Trzy siostry

Samotna matka

Piotr P. urodził się w 1984 roku. Chłopiec od małego przebywał pod wyłączną opieką matki. Jego ojciec porzucił rodzinę jeszcze zanim dziecko przyszło na świat i wyjechał na zachód. 35-letnia Barbara postanowiła stawić czoła samotnemu macierzyństwu. Przekonana, że w tym wieku nie znajdzie już partnera, wychowywała swoją jedyną pociechę przy pomocy starszych sióstr Teresy i Ireny.

Kobiety robiły wszystko, by zarówno chłopcu, jak i jego matce, niczego nie brakowało. Nie żałowały ani pieniędzy, ani własnego czasu, mimo iż w tamtym czasie cała trójka mieszkała w innych miejscowościach. Po pewnym czasie Barbara podjęła decyzję o przeprowadzce. Przeniosła się do Szczecina, ponieważ duże miasto dawało większe szanse na zdobycie dobrze płatnej pracy niż prowincja.

Kierowniczka

Ambitna kobieta zatrudniła się w supermarkecie. Jej głównym zadaniem było wprowadzanie towarów do komputerowej bazy danych. Dzięki zarobionym w ten sposób pieniądzom oraz wsparciu sióstr po jakimś czasie mogła sobie pozwolić na zakup własnego mieszkania. Dobrą passę Barbary zwieńczył awans na kierowniczkę sklepu, w którym do tej pory zajmowała dużo niższe stanowisko.

Świeżo upieczona szczecinianka nadawała się do tej roli jak mało kto. Wymagająca perfekcjonistka dokładała wszelkich starań, aby wszystko było na swoim miejscu, towaru nie brakowało, a pracownicy punktualnie stawiali się na swoją zmianę. Wymagała dużo nie tylko od siebie, ale również i innych. Niektórzy mogliby stwierdzić, że była nie tyle wyjątkowo sumienna, ile apodyktyczna i antypatyczna. Zabraniała na przykład podwładnym palenia papierosów na przysługującej im przerwie.

Z uwagi na tak pryncypialne podejście do obowiązków, nowa kierowniczka nie zyskała raczej sympatii reszty personelu. Nikt nie chciał nawiązać z nią bliższej relacji i tak naprawdę nic o niej nie wiedział. Sama Barbara również nie dążyła do tego, by dać się lepiej poznać. Szczegóły z życia osobistego trzymała wyłącznie dla siebie. Nie miała szerokiego grona bliskich przyjaciół.

Matka i syn

Wszyscy wiedzieli jednak o tym, że Barbara wychowuje samotnie syna Piotra. Chłopak od czasu do czasu odwiedzał mamę w miejscu pracy. Był zawsze cichy, nie sprawiał kłopotów, raczej się nie odzywał. Cierpiał z powodu widocznego zeza, co z pewnością nie wpływało pozytywnie na jego pewność siebie. Wszystkim rzucało się w oczy, że kobieta traktuje go tak samo, jak resztę otoczenia- z dystansem, chłodem i surowością. Próżno było między nimi szukać bliskiej relacji, jaka powinna łączyć rodzica z potomstwem.

Piotrek nie miał jednak nikogo poza nią. Nie był specjalnie popularny w szkole z uwagi na wadę wzroku i spowodowane nią wycofanie. Uwielbiał za to zwierzęta. Szczególną miłością darzył swojego psa. Zwierzę zmarło jednak w 2003 r., kiedy to chłopak osiągnął pełnoletność. Wchodził więc w dorosłość bez żadnego wsparcia, a wręcz przeciwnie- z bagażem złych emocji, które wywoływała w nim jego własna matka. Sprawdź także ten artykuł: Rzeźnik z Rostowa – radziecki gwałciciel, morderca i kanibal.

Konflikt na śmierć i życie

Pragnienie wolności

Od jakiegoś czasu Piotr kłócił się z rodzicielką o to, co powinien robić w przyszłości. Jako że od dziecka zdradzał zdolności humanistyczne, interesował się sztuką, myślał o studiach na kierunku odpowiadającym jego naturalnym predyspozycjom. Barbara z kolei nawet nie chciała o tym słyszeć. Żywiła przekonanie, że jedynie kierunek związany z naukami ścisłymi będzie w stanie zapewnić jej synowi godną przyszłość i odpowiednio wysokie zarobki.

Z tego powodu w domu rodziny P. panowała napięta atmosfera. Piotr nie chciał się uczyć ani matematyki, ani fizyki. Pragnął swobody w decydowaniu o swojej przyszłości. Wywoływał w tym złość swojej rodzicielki, która nie była przyzwyczajona do czyjegokolwiek sprzeciwu. Frustracja kobiety z powodu konfliktu z synem była tak duża, że dała się nawet zauważyć w jej miejscu pracy.

Równia pochyła

Barbara P. starała się jednak nie poddawać. Być może liczyła na to, że jej dziecko w końcu pójdzie po rozum do głowy. Do tego czasu postanowiła zająć się sprawami zawodowymi. Chcąc nieco podreperować budżet, zdecydowała się na otwarcie sklepu należącego do jednej z bardziej znanych sieci franczyzowych. W końcu miała już niezbędne doświadczenie oraz wiedzę, aby prowadzić handel na własną rękę.

Szybko jednak okazało się, że praca u kogoś oraz ta na własny rachunek to dwie zupełnie różne kwestie. Początkująca przedsiębiorczyni szybko popadła w kłopoty finansowe. Na dodatek jej dotychczasowy pracodawca uznał, że otwarcie przez nią lokalu wyczerpuje znamiona konfliktu interesów i z tego powodu wypowiedział jej umowę w trybie dyscyplinarnym.

P. nie miała innego wyjścia, jak tylko sprzedać własnościowe mieszkanie i przenieść się wraz z synem na dalekie obrzeża Szczecina. W 2006 r. para wprowadziła się do wynajmowanego mieszkania mieszczącego się w niewysokim budynku przy ulicy Jodłowej. Sąsiedzi nie mogli powiedzieć na temat nowych lokatorów złego słowa. Byli cisi, grzeczni, nie sprawiali problemów. Piotr zawsze witał się na klatce schodowej. Zainteresował się nawet okolicznymi wolnożyjącymi kotami. Regularnie wynosił dla nich jedzenie, sprawdzał również, czy budki, w których mieszkają, są ocieplone i nie przeciekają.

Trudna prawda

I choć nastolatek sprawiał wrażenie najnormalniejszego chłopaka pod słońcem, to prawda była jednak dużo mniej kolorowa. Piotrek zaczął zdradzać symptomy problemów psychicznych. Coraz częściej skarżył się na wyjątkowo makabryczne senne koszmary, które nie dawały mu w nocy spać. Za dnia chodził przez to rozdrażniony. W pewnym momencie przestał jeść, odmówił również przyjmowania płynów.

Barbara niepokoiła się o syna, a jako że nie była w stanie sprawować nad nim nieustannej opieki, po raz kolejny zwróciła się po pomoc do starszych sióstr. Irena i Teresa były od tego momentu stałymi bywalczyniami mieszkania przy Jodłowej, a nawet tam pomieszkiwały. Miały oko na Piotra w chwilach, kiedy jego matka zajmowała się wziętym w ajencję sklepem. Czasami jednak sytuacja zaczęła się wymykać spod kontroli. Zachowanie Piotra było coraz dziwniejsze, przy czym nie wiadomo było do końca, czy wynika z choroby, czy może z uzależnienia od jakiejś substancji, a nawet członkostwa w sekcie.

Pewnego razu pani P. wezwała nawet pogotowie z prośbą, aby w składzie pojazdu znalazł się również lekarz psychiatra. Młody mężczyzna jednak nie chciał się leczyć, a że był pełnoletni, to lekarzowi nie pozostało nic innego, jak tylko uszanować decyzję pacjenta. Z czasem zachowanie Piotra stało się do tego stopnia niepokojące, że jego matka unikała przebywania z nim w domu sam na sam.

W ciepłą, letnią noc

Proszę cię, przestań

Był 3 czerwca 2006 r. Jedna z mieszkających przy ul. Jodłowej kobiet usłyszała dziwne hałasy. - To było około dwunastej, leżałam w łóżku, usłyszałam krzyki kobiet. Piski, tupania, jakby ktoś uciekał. To nie było wołanie o pomoc, tylko bezpośrednio do kogoś: ”Przestań, proszę cię, przestań!”- wspominała. Sąsiadka nie zdecydowała się jednak wezwać policji.

Niedługo później w okolicy dało się jednak słyszeć charakterystyczne zawodzenie syren. Wkrótce na miejscu zrobiło się niebiesko od świateł. Okazało się, że na daszku osłaniającym wejście do klatki schodowej leżał młody mężczyzna. Chwilę wcześniej wypadł z okna klatki schodowej na trzecim piętrze. Miał połamane nogi i uszkodzoną miednicę. Zapytany o to, co się stało, odparł, że nie wie. Nie chciał jechać do szpitala, ale lekarze nie dali mu wyboru. Zgodzili się jedynie na nieinformowanie pozostałych członków rodziny o wypadku.

3 dni

Trzy dni później do mieszkania przy ulicy Jodłowej wybrał się jego właściciel. Chciał porozmawiać z Barbarą P. Mężczyzna zwrócił uwagę na krwawe ślady na drzwiach lokalu oraz przylegającej do nich ścianie. Przerażony zawiadomił policję. Kiedy funkcjonariusze dotarli na miejsce, zauważyli, że drzwi nie były zamknięte na klucz. Bez problemu weszli więc do środka i już w przedpokoju odkryli przerażający widok.

Na podłodze leżały ciała 56-letniej Barbary, o rok starszej Teresy i 10 lat starszej Ireny. Wszędzie było pełno krwi. Nawet gołym okiem było widać, że ofiary nie zginęły śmiercią naturalną, a zostały w brutalny sposób zamordowane. Tym bardziej że obok leżał zakrwawiony nóż. Zwłoki trafiły więc do zakładu medycyny sądowej, gdzie poddano je sekcji.

- Na jej ciele [Barbary] znaleziono 11 ran kłuto-ciętych: klatki piersiowej i brzucha oraz pleców, kilka z nich dosięgło bezpośrednio narządów wewnętrznych. Najwięcej ran, bo ok. 50 zadano 57-letniej Teresie P. Miała uszkodzone serce, wątrobę i inne narządy wewnętrzne- powiedziała rzecznik prokuratury okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz, dodając, że kobiety najprawdopodobniej umarły tuż po ataku. Sprawdź także ten artykuł: Sylweriusz Zdanowicz - "Trudne dzieciństwo zrobiło ze mnie mordercę".

Zły sen

Skonfrontowany z informacją o tragicznym znalezisku Piotr przyznał się do potrójnego morderstwa. Zeznał, że feralnego 3 czerwca znowu męczyły go nocne koszmary. Kiedy około 1 w nocy obudził się ze snu, poszedł do kuchni i znalazł tam nóż z 20- centymetrowym ostrzem. Wyposażony w to narzędzie skierował się do salonu, w którym drzemały trzy starsze kobiety. W tle szumiał włączony telewizor. Młody mężczyzna zaczął dźgać na oślep, budząc tym samym ofiary. I to właśnie wtedy jedna z nich zaczęła krzyczeć “Przestań, proszę cię, przestań”. Wkrótce jednak wszystko ucichło.

Kiedy zarówno matka, jak i ciotki przestały się ruszać, Piotr ułożył ich ciała w przedpokoju tak, aby- jak sam twierdził- przypominały znak Mercedesa. Następnie wyszedł z mieszkania na klatkę schodową, otworzył okno i rzucił się w dół. Gdyby nie daszek, na którym ostatecznie wylądował, zamiast uderzyć w chodnik, być może by zginął. Mężczyzna nie był w stanie podać motywu swojego działania. Zaprzeczył, żeby którakolwiek z kobiet zrobiła mu coś złego. Stwierdził jedynie, że musiał je zabić, bo tak mu kazał ojciec szatan.

Schizofrenia paranoidalna

Piotrowi P. postawiono zarzuty dokonania trzech zabójstw. Prosto z sali sądowej trafił do szpitala przy areszcie śledczym, gdzie miał przejść ewaluację psychiatryczną. Lekarze orzekli, że 21-latek cierpiał od dawna na schizofrenię paranoidalną. Świadczyły o tym „urojenia, omamy i rozszczepienia osobowości”. Wnioski z badań skłoniły prokuratora do umorzenia śledztwa. Piotr P. zamiast do więzienia trafił na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego. Ma w nim przebywać dopóty, dopóki lekarze specjaliści nie orzekną, że nie stanowi już zagrożenia dla życia innych osób. W 2018 r. P. wciąż nie odzyskał wolności.

Sprawa tragicznego morderstwa w Szczecinie wstrząsnęła opinią publiczną. Wielu zastanawiało się, czy nieszczęścia dałoby się uniknąć, gdyby Piotr otrzymał zawczasu odpowiednie leczenie. - Oczywiście [że dałoby się uniknąć], gdyby był leczony. Niestety ten człowiek nie chciał się poddać terapii, a rodzina go do tego nie nakłoniła. To także problem prawny, gdyż nie można nikogo skierować na przymusowe leczenie psychiatryczne, jeśli nie ma dowodów na chorobę. Myślę, że ten przypadek powinien dać powody do zastanowienia, czy prawa nie należy zmienić, by unikać takich dramatów, jaki rozegrał się w mieszkaniu przy ul. Jodłowej- powiedział w rozmowie z “Gazetą Wyborczą” psychiatra dr Jerzy Pobocha.

W ogniu krytyki pojawiła się również szczecińska policja. Dlaczego funkcjonariusze, którzy przybyli feralnego 3 czerwca na Jodłową nie sprawdzili, czy z rodziną niedoszłego samobójcy i jego mieszkaniem wszystko jest w porządku? Mundurowi tłumaczyli się, że patrol pojawił się na miejscu zdarzenia przez przypadek, a widząc karetkę, był przekonany, że to właśnie medycy zawiadomią o zdarzeniu centralę, tak jak to zwykle ma miejsce w takich przypadkach. Załoga karetki sądziła z kolei, że skoro koledzy z policji widzieli zdarzenie, to zajmą się zawiadomieniem swoich przełożonych. I tak koło się zamknęło, a zwłoki ofiar zostały odkryte 3 dni później właściwie przez przypadek.

Źródła:

  1. Polska Na Faktach - Historie nie tylko Kryminalne, https://www.youtube.com/watch?v=gTxrPd93UWU
  2. https://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/7,34939,3519510.html
  3. https://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/7,34939,3407280.html
  4. https://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/7,34939,3421797.html
  5. https://wiadomosci.wp.pl/potrojne-zabojstwo-siostr-6031930950980225a
  6. https://uwaga.tvn.pl/reportaze/potworna-zbrodnia-w-szczecinie-ls6689078
  7. https://gs24.pl/przyznal-sie-do-zabojstwa-matki-i-jej-siostr/ar/5205142
  8. https://wszczecinie.pl/ta-szczecinska-zbrodnia-zainspirowala-fabule-filmowa-mija-15-lat-od-tragedii-przy-ul-jodlowej/37955
  9. https://gs24.pl/morderca-z-jodlowej-uniknie-kary/ar/5210612
ikona podziel się Przekaż dalej