Spokojna rodzina

Nairn

Alistair Wilson, dla przyjaciół Al, mieszkał wraz z żoną Veronicą w Nairn- niewielkim portowym miasteczku w północnej Szkocji, ulokowanym na południowym brzegu zatoki Moray Firth. Z uwagi na wyjątkowo łagodny klimat od połowy XIX wieku Nairn pełniło funkcję kurortu morskiego. Miejscowość liczyła sobie raptem kilka tysięcy mieszkańców i poza sezonem uchodziła za wyjątkowo spokojną, wręcz nudną.

Większość infrastruktury jest dostosowana do potrzeb turystów. Można tu znaleźć aż 2 pola golfowe, liczne puby i zajazdy typu bed&breakfast. Od 1867 r. organizuje się tu pod koniec sierpnia jedne z największych i najstarszych w całym kraju zawodów- Highland Games- obejmujących tradycyjne sporty szkockie. Życie toczyło się tam leniwie, a przestępczość należała do najniższych w kraju.

Alistair i Veronica

Alistair był grzecznym dzieckiem i dobrze się uczył. Ukończył Stirling University na kierunku księgowość i biznes. Tuż po studiach dostał pracę w oddziale Bank of Scotland w Fort William. Tam poznał Veronicę, graficzkę komputerową. Młodzi zakochali się w sobie i szybko wzięli ślub. Kiedy się poznaliśmy, od razu poczułam, że to ten jedyny- wspominała kobieta.- Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Alistair ujął swoją wybrankę szczerością i oddaniem. Kiedy mówił, że będzie w domu o ósmej, to zawsze był, dodatkowo z bukietem kwiatów. Wspaniale było mieć przy sobie kogoś, kto bezinteresownie okazywał tak wielką troskę- mówiła.

Para wzięła ślub w 1998 r. Przez jakiś czas mieszkała w Edynburgu, aż w końcu mężczyzna dostał propozycję pracy w Inverness. Do jego obowiązków należało pozyskiwanie dla pracodawcy nowych klientów biznesowych. Rodzina przeprowadziła się do nieodległego Nairn, gdzie w 2002 r. zakupiła trzypiętrowy dom przy Crescent Road. Budynek zachwycał klasycznym wyglądem, w dodatku był położony bardzo blisko plaży. Najwyższe piętro zajął ojciec Veroniki- Ronald. Małżeństwo wraz z dwójką synów zajęło niższe kondygnacje.

Wilsonowie wiedli spokojne, poukładane życie, na które ciężko sobie zapracowali. Weekendy zazwyczaj spędzali na plaży albo u znajomych. Byli aktywni, radośni, nie mieli żadnych wrogów. Veronica przez jakiś czas była pełnoetatową mamą, ponieważ jej mąż zarabiał wystarczająco dużo, aby w pojedynkę zapewnić byt rodzinie. W 2002 r. małżeństwo otworzyło w swoim domu niewielki pensjonat typu bed&breakfast, ale biznes nie wypalił i po 9 miesiącach został zlikwidowany. Na szczęście bez większych konsekwencji finansowych.

Na progu domu

Niedziela

Niedziela 28 listopada 2004 r. była leniwym, spokojnym dniem. Veronica i Alistair Wilsonowie wraz z synami (dwu i czteroletnim) spotkali się ze znajomymi, z którymi wybrali się na długi spacer. Wieczorem dzieci zostały wykąpane i położone do łóżek. Ojciec, jak zwykle, spędzał z nimi czas, czytając bajkę. Veronica zajmowała się drobnymi porządkami domowymi.

Około 19:00 rozległo się pukanie do drzwi. Wilsonowie nie spodziewali się gości. Zaskoczona kobieta poszła sprawdzić, o co chodzi. Na progu domu zastała ubranego w granatową kurtkę bomberkę i niebieskie dżinsy obcego mężczyznę w wieku 35-40 lat. Na głowie miał czapkę z daszkiem, która zasłaniała gładko ogoloną twarz. Sprawiał wrażenie zadbanego, a jego zachowanie nie wzbudzało podejrzeń.

Alistair Wilson- powiedział. Veronica odwróciła się na pięcie i zawołała męża. Mężczyzna zszedł na dół, gdzie nieznajomy wręczył mu pustą niebieską kopertę z imieniem Paul. Po kilku minutach rozmowy Al zamknął drzwi i wrócił na górę. Był spokojny, ale bardzo zdziwiony. Nie rozumiał powodu nieoczekiwanych odwiedzin. Nie znał człowieka, który dał mu kopertę. Veronica poradziła, by się nie przejmował, bo zapewne całe zdarzenie jest najzwyklejszą pomyłką. Zaproponowała, by wspólnie zajęli się układaniem dzieci do snu.

Huk

Alistairowi cała sprawa nie dawała jednak spokoju. Mężczyzna zszedł ponownie na dół, aby sprawdzić, czy tajemniczy nieznajomy wciąż stoi na ganku. Kiedy zobaczył dziwnego posłańca, zbliżył się i rozpoczął rozmowę. Pani Wilson słyszała ściszone głosy dobiegające z parteru. Nagle do jej uszu dobiegł dziwny hałas jakby huk spadających drewnianych palet. Zerwała się na równe nogi.

Kiedy dotarła do drzwi, zobaczyła męża leżącego na progu w kałuży krwi. Na początku myślała, że Al został pobity. Oddychał i był przytomny, ale z każdą chwilą słabł coraz bardziej. Przerażona kobieta kątem oka dojrzała jego oprawcę spokojnie skręcającego w lewo w Crescent Road. O 19:11 wezwała pogotowie. Nie wiedząc, co robić dalej, pobiegła do pubu, który znajdował się naprzeciwko. Jej krzyk zaalarmował starszego syna. Czterolatek zdążył zobaczyć nieruchomego tatę, zanim dziadek zabrał go z powrotem na górę. Sprawdź także ten artykuł: Michelle Carter - czy można zabić człowieka słowami?

Śmierć

Ambulans pojawił się na miejscu bardzo szybko. Niestety ofierze nie udało się pomóc. Alistair zmarł w godzinę po ataku. Sekcja zwłok wykazała, że został dwukrotnie postrzelony z bliskiej odległości, dwa razy w głowę i raz w korpus. Funkcjonariusze nie znaleźli na ganku łusek po nabojach- morderca musiał je pozbierać, zanim uciekł.

Śledczy rozpoczęli pracę od przesłuchania potencjalnych świadków- przechodniów oraz klientów obu barów zlokalizowanych na Crescent Road. Kilka osób potwierdziło, że widziało dwóch mężczyzn rozmawiających na ganku domu chwilę przed morderstwem. Nikt nie był jednak w stanie dostarczyć konkretnego rysopisu sprawcy, który- najprawdopodobniej- przyszedł na miejsce zbrodni piechotą i w ten sam sposób się oddalił.

Bez śladu

Broń

Siedem dni po tragedii mężczyzna imieniem Andy McMann pracował przy oczyszczaniu studzienek kanalizacyjnych przy Seabank Road, oddalonym zaledwie o 400 metrów od domu Wilsonów. Nagle dojrzał na dnie rury dziwny przedmiot- malutki pistolet, który na pierwszy rzut oka wyglądał jak zabawka. Ważył mniej niż pół kilo i mieścił się w dłoni. 

McMann zgłosił się na policję. To, co na początku uznał za atrapę, okazało się półautomatycznym pistoletem Haenel Schmeisser, produkowanym w Niemczech w latach 1920-1945. Broń była nazywana damską, gdyż z uwagi na niewielki rozmiar mieściła się do torebki. W sumie wyprodukowano około 40 tysięcy sztuk. W Wielkiej Brytanii odnaleziono 11. Trzy z nich zostały wykorzystane do popełnienia przestępstwa.

Po nitce do kłębka

Główną zaletą tego pistoletu jest to, że można go łatwo ukryć- powiedział ekspert do spraw broni Mark Mastaglio.- Jednak jest to broń rzadka, niespotykana na ulicach. Ze względu na mały kaliber i niewielką moc, bywa zawodna. Profesjonalny zabójca z pewnością by z niej nie skorzystał z uwagi na zbyt duże ryzyko przeżycia ofiary po postrzale. Alistair prawdopodobnie wyszedłby z opresji cało, gdyby napastnik nie oddał strzału z bardzo bliskiej odległości bezpośrednio w głowę.

Śledczy mieli nadzieję, że dokładna analiza nietypowej broni pomoże pchnąć śledztwo do przodu. Spekulowano, iż Haenel Schmeissery dostawały się do Wielkiej Brytanii w sekrecie jako wojenne trofea. W 2016 r. odnaleziono kolejne dwie sztuki. Jedna należała do leciwego weterana spod Dunkierki, druga- do polskiego byłego żołnierza, który sprezentował ją zaprzyjaźnionej parze. Na niewiele się to jednak zdało.

Tropy

Na miejscu zbrodni zabezpieczono niedopałek papierosa, jednak nie ujawniono, czy na pewno należał on do mordercy, czy może wyrzucił go przypadkowy przechodzień. Zarówno papieros, jak i pistolet, zostały poddane badaniom DNA i to kilkukrotnie. Ostatnio za pomocą nowatorskiej metody DNA24, która jest dużo bardziej “czuła”.

Mimo prób nie udało się ustalić, dokąd uciekł morderca. Dwóch świadków zgłosiło, że wkrótce po zdarzeniu widzieli w autobusie mężczyznę w czapce z daszkiem na głowie, który zachowywał się dziwnie i wzbudzał niepokój. Mężczyznę udało się zatrzymać, ale jak się później okazało, nie miał on nic wspólnego z zabójstwem Alistaira Wilsona.

Zemsta

Przez pewien czas na radarze śledczych znajdował się właściciel pubu Havelock, zlokalizowanego dokładnie naprzeciwko domu Wilsonów. W sezonie mężczyzna zbudował przed lokalem małe patio, na którym goście pili alkohol i bawili się do późnych godzin nocnych, generując hałas i zaśmiecając okolicę. Przybytek cieszył się ogromną popularnością szczególnie wśród miejscowych, którzy pomagali przy budowie i byli z niej dumni.

23 listopada 2004 r., czyli na 5 dni przed śmiercią, Alistair zgłosił do władz pismo przeciwko rozbudowie Havelock. Czyżby jego działanie do tego stopnia rozwścieczyło właściciela pubu, że ten zapragnął go zabić? Przez chwilę rozpatrywano tę hipotezę, ale szybko ją zarzucono ze względu na brak jakichkolwiek dowodów.

12 lat

Komu podpadł Al?

W ciągu następnych 12 lat policjanci przeczesali wzdłuż i wszerz życie prywatne Alistaira w poszukiwaniu jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Może mężczyzna zalazł komuś za skórę i stracił życie z powodu zemsty? Miał długi? Kochankę? Robił szemrane interesy? Naraził się swojemu pracodawcy? Żadna z tych hipotez nie znalazła jednoznacznego potwierdzenia, choć ostatnia wydawała się bardziej prawdopodobna od pozostałych.

Wzięto również pod lupę samą Veronikę. Czy kobieta mogła mieć powód, żeby pozbyć się męża? Niczego takiego nie znaleziono. Para wiodła szczęśliwe życie z dwójką małych dzieci. Jej mąż nie posiadał polisy na życie ani żadnego większego majątku. Wdowa odziedziczyła po nim zaledwie kilkanaście tysięcy funtów, co z pewnością nie ustawiło jej do końca życia.  Po tragedii otrzymała policyjną ochronę i wraz z dziećmi przeprowadziła się do innego lokum w obawie o własne bezpieczeństwo. Ponadto wdowa była niezwykle pomocna i robiła wszystko, aby odnaleźć zabójcę jej ukochanego. W 2005 r. poddała się nawet hipnozie- bez skutku.

Peter

28 listopada 2016 r. do jednej z rozgłośni radiowych zadzwonił anonimowy słuchacz. Nie chciał podać prawdziwych personaliów, więc dano mu pseudonim Peter. Zeznał, że był kiedyś świadkiem dziwnego monologu, który wygłosił jego szef. Mężczyzna miał posiadać dziwne układy z wojskiem. W przeszłości współpracował również z bankiem, który zatrudniał Ala. Pewnego dnia dokonał nieudanej inwestycji i stracił spore pieniądze. Skończycie tak, jak Alistair Wilson!- powiedział kiedyś w przepełnionej gniewem rozmowie.

Historia Petera, przytoczona wyżej w bardzo wielkim skrócie, była w rzeczywistości dużo bardziej pokrętna. Mężczyzna postanowił się nią podzielić, ponieważ uznał, że może przyczynić się do rozwiązania zagadki śmierci Wilsona. Śledczy skrupulatnie sprawdzili ten trop, ale ich ciężka praca nie doprowadziła do żadnych sensownych wniosków.

Podejrzany

Policjanci latami nie składali broni. Motywacji do działania dostarczała im rodzina zabitego mężczyzny. W październiku 2020 roku jego starszy syn Andrew wypowiedział się w mediach. Wyznał, że doskonale pamięta niedzielny wieczór 28 listopada i ciało postrzelonego ojca leżące w kałuży krwi. Dwudziestolatek zaapelował o pomoc w rozwiązaniu tej tajemniczej sprawy.

8 czerwca 2023 r. BBC podało informację o aresztowaniu człowieka, który może być odpowiedzialny za zbrodnię z 2004 r. Jego nazwisko nie zostało podane do wiadomości publicznej. Wiadomo jedynie, że podejrzany trafił do aresztu w związku z przestępstwami narkotykowymi. 19 lat temu był częstym gościem pubu Havelock. W domu posiadał niewielki arsenał broni.

Śledztwo w sprawie zabójstwa Alistaira Wilsona jest wciąż w toku. Badamy wszelkie nowe informacje, które do nas napływają- powiedział główny inspektor Graham Smith.- Ta straszliwa zbrodnia zrujnowała niewinną rodzinę. Szkocka policja jest zdeterminowana, aby znaleźć sprawcę i postawić go przed wymiarem sprawiedliwości.

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=XInOmThJ5KI
  2. https://www.bbc.com/news/uk-scotland-highlands-islands-65833459
  3. https://www.bbc.co.uk/news/resources/idt-sh/the_doorstep_murder_alistair_wilson#the-wilsons-117247
  4. https://www.thesun.co.uk/news/20615924/murder-doorstep-alistair-wilson-mystery/
ikona podziel się Przekaż dalej