na dworcu głównym w Berlinie kupił bilet w jedną stronę do Kassel. Zapłacił gotówką, aby nie zostawiać śladów. Po trzech godzinach podróży dotarł na miejsce. Armin podjął swojego gościa kawą, ale ten nie miał specjalnej ochoty na “grę wstępną”. Szybko pozbył się ubrań mówiąc: Podziwiaj swoją kolację. Następnie namówił gospodarza na seks.

Wieczór spędzonych marzeń

Stosunek rozczarował berlińskiego inżyniera, bo był zbyt delikatny. Nie dasz rady TEGO zrobić - powiedział po wszystkim do Meiwesa. - Zabierz mnie z powrotem na dworzec. W samochodzie zmienił jednak zdanie: Spróbujmy jeszcze raz, ale może z jakimś znieczuleniem. W drodze powrotnej do posiadłości mężczyźni kupili leki przeciwbólowe oraz alkohol.

Wszystko, co później wydarzyło się w domu, zostało uwiecznione na nagraniu video. Brandes uczestniczył w całej procedurze z własnej woli, a nawet był jej prowodyrem. Armin do niczego go nie zmuszał. Inżynier z Berlina najpierw odurzył się lekami i sporą ilością wódki, a potem przekonywał towarzysza, żeby ten odgryzł jego przyrodzenie. Kiedy to się nie udało, zachęcił go do użycia noża. Pierwsze narzędzie okazało się zbyt tępe, dopiero drugie spełniło swoje zadanie. Z początku Bernd mocno krwawił i krzyczał z bólu, jednak po zaledwie 30 sekundach zupełnie się uspokoił. Był wręcz rozczarowany, że cierpienie skończyło się tak szybko.

Armin próbował tak spreparować mięso, aby przypominało zwykły posiłek. Następnie obaj mężczyźni przystąpili do konsumpcji. Zgodnie stwierdzili, że danie nie spełnia ich oczekiwań i nadaje się co najwyżej dla psa. Następnych kilka godziny upłynęło we względnym spokoju. Około 21:30 Bernd zaczął się skarżyć na zimno i poprosił o gorącą kąpiel. Spędził w wannie około trzy godziny, na zmianę tracąc i odzyskując przytomność.

Nie dzwoń po karetkę!

Około północy Armin wyciągnął na wpół żywą ofiarę z łazienki i ułożył na łóżku w sypialni. Nawet nie myśli o tym, żeby wezwać karetkę - powiedział Bernd. - Jeśli dożyję następnego dnia, zjemy wspólnie posiłek. Około 5 ranem stan mężczyzny się pogorszył. Meiwes odmówił nad jego ciałem krótką modlitwę, następnie pocałował w usta i dwukrotnie ugodził nożem w szyję.

Zgodnie z umową gospodarz średniowiecznej posiadłości podzielił zwłoki przyjaciela na porcje i zamroził. Jeszcze tego samego popołudnia spożył wykwintny posiłek, popijając go czerwonym winem. Celebrował każdy kęs. Z minuty na minutę czuł się bardziej połączony z człowiekiem, który dostarczył mu tego niezwykłego doświadczenia.

Jestem niewinny!

Bliscy Brandesa szybko zgłosili jego zaginięcie na policję, jednak funkcjonariusze nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Armin wpadł przez przypadek. Po trzech miesiącach od zabójstwa umieścił na Cannibal Cafe kolejne ogłoszenie. Przekonywał, że ma już doświadczenie w przygotowywaniu dań z ludzkiego mięsa, a nawet pochwalił się kilkoma fotografiami. Jeden z użytkowników forum - student medycyny - złożył doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Śledczy błyskawicznie namierzyli kanibala.

10 grudnia 2002 r. mundurowi przeszukali jego posiadłość, znajdując w zamrażarce około 30 kg ludzkiego mięsa. Właściciel zapasów stanął przed sądem. Był przekonany o swojej niewinności, o której miało świadczyć nagranie wideo z feralnej nocy. Sąd pierwszej instancji skazał go na 8 lat pozbawienia wolności. W 2006 r. sąd drugiej instancji zmienił karę na dożywocie z możliwością warunkowego zwolnienia po 15 latach.

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://www.evidencelockerpodcast.com/transcripts/transcript-25-the-cannibal-of-rotenburg-armin-meiwes-germany
  2. https://www.youtube.com/watch?v=P3QO1QTJoeM
  3. https://www.murderminute.com/story/the-rotenburg-cannibal
  4. https://www.independent.co.uk/news/world/europe/armin-meiwes-interview-with-a-cannibal-documentary-sheds-new-light-on-one-of-germany-s-most-infamous-murderers-a6863201.html
  5. https://www.ranker.com/list/facts-about-cannibal-armin-meiwes/jen-jeffers
ikona podziel się Przekaż dalej