Wielka tajemnica małego chłopca

Ze wsi do miasta

Daniel Wojtukiewicz urodził się w 1977 r. w oddalonej o 70 km. od Szczecina wsi Czarnogłowy. Wraz z rodzicami zamieszkał w domu babci ze strony ojca. Kobieta, emerytowana nauczycielka, z miejsca zakochała się we wnuku. Uwielbiała spędzać z nim czas, poświęcała mu mnóstwo miłości i uwagi. Kiedy rodzina powiększyła się o kolejnego syna, Wojtukiewicz senior zdobył posadę w fabryce kabli w Szczecinie. Do benefitów związanych z tym stanowiskiem należało również służbowe mieszkanie zlokalizowane na obrzeżach miasta. Małżeństwo, zachwycone perspektywą własnych czterech kątów, chętnie się tam przeprowadziło.

Niestety wkrótce okazało się, że miejsce, w którym mieszkają nie do końca mogło być traktowane jako spełnienie marzeń. Wśród sąsiadów Wojtukiewiczów znalazły się osoby oscylujące w granicach marginesu społecznego. Ludzie ci często zapraszali do domów podobnych sobie gości- alkoholików, bezrobotnych bon vivantów. Dodatkowo rodzice Daniela, ciężko pracujący robotnicy, zaczęli się między sobą kłócić.

Z nożem w ręku

Chłopiec na początku był zafascynowany nowym środowiskiem. “Kolorowe ptaki” pojawiające się na osiedlu, budziły jego żywe zainteresowanie. Czasem wynosił dla nich resztki jedzenia z domu, próbował zagadywać. Wszystko zmieniło się diametralnie, kiedy pewnego dnia dziecko zostało zaatakowane przez nieznajomego mężczyznę z nożem w ręku. Napastnik sterroryzował Daniela i kazał mu iść ze sobą w krzaki. Cokolwiek się tam wydarzyło, odcisnęło na nim niezatarte piętno. Nigdy nie zdradził nikomu szczegółów, ale od tamtego momentu zaczął szczerze nienawidzić osoby z marginesu. Poprzysiągł sobie, że nigdy nie stanie się podobny do nich.

Kiedy pierworodny państwa Wojtukiewiczów poszedł do szkoły, od razu zaczął zdradzać poważne trudności w nauce. Dużo chorował, cierpiał na rozmaite alergie, raz musiał być z tego powodu hospitalizowany. Jako że opuszczał dużo zajęć, powtarzał pierwszą, a później również czwartą klasę. Mimo iż rodzice dokładali wszelkich starań, aby ich latorośl wyszła na prostą, kilkulatek wyraźnie odstawał poziomem od rówieśników. Nabawił się z tego powodu sporych kompleksów. Stał się nerwowy, wycofany, zamknięty w sobie.

Równia pochyła

Kiedy Daniel rozpoczął siódmy rok nauki, jego ojciec stracił posadę w fabryce kabli. Co prawda znalazł szybko nowe zajęcie w szczecińskiej stoczni, ale rodzina musiała opuścić mieszkanie na i przeprowadzić się do hotelu robotniczego. Tamtejsze środowisko było jeszcze gorsze. Sąsiedzi Wojtukiewiczów prowadzili regularną melinę. Hałasy z niej dobiegające uniemożliwiały chłopcu odrabianie lekcji. Dziecko zostało przeniesione do innej szkoły, gdzie miało się nauczyć fachu stolarza. Od zajęć praktycznych wolało jednak wagary.

W pewnym momencie nastolatek ostatecznie porzucił edukację. Chciał wstąpić do wojska, ale ze względu na poważne problemy zdrowotne uzyskał najniższą kategorię. Rozgoryczony porażką Daniel szwendał się po osiedlu z szemranym towarzystwem. W wieku 20 lat po raz pierwszy stanął przed sądem za próbę kradzieży motocykla. Otrzymał za ten występek karę roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata.

Recydywa

Wyrok podziałał na młodego mężczyznę otrzeźwiająco. Zdobył dorywczą pracę, poznał dziewczynę, postanowił jako tako się ustatkować. Do czasu. W marcu 2000 r. Wojtukiewicz napadł wraz z kolegami na właścicielkę miejscowej meliny, która nie chciała mu sprzedać “na kreskę” alkoholu. Jako że Daniel posiadał już wyrok w zawieszeniu, jako recydywista otrzymał karę bezwzględnego więzienia. W celu radził sobie bardzo źle. Płakał, dwukrotnie próbował popełnić samobójstwo. Uznany za słabeusza był gnębiony przez współosadzonych.

Po trzyletniej odsiadce Daniel nie miał do czego wracać. Dziewczyna go opuściła, rodzice wzięli rozwód. Matka chłopaka wyjechała do Włoch. Ojciec stracił pracę i pokój w hotelu robotniczym. Wraz z młodszym synem zamieszkał na działkach. Daniel, chcąc nie chcąc, w końcu do nich dołączył. Na szczęście dość szybko zatrudnił się w magazynie mrożonek. Dał się tam poznać jako dobry organizator i sumienny pracownik.

Być jak Brudny Harry

Pomysł na siebie

W tamtym okresie młody mężczyzna intensywnie myślał o swojej przyszłości. Zaczął dobrze się odżywiać. Łykał suplementy dla sportowców, głównie białko i kreatynę. Chciał szybko przybrać na masie, zyskać atletyczną sylwetkę. Coraz częściej znikał z domu, szczególnie nocą. Ani ojciec, ani młodszy brat nie pytali o przyczynę tych dziwnych wycieczek. 

A przyczyna była naprawdę szokująca. Wojtukiewicz doszedł bowiem do wniosku, że chce być jak Brudny Harry i poświęcić się misji “oczyszczania” miasta z brudów i szumowin, którymi byli mieszkający na ulicach bezdomni i alkoholicy. Wszyscy ci, których od najmłodszych lat tak bardzo nienawidził i których teraz postrzegał jako zakałę społeczeństwa.

Pasmo zbrodni

17 lipca 2004 r. Daniel kręcił się  w pobliżu kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa Daniel. W jednej z wąskich uliczek spotkał Marka. Koledzy wołali na niego “Mamut” z uwagi na imponującą posturę i bardzo wysoki wzrost. “Brudny Harry”rzucił się na niego i pobił w niezwykle brutalny sposób, m.in. skacząc po całym jego ciele. Następnie jakby nigdy nic oddalił się z miejsca zdarzenia dumny, że udało mu się powalić wielokrotnie większego od siebie przeciwnika. Wydarzenie to dało oprawcy poczucie, że jest niezwyciężony, wręcz nieśmiertelny.

Rozochocony pierwszym sukcesem Wojtukiewicz półtora miesiąca później uderzył ponownie. Jego drugą ofiarą padł bezdomny Janusz. Mężczyzna codziennie chodził do pobliskiego baru, gdzie otrzymywał bezpłatnie wrzątek na herbatę. Z czerwonym termosem pod pachą wracał następnie do komórki, w której nocował. 31 sierpnia Daniel zauważył go na ulicy. Śledził ofiarę, czekając na odpowiedni moment. Zaatakował, kiedy Janusz wrócił do swojego lokum na spoczynek. Najpierw poddusił kloszarda paskiem od spodni, a następnie poderżnął mu gardło nożem. Na szczęście przygodny świadek wezwał do bezdomnego na czas karetkę.

Jeszcze tego samego wieczora rozwścieczony niepowodzeniem samozwańczy mściciel uderzył ponownie. Tym razem obrał za cel pijanego, poruszającego się na wózku inwalidzkim Kazimierza. Wojtukiewicz dusił go taśmą służącą do pakowania. Kiedy skończył, był  przekonany, że tym razem dopiął swego. Ofiara trafiła jednak do szpitala, gdzie udało się ją uratować. Niestety z uwagi na zamroczenie alkoholem nie była w stanie powiedzieć, co jej się przytrafiło. Jeśli szukasz więcej ciekawych historii, sprawdź także: Gdyby tylko wybrali dobry zakręt - tragedia rodziny Kim zaginionej w dziczy.

Oko czy nos?

31 sierpnia do Bogdana, bezdomnego nocującego w pobliżu kas bagażowych na dworcu PKP w Szczecinie, zbliżył się nieznajomy mężczyzna. W ręku trzymał nóż. Co wolisz stracić, ucho czy nos?- zapytał, wciskając jednocześnie ofierze palec w oczodół. Przerażony mężczyzna nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Twarz oprawcy budziła w nim grozę- była zimna i nieczuła. Zdradzała jedynie determinację.

Szamotanina zbudziła śpiącego obok Jana. Przestraszony mężczyzna poderwał się na równe nogi i zaczął uciekać. Wojtukiewicz rzucił się za nim w pogoń. Dopadł 56-latka w okolicy ul. Kolumba i zaatakował nożem. Mężczyzna zmarł w wyniku odniesionych ran. Po wszystkim napastnik wsiadł do taksówki i jakby nigdy nic odjechał. Policja błyskawicznie zidentyfikowała świadków zdarzenia. Dzięki ich zeznaniom udało się zatrzymać mordercę, zanim ten zdążył opuścić auto.

Czyściciel

Na początku policjanci rozpytali Daniela tylko na okoliczność ataku na śpiącego na dworcu Jana. Śledczy nie przypuszczali, że młody mężczyzna ma na koncie również inne zbrodnie. Kiedy jednak na pytanie “Opowiedz nam o tym ataku”, Wojutkiewicz odparł “Którym?”, funkcjonariusze natychmiast nabrali podejrzeń. Dzięki czujności i odpowiednio prowadzonemu przesłuchaniu pozyskali od aresztowanego przyznanie się nie do jednej, ale do czterech zbrodni.

Aresztowany opowiadał o swoich “dokonaniach” bez śladu wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie, był z siebie dumny. Deklarował nienawiść do “śmierdzieli”. Uważał, że świat bez nich byłby zdecydowanie lepszym miejscem. Postrzegał siebie jako bohatera, o którego nikt nie prosił, ale wszyscy potrzebowali. Porażeni jego beznamiętną postawą mundurowi nadali mu przydomki “Czyściciel” i “Eksterminator”.

Młody mężczyzna na początku chętnie opowiadał o swoich dokonaniach, jakby się nimi chełpił. Podawał szczegóły zdarzeń, które mógł znać tylko zabójca, policjanci nie mieli więc wątpliwości, że mówi prawdę. Kiedy jednak zorientował się, że za morderstwa popełnione na bezdomnych będzie odpowiadał tak samo, jak za pozbawienie życia osób, które uważał za wartościowe, zmienił front. Zamknął się w sobie.

To mógł być każdy z nas

Choroba psychiczna?

Wojtukiewicz trafił na obserwację psychiatryczną. Lekarze stwierdzili, że mężczyzna jest całkowicie poczytalny i może odpowiadać za popełnione czyny. Uznali również, że poczucie chorej misji powstało w nim na skutek krzywd, jakich doznał w dzieciństwie ze strony anonimowego bezdomnego z nożem. Wtedy właśnie zapałał nienawiścią do wszystkich kloszardów i alkoholików. Fakt, że po wyjściu z więzienia mężczyzna praktycznie sam stał się bezdomny, jedynie pogarszał jego kondycję psychiczną.

Mimo wszystko Daniel był w stanie odróżnić dobro od zła. Rozumiał, że postąpił wbrew obowiązujących normom społecznych. Nastawiony jest jednak do świata egocentrycznie, co oznacza, że z nikim się nie liczy i dąży do zaspokajania swoich różnych zachcianek- przekonywali biegli. Zeznająca na procesie psycholog dodała, że teoretycznie jest możliwe, że człowiek o typie osobowości, jaki ma Wojtukiewicz, może się samooskarżać i konfabulować.

Surowy wyrok

W 2006 r. Sąd Okręgowy w Szczecinie skazał Wojtukiewicza na dożywocie z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 40 latach pobytu w więzieniu. Sędzia wydający wyrok uznał, że oskarżony zabijał bez powodu, dla "swoiście rozumianej przyjemności". Podkreślił, że w zeznania składał "z uśmiechem, bez żadnego poczucia winy i żalu". - Stanowi fizyczne zagrożenie dla każdej osoby, którą spotka na ulicy. Dla bezpieczeństwa będzie mógł wyjść z więzienia dopiero wtedy, kiedy z powodu wieku i upływu sił nie będzie już stanowił zagrożenia- mówił sędzia Strączyński.

W oświadczeniu dla mediów skazany stwierdził, że nie czuje się winny, bo jest chory. Zapowiedział apelację. 1 marca 2007 r. Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji, nie dopatrując się żadnych uchybień, które mogłyby rozstrzygnąć na korzyść Wojtukiewicza. Zabójca bezdomnych ze Szczecina będzie się mógł ubiegać o warunkowe zwolnienie w 2034 r.

Przypadek Daniela

Daniel Wojtukiewicz w literaturze kryminalistycznej jest klasyfikowany jako seryjny morderca zaliczający się do grupy sprawców wykazujących zaburzenia osobowościowe lub dewiacje seksualne. Termin “seryjny morderca” został po raz pierwszy zastosowany w latach 70. XX wieku. Jego twórcami byli dwaj agenci FBI: Robert Ressler oraz Robert D. Kepel.

Seryjnych morderców można podzielić ze względu na różne kryteria. Podstawowym jest stopień zorganizowania. Przestępca zorganizowany posiada mniej lub bardziej sprecyzowany plan. W jego postępowaniu widać schematy, ofiary dobierane są według określonego klucza. Powtarzalny jest również modus operandi, narzędzie zbrodni i metoda pozbawiania życia. Zabójca zdezorganizowany działa chaotycznie, do pewnego stopnia przypadkowo. Posługuje się narzędziami, które akurat ma pod ręką. W jego postępowaniu trudno znaleźć elementy wspólne, co utrudnia jednocześnie jego schwytanie.

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=ST5CDQa1TEU
  2. https://www.bankier.pl/wiadomosc/Dozywocie-dla-zabojcy-bezdomnych-1391460.html
  3. https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114873,3122121.html
  4. https://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/pap/artykul/sn;dozywocie;dla;zabojcy;dwoch;bezdomnych;ze;szczecina,232,0,227816.html
ikona podziel się Przekaż dalej