Henryk Moruś – polski seryjny morderca, który zabił siedem osób

Historia pierwszych zbrodni popełnionych przez Henryka Morusia

Henryk Moruś urodził się 25 marca 1943 roku w Sulejowie. Wychowywał się w szczęśliwej rodzinie klasy robotniczej. Nigdy niczego mu nie brakowało. Jako dziecko Henryk nie radził sobie jednak z nauką, więc bardzo często musiał powtarzać klasę. Po ukończeniu edukacji Henryk zaczął pracować jako murarz. W wieku 20 lat ożenił się, a w kolejnych latach Moruś doczekał się trzech zdrowych synów. Sąsiedzi oraz najbliżsi znajomi uznawali Henryka za osobę troskliwą, odpowiedzialną i kochającą. Mimo wszystko, w 1986 roku mężczyzna – początkowo z niejasnych powodów – zaczął mordować niewinnych ludzi.

Śmierć z rąk mężczyzny jako pierwsza poniosła Teresa Grabowska. Był 22 marca 1986 roku. Henryk zakradł się do domu państwa Grabowskich we Włodzimierzowie. Tak naprawdę chciał zemścić się na mężu Teresy, czyli na swoim współpracowniku z firmy murarskiej, z którym Henryk miał poważnym konflikt – kolega doniósł bowiem na niego szefowi. Henryk chciał zamordować pana Grabowskiego, jednak tego dnia nie było go w domu. Henryk postanowił więc pozbawić życia Teresę, uznając swój pomysł za znakomitą zemstę na koledze, który go „sprzedał”. Kiedy wszedł do domu Grabowskich, Teresa siedziała w kuchni. Padła na kolana i długo błagała mężczyznę o litość, jednak ten był niewzruszony. Dwukrotnie postrzelił panią Grabowską, po czym zabrał z domu kilka cennych rzeczy.

Przez blisko sześć kolejnych lat w życiu Henryka Morusia zapanował spokój. Wszystko zmieniło się jednak 14 stycznia 1992 roku, kiedy to mężczyźnie zaczęło brakować pieniędzy. Postanowił więc ponownie wykorzystać broń i zarobić na dalsze utrzymanie siebie oraz swojej licznej rodziny. Moruś napadł na sklep „1001 drobiazgów” znajdujący się przy ul. Wojska Polskiego w Piotrkowie. Tam zamordował ekspedientkę Danutę Krawczyk, która była emerytowaną nauczycielką. Mężczyzna zabrał ze sklepu 580 tysięcy starych złotych. Działając w pośpiechu, nie zauważył nawet, że pani Danusia miała w torebce prawie 3 mln złotych. Pozbywając się dowodów, wyrzucił bowiem torebkę kobiety do najbliższego kontenera.

Tak mordował Henryk Moruś – kolejne zbrodnie polskiego zabójcy

16 stycznia 1992 roku Henryk zamordował po raz trzeci. Tym razem jego ofiarą stał się Andrzej Kłosiński z Koluszek, właściciel lokalnego kantoru. Moruś zabił go, kiedy Koluszek wracał z kantoru do domu. Morderca ukradł swojej ofierze 1,5 mln złotych.

Pięć miesięcy później Henryk zabił małżeństwo mieszkające przy ul. Połanieckiej w Sulejowie, Mieczysława i Zdzisławę Beśków. Moruś wkradł się do ich domu przez piwnicę. Nie zauważył nawet, że kobieta była w trzecim miesiącu ciąży. Zamordował parę spokojnie śpiącą w swojej sypialni i zabrał ich złotą biżuterię. Moruś był jednak dość słabym złodziejem. Nie zajrzał bowiem do innych pomieszczeń w domu małżeństwa – Beśkowie trzymali ogromną ilość pieniędzy w reklamówce pod wanną. Co ciekawe, Henryk też chował oszczędności u siebie w mieszkaniu… w dokładnie takim samym miejscu. 23 czerwca 1992 roku Henryk Moruś zabił jeszcze Józefa Jęcka z Ciechomina, a trzy dni później Jarosława Kszczota ze wsi Adamów. Jak można łatwo wydedukować, do wszystkich zbrodni doszło na terenie byłego województwa piotrkowskiego. Henryk Moruś stał się w ten sposób jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich morderców wszechczasów – podobnie jak Paweł Tuchlin czy morderca gejów z Łodzi.

Dlaczego Henryk Moruś dopuścił się aż siedmiu zbrodni?

Aresztowanie Henryka Morusia i postępowanie sądowe

Mężczyzna został aresztowany pod koniec 1992 roku. W jaki sposób udało się zatrzymać Morusia? Otóż wpadł podczas drobnej kradzieży, czego Henryk w ogóle się nie spodziewał. Z popełnionymi przez niego morderstwami skojarzono go wyłącznie dzięki temu, że na miejscu zbrodni pozostawił odciski palców. Moruś z początku przyznał się do tego, że z jego rąk śmierć poniosło aż siedem osób. Dlaczego mężczyzna dopuścił się do tak okropnych czynów? Henryk popełnione zbrodnie tłumaczył problemami finansowymi swojej licznej rodziny. Moruś jako jedyny członek rodziny pracował, zmuszony był jednak zrezygnować z posady murarza – niestety, miał dość poważne problemy zdrowotne. W związku z tym mężczyzna przeszedł na rentę, która nie wystarczała na godziwe utrzymanie rodziny. Pod koniec postępowania przygotowawczego Henryk zmienił zeznania, uznając się za niewinnego popełnienia zarzuconych mu czynów – czyli zamordowania siedmiu osób.

Postępowanie sądowe było długotrwałym procesem. Henryk Moruś zdawał się w ogóle nie okazywać skruchy. Mało tego, bardzo często wykonywał obsceniczne gesty na sali sądowej, wskazujące na jego niepoczytalność i zły stan zdrowia psychicznego – ostatecznie nie potwierdziły tego żadne badania lekarskie. Mimo wszystko Henryk wciąż zachowywał się wulgarnie. Na sali sądowej obnażył się nawet przed sądem, czym doprowadził sędziego do zawału. Psychiatrzy uznali jednak, iż Moruś jest poczytalny i może odpowiadać za zarzucone mu czyny. Biegli psychiatrzy dostrzegli wyłącznie, że Henryk Moruś nie ma zdolności do uczuć wyższych. Mimo to rodzina mężczyzny utrzymywała, że Henryk był troskliwym ojcem i kochającym mężem. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat seryjnego mordercy Zodiaka?

Dożywocie zamiast kary śmierci

W 1993 roku Sąd Wojewódzki w Piotrkowie Trybunalskim skazał Morusia za cztery popełnione zbrodnie. Wymierzył mu wówczas karę śmierci i pozbawienia praw publicznych. Za trzy pozostałe morderstwa oraz drobne kradzieże i przestępstwa sąd skazał Morusia na 25 lat pozbawienia wolności. Pod koniec tego samego roku sprawa Henryka Morusia została oddana do ponownego rozpatrzenia. Wyrok sądu w Piotrkowie Trybunalskim uważano bowiem za nieprawidłowy. Sąd Apelacyjny w Łodzi doszedł do wniosku, że jedynym dowodem sprawie było wyłącznie przyznanie się Morusia do winy w trakcie dochodzenia. Jak wiadomo, mężczyzna odwołał jednak swoje zeznania i nie przyznał się w sądzie do żadnej ze zbrodni. Nie zdołano również ustalić, czy wyłącznie jedna osoba popełniła aż siedem morderstw, czy może ktoś jeszcze brał w nich udział. Sąd Wojewódzki w Piotrkowie Trybunalskim wymierzył identyczną karę w 1995 roku.

Obrona wniosła dwie odrębne apelacje, zarzucając wyrokowi sprzeczności znajdujące się w ocenie sądu. Obrońcy zakwestionowali również orzeczenie kary śmierci – na jej wykonywanie obowiązywał wówczas termin przedłużenia. Sąd apelacyjny regularnie uzupełniał wnioski obrońców Morusia, jednak wciąż podtrzymywał wyrok zapadły w Piotrkowie Trybunalskim. Sąd uznał również, że kara śmierci nie jest sprzeczna z art. 2 Europejskiej konwencji praw człowieka. Zdaniem sądu, konwencja ta dopuszczała możliwość wykonania wyroku zgodnie z polskim ustawodawstwem, z kolei odroczenie dotyczyło wyłącznie okresowego wstrzymania wykonywania kary śmierci na skazanym. W 1998 roku kara śmierci została w Polsce całkowicie zniesiona. Zgodnie z nowym Kodeksem karnym, została więc ona zamieniona Henrykowi Morusiowi na dożywotnie pozbawienie wolności.

Henryk Moruś w zakładzie karnym

Mężczyzna został zamknięty w więzieniu dla recydywistów. Osadzono go w Wołowie w siedmioosobowej celi. Zachowanie mężczyzny było bardzo dobre, w związku z czym pozwolono Morusiowi pracować w szwalni, gdzie zajmował się szyciem skórzanych piłek. W 2008 roku Henryk Moruś starał się o ułaskawienie, pisząc prośbę do Lecha Kaczyńskiego – ówczesnego prezydenta Polski. W liście zawarł informacje, iż zmienił wiarę oraz żałuje dokonanych zbrodni. Sąd Apelacyjny w Łodzi nie przychylił się do wniosku Morusia o ułaskawienie. Negatywną opinię wydał również Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim. Ze względu na coraz gorszy stan zdrowia, pod koniec 2009 roku przeniesiono Henryka Morusia do zakładu karnego we Wrocławiu.

Henryk Moruś zmarł w wieku 70 lat dnia 18 sierpnia 2013 roku. Powodem jego śmierci była miażdżyca, niewydolność serca i kardiomiopatia. Nikt nie zgłosił się po odbiór ciała zabójcy. Zakład karny wobec tego urządził Henrykowi skromny pogrzeb, a jego koszta częściowo pokryte zostały z pieniędzy znajdujących się na koncie oszczędnościowym mężczyzny. Henryk Moruś pochowany został na cmentarzu komunalnym przy ul. Sienkiewicza w Człuchowie.

Autor: Paulina Zambrzycka

Bibliografia:

  1. Magazyn Kryminalny 997, odcinek 205, 9 grudnia 1999
  2. Stephen J. Giannangelo, Jarosław Groth (tłum.):Psychopatologia seryjnego morderstwa, Wydawnictwo Jeżeli P to Q, Poznań 2007
ikona podziel się Przekaż dalej