Twarz podłużna, cera blada

Goldbergowa

Antoni Byk przyszedł na świat w 1904 roku w małej wsi Trzciana pod Rzeszowem. Od najmłodszych lat sprawiał kłopoty. Był nieposłuszny, krnąbrny, o czym dobitnie świadczą słowa księdza Stachurskiego, ale także pęczniejąca w bardzo szybkim tempie policyjna kartoteka.

Pierwszą “poważną” ofiarą Antoniego była Chana Goldberg. Kobieta skupowała produkty spożywcze od mieszkających w Trzcianie rolników, a następnie odsprzedawała je sklepikarzowi z Rzeszowa. Po wsi chodziły plotki o bogactwie Goldbergowej, powiększanym przez okresowe darowizny przesyłane przez mieszkające w Berlinie dzieci handlarki.

16 października 1922 r. Goldbergowa jak zawsze wyszła wczesnym rankiem do pracy. Miała przy sobie dużo gotówki. Nigdy nie wróciła do domu, po prostu zniknęła. Zajmujący się sprawą policjanci spekulowali, że kobieta uległa nagłemu załamaniu psychicznemu, pod wpływem którego ruszyła przed siebie i zabłądziła. Brali również pod uwagę wyjazd do dzieci, a wreszcie nieszczęśliwy wypadek. W poszukiwaniu ciała zaginionej zdecydowano się nawet osuszyć miejscową studnię. Na próżno.

Kawalec

Pięć miesięcy później niewielką wioską wstrząsnęło kolejne mrożące krew w żyłach wydarzenie- tragiczna śmierć byłego wójta Piotra Kawalca. Zmasakrowane ciało mężczyzny znaleziono u wejścia jego własnego domu. Sekcja zwłok ujawniła, że denatowi zadano kilka silnych ciosów w skroń ostrym narzędziem.

Na początku o zbrodnię podejrzewano kochankę Kawalca Zofię Czach, która według testamentu została jedyną spadkobierczynią majątku zamordowanego. Kobieta oraz jej brat trafili pod lupę śledczych, jednak wobec absolutnego braku dowodów szybko odzyskali dobre imię. W Trzcianie plotkowano o tożsamości prawdziwego zabójcy, jednak nikt nie zdecydował się pójść z tą informacją na policję. Panowało przekonanie, że “każdy, kto zgodzi się mówić, pojedzie do Berlina, jak Goldbergowa”.

Wiktor

Jedenaście miesięcy później zwrotniczy kolejowy Szczepan Wiktor zdecydował się przerwać zmowę milczenia. Biesiadując przy piwie z kolegami oświadczył, że zdradzi śledczym tożsamość  osoby, która pozbawiła życia Goldbergową i Kawalca. Chciał, aby uczciwi ludzie w końcu przestali żyć w strachu. Nie zdążył zrealizować swojego zamiaru.

Ciało zatłuczonego siekierą mężczyzny odnaleziono w jego miejscu pracy. Z początku podejrzewano, że winnym zbrodni jest Franciszek Łagowski, konkurent Wiktora do stanowiska zwrotniczego, jednak ta hipoteza nie zyskała poparcia w dowodach. Prawdziwym mordercą był Antoni Byk, choć wtedy jeszcze nikt o tym nie wiedział. Młody mężczyzna miał już wtedy na koncie wyrok za kradzieże.

Masz być cicho

Po śmierci Szczepana Wiktora Byk postanowił na jakiś czas opuścić rodzinną Trzcianę. Wyjechał do Francji, gdzie wstąpił do Legii Cudzoziemskiej. Wkrótce został z niej wyrzucony, ponieważ nie potrafił podporządkować się wojskowemu drylowi i nie wykonywał rozkazów przełożonych. Zanim uciekł do Polski, zabił siekierą bogatego Araba.

Powróciwszy w rodzinne strony znów zajął się okradaniem ludzi. Wpadł i po raz kolejny ponownie trafił za kraty. I to właśnie wtedy ojciec mężczyzny znalazł przypadkiem legitymację zamordowanego 11 lat wcześniej Szczepana Wiktora. Dokument wypadł z poszycia strzechy, którą Byk senior akurat remontował. Po trzech dniach zdecydował się przekazać znalezisko policji. Funkcjonariusze wydobyli spomiędzy kartek napisany odręcznie list zaadresowany do wdowy po zwrotniczym:

“W sprawie bandyty zdrajcy do jego żony: Masz być cicho i nic nie gadać, bo inaczej pojedziesz w taką samą podróż jak twój mąż. Ale jak chcesz wiedzieć, co robił i jakie były jego ostatnie słowa, jak dawał głowę pod miecz, to miej przygotowane 20 zł; przyjdę po nie”. Ekspertyza potwierdziła, że autorem notatki był Antoni Byk.

Jak bracia

Maczuga

Mężczyzna trafił do rzeszowskiego więzienia. Tam pod koniec 1933 roku poznał innego przestępcę- młodszego o osiem lat Władysława Maczugę. Maczuga był smukły, szczupły, miał blond włosy i niebieskie oczy. Urodził się 22 marca 1912 roku w Rozborzu koło Przeworska. Pochodził z biednej  rodziny, w której było w sumie dziewięcioro dzieci. W wieku 9 lat przeżył śmierć ojca. Być może z tego również powodu zszedł na złą drogę jak wszyscy jego bracia.

Matka Władysława robiła wszystko, by zapewnić pociechom godne życie. Była z chłopcem mocno związana i zawsze stawała po jego stronie. Próbowała załatwić mu posadę w orkiestrze 10. pułku ułanów, który stacjonował w Łańcucie. Liczyła również, że Władek dostanie się do wojska. Z planów tych nic jednak nie wyszło.

“Już jako młody chłopak zdradzał objawy słabej woli. Byle kto miał na niego przemożny wpływ. Spłatawszy jakiegoś figla we wsi, żałował potem swego czynu i mimo że bez jego przyznania sprawca pozostałby niewykryty – wyznawał prawdę. Nie pomogły częste bicia; chłopak narowił się przy byle jakiej okazji. Pobyt we wsi, w ciężkich warunkach życiowych nie mógł przynieść nic dobrego”– pisał na temat dzieciństwa mężczyzny reporter gazety „Tajny Detektyw”.

Pierwsza kara

Maczuga po raz pierwszy stanął przed obliczem sędziego w wieku kilkunastu lat. Odsiedział 10 miesięcy za pobicie, a niedługo później kolejne 1,5 roku Kara nie ostudziła jego przestępczych zapałów, a wręcz przeciwnie. Po wyjściu na wolność Władysław zawiązał wraz z kilkoma kompanami szajkę trudniącą się okradaniem wracających z targowisk sprzedawców. Po każdym udanym skoku rabusie zaszywali się u zaprzyjaźnionych rolników. A następnie uderzali ponownie.

Jednym z bardziej znanych “wyczynów” bandy był napad na księdza ze wsi Przybyszówka koło Rzeszowa, który miał miejsce w nocy z 7 na 8 czerwca 1933 r. 72-letni Józef Chmurowicz uchodził za wielkiego bogacza. Posiadał działkę, na której już od jakiegoś czasu powstawał jego nowy dom. Około 13 feralnego dnia Chmurowicz spotkał się z robotnikami. Wieczór z kolei spędził w towarzystwie kilku znajomych. Biesiada trwała aż do północy. Sprawdź także ten artykuł: Brutalny mord w Jarosławiu - nastolatkowie złożeni w ofierze szatanowi.

Straszna tragedja

Kiedy goście rozjechali się do swoich domów, zaczajeni w krzakach bandyci ruszyli do akcji. Wyjęli szybkę z okna i weszli do środka. Najpierw splądrowali kancelarię duchownego, ale ku swojemu zaskoczeniu żadnych pieniędzy w niej nie znaleźli. Ruszyli więc do sypialni. 72-latek obudził się zaniepokojony hałasem. Kiedy zapytał “Kto tam?” usłyszał huk wystrzału. To Maczuga pociągnął za spust rewolweru.

“W noc tę we wnętrzu plebanii rozegrała się straszna tragedja, bo kiedy nastał świt, w okolicznym Rzeszowie nie było ani jednego człowieka, którego przedmiotem rozmowy nie byłaby śmierć ks. Chmurowicza, ofiary napadu rabunkowego bandytów. A w trzy dni później sznury powozów ciągnęły w stronę Przybyszówki, gdzie na cichym cmentarzu na wieczny spoczynek ks. Chmurowicz został złożony” - donosił „Tajny Detektyw”. Na szczęście cała banda wpadła w ręce policji  i trafiła za kraty.

Ucieczka

Byk i Maczuga z miejsca zapałali do siebie ogromną sympatią. Mając świadomość, że za dokonane zbrodnie grozi im stryczek, postanowili uciec z rzeszowskiego więzienia. 31 grudnia 1933 r. obaj zwyrodnialcy pokonali mur okalający spacerniak. Następnie wpław przepłynęli lodowaty Wisłok i rozpłynęli się w powietrzu.

Szybko jednak dali o sobie znać mordując kolejnych niewinnych ludzi na terenie ówczesnej środkowej Małopolski. Bandyci zaatakowali m.in. w okolicach Jarosławia. W Drohobyczu napadli na kierownika szkoły, zabierając 700 złotych oraz broń. W Błażowej pozbawili życia rodzinę Herzbergów, w Stadlach Szklarskich zakatowali nauczycielkę, kradnąc przy okazji 250 zł.

Wrogowie publiczni

Nagroda

Dwójka zwyrodnialców trafiła na szczyt listy najbardziej poszukiwanych polskich przestępców. Za ich głowy wyznaczono wysokie nagrody w wysokości ówczesnej dwuletniej pensji. Po całym kraju rozesłano listy gończe opatrzone wizerunkami zabójców. Działania policjantów niemal na bieżąco relacjonował reporter “Tajnego Detektywa”.

Dziennikarz osobiście wziął udział w obławie na kryjówkę rabusiów, która miała miejsce w kwietniu 1933 r. w Grzegorzówce koło Hyżnego. Mimo brawurowo przeprowadzonej akcji Bykowi i Maczudze udało się zbiec. W trakcie strzelaniny ucierpiał policjant nazwiskiem Wasilewski. W wyniku odniesionych ran stracił nogę. Nie mogąc pogodzić się z kalectwem, popełnił samobójstwo.

Śmierć na miejscu

18 lipca 1933 r. mundurowi pojawili się w rodzinnej wsi Maczugi, Rozborzu. Stróże prawa urządzili zasadzkę w pobliżu jednej ze stodół. Po wielu godzinach oczekiwań w końcu zobaczyli grupę przestępców wyłaniających się zza zakrętu. Wywiązała się strzelanina. Antoni Byk otrzymał aż 6 kul i zginął na miejscu. Maczuga cudem uszedł z życiem.

Śmierć gangstera obrosła legendą, którą przekazywano sobie z ust do ust. Ciało zabitego trafiło na stół sekcyjny. W badaniu doczesnych szczątek przestępcy brał udział przyrodni brat ojca Maczugi. “Maczuga kroi Byka”- powtarzano na ulicach. Na pogrzebie mężczyzny pojawiło się wielu amatorów historii kryminalnych.

Pod budą

Tymczasem Maczuga wcale nie zamierzał rezygnować z przestępczego procederu. Opłakawszy śmierć przyjaciela, znalazł sobie kolejnego kompana- Stanisława Kołodzieja. Jednak pętla wokół szyi zbrodniarza coraz mocniej się zaciskała. Policjanci deptali mu po piętach, a on odczuwał coraz większe zmęczenie niekończącą się ucieczką.

Kolejna obława miała miejsce 18 listopada 1933 r. Maczuga wpadł w jednym z podprzeworskich gospodarstw. Siedział w niewielkiej jamie wykopanej pod psią budą. Odnaleziony nie bronił się, nie ostrzeliwał, choć funkcjonariusze byli na to przygotowani. Poprosił o litość i darowanie życia. Bez problemu dał się zakuć w kajdanki.

Zwierz w klatce

Proces toczył się w dniach 10-11 listopada 1934 r. i przyciągnął tłumy gapiów. “Na salę wchodzi wystraszony, podobny do zwierza w klatce, z podełba spoglądający Maczuga, otoczony dwoma strażnikami, niespuszczającymi zeń oka”- pisał obecny wśród publiczności dziennikarz. Oskarżony został uznany za winnego i skazany na karę śmierci przez powieszenie.

Morderca próbował jeszcze uratować skórę, zeznając, że wie, co stało się z zaginioną 12 lat wcześniej Chaną Goldberg. Byk miał mu kiedyś zdradzić, gdzie ukrył zwłoki kobiety. Śledczy potraktowali tę opowieść poważnie. Rzeczywiście, we wskazanym przez Maczugę miejscu odnaleziono szczątki, które rodzina zamordowanej zidentyfikowała na podstawie resztek ubioru oraz uzębienia.

Jako że ujawnienie tajemnicy nie przyniosło Maczudze korzyści w postaci złagodzenia wyroku, zdecydował się na kolejną ucieczkę. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia koledzy z celi pomogli mu oswobodzić się z kajdanów. Następnie zwabili do pomieszczenia strażnika i obezwładnili. Maczuga zbiegł schodami na 1 piętro, gdzie znajdowało się mieszkanie naczelnika zakładu karnego z nieokratowanymi oknami. Tym sposobem wydostał się na zewnątrz.

Sławny zabijacz

Za uciekinierem ruszył uzbrojony pościg. Bandyta biegł na oślep przed siebie po ulicach Rzeszowa, chcąc za wszelką cenę uratować życie. W końcu jeden z policjantów podjął decyzję o użyciu broni. Kula trafiła Maczugę w kręgosłup i zatrzymała się w żołądku. Ciężko ranny mężczyzna trafił do szpitala. Mimo operacji zmarł 7 stycznia 1935 r.

“To opowieść o Maczudze sławnym zabijaczu/ Niejeden bogacz głośno mu sobaczył/ I choć kula zabiła jego druha Byka/  On się glinom długo z rąk wymykał/ Nie zdechł na szubienicy, bo był honorowy/ Więc schylmy koledzy wszyscy przed nim głowy”- śpiewano później na ulicach.

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=7XDywmQsMMw
  2. https://i.pl/byk-i-maczuga-morderczy-rajd-po-przedwojennej-polsce/ar/c15-17373959
  3. https://www.podkarpackahistoria.pl/artykul/49,byk-i-maczuga-postrach-przedwojennej-rzeszowszczyzny
  4. https://policja.pl/pol/aktualnosci/187048,Antoni-Byk-i-Wladyslaw-Maczuga-zbrodniczy-duet-z-Podkarpacia.html
  5. https://korso24.pl/historie-kryminalne/torturowali-bili-wymuszali-pieniadze-historia-o-dwoch-bandziorach-ktorych-bylo-sie-podkarpacie-zdjecia/lowtwEjFiaOSUef7Sucd
ikona podziel się Przekaż dalej