Kaliber 22 mm

W biały dzień

Na miejsce wezwano karetkę, 22-latka trafiła do szpitala. Tam okazało się, że jej czaszkę przebił pocisk kaliber 22 mm. Dziewczyna zmarła 4 dni później, nie odzyskawszy przytomności. Zgodnie z powtórzoną wielokrotnie w przeszłości wolą, jej organy trafiły do przeszczepu. Marta uratowała w ten sposób życie i zdrowie kilku ludziom.

Sprawa natychmiast stała się głośna. Russo została zastrzelona na kampusie jednego z najbardziej prestiżowych i rozpoznawalnych ośrodków akademickich nie tylko we Włoszech, ale i na świecie. Zamachowiec oddał strzał w biały dzień w miejscu, które dzień w dzień przemierzają dziesiątki studentów. Mimo to pozostał niezauważony. Zaledwie kilka osób słyszało coś, co mogło być odgłosem wystrzału, co sugerowało, że zabójca posługiwał się bronią z tłumikiem.

Do bólu zwyczajna dziewczyna

Marta Russo mieszkała wraz z rodzicami na południowych przedmieściach Rzymu. Jej ojciec Donato był utytułowanym szermierzem. Przekazał pasję córce, która również odnosiła sukcesy na sportowej niwie, jednak przyszłość zawodową wiązała z prawem. Dziewczyna dwóch lat spotykała się z mężczyzną zatrudnionym jako monter instalacji alarmowych. Ich związek był spokojny, wypełniony miłością i bezproblemowy.

Donato wystosował publiczny apel do wszystkich, którzy mogliby mieć jakąkolwiek wiedzę na temat śmierci jego córki, o zgłoszenie się na policję. Sam nie mógł zrozumieć, co się stało. Marta nie miała żadnych wrogów ani podejrzanych byłych kochanków. Nie piła, nie brała narkotyków, nie imprezowała, nie wyznawała szczególnie kontrowersyjnych poglądów politycznych. Wszyscy opisywali ją jako do bólu zwyczajną.

Zamach, a może akt terrorystyczny?

Zbrodnia na kampusie uniwersytetu bardziej pasowała do realiów amerykańskich niż włoskich. Niemniej śledczy rozpatrując motyw zabójcy, brali również pod uwagę zamach terrorystyczny. Data śmierci studentki pokrywała się bowiem z grubsza z rocznicą śmierci włoskiego premiera Aldo Moro. Mężczyzna dodatkowo był również absolwentem prawa.

A jeśli nie terroryści, to może mafia? Albo skrajnie nastawiona grupa polityczna, która w ten sposób chciała zamanifestować swoje istnienie lub wzbudzić panikę w społeczeństwie? Na La Sapienzę padł blady strach. Nikt nie wiedział, czy Marta była celem ataku, czy może przypadkową ofiarą szaleńca. Zaniepokojeni studenci zaczęli chodzić na zajęcia w motocyklowych kaskach.

Na pogrzebie 22-latki pojawiły się tysiące żałobników. Wśród nich byli nie tylko jej koledzy z wydziału, ale również liczni dygnitarze i przedstawiciele władzy, z ówczesnym premierem Włoch włącznie Nawet papież Jan Paweł II zabrał głos w sprawie, przekazując na ręce rodziny swoje kondolencje. Rzymska policja przysięgła uroczyście, że nie spocznie, dopóki morderca nie zostanie ujęty. Zadanie to okazało się trudniejsze, niż ktokolwiek mógł się spodziewać,

Omertà, czyli zmowa milczenia

Podejrzani

Pierwsze podejrzenie padło na członków uniwersyteckiej ekipy sprzątającej. Pomieszczenia, z których korzystali, znajdowały się bardzo blisko miejsca zbrodni. Co jednak ważniejsze wśród personelu było  kilku zagorzałych entuzjastów strzelectwa. Mężczyźni ci posiadali kilka sztuk broni i od czasu do czasu urządzali sobie “zawody” na terenie kampusu. Niestety kaliber pocisku, który utkwił w głowie Marty, nie pasował do znalezionych u nich przedmiotów.

Strzał, od którego zginęła studentka, mógł zostać oddany z jednej z łazienek znajdujących się na parterze pobliskiego budynku wydziału prawa. Pomieszczenia nie były jednak objęte monitoringiem, nie dało się więc ustalić, kto feralnego dnia wchodził do pomieszczeń. Teren szkoły był powszechnie dostępny nawet dla osób z zewnątrz. W tamtych czasach nie istniał bowiem żaden system kontrolowania ruchu na uczelni.

Policjanci rozpatrywali również hipotezę, że prawdziwym celem ataku nie była Marta, ale jej przyjaciółka Jolanda. Jej ojciec był wysoko postawionym oficerem służby więziennej. Pracował w rzymskim zakładzie karnym Rebibbia. Spekulowano, że na mężczyźnie chciała się zemścić mafia, ale morderca trafił w niewłaściwy cel. Obie kobiety były bowiem podobnego wzrostu i miały jasne włosy.

Sala nr 6

10 dni po morderstwie, 19 maja, technikom kryminalistycznym udało się zabezpieczyć ślady substancji przypominającej proch strzelniczy na parapecie sali numer 6, w której mieściła się czytelnia Katedry Filozofii Prawa. Wykonano eksperyment z wykorzystaniem promieni lasera, dzięki któremu ustalono, że strzał mógł paść właśnie z tego miejsca.

Z komputerów i podręczników, które znajdowały się w pomieszczeniu, korzystało regularnie 25 osób. Wszyscy pracownicy wydziału zostali wezwani na przesłuchanie. Śledczy oczekiwali od świadków pełnej współpracy. W końcu zajmowali się zgłębianiem tajników prawa. Nadzieje te okazały się płonne.

Utrudnianie śledztwa

Mundurowi zetknęli się z omertą, zmową milczenia, charakteryzującą środowiska mafijne. Przesłuchiwani byli zaskakująco powściągliwi i wydawali się bardziej zaniepokojeni ochroną swoich miejsc pracy i reputacji wydziału, niż pomocą w odnalezieniu człowieka, który z zimną krwią zastrzelił 22-letnią dziewczynę. W związku z brakiem współpracy na telefony niektórych z nich założono podsłuch.

Wkrótce wyszło na jaw, że szef Katedry Filozofii Prawa- Bruno Romano- aktywnie zniechęcał swoich podwładnych do rozmawiania z policją. Powszechnie znany i szanowany naukowiec trafił w związku z tym do aresztu za utrudnianie śledztwa, ale zarzuty zostały później wycofane. Pozostał niesmak, a nade wszystko wrażenie wzajemnej nieufności. Sprawdź także ten artykuł: Michelle Carter - czy można zabić człowieka słowami?

Zbrodnia doskonała

Czarny rewolwer

Opór środowiska akademickiego jedynie podsycił determinację policji. Dzięki analizie billingów ustalono, że feralnego dnia o 11:44 (zaledwie 2 minuty po tym, jak Marta została postrzelona) ktoś wykonał połączenie telefoniczne z pokoju nr 6. Tym kimś była Maria Chiara Lipari, asystentka kierownika działu. Młoda, niezwykle pewna siebie kobieta, córka byłego senatora.

Lipari trafiła na przesłuchanie. Na początku stwierdziła, że razem z nią w pomieszczeniu było jeszcze kilka osób, ale nie była w stanie przypomnieć sobie ich twarzy. Dopiero po długich namowach zgodziła się odtworzyć wydarzenia z tamtego poranka. Kiedy 9 maja weszła do pokoju nr 6 w środku była już sekretarka wydziału, Gabriella Alletto, asystent bibliotekarza Francesco Liparota oraz dwóch pracowników Katedry Filozofii Prawa- Giovanni Scattone i Salvatore Ferraro. Ci ostatni opuścili salę w wielkim pośpiechu.

Z początku Gabriella Alletto nie chciała potwierdzić słów koleżanki, ale w końcu im przytaknęła. Dodała również coś od siebie: „Widziałam Scattone na wpół schowanego za zasłoną z czarnym rewolwerem w dłoni. Ferraro stał obok, trzymając się za głowę, jakby w geście desperacji”. Jej słowa potwierdziło dwóch innych świadków.

Podejrzani z dobrych domów

Francesco Liparota zaprzeczał, jakoby feralnego dnia przebywał w pokoju nr 6. Mężczyzna trafił do aresztu pod zarzutem współuczestnictwa w zbrodni. Wyszedł jednak na wolność kiedy tylko zgodził się zeznawać przeciwko Scattone i Ferraro. 14 czerwca, nieco ponad miesiąc po zabójstwie, policja aresztowała dwóch pracowników Katedry Filozofii Prawa.

Giovanni Scattone miał 31 lat. Jego twarz przypominała oblicze dziecka. Uwagę przykuwały w szczególności duże, niebieskie oczy, niemodna fryzura rodem z lat 70.  i nieśmiały, powściągliwy sposób bycia. To właśnie on miał oddać śmiertelny strzał do Marty Russo. Salvatore Ferraro, rzekomy wspólnik zbrodni, był o rok starszy od przyjaciela. Miał wesołe, ekstrawertyczne usposobienie. Cieszył się nieposzlakowaną opinią.

Obaj podejrzani pochodzili z tak zwanych porządnych, mieszczańskich domów. Nigdy nie weszli w konflikt z prawem. Znajomi, szefowie i współpracownicy opisywali ich jako wyjątkowo inteligentnych, kulturalnych, doskonale wykształconych i wręcz skazanych na sukces na polu zawodowym.

Motywem był brak motywu

Oprócz zeznań świadków i podejrzanych policjanci nie dysponowali żadnymi twardymi dowodami. Narzędzia zbrodni nigdy nie odnaleziono, zbadano jedynie pocisk, który zabił Martę. Eksperci orzekli, że został wystrzelony z odległości około 20 metrów z pistoletu samopowtarzalnego produkcji włoskiej. Broni mało popularnej, znanej jedynie w wąskim kręgu entuzjastów strzelectwa, z której w sumie trudno jest kogokolwiek zabić. 22-letnia studentka nie przeżyła postrzału, tylko dlatego, że kula trafiła ją bezpośrednio w głowę.

Śledczym nie udało się również ustalić motywu, jakim kierował się sprawca. Prokuratorów to jednak nie zniechęciło. Uznali, że Marta została zamordowana w ramach swego rodzaju intelektualnego projektu stworzonego przez Scattone i Ferraro, teoretyków prawa, przekonanych o własnej wyższości nad innymi ludźmi. Zależało im na tym, aby popełnić zbrodnię doskonałą, udowodnić sobie, że są w stanie pozbawić kogoś życia w obecności świadków i wyjść z tego bez szwanku.

Obaj mężczyźni oczekiwali na proces w areszcie przez prawie 2 lata. Obaj wykorzystali ten czas na naukę. Scattone ukończył doktorat, pisząc pracę pod tytułem „Prawa prawne przyszłych pokoleń”. „Po raz pierwszy zobaczyłem, jak mój ojciec płacze, kiedy zobaczyliśmy w telewizji, że mój brat został aresztowany”- powiedział dziennikarzom Giorgio Ferraro, starszy brat Salvatore.- Ale byliśmy pewni, że to tylko okropna pomyłka, który wkrótce zostanie naprawiona”. Mężczyzna, sam prawnik z zawodu, porzucił praktykę i przeprowadził się do Rzymu, aby wspierać młodszego brata. Ubolewał, że prokuratura usiłowania z niego zrobić psychopatę.

Chcę tylko prawdy!

Proces w sprawie zabójstwa Marty Russo rozpoczął się 20 kwietnia 1998 r. „Chcę tylko prawdy”- deklarował ojciec ofiary. Zainteresowanie sprawą było ogromne. Programy telewizyjne poświęcone zabójstwu na La Sapienzy biły rekordy oglądalności.

Wobec braku twardych dowodów proces nieuchronnie przekształcił się w walkę o wiarygodność wersji obrony i wersji oskarżenia. Jednym z najbardziej dramatycznych momentów była konfrontacja sekretarki Gabrielli Aletto z Giovannim Scattone. Mężczyzna zarzucił świadkowi kłamstwo. Jak się bowiem okazało, kobieta w trakcie przesłuchań wielokrotnie zaprzeczyła, że była feralnego dnia w pokoju nr 6. Prokuratorzy naciskali jednak, by nie wycofywała się z obciążających Scattone zeznań, strasząc, że ją również pociągną do odpowiedzialności za zbrodnię.

Kolejnym ciosem w wersję oskarżenia było zeznanie asystenta bibliotekarza, Francesco Liparoty. Mężczyzna oświadczył, że 9 maja 1997 r. nie przebywał w sali nr 6. Twierdził, że w trakcie pobytu w areszcie był szantażowany przez policjantów, że jeśli nie obciąży Scattone i Ferraro, to sam odpowie za morderstwo. Jakby tego było mało, biegli sądowi podważyli badanie, które wykazało obecność prochu na parapecie wspomnianego wyżej pomieszczenia. Dodali, że pocisk, który trafił Martę w głowę, mógł zostać wystrzelony z sześciu innych miejsc, a najprawdopodobniej z którejś z łazienek na parterze.

Epilog

Mimo tych wszystkich wątpliwości w czerwcu 1999 r. Giovanni Scattone został skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci Marty Russo. Salvatore Ferraro uznano za winnego pomocnictwa i podżegania do zabójstwa. Obrońcy mężczyzn kilka razy odwoływali się od wyroku. Ostatecznie w 2003 r. Scattone otrzymał karę 5 lat i 4 miesięcy pozbawienia wolności, a Ferraro 4 lat i 2 miesięcy. Obaj oskarżeni konsekwentnie zapewniali o swojej niewinności.

Scattone spędził lata 2003–2004 w zakładzie karnym. Potem trafił do aresztu domowego, w którym przebywał do 2005 r. Już jako wolny człowiek podjął pracę nauczyciela. Opublikował kilka esejów i tłumaczeń. W 2001 roku mężcyzna poślubił pisarkę i scenarzystkę Cinzię Giorgio. Salvatore Ferraro po wyjściu na wolność poświęcił się działalności politycznej.

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://www.independent.co.uk/life-style/a-perfect-crime-killer-on-campus-1083374.html
  2. https://www.youtube.com/watch?v=yuEAbeYW6ZI&t=71s
  3. https://en.wikipedia.org/wiki/Killing_of_Marta_Russo
  4. https://www.youtube.com/watch?v=yuEAbeYW6ZI&t=71s
ikona podziel się Przekaż dalej