Dziewczynka z karabinem

Strzały zza krzaków

Był 7 lipca 1958 roku. Mimo wakacyjnej aury społeczność niewielkiego miasteczka Lewinston w stanie Maine (USA) była sparaliżowana strachem. Tego dnia senną atmosferę małej miejscowości zaburzyło dziwaczne jak na te rejony wydarzenie- ktoś uzbrojony w karabin zaczaił się w krzakach i strzelał na oślep do przejeżdżających nieopodal samochodów. Nikt nie wiedział, kim mógł być napastnik- szaleńcem, zbiegłym z więzienia przestępcą, a może terrorystą?

Na miejscu zdarzenia, które znajdowało się w lesie okalającym niewielką boczną uliczkę Sabbatus Street, pojawiła się grupa 10 policjantów. Funkcjonariusze przycupnęli w pozycjach obronnych za drzewami, próbując przełamać impas. Przez ostatnie 30 minut usiłowali przekonać strzelca do poddania się i wyjścia z ukrycia. Na próżno.

Ziemia pod ich stopami była poorana kulami. Desperat zasypywał mundurowych gradem pocisków, kiedy tylko ci próbowali wykonać jakikolwiek ruch. Uparcie nie chciał ustąpić. Wyglądało na to, że prędzej był gotów zginąć, niż dać się zakuć w kajdanki.

Zabierzcie go, bo go zastrzelę!

W końcu jeden z funkcjonariuszy 32-letni Paul J. Simard, zdecydował się wziąć sprawy we własne ręce. „Nie wygłupiaj się- zaapelował do strzelca, robiąc jednocześnie krok do przodu.- Po prostu rzuć broń i wyjdź, a nikomu nie stanie się krzywda”. W odpowiedzi zza krzaków odezwał się piskliwy, dziewczęcy głos, który wezwał mężczyzn, aby odeszli. Słowa zostały wkrótce podkreślone kolejnym strzałem. „Zabierzcie tego gliniarza, bo go zastrzelę”- wrzasnął głosik.

Funkcjonariusze jednak nie usłuchali, a w odpowiedzi posłali w powietrze kilka strzałów ostrzegawczych. W sekundę później kolejna kula poleciała w stronę stróżów prawa. Jeden z nich, nazwiskiem Ralph Fraser usłyszał, jak pocisk kalibru 22 mm. świsnął mu obok ucha. Kula z trzaskiem wbiła się w pobliskie drzewo. Mało brakowało, a mężczyzna straciłby życie.

Śmierć na służbie

Na kolejny strzał nie trzeba było długo czekać. Tym razem jednak zamachowiec nie chybił. Tuż po tym, jak powietrze rozerwał złowróżbny trzask, Paul Simard osunął się na ziemię trafiony dokładnie między oczy. Jego koledzy zamarli na chwilę w niemym szoku. Wiedzieli, że muszą trzymać nerwy na wodzy, aby zapobiec kolejnym ofiarom.

Po krótkim namyśle funkcjonariusz Fraser doszedł do wniosku, że jest gotowy na wszystko. Wycelował broń w stronę krzaków. “Mam cię na muszce. Jeśli natychmiast się nie poddasz, zabiję cię”- krzyknął do napastnika. Napięcie sięgnęło zenitu. W lesie zapanowała nagle niepokojąca cisza. Zniecierpliwiony Fraser strzelił ostrzegawczo w ziemię i po raz kolejny wezwał zamachowca do złożenia broni.

Po chwili, która wydawała się wiecznością, krzaki przed funkcjonariuszami poruszyły się nieznacznie. Spomiędzy liści wynurzyła się… mała dziewczynka w niebieskich dżinsach i czerwonej koszuli. Była to 14-letnia Sandra Knowlton. To właśnie ona przed kilkoma minutami pozbawiła życia policjanta Paula Simarda, męża i ojca 2 kilkuletnich córek. Jeśli szukasz więcej podobnych historii, sprawdź także ten artykuł: Rodzina List - nowe życie po śmierci.

Dziecko, które musiało się bronić

Cierpienie, którego nie dało się znieść

Co takiego skłoniło zwykłą nastolatkę do tak desperackiego czynu? Czy był to atak szaleństwa, a może celowe działanie? W toku śledztwa ustalono, że 7 lipca 1958 r. dziewczynka doświadczyła swego rodzaju załamania nerwowego tuż po tym, kiedy była świadkiem awantury między jej matką i ojcem. Około 8 rano pan Knowlton jak to miał w zwyczaju po raz kolejny urządził swojej żonie piekło. Sandra tym razem nie chciała być jedynie biernym świadkiem. Postanowiła działać.

Poszła na górę do swojej sypialni. Wyjęła ze skarbonki 3 dolary oszczędności, które odkładała na zakup aparatu fotograficznego, a następnie uciekła przez okno. Skierowała się prosto do szopy, w której Knowltonowie trzymali różne drobiazgi. Był wśród nich karabin kaliber 22 mm, należący do pani domu wraz z amunicją. Dziewczynka wzięła broń pod pachę i zniknęła.

Kiedy matka 14-latki zorientowała się w sytuacji, naprawdę się przeraziła. Bez namysłu chwyciła za słuchawkę telefonu i zgłosiła zaginięcie córki na policji. Niedługo później do funkcjonariuszy zaczęły spływać powiadomienia od zaniepokojonych mieszkańców miasteczka, że ktoś strzela do przejeżdżających samochodów. Trzeba było natychmiast działać.

Strzały zza krzaków

Policja namierzyła Sandrę ukrytą w zaroślach przy Sabbatus Street w odległości kilometra- dwóch od jej domu. W sumie przeciwko dziewczynce stanęło dziesięciu funkcjonariuszy. W ciągu kolejnych 30 minut mężczyźni usiłowali przemówić zdesperowanej dziewczynie do rozsądku. Chcieli załatwić sprawę polubownie tak, aby nikomu nie stała się krzywda. W odpowiedzi zostali ostrzelani.

Sytuacja zmieniła się po tym, kiedy Paul Simard stracił życie. Na miejsce wezwano panią Knowlton i to właśnie ona przekonała w końcu córkę do poddania się. Po kilku minutach rozmowy z rodzicielką Sandra rzuciła karabin i wyszła z kryjówki. Oficjalnego zatrzymania dokonało aż czterech zastępców szeryfa.

Dziecko w areszcie

Aresztowaną nastolatkę odwieziono na komisariat. Tam morderczyni bez oporów podpisała oświadczenie, w którym przyznała się do oddania śmiertelnych strzałów, w wyniku których zginął policjant na służbie. Po wszystkim dziewczynkę odstawiono do więzienia hrabstwa Androscoggin, gdzie spędziła noc. We wtorek 8 lipca 14-latka stanęła przed obliczem sędziego pod zarzutem morderstwa.

Mężczyzna nie mógł uwierzyć własnym oczom. Miał przed sobą wysokie, szczupłe dziecko o bladej, smutnej twarzy i rudobrązowych włosach sięgających do ramion. Jego usta były zaciśnięte, co nadawało rysom wyraz nieustępliwości. Oskarżona miała na sobie te same niebieskie dżinsy i czerwoną koszulę, w które była ubrana dzień wcześniej.

Matka dziewczynki, Rosella Knowlton, cały czas trwała u boku córki. Zalewając się łzami powtarzała: „Będę przy tobie, kochanie, to nie była twoja wina”. Everett Knowlton, ojciec oskarżonej, prezentował diametralnie odmienną postawę. Trzymał się z daleka od reszty rodziny i przypatrywał się całej scenie w grobowym milczeniu.

Niewinna

Sandra otrzymała obrońcę z urzędu. Pan Martin doradził swojej klientce, aby ta nie przyznawała się do winy. I tak też się stało. Dziewczyna usłyszała zarzut morderstwa. Miała oczekiwać na proces w areszcie bez możliwości wyjścia za kaucją.

Wkrótce po pierwszym przesłuchaniu adwokat złożył wniosek o umieszczenie dziewczynki w szpitalu w Auguście celem przeprowadzenia ewaluacji psychiatrycznej. Sędzia przystał na tę propozycję. Sandra trafiła na pod opiekę doktora Francisa H. Sleepera. 9 września 1958 r. czyli dwa miesiące po tragedii, psychiatra wydał orzeczenie. Uznał, że pacjentka była w pełni poczytalna w trakcie popełniania zarzucanych jej czynów i mogła wziąć za nie odpowiedzialność.

Kto naprawdę zawinił?

Wolę zginąć niż wrócić do domu

Tydzień później rozpoczął się proces. Sandrę Knowlton miała osądzić ława przysięgłych złożona z 9 kobiet i 5 mężczyzn. Jako że ławnicy mieli problemy z wyobrażeniem sobie sceny zbrodni, została dla nich zorganizowana wizja lokalna, w trakcie której ze szczegółami odtworzono przebieg tragicznych wydarzeń.

Na sali sądowej pojawili się również państwo Knowlton. Rosella niewzruszenie okazywała wsparcie  córce. Siedziała w pierwszym rzędzie i co chwila szeptała jej do ucha słowa pocieszenia. Everett pozostał niewzruszony, zimny i zdystansowany.  Sandra broniła się, tłumacząc, że strzelała na oślep w stronę policjantów, aby ich odstraszyć, ale nie zabić. “Uciekłam do lasu, bo nie mogłam znieść ciągłych kłótni moich rodziców”- przekonywała. Zabrała ze sobą karabin, ponieważ uznała, że woli zginąć, niż wrócić do rodzinnego domu, w którym od dawna panowała nieznośna atmosfera.

Nie wrócę

Matka Sandry poparła zeznania córki. Przyznała, że jej mąż bardzo często był w złym humorze. Frustrację i złość odreagowywał na słabszych członkach rodziny. Nie raz podnosił na nich rękę. Rosella przyznała również, że 7 lipca faktycznie miała miejsce kolejna awantura, której jej córka po prostu nie była w stanie znieść.

Everett wziął tego dnia udział w poszukiwaniach dziecka. Pojawił się nawet w lesie, w którym dziewczynka schowała się z karabinem. Nie chciał jednak do niej podejść w obawie, że zostanie zastrzelony. 14-latka miała bowiem do niego krzyknąć: „Nie wrócę do domu, żebyś znowu mnie bił”. Dziecko zdecydowało się poddać dopiero wtedy, kiedy usłyszało od matki zapewnienie, że już nigdy więcej nie zobaczy ojca. Rosella obiecała Sandrze, że się przeprowadzą i zamieszkają same.

Adwokat opisał sytuację emocjonalną swojej klientki następującymi słowy: „przestraszona dziewczynka, która całym sercem nienawidziła własnego ojca, uciekła do lasu, aby się od niego uwolnić. Kiedy się do niej zbliżał, widziała w nim ogra, potwora zagrażającego bezpieczeństwu”. Policjanci byli w oczach dziecka agentami działającymi na rzecz jej oprawcy. Dlatego również trafili pod ostrzał. Jakby tego było mało, w toku rozprawy wyszło na jaw, że Everett molestował seksualnie swoją córkę. Sprawdź także ten artykuł: Marta Russo - bezsensowne zabójstwo bez motywu?

Umyślne zabójstwo czy działanie w afekcie?

Sędzia był zszokowany i zbulwersowany tym, co usłyszał. Odsyłając ławników na naradę, poinstruował ich, że mogą uznać Sandrę za niewinną, winną morderstwa z premedytacją lub zabójstwa w afekcie (jak to się wtedy określało „w ogniu namiętności lub w wyniku gwałtownej prowokacji”). Wyrok zapadł w piątek, 19 września, po niespełna czterogodzinnej naradzie.

Sandra Knowlton została uznana za winną zabójstwa. Kilka dni później sędzia miał wydać wyrok. Zanim to jednak nastąpiło, zlecił sporządzenie protokołu analizującego dokładnie sytuację życiową dziewczynki. Zadanie to przypadło kuratorowi sądowemu. Mężczyzna przesłuchał na tę okoliczność zarówno Rosellę, jak i Everetta. Obejrzał również dom Sandry i wydobył na światło dzienne wszelkie drastyczne szczegóły z jej życia.

Wyrok

24 września 14-latka po raz kolejny stanęła przed obliczem sędziego. Mężczyzna poinformował, że zapoznał się z raportem kuratora, ale nigdy nie poda szczegółów do wiadomości publicznej, ponieważ kwestie zawarte w dokumencie są zbyt intymne, by ujrzeć światło dzienne. “Uważam, że istnieją inni ludzie, których można obarczyć winą za sytuację, w której się znajdujesz”- powiedział sędzia do Sandry.- “Na twoich ramionach spoczywa jednak krzyż, który będziesz musiała dźwigać przez resztę swojego życia”- dodał.

Dziewczyna otrzymała karę w wysokości 10 lat więzienia z możliwością ubiegania się o zwolnienie warunkowe po 4 latach, a zatem kiedy osiągnie pełnoletność. Sędzia obiecał skazanej, że trafi pod opiekę korepetytorów, dzięki którym będzie w stanie ukończyć szkołę średnią. Sandra odpowiedziała tylko jednym słowem: “Dziękuję”.

14-letnia morderczyni odbyła pokutę za swoje winy w Zakładzie Poprawczym dla Kobiet w Skowhegan. Dzięki troskliwej postawie jednej z opiekunek odebrała solidne wykształcenie jako pomoc pielęgniarki, a po wyjściu na wolność mogła od razu podjąć pracę w wyuczonym zawodzie. Próbowała nawiązać kontakt z matką, ale bez rezultatu. Rosella, wbrew obietnicom, nigdy nie porzuciła Everetta ani się z nim nie rozwiodła. Małżeństwo mieszkało razem aż do śmierci mężczyzny w 2000 r.

Jak naprawdę zginął Paul Simard?

Przez te wszystkie lata Sandra tak naprawdę nie wierzyła, że to właśnie ona pozbawiła życia funkcjonariusza policji Paula Simarda. Tuż po aresztowaniu powiedziała swojemu bratu, że według niej mężczyzna został postrzelony z broni innego funkcjonariusza, a jego śmierć nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Pamiętała, że jedna z gazet- “Waterville Sentinel”- donosiła, że ze zwłok policjanta wyjęto nabój pasujący do strzelby, a nie małokalibrowego karabinu, z którego strzelała dziewczynka.

Pauls Simard osierocił żonę Anitę i dwie córki- Claudette i Pauline .„Był bardzo miłym młodym chłopakiem”- wspominała Anita.- “Poznaliśmy się jako nastolatkowie i z miejsca zakochaliśmy w sobie. Paul miał nieskazitelne maniery gentlemana i był niezwykle oddany rodzinie”. Kobieta dowiedziała się o jego śmierci przez przypadek od wścibskiego dziennikarza, który postanowił odbyć z nią rozmowę, zanim ktokolwiek zdoła ją poinformować o tym, co się stało. Przez długie lata wdowa nie mogła się pozbierać po tragedii. Przetrwała tylko dzięki pomocy rodziny i znajomych. Była zadowolona, że morderczyni jej męża trafiła za kratki.

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://www.murdershetold.com/episodes/sandra-knowlton
  2. http://unknownmisandry.blogspot.com/2020/01/sandra-knowlton-14-year-old-murderess.html
  3. https://lewistonpd.org/simard1.htm
  4. https://www.youtube.com/watch?v=OH_Ip6_PQRg&t=11s
ikona podziel się Przekaż dalej