Maria Laura

Zrób coś dobrego dla innych

Teresina Elsa Mainetti urodziła się w 1939 roku jako dziesiąte z kolei dziecko Stefano Mainetti i Marceliny Gusmeroli. Kiedy jakiś czas później Marcelina zmarła, Teresina trafiła pod opiekę najstarszej siostry, a następnie macochy.

Dziewczynka uczyła się w szkole prowadzonej przez zakonnice. O jej rozwój duchowy dbała przyjaciółka Marceliny, która również była siostrą zakonną. Teresina chętnie chodziła do kościoła. Była bardzo wierząca.

W trakcie jednej ze spowiedzi dziewczynka usłyszała od księdza polecenie: “Musisz zrobić coś dobrego dla innych”. Te słowa zapadły jej głęboko w pamięć. Pod ich wpływem Teresina zadecydowała, że poświęci swoje życie służbie Bogu i bliźnim.

Śluby wieczyste

W 1964 roku Teresina złożyła śluby wieczyste zobowiązując się tym samym do ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Wstąpiła do Zgromadzenia Córek Krzyża przybierając nowe imię - Maria Laura. Jej największą pasją stało się niesienie pomocy młodym ludziom z marginesu społecznego.

W trakcie pełnienia posługi często zmieniała miejsca zamieszkania. Pracowała w szkołach i szkółkach neidzielnych, gdzie nauczała katechizmu. Niosła pomoc prostytutkom i narkomanom. Zwracała szczególną uwagę na dzieciaki z niższych sfer, biedne i zaniedbane.

Siostra Maria Laura żywiła przekonanie, że to właśnie młodzi są najbardziej narażeni na działanie sił zła. Często szukają dróg na skróty, które wiodą na manowce. Zakonnica chciała się temu przeciwstawić służąc radą i oparciem. Wkrótce została popularną i rozpoznawalną postacią wśród lokalnej społeczności.

Pomoc

Wszyscy w Chiavennie i okolicach wiedzieli, że na siostrę Marię Laurę zawsze można liczyć. Kobieta była niezwykle aktywna. Mało jadła, prawie nie spała. O każdej porze dnia i nocy można było do niej zadzwonić z prośbą o spotkanie. Nikomu nie odmawiała. Nie zadawała zbędnych pytań.

“Najważniejsze jest wykonywać nawet najmniejszą rzecz z wiarą, miłością i entuzjazmem” - pisała w swoich dziennikach. „Oni są moimi Jezusami”- tak z kolei myślała o bezdomnych. Jednak to w młodzieży upatrywała nadziei na przyszłość i to właśnie praca z młodzieżą przynosiła jej najwięcej satysfakcji.

19 pchnięć nożem

Ciało zamordowanej w Parco Naturale delle Marmitte dei Giganti zakonnicy trafiło do zakładu medycyny sądowej. 61-letnia, drobna kobieta została uderzona w głowę kawałkiem cegły. Kiedy upadła na klęczkie oprawca na zmianę bił ją i dźgał nożem. Zadał w sumie 19 ran.

Twarz kobiety była zdeformowana do tego stopnia, że nie dało się jej na pierwszy rzut oka rozpoznać. To oznaczało, że morderca znał swoją ofiarę i miał do niej osobisty stosunek. Żywił do niej silne, negatywne uczucia, które znalazły upust w brutalnym akcie przemocy.

Poszukiwania potwora

Narkoman

Kto mógł chcieć śmierci starszej siostry zakonnej, która w okolicy znana była ze swojej bezinteresownej dobroci i zaangażowania w pomoc innym? Kto w liczącej zaledwie 7 tys. osób społeczności wykazał się tak strasznym okrucieństwem?

Siostra Maria Laura pomagała głównie osobom z marginesu, między innymi narkomanom. Nic więc dziwnego, że pierwszej chwili podejrzenie padło na jednego z nich. Szybko jednak okazało się, że chłopak miał na dzień morderstwa żelazne alibi. Nie było go w tym czasie w Chiavennie, śledczy musieli więc szukać dalej.

Pieniądze

Rozpatrywano również motyw finansowy. Mniej więcej w tym samym czasie w innej miejscowości leżącej -  podobnie jak Chiavenna - nad Jeziorem Como w biały dzień zamordowano proboszcza miejscowego kościoła. Mordercą okazał się trzydziestoletni imigrant z Afryki Południowej.

Mężczyzna wszedł do świątyni i zażądał od proboszcza pieniędzy. Ksiądz stanowczo odmówił. Słysząc to ,napastnik wpadł we wściekłość i zaatakował duchownego. Imigrant został przesłuchany, nie miał jednak nic wspólnego z zabójstwem siostry Marii Laury. Jeśli interesują cię zagadki kryminalne, sprawdź także ten artykuł o sprawie Jasmine Richardson.

Erica

Śledczy zaczęli się przyglądać pracy i kontaktom zakonnicy. W ostatnim czasie kobieta nawiązała relację z dziewczyną imieniem Erica. Nastolatka kilkukrotnie dzwoniła do siostry. Opowiadała, że została zgwałcona w wyniku czego zaszła w ciążę. Zastanawiała się nad aborcją. Potrzebowała rozmowy z kimś zaufanym.

Zakonnica kilkukrotnie umawiała się z Ericą na spotkania, ale dziewczyna niechętnie się na nich stawiała. 6 lipca 2000 roku nastolatka ponownie wykonała telefon do siostry.  Oznajmiła, że uciekła z domu. Błagała o spotkanie na Piazza del Castello.

Siostra Maria Laura poprosiła zaprzyjaźnionego księdza o pomoc w sprawdzeniu, czy tym razem Erica faktycznie jest na miejscu. Mężczyzna wsiadł na rower i pojechał na Piazza del Castello. Tam faktycznie zobaczył nastolatkę z telefonem komórkowym w ręku. Wszystko wydawało się więc w porządku.

21:30

O godzinie 21:30, kiedy miasteczko kładło się już do snu, siostra Maria Laura wyszła na spotkanie z przerażoną nastolatką. Kobiety miały się spotkać w Parco Naturale delle Marmitte dei Giganti. Ericatwierdziła, że ukryła tam walizkę z niezbędnymi rzeczami.

Dla zakonnicy wycieczki późną porą w różne dziwne miejsca nie były niczym niezwykłym. Ludzie, z jakimi na co dzień pracowała, zazwyczaj właśnie tego od niej oczekiwali - dostosowania się do ich warunków. Nie przewidywała więc, że grozi jej jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Nie miała przy sobie pieniędzy ani biżuterii, nie rzucała się w oczy.

Kim była Erica?

Telefon

Karabinierzy przeanalizowani połączenia telefoniczne wykonywane 6 czerwca z Piazza dell Castello. Sprawdzając numer po numerze, dotarli w końcu do dziewczyny, która dzwoniła do siostry Marii Laury, przedstawiając się jako Erica, zgwałcona nastolatka.

Erica okazała się być w rzeczywistości siedemnastoletnią Ambrą Gianasso. To ona wywabiła siostrę Marię Laurę z domu, aby zrobić jej krzywdę. Nie działała jednak sama - towarzyszkami zbrodni były jej koleżanki - siedemnastoletnia Veronica Pietrobelli i szesnastoletnia Milena De Giambattista.

Dla zabawy

Nastolatki zostały aresztowane 22 dni po zabójstwie. Szybko przyznały się do winy. Zeznały, że zabiły siostrę Marię Laurę dla zabawy, żeby przeżyć coś intensywnego, niezapomnianego. Nudziły się w sennym, górskim miasteczku, które nie oferowało zbyt wielu rozrywek.

Śledczy nie mogli uwierzyć własnym uszom. Czyżby brutalna zbrodnia miała tak banalny motyw? W trakcie oględzin miejsca zdarzenia zwrócili uwagę na pewien interesujący szczegół- rysunek pentagramu z liczbą 666 i odwróconym krzyżem.

Skonfrontowane z tym faktem nastolatki postanowiły zmienić zeznania. Stwierdziły, że zabiły zakonnicę w ramach satanistycznego rytuału. Z lektury tekstów okultystycznych dowiedziały się, że ofiara z człowieka jest aktem najwyższego oddania wobec Księcia Ciemności.

Ambra, Veronica i Milena

Ambra, Veronica i Milena pochodziły z dobrych, porządnych domów. Nie cierpiały biedy, nikt się nad nimi nie znęcał. Mimo to nie były zadowolone ze swojego życia. Cięły się. Szukały rozmaitych rozrywek.

W końcu zainteresowały się okultyzmem. Uznały, że satanizm wniesie trochę emocji do ich nudnej, małomiasteczkowej egzystencji. Zaczęły słuchać ciężkiej muzyki, w szczególności utworów Marylina Mansona. Odbyły tzw. rytuał krwi: każda z dziewczyn nacięła sobie palec nad szklanką, a następnie upiła łyk czerwonej mieszanki.

W końcu przyjaciółki zdecydowały, że aby przypieczętować swoją wiarę w Szatana, powinny kogoś zabić. Najpierw ich ofiarą miał paść pies. Później dziecko, a wreszcie ksiądz z lokalnej parafii - ojciec Ambrogio. Mężczyzna był jednak dość postawny, więc dziewczyny zdecydowały się na kogoś drobniejszego i słabszego. Drobna i niska siostra Maria Laura, nauczycielka katechizmu, wydawała się idealną kandydatką.

6 lipca

Ambra zadzwoniła do zakonnicy podając się za Ericę. Zwabiła ją do parku, gdzie w krzakach czekały już Milena i Veronica. Najpierw dziewczyny zmusiły siostrę do uklęknięcia na ziemi. Kiedy ta wykonała polecenie, zaczęły ją wyzywać i bić. “Ta nędzna suka musi umrzeć” - krzyczały.

W pewnym momencie Milena wyjęła z torebki kawałek cegły i uderzyła nim Marię Laurę w potylicę. Następnie Ambra chwyciła głowę starszej kobiety i zaczęła nią tłuc o stojący w pobliżu mur. To poważnie uszkodziło twarz ofiary. Siostra płakała i krzyczała, żeby nastolatki przestały.

To jednak na nic się nie zdało. Morderczynie miały przy sobie kuchenny nóż. Dźgały nim ofiarę na oślep tak, by zadać jej w sumie 18 ran (trzy razy po sześć, zgodnie z satanistyczną symboliką). W pewnym momencie Milena i Veronica zaczęły się wahać. Zirytowana Ambra krzyknęła, żeby jej pomogły, bo sama sobie ze wszystkim nie poradzi.

Siostra Maria Laura przez cały ten czas klęczała i na zmianę modliła się i prosiła nastolatki, aby się opamiętały. Umierając zdołała jeszcze wykrztusić: “Boże, przebacz im”.

Po wszystkim Milena, Ambra i Veronica jakby nigdy nic wróciły do domów. Ich rodzice byli przekonani, że przyjaciółki przez cały ten czas siedziały w restauracji. Dziewczyny  umyły narzędzie zbrodni i odłożyły na miejsce. Przez kolejne dni korzystały z niego do przygotowywania posiłków.

Tylko jedna kwestia budziła ich niepokój. Przez pomyłkę zadały siostrze Marii Laurze 19, a nie 18 ciosów. Uznały to za zły omen.

Tryumf dobra nad złem

Proces

5 lutego 2001 zaczął się proces w sądzie dla nieletnich. Dziewczyny przyznały się do popełnienia zbrodni z premedytacją. Przygotowały plan działania i skrupulatnie wprowadziły go w życie.

Dzień 6.06 wybrały nieprzypadkowo - trzy szóstki to w końcu liczba Bestii.

Każda z napastniczek miała zadać siostrze 6 ciosów nożem, ale w trakcie popełniania zbrodni straciły rachubę. Na spokojnie i bez emocji opowiadały, jak zakonnica prosiła je o litość, o darowanie życia. Jakby zabójstwo było najnormalniejszą rzeczą na świecie.

Obrona utrzymywała, że oskarżone nie były w stanie ocenić znaczenia swoich czynów. Prokuratura argumentowała za czymś wręcz przeciwnym. Prokurator Cristina Rota podnosiła, że zbrodnię popełniono na zupełnie niewinnej ofierze z satanistycznych pobudek, a więc nastolatki powinny otrzymać jak najsurowszą karę.

Niepoczytalna

Ostatecznie nie znaleziono twardych dowodów na to, że nastolatki rzeczywiście należały do sekty satanistów. Co prawda słuchały ciężkiej muzyki, lubiły krwawą poezję, zbierały też stosowne wycinki z gazet, to jednak za mało, by uznać je za świadome i zdeklarowane satanistki.

Ich zbrodnia była więc banalnym tryumfem zła nad dobrem. Nie posiadała żadnego sensownego motywu. Dziewczyny chciały się zabawić, rozerwać i tyle. Aż tyle.

Sędzia Anna Poli uznała Ambrę Gianasso za niepoczytalną w chwili popełniania przestępstwa i nie wymierzyła wobec niej żadnej kary. Milena i Veronica trzymały wyroku 8,5 roku pozbawienia wolności. Obie wyraziły skruchę i żal za to, co zrobiły.

W kwietniu 2002 roku sąd apelacyjny uchylił orzeczenie sądu pierwszej instancji. Uznał, że Ambra była prowodyrką i mózgiem całej operacji, w wyniku czego skazał dziewczynę na 12 lat i 4 miesiące więzienia. W 2008 roku wszystkie sprawczynie wyszły na wolność.

Siostra Maria Laura uratowała mi życie

Po wyjściu na wolność Ambra, Veronica i Milena zmieniły personalia. Ukończyły studia, założyły rodziny, zostały matkami. Milena nawróciła się na wiarę katolicką, choć jako nastolatka nie uczęszczała do kościoła.

W 2008 roku Veronica udzieliła wywiadu magazynowi Panorama. Zaapelowała w nim o wybaczenie.

“Więzienie, praca z psychologami i udział w różnych wspólnotach pomogły mi stać się lepszą osobą. W innych warunkach nigdy bym się nią nie stała” - mówiła dorosła już kobieta.

“Zdecydowałam się wziąć udział w morderstwie po 6 godzinach spędzonych w małym barze nad szklanką piwa. Wszystko, co zrobiłyśmy i powiedziałyśmy, było godne pożałowania. Czy bałam się spojrzenia siostry Marii Laury, widoku krwi? Nie wiem. Było ciemno. Nie patrzyłam jej w twarz, nie patrzyłam na krew. W tamtym momencie bałam się wszystkiego. Nawet Ambry i Mileny” - dodała.

Błogosławiona

25 października 2005 r.rozpoczął się proces beatyfikacyjny siostry Marii Laury. 19 czerwca 2020 papież Franciszek uznał śmierć kobiety za męczeńską. 6 czerwca 2021 r. podczas mszy świętej pod przewodnictwem kardynała Marcello Semeraro, zakonnica została wpisana w poczet błogosławionych Kościoła Katolickiego.

Na nagrobku zakonnicy po dziś dzień widnieje napis: "Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity".

Autor: Natalia Grochal

Źródła:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=aILYaHho-vE&t=372s
  2. https://www.youtube.com/watch?v=Kz42h6wj_0U
  3. https://bitterwinter.org/sister-mainetti-and-father-govoni-when-tall-tales-about-satanism-kill/
  4. https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/echo202122-ml_mainetti
  5. https://www.theguardian.com/world/2000/jul/01/rorycarroll
  6. https://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Laura_Mainetti
  7. https://www.catholicnewsagency.com/news/46308/killer-of-martyred-italian-nun-i-can-have-of-her-only-a-memory-of-love
  8. https://wiadomosci.onet.pl/religia/dziewietnascie-pchniec-nozem/nhk95q?utm_source=pl.wikipedia.org_viasg_wiadomosci&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2
ikona podziel się Przekaż dalej